tag:blogger.com,1999:blog-18294142088886958452024-03-06T06:42:49.892+01:00DON'T FORGET WHERE YOU BELONGa:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.comBlogger50125tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-51622866082579964902018-06-15T00:58:00.001+02:002018-06-15T01:12:04.228+02:00Dzień dobry, dobry wieczór... do widzenia?<p dir="ltr">Okej kwiatuszki Wy moje, koniec z okłamywaniem samej siebie, a co za tym idzie - koniec z okłamywaniem Was. Nie sądzę, by ktokolwiek jeszcze na coś czekał z mojej strony, ale gdyby ktoś przypadkiem kiedyś tu zabłądził, to proszę o przeczytanie do końca.</p>
<p dir="ltr">Dziękuję każdej osobie, która tu ze mną była i towarzyszyła mi w podróży, która trwała... ponad trzy lata. Oto powód, dla którego mnie już nie ma. Zaczęłam pisać to fanfiction w 2014, gdy miałam niecałe 14 lat, dlatego już po roku mój ogląd świata totalnie się zmienił i działo się to z upływem każdej kolejnej wiosny.</p>
<p dir="ltr">Obiecałam sobie, że dokończę to opowiadanie i nie twierdzę, że nigdy tego nie zrobię, ale wtedy musiałabym się wziąć za gruntowne zmiany w początku opowieści. Bo, powiedzmy sobie szczerze, pierwsze kilkanaście/kilkadziesiąt rozdziałów to dno i wodorosty, coś, co zupełnie nie prezentuje mojego poziomu pisania dzisiaj czy choćby dwa lata temu.</p>
<p dir="ltr">Chyba nikt nie będzie miał o to pretensji, bo jeśli kogokolwiek rozczarowałam, to zapewnie miesiące i lata temu.</p>
<p dir="ltr">A na chwilę obecną zapraszam na coś świeżego, odrobinę innego od SIDa, choć nadal nieodstające zbyt mocno od mojego stylu. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tę ogromną zdradę, jakiej się dopuściłam. Zostawiam Wam link do mojego nowego opowiadania na Wattpadzie. Możecie się spodziewać, że tym razem fanfiction zostanie ukończone na 200%, a rozdziały pojawiać się będą regularnie (yup, SID nauczył mnie, że pisanie na bieżąco jest w moim wydaniu niewykonalne, więc tym razem się uzbroiłam).</p>
<p dir="ltr">Mam zaszczyt powiadomić Was o "<a href="https://my.w.tt/Jj2S5rpwKN">Glare</a>", jedynym i niepowtarzalnym fanfiction o Ziamie. Może ktoś odnajdzie w nim coś, co go oczaruje, przyciągnie, z czym będzie mógł się utożsamić.</p>
<p dir="ltr">Oto prolog.</p>
<p dir="ltr"><i>Trzy hasła: ludzie, teatr i Przekleństwo.</i></p>
<p dir="ltr"><i>Ludzie. Byli w moim mniemaniu jak greckie rzeźby sprzed tysięcy lat. Głusi, ślepi, ich dusza z kamienia. Bez wyrazu, niechcący się wyróżniać. Tacy zimni. Obojętni. Nieuśmiechnięci. Stali obok siebie bez gestu, bez słowa, bez ludzkości i bez ciepła. </i></p>
<p dir="ltr"><i>Tonąłem w tym wirze, odkąd pamiętam. Nie wierzyłem w siłę uczuć, bo oni też nie wierzyli. Ale wciąż śniłem. Śniłem o miłości.</i></p>
<p dir="ltr"><i>Kiedy byłem małym chłopcem, rodzice zabrali mnie i moją siostrę do teatru. Zobaczyłem tam nie tylko mistyczny świat kolorowych świateł, kostiumów i emocji. Zobaczyłem miłość - szczerą i niezobowiązującą. Na przestrzeni lat coraz częściej odwiedzałem to miejsce. A ponieważ uczucia przedstawiane na scenie wydawały się tak realne... zapragnąłem doznać ich na własnej skórze. Chyba właśnie dlatego zostałem aktorem - aby doświadczyć tego, co od zawsze było dla mnie nieosiągalne, co wydawało się nierzeczywiste i niebezpieczne, a w tym wszystkim - pociągające.</i></p>
<p dir="ltr"><i>Los chciał, abym, stojąc na deskach teatru, poznał swoje największe Przekleństwo, które barwiło moje myśli i nie opuszczało mnie na krok. Jak wielkim egoistą byłem, chcąc Jego miłości dla siebie?</i></p>
<p dir="ltr">Link: <a href="https://my.w.tt/Jj2S5rpwKN">https://my.w.tt/Jj2S5rpwKN</a></p>
<p dir="ltr">Tutaj mówię Wam do widzenia. Może jeszcze kiedyś wrócę z lepszą wersją tego opowiadania, bo miałam je zaplanowane do końca, lecz nic nie obiecuję.</p>
<p dir="ltr">Jeszcze raz dziękuję.</p>
<p dir="ltr">Cześć, trzymajcie się!<br>
