poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział drugi. 'Już dawno by mnie tu nie było'

Drogi Pamiętniku,
Jestem tu już drugi dzień. Leżę właśnie na łóżku. Obok mnie stoi piękna zielona filiżanka ze złotymi wykończeniami z równie pięknym podstawkiem. Znalazłam ją w kredensie Babci. Nie mam siły. Wszystko przez jedno zdjęcie. Musiałam zaparzyć czarną jak smoła kawę, a nienawidzę takiej. Jednak gdyby nie ona pewnie leżałabym teraz na podłodze. Nic od rana nie przełknęłam. Przez to jedno, jedyne zdjęcie. Pieprzone zdjęcie. Mam ochotę podrzeć je na malutkie kawałeczki, ale czuję opór. Jeśli to zrobię, pozbędę się jedynej pamiątki po Nim. Porzucił mnie i mamę. Pił. Pił, każdego dnia coraz więcej, aż w końcu przedawkował. Stał się alkoholikiem. Nie wygrał z nałogiem i tak po prostu wyprowadził się do Stanów. Tam poznał jakąś babę, która 'wybawiła go od nałogów', ożenił się z nią, założyli szczęśliwą rodzinkę i zapomniał totalnie o mnie i Matce. Nie mam z Nią, co prawda, najlepszych stosunków, ale każdemu należy się coś od życia. Zresztą, Ty znasz tą historię dogłębnie. Jako jedyny znasz każdy szczegół związany z moimi emocjami, które cały czas drzemią we mnie od utraty Ojca. I mimo tego wszystkiego, co mi zrobił, potrafię jeszcze napisać 'Ojciec' wielką literą. Znaczył w moim życiu bardzo dużo. Ale już go nie ma. 'Wypełniałam' tę pustkę książkami. W cudzysłowie, bo tej pustki nie da się wypełnić. Zaszywałam się w swoim pokoju, totalnie odcinałam się od świata. I miałam złudne poczucie szczęścia. Stałam się samotnikiem. Nie dopuszczałam do siebie nikogo. Stałam się zamknięta w sobie. Zaczęłam gardzić ludźmi, bo dostrzegałam w nich kogoś, kto równie łatwo mógłby mnie skrzywdzić jak mój Ojciec. Byli 'zagrożeniem' dla tak kruchej osoby jak ja, więc zaczęłam ich unikać. Nic dziwnego, że wszyscy się ode mnie separowali. Ja to zaczęłam. I jeszcze wczoraj rano miałam małą nadzieję to naprawić. Zmienić swoje życie na lepsze. Ale pojawił się Horan. I wszystko zepsuł. Rozbił to, co udało mi się poskładać na kilka godzin. Było dobrze. Tak mi się wydawało. Teraz wiem, że jestem bardziej krucha niż zamek z piasku. Mam czasami ochotę się zabić. I choć nieraz żyletka praktycznie styka się z moim nadgarstkiem - NIE MOGĘ. Ślepo wierzę, że na świecie są jeszcze ludzie, mający uczucia. Jestem naiwna. Ale nie stykam metalu ze skórą. Jeszcze nie teraz. Jeśli ulegnę, pokażę tylko wszystkim jak słaba jestem. Jeśli bym to zrobiła, to by mnie tylko złamało. Dlaczego jeszcze żyję? Nie wiem. Ale wydaje mi się, że gdyby Bóg chciał, już dawno by mnie tu nie było. Ale jestem. Może jestem jednak komuś potrzebna?

Zamknęłam dziennik. Potarłam kciukiem wyblakły napis.
Nie zapomnę kim jestem. Ja tylko ulżę sobie bólu. Czasem lepiej jest być nieświadomym, bo gdyby wszystko było takie oczywiste, załamalibyśmy się.
Po cichu wyszłam z pokoju, starając się nie robić choćby najmniejszego hałasu. Podbiegłam na palcach do barku. Przekręciłam kluczyk i już po chwili moim oczom ukazały się różnokolorowe trunki. Wyjęłam Jack'a Daniel's'a schowanego za różnymi wódkami. Co jak co, ale mój dziadek zna się na alkoholach.