- A.</p>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-88783241819009369472018-01-13T01:20:00.000+01:002018-01-13T01:20:45.733+01:00Rozdział piąty. 'Jesteś tu z Niallem Horanem?'<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Babciu, widziałaś gdzieś mój telefon?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, ale jeśli chcesz zadzwonić do mamy to odradzam, bo jest dziś bardzo zajęta. Najlepiej skontaktuj się z nią wieczorem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, chciałam zapytać Nialla co robi i czy jest w domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak twoja matka chciała się z kimś spotkać to po prostu do niego szła. Nie było tej całej technologii, a ludzie mieli więcej interakcji ze sobą. - Barwa jej głosu nabrała takiego tonu, że wiedziałam, iż szykuje się dłuższa wypowiedź. Usiadłam przy stole i oparłam brodę na nadgarstku. - Pamiętam jak to było z twoim dziadkiem. Mieszkał kilka kilometrów ode mnie i albo przyjeżdżał rowerem, albo słał listy. Nie jeden raz zastała go burza po drodze. A te listy... Jakież to były piękne wyznania! Najbardziej ubóstwiałam te, w których zawierały się wiersze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziadek pisał wiersze?! - krzyknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, niektóre z nich trzymam do dziś. Mogę kiedyś ich poszukać, są gdzieś na strychu - powiedziała, a ja energicznie pokiwałam głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall też lubi poezję. - Zorientowałam się, że słowa opuściły moje usta. Zagryzłam wargi, czekając na reakcję babci.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Serio? Co jeszcze?</div>
<div style="text-align: justify;">
Uniosłam brwi. Nie spodziewałam się tego. Raczej oczekiwałam pytania na temat tego dokąd zaszła nasza relacja i czy już nie jestem zła i zraniona, czy podjęłam dobry wybór i takie tam. Odchrząknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lubi rozdrabniać rzeczywistość na czynniki pierwsze i lubi kawę, i jego włosy zawsze sterczą w prawą stronę, ma naprawdę dobre poczucie gustu i humoru, lubi czytać wszelkie teorie o tym, że Michael Jackson tak naprawdę nie umarł, lubi sport, i "Małego księcia", i lubi spać, o tak, Niall jest potwornym śpiochem, interesuje się marketingiem, ma ciocię, która podróżuje po świecie, i... - Łapczywie nabrałam w płuca powietrza. Dopiero teraz spojrzałam babci w oczy. Były roześmiane.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I jesteś w nim po uszy zakochana, co?</div>
<div style="text-align: justify;">
Spuściłam wzrok i mimowolnie się uśmiechnęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, i wiem jak to wygląda po tym wszystkim, ale chyba postanowiłam tym razem dać szansę swoim uczuciom, a nie rozsądkowi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Warto spróbować - albo się sparzysz, albo już do końca życia będziesz dziękować sama sobie, że zaryzykowałaś.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pokiwałam. Miała absolutną rację.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, u mnie i u dziadka też nie było zawsze tak kolorowo. Mieliśmy trudne początki. Schodziliśmy się i zrywaliśmy chyba jakieś pięć razy. A teraz jesteśmy małżeństwem od ponad trzydziestu lat i nie żałuję żadnego dnia spędzonego z nim. I naprawdę życzę ci takiej miłości jaka nam się przytrafiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzięki - odparłam cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co się tu dzieje? Usłyszałem słowo "dziadek" jakieś cztery razy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze że jesteś, kochanie. Obiad będzie gotowy za dwie minuty. Och, Ashley? Może zaprosisz swojego kolegę na niedzielny obiad?</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Sztywne włosy połaskotały mój brzuch przez cienki materiał białej koszulki, ale szybko zniknęły ze swojego miejsca. Niall uniósł <u>poły</u> mojego T-shirtu, a ja zaskoczona zaczęłam na niego krzyczeć, w tym samym czasie się śmiejąc.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz fałdkę - stwierdził.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wytrzeszczyłam na niego oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rozumiem że robimy sobie wieczór szczerości i wyrzucamy wszystkie wady i defekty? Dobra, a ty masz nierówne czoło.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, chodziło mi o to, że to jest najładniejsza i najkochańsza fałdka tłuszczu jaka istnieje na tym świecie. I hej, odczep się od mojego czoła! - Złapał się za wymienioną wcześniej część twarzy i zaniósł śmiechem, z powrotem opierając głowę na moim brzuchu. - Ile ważysz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zapatrzyłam się w blady sufit w pokoju blondyna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szczerze to nie mam pojęcia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Miałem ostatnio wrażenie, że schudłaś.