Wróciłam do pokoju. Wyciągnęłam plecak moro i schowałam butelkę. Popatrzyłam na telefon leżący w odległym kącie pokoju. Niepotrzebny. Wyszłam.

Mój plan? Idę na spontan. Nie mam zamiaru przejmować się tym, co będzie. Chociaż ten jeden raz zapomnę o realiach.

Otarłam nos rękawem. Nie mogę się teraz poddać. Jeśli to zrobię, to nadal będę w kropce. Może chociaż tak zwrócę na siebie uwagę? Ale w zasadzie, to gówno mnie to obchodzi. Chcę poczuć adrenalinę w żyłach. Nawet jeśli miałoby się to skończyć wizytą na posterunku policji. 'Upita 17-latka błąkająca się po Mullingar' Hmm... brzmi ok.
Odkręciłam korek i przysunęłam butelkę do ust. Uderzył we mnie mocny zapach whiskey, ale nie cofnęłam się od tego czynu. Zacisnęłam mocno powieki w wzięłam solidny łyk napoju. Wzdrygnęłam się, bo ostry smak zaczął wypalać moje wnętrzności. Przystawiłam gwint do ust i pociągnęłam kolejny łyk. Było lepiej niż za pierwszym razem, ale nadal okropnie. Kiedy ostatnio piłam? ...3 lata temu. Tak, 3 lata temu, kiedy matka przyprowadziła do domu George'a i ni stąd ni zowąd oświadczyła, że Ojciec ma żonę, a ona jest dorosła i ma zamiar korzystać z życia. Trzymała to przede mną w sekrecie. To najgorsze, co mogła mi zrobić. Mogła być dla mnie okrutna, ale nie powinna tego zatajać. Był dla nas okropny, ale jej obowiązkiem było mi powiedzieć. Powinna mi powiedzieć wcześniej, że Ojciec kogoś ma! Kolejny łyk. Powinna, bo to kurwa jej obowiązek! Kolejny łyk. Byłam przywiązana do Ojca, powinnam jego znienawidzić, ale zamiast tego to ją znienawidziłam. Kolejny i kolejny łyk. Zakopywałam się w to gówno dalej aż w końcu w obszernej butelce nie została ani kropla trunku. Otarłam z czoła pot i rzuciłam szkłem o jezdnię. Potłukło się na tysiąc malutkich kawałeczków. Takie właśnie były moje emocje odkąd moje życie legło w gruzach. Posypało się jak ta butelka. Nieodwracalnie.
Poczułam ścisk w żołądku. Nie jadłam nic od rana. Wypiłam kawę na pusty żołądek, a potem zalałam się whiskey. Miałam ochotę wymiotować, ale nie miałam czym. W uszach mi szumiało. Upadłam pod jakąś ławką. Nie miałam siły. Ale nagle to wszystko wydało mi się takie śmieszne. Moje życie jest śmieszne. Jest takie zepsute, że aż śmieszne. Przeturlałam się na brzuch. Moja głowa eksplodowała bólem. Ale ten ból był przyjemny. Inni się tną. Mi wystarczy butelka alkoholu i twarde podłoże. Moje życie jest do dupy. Za co jest takie beznadziejne? Los nigdy mnie nie rozpieszczał. I niech się schowają te pieprzone dziewuszki z bogatych rodzin mówiące, że są brzydkie tylko po to, by ktoś temu zaprzeczył. Bardzo irytujące swoją drogą.
Ale ja kiedyś jeszcze odnajdę swoje szczęście, z dala od waszych ton tapety!!! Chwila... co? O czym to ja ostatnio...?
Poczułam nagłą chęć wygarnięcia jakiejś lalce prosto w twarz, jaka jest beznadziejna.
Nie, to ja jestem beznadziejna.
Ja.

Nie zauważyłam, kiedy minęła godzina, potem kolejna i tak w końcu z 13 zrobiła się 17 po południu.

Nagle usłyszałam przyciszone głosy.
- Bierzemy ją.
- Stary, jestem u ciebie z godzinę, a już muszę twoje laski nosić! Ty to jesteś obrotny.
- To nie jest moja laska, Zayn! Nawet jej nie lubię.
Znałam ten głos. Znałam. Nie chciałam go słyszeć. Nie, bo on ranił moje uszy. To wszystko jego wina!
Chciałam zaprotestować, ale z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. Uchyliłam lekko oczy, ale moje powieki natychmiast opadły. Chyba nie zauważyli.
Nic więcej nie słyszałam, tylko poczułam, jak ktoś podnosi mnie do góry. Nie otwierałam oczu, moja głowa mimowolnie uderzyła o twardą klatkę piersiową. Nic więcej nie pamiętam.


Otworzyłam oczy, ale szybko je zacisnęłam, bo w moje oczy uderzył blask słońca.
- Cooo jest..... - spojrzałam na budzik.
Jak to jest 14!? Ile ja spałam? Ostatnim razem była 17...
Pić.
Wystartowałam do kuchni. To nie był najlepszy pomysł.
- Ashley Loud! Co ty sobie wyobrażasz młoda panno!
- Babciu, ciszej, głowa mnie boli...
- Było o tym pomyśleć, zanim się upiłaś! Chcesz skończyć jak swój ojciec!? Nie mam zamiaru tolerować takiego zachowania, dzwonię do twojej matki, czy tego chcesz czy nie.
To było mi akurat obojętne. Niech robi co chce. Nie boję się Matki.
- Gdyby nie ci dwaj chłopcy, pomyśl, co mogłoby ci się stać!
Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak się tu znalazłam.
Niall i jakiś chłopak... Miał imię na 'Z', prawda? Swoją drogą bardzo przystojny. 'Z...', nie Niall.
Niall to ostatnia szuja.
Spojrzałam w dół. Moja bluza była cała w ziemi i trawie. Cudownie.
- Czemu to zrobiłaś, dziecko?
- Bo moje życie nie ma sensu.
Czy ta odpowiedź nie była oczywista?
Babka spojrzała na mnie jakby zobaczyła ducha.
- Chciałaś wiedzieć, to ci powiedziałam. Mi też się coś od życia należy! Los rozpieszcza wszystkich dookoła, tylko nie mnie! - wrzasnęłam i pobiegłam do swojego pokoju.
Nie wiem, czemu na nią nakrzyczałam. Ale taka była prawda. Życie nigdy mnie nie rozpieszczało. Od zawsze byłam dla wszystkich zerem. Jestem zrujnowana.

____________________________________________________
Kolejny rozdział! Na razie mam pomysły, więc rozdziały będą regularnie. Zachęcam do komentowania. Możecie zostawić namiar na swojego bloga lub username na tt. 
A no i... nie chcę, żeby to wyglądało jak jakiś After czy coś, bo tak na razie jak to sobie czytam, to mi się wydaje, że to tak wygląda. Ale nie zamierzam tego, nie robię tego specjalnie, mam nadzieję, że zrozumiecie, to dopiero drugi rozdział.

Turkusowa

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział pierwszy. 'To znowu ty'

- Ashley! - krzyknęła uradowana babcia i mocno mnie przytuliła.
Naprawdę nienawidziłam, kiedy zwracano się do mnie pełnym imieniem. Pasowało do broadway'owskich gwiazdeczek, które kochały śpiewać, tańczyć i ubierać kolorowe stroje. Moja matka zawsze była oryginalna.
- Witaj, babciu - uśmiechnęłam się słabo.
- Wnusiu, co ty masz w brwi?! Co to za moda na metal na twarzy? Twoja matka nie powinna się na to zgadzać! Eh, no chodź już do środka, bo się tu ugotujesz. Swoją drogą, po co ci ta wielgachna bluza?! Jest jakieś 30 stopni! - westchnęła. - Wejdź, proszę, dziadek nie może się już ciebie doczekać.
Moja babcia i te jej uwagi.. Jednak nic nie było w stanie umniejszyć mojej miłości do niej.
- Felix! Felix, nasza Ashley już jest!
Zza drzwi wyszedł dziadek. Siwizna przyozdobiła jego włosy. Jednak nadal był przystojnym starszym panem, za którym niegdyś szalały kobiety, a on wybrał właśnie moją babcię i kochał ją niezmiernie, i to miało nigdy się nie zmienić. Szczęśliwy, tak samo jak ona, wziął mnie w ramiona i pocałował moje czoło.