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wcześniej owszem. Ale odkąd Lloyd zainwestował w tą śmieszną naleśnikarkę, odżywiam się dość dobrze, nie będę ukrywać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To dobrze. Jak już jesteśmy przy temacie jedzenia... głodna?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak już jesteśmy przy temacie jedzenia... babcia zaprasza cię w niedzielę na obiad. I tak, głodna, ale błagam, chodźmy gdzieś na miasto, bo założę się, że jak zwykle nie masz niczego godnego uwagi w lodówce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to, jogurt brzoskwiniowy jest godzien uwagi, a poza tym ma uczucia, które przed chwilą zraniłaś.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślę, że już twoja była miałaby więcej uczuć do mnie niż ten jogurt. Wstawaj leniuchu. I pożycz mi coś do ubrania. Ciągle się zastanawiam jak to jest, że kradniesz mi tyle czasu i nawet nie jestem w stanie zauważyć, że robi się ciemno i zimno.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To te oczy, kochanie. - Mrugnął, otwierając szafę i wyciągając z niej dwie bluzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szara czy bordowa?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szara - stwierdziłam, a już chwilę potem miękka plama zakryła moje pole widzenia. Ściągnęłam materiał z twarzy i podniosłam się do pozycji siedzącej. - Tak naprawdę wybrałam tą tylko dlatego, że chciałam cię zobaczyć w bordo - przyznałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I co, jestem pociągający? - Zapytał poruszając przy tym brwiami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z taką miną wyglądasz jak trzydziestoletni hodowca kóz w Niemczech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zapomniałaś o plantacji winogron w Puerto Rico.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wyjątkowo przystojny hodowca-plantator - rzekłam i skierowałam się w stronę schodów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ha, wiedziałem!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale tylko w tej bluzie! - krzyknęłam z dołu, chwytając swoje czarne, znoszone trampki na białych podeszwach.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uwylbm ło - wymamrotałam z ustami pełnymi tortilli, praktycznie wypluwając kawałek sałaty lodowej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Właśnie widzę - oznajmił.</div>
<div style="text-align: justify;">
Znajdowaliśmy się w jakimś barze 24/7 w centrum miasta. Ściany były czarne i czerwone, a z każdej strony moje oczy atakowały kolorowe światła neonów. Siedziałam na wysokim stołku i machałam wesoło nogami, próbując dodzwonić się do babci, podczas gdy Niall siorbał swoją colę przez słomkę. Nie mam pojęcia jakim cudem skończył swój posiłek tak szybko. Wokół było trochę ludzi, w zasadzie niedużo, biorąc pod uwagę, że dochodziła dwudziesta pierwsza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie odbiera. - Ugryzłam przysmak kolejny raz. Powoli wywiązała się rozmowa o tym, co nowego słychać w mieście.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, że uruchomili stare metro?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Naprawdę?!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak. Wszystko jest odnowione i działa lepiej niż kiedykolwiek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeju, jeżdżenie metrem jest super - to tak jakby być zamkniętym w jakiejś kapsule, która ma cię zabrać w przyszłość. - Niall zaśmiał się z moich słów. - Hej, a może pojedziemy do Louisa i Harry'ego? - poprosiłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co, teraz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, proszęproszęproszęproszę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślisz, że powinniśmy kupić im po tortilli? - zastanowiłam się na głos, chociaż już wcześniej odpowiedziałam sobie na to pytanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, to byłoby niezmiernie miłe, ale obawiam się, że wziąłem za mało pieniędzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam konto internetowe, zapłacę telefonem. - Wzruszyłam ramionami i zeskoczyłam z krzesła, aby oddalić się w stronę baru.