Rozpakowałam swoją walizkę w małym pokoju, który kiedyś należał do mnie. Niewiele się tu zmieniło. Wciąż stały tu meble w stylu vintage, których nie znosiła moja mama, bo uważała że są "staroświeckie i niemodne". Matka zawsze była zwolenniczką nowoczesnej techniki. Ale miałam gdzieś jej uwagi, to był mój pokój i mogłam robić co mi się żywnie podobało. Ona siedziała całymi dniami w pracy, a wieczory spędzała z Georgem i tak naprawdę nigdy za bardzo nie angażowała się w moje życie. Cóż, na pewno nie byłam jej wymarzoną córką, a miała mnie tylko jedną.
Mój wzrok powędrował do biurka. Mój żołądek się ścisnął, kiedy zobaczyłam zdjęcie. Byłam na nim razem z ojcem. To było wieki temu... Byłam wtedy szczęśliwa. Westchnęłam.
Dość użalania się nad sobą.
Podwinęłam rękawy wielkiej bluzy. Ugh, w tym było naprawdę gorąco, ale cóż ja mogłam poradzić? Niby odpowiedź jest prosta - zdjąć. Ale nie chciałam dawać dziadkom znaku, że coś jest nie tak. Nie musieli wiedzieć, że przechodziłam przez anoreksję. Wyszłam z tego, ale nadal byłam bardzo chuda. Od razu posypałyby się setki pytań, a ja nie mam ochoty na nie wszystkie odpowiadać, znów przez to przechodzić.

- Rozpakowałaś się już? - usłyszałam, wchodząc do kuchni.
- Tak.
- No więc teraz odpocznij trochę. Chcesz soku? Truskawkowy, niestety nie mam innego.
- Nie, dzięki.
Miałam wstręt do truskawek. Nie wiem czemu, ale nigdy ich nie lubiłam.
- Może jesteś głodna? Zaczekaj, zaraz zrobię ci jakiś obiad...
- Naprawdę dziękuję babciu, ale nie jestem głodna. Może potem.
- Oj dziecko, taka chudzinka, z czego ty czerpiesz siłę? Pewnie z tych kaw i napojów energetycznych. Nigdy nie pochwalałam tego....
- Niedawno jadłam. Do tego nie piję napojów energetycznych a kawę tylko okazyjnie. Nie lubię jej. WIęc nie wyciągaj pochopnych wniosków, buniu.
- Oh, no dobrze. No więc jak zgłodniejesz to przyjdź. A lodówka zawsze otwarta.
Zaśmiałam się pod nosem.
- Dobrze, zapamiętam.
- Co masz zamiar teraz robić? Mam nadzieję, że wyciągnąć tego kolczyka z brwi.
- Przykro mi, babciu, ale sama będę decydowała o swoim wyglądzie i nie pozwolę innym w niego ingerować. Nie wiem, co mogłabym robić... Utraciłam kontakt z moimi dawnymi znajomymi, zresztą nigdy nie miałam tu żadnej koleżanki czy przyjaciółki...
- A ten nasz sąsiad? Jak on miał... Niall! Mogłabyś do niego iść, porozmawiać, może poznałby cię ze swoimi znajomymi, wygląda na porządnego chłopaka.
W duszy zaczęłam się śmiać w niebogłosy. Gdyby ona tylko wiedziała jak bardzo się nienawidzimy...
- Mam pomysł! Jego babcia, a moja przyjaciółka, ostatnio zaproponowała mi, że nauczy mnie robić pewne ściegi na drutach, pójdź ze mną!
- O nie, nie będę wam przeszkadzała.
- Oj głuptasie, ty nigdy nie przeszkadzasz, idziesz ze mną. Dziś wieczorem.
- Nie, babciu, naprawdę...
Łatwo bym się wymigała, ale niestety są wakacje i nie można powiedzieć: 'Mam dużo nauki, muszę się przygotować'.
- Niby dlaczego? - spytała staruszka podstępnie.
- No bo ja... ten... chciałam... iść do biblioteki, pokręcić się trochę... wiesz, przypomnieć sobie jak tu jest pięknie.
Babcia przenikliwie na mnie patrzyła, więc odwróciłam wzrok.
Nie powiem jej przecież, że gdybym mogła, to owinęłabym go drutem kolczastym wokół szyi, albo poćwiartowała nożem i wyrzuciła psom na pożarcie... To nie tylko 'nie lubienie', to czysta, głęboka nienawiść. A wszystko przez to, że jest takim chamem. Przynajmniej był. Ludzie się zmieniają - przemknęło przez moją podświadomość, ale szybko pozbyłam się tej myśli z mojej głowy. Nie on. Niall nigdy się nie zmieni. Ma już w naturze bycie bezczelnym.
- Jak tam chcesz - wreszcie odpuściła, a ja w tym momencie dziękowałam Stwórcy, że postanowiła jednak dać mi święty spokój.
- Zdrzemnę się, a potem ruszam na miasto.
- Oki.
- Nie chcę być niemiła, ale mówi się 'okej', nie 'oki'.
- Ach, ten dzisiejszy slang. No to 'okej'.
Uśmiechnęłam się.
- Ok, spadam do swojego pokoju - cmoknęłam ją w policzek i poszłam do mojej przystani.
Usiadłam na szerokim parapecie. Tego brakowało mi w Longford. Tego i wiele innych. Nie mogłam tak po prostu usiąść na parapecie z książką w ręku, lub wyjść na podwórko, usiąść na ławeczce pod altaną... To mi zawsze przywodziło na myśl stare filmy, nawet nie wiem czemu.
Lubię taki styl. Lubię stare meble, fotografie. Mam zajebisty telefon, ale nieużyteczny, skoro i tak nie mam przyjaciół, ale przejdźmy do sedna - o wiele bardziej wolałabym pisać listy, takie prawdziwe. Nie e-maile. Takie najprawdziwsze listy jak za dawnych czasów, w kopercie. Ale te czasy już przeminęły, każdy normalny nastolatek by mnie za to wyśmiał w XXI w.
Ale nie obchodzi mnie opinia innych. Jestem sobą, bo żyję dla siebie, nie dla innych.

Zdjęłam bluzę i zostałam tylko w staniku. Chłód. Jak przyjemnie. Weszłam do łóżka, ale nie mogłam usnąć. Ubrałam bluzę z powrotem. Chwyciłam mój plecak i wrzuciłam do niego komórkę, chusteczki, pieniądze i t-shirt. Znajdę jakąś toaletę w restauracji i się przebiorę, jeśli będzie taka potrzeba. Ale tak naprawdę, to lubię chodzić w tych za dużych bluzach, które moja matka nieustannie nazywa "workami". Wzięłam jeszcze okulary przeciwsłoneczne i wyszłam.
- Idę na miasto.
- Dobrze, tylko nie wracaj za późno. Mam nadzieję, że będziesz na 22:00 w domu - przestrzegła mnie babcia, co wywołało u mnie śmiech, który na szczęście stłumiłam.
- Babciu, jest dopiero 16:20! Nie martw się o mnie, pa.
- Cześć.

Weszłam do dużej galerii handlowej. Przyjemne ciepło uderzyło we mnie. Pomyszkowałam trochę po sklepach, kupiłam świetną bluzę (taki nałóg), po czym zaszyłam się w księgarni. Przekartkowałam jakieś 100 książek, po czym kupiłam dwie (mój kolejny nałóg). Wyszłam ze sklepu i ruszyłam do McDonald's'a. Nie muszę sobie żałować i tak jestem chuda. Zamówiłam cheeseburgera i małe frytki.

Wyszłam na zewnątrz. Zrobiło się chłodniej, ale nie zimno. Byłam kilkanaście metrów przed domem, kiedy moje szczęście postanowiło mnie opuścić. Prędzej czy później, musiałam go tu spotkać. W końcu "mieszkamy" na jednej ulicy. Znaczy ja tylko tymczasowo, ale aktualnie taki jest mój adres.
I jedyne, czego nienawidziłam bardziej od swojego imienia był właśnie on.
- Hej, zaczekaj! - usłyszałam za sobą.
Stanęłam i odwróciłam się w jego kierunku. Nie odzywałam się.
- To znowu ty - zrównał się ze mną. No w zasadzie to tylko przede mną stanął, był o wiele wyższy.
- Tak, to znowu ja. Masz ze mną jakiś problem, Horan?
- Długo zostajesz? - zignorował moje pytanie.
- Dla twojego nieszczęścia, do końca wakacji. Więc proszę, nie psuj mi ich. Po prostu przełknij dumę i zniknij.
- Nie musisz mi tego mówić, nie mam zamiaru tracić na ciebie swojego czasu. A więc, miło było, narka.
Poszedł sobie. Jak dobrze. Mógłby chociaż raz być bardziej uprzejmy. Ale nie, musiał mnie zatrzymać i wygarnąć w twarz, że dla niego jestem nikim. To mój pierwszy dzień tutaj, a mój humor już jest zepsuty. Dziękuję, Niall. Nie ma co.

__________________________________________________________________
Pierwszy rozdział już jest! Jak się Wam podoba?
Stwierdziłam, że przy prologu nie uzyskam już zbyt wielu komentarzy, bo wiem co to są "początki".
Komentujcie, będzie mi bardzo miło. (Jeśli nie masz konta instrukcja przy komentarzach)


Turkusowa

środa, 19 lutego 2014

Prolog. 'Oto moja historia'

- Jedziesz na lato do dziadków.
- Kiedy?
- Jak tylko zaczną się wakacje - powiedziała moja matka zdejmując szpilki i rzucając je w kąt.
Podeszła do szafki i wyjęła z niej białą filiżankę z granatowymi zdobieniami.
Przynajmniej nie będę musiała spędzać czasu z nią i z jej 'przyjacielem', Georgem.
Wakacje u dziadków.
Taa, zapowiadają się nudne 2 miesiące.
Nudne 2 miesiące w Mullingar.
Ciekawe ile moich starych 'znajomych' tam jeszcze mieszka.
Tak, przeprowadziłam się stamtąd.
2 lata temu.
Teraz mieszkałam w modernistycznym mieszkaniu George'a razem z moją matką.
On jest jakimś kolesiem od papierów i pracuje w biurowcu, jednym zdaniem - nie wyznaję się.
Moja matka pracuje w salonie kosmetycznym i uważa, że zalicza się do najwyższej grupy społecznej.
Miałam już jej totalnie dość.
Mullingar może być odskocznią.
Czasem dobrze wracać w takie miejsca.
W miejsca, które się zna.
W których się dorastało.

Westchnęłam i wrzuciłam na wierzch walizki gruby dziennik, oprawiony w brązową skórę. Jeszcze raz spojrzałam na wypisane markerem słowa: 'DON'T FORGET WHERE YOU BELONG'.
Miały mi przypominać, abym nigdy nie zapominała kim jestem.
Pomimo trudnych chwil, takie jak rozstanie rodziców i moja choroba, te słowa utrzymywały mnie na duchu.
To dziwne, ale prawdziwe.

Czasami odwiedzałam dziadków, ale to było na około tydzień.
Odkąd się wyprowadziliśmy widziałam ich jakieś 6 razy?
Tęskniłam.
I nie mogłam się już doczekać spotkania z nimi.
Gdybym tylko wiedziała co mnie tam spotka...

Jestem Ashley Loud, mam 17 lat i oto moja historia.

__________________________________________________________________
Jak się podoba prolog? Mam nadzieję, że blog Wam się spodoba i że będziecie go odwiedzać.

Turkusowa