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, jesteś tu z Niallem Horanem, prawda? - Jeszcze zanim zdążyłam złożyć zamówienie, poczułam na swoim ramieniu klepnięcie i speszona obróciłam się w stronę głosu z mojej prawej strony. Zmierzyłam wzrokiem stojącego obok blondyna. Spod kołnierzyka jasnoniebieskiej koszuli wystawał łeb wytatuowanej żmii, której sylwetka musiała ciągnąć się pod ubraniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak? - Zamrugałam kilka razy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To dziwne, wśród ludzi chodzą plotki, że zerwaliście. - Pokręcił głową, prawdopodobnie myśląc o gołosłowności z jaką miał styczność. Przełknęłam ślinę. - W ogóle myślałem, że jesteś odrobinę wyższa. Z daleka wyglądasz trochę inaczej. Nie żebym cię śledził. Chodziliśmy razem na zajęcia, to był chyba francuski. - Urwał, bo barman właśnie postawił przed nim dwie wysokie szklanki wypełnione zieloną cieczą. Podziękował. Przez cały czas patrzyłam na niego ogromnymi oczami. Z transu wyrwał mnie dopiero Niall, ciasno owijający swoje ramię wokół mojej talii. Nie zauważyłam kiedy podszedł.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wszystko okej? - zapytał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, tak, już składam zamówienie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No nieważne, miło było z tobą pogawędzić, trzymaj się Blaithin - rzucił obcy chłopak i najzwyczajniej w świecie odszedł z zakupionymi przez siebie drinkami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall gwałtownie wypuścił powietrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie kurwa, nie zrobił tego - westchnął, stając przede mną i zakładając moje włosy za uszy. Tylko wywróciłam oczami i skierowałam całą swoją uwagę na faceta za ladą.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Metro było dość zatłoczone, dlatego skończyliśmy stojąc niedaleko drzwi, zwróceni ku sobie. Nie rozmawialiśmy. Szczerze to straciłam cały zapał i byłam najzwyczajniej w świecie zmęczona. Moje oczy zaczynały się przymykać, więc mocniej ścisnęłam ucha plastikowej torebki i postanowiłam popatrzeć na ludzi, aby choć trochę się rozbudzić. Kątem oka zauważyłam, że Niall zwrócił głowę w tym samym kierunku. Mój wzrok zawisł na kobiecie siedzącej prostopadle do nas, w samym końcu wagonu. Wokół niej skupiona była trójka dzieci. Po ubraniach łatwo było wywnioskować, że ich sytuacja materialna nie przedstawiała się najlepiej, ponadto kobieta była dość wychudzona, a jej oczy nie odbijały żadnego blasku, jakby zgasły. Dużo mnie kosztowało skupienie się, aby w gwarze dosłyszeć niepewny głos chłopca kurczowo trzymającego się matczynej spódnicy. Kiedy do moich uszu dotarło niewyraźne "Jestem głodny, mamusiu", a rodzicielka jedynie spojrzała na niego smutnymi oczami, moje nogi zadziałały automatycznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niech pani to weźmie. - Wyciągnęłam przed siebie siatkę z zapakowanym w folię aluminiową jedzeniem i spróbowałam się uśmiechnąć. Niepewnie na mnie spojrzała, jakby chciała zadać pytanie, czy na pewno może to przyjąć. - Są jeszcze ciepłe - zachęciłam. Kobieta dopiero po chwili wzięła ode mnie reklamówkę, stokrotnie dziękując. "Bóg zapłać" było ostatnim, co do mnie powiedziała, a w jej oczach odbijała się wdzięczność.</div>
<div style="text-align: justify;">
Powoli wróciłam na swoje miejsce na przeciwko Nialla. Nie musiał nic mówić. Przez kilka sekund utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy, przyglądając mi się z zaciekawieniem. Spuściłam wzrok. Znów przygniotło mnie znużenie, tym razem jednak wymieszane ze smutkiem. Niewiele myśląc puściłam zieloną rurkę, której wcześniej się trzymałam, zrobilam dwa małe kroki w przód i przylgnęłam swoim ciałem do chłopaka, obejmując go w pasie. Oparł brodę na czubku mojej glowy, a po krótkiej chwili położył lewe ramię na moich plecach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To był naprawdę ładny czyn.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To mało stylistyczne zdanie, Niall - westchnęłam. Mówiłam w jego klatkę piersiową, dlatego z moich ust wydobywały się zniekształcone słowa. - I to prawda, że oczy są zwierciadłem duszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mówisz o tej kobiecie? - upewnił się, a ja jedynie mruknęłam w odpowiedzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Trwaliśmy w tej pozycji od kilku dobrych minut, gdy usłyszałam, że blondyn nuci coś pod nosem. Chwilę potem gardłowe dźwięki zamieniły się w słowa. Miałam wrażenie, jakbym tylko ja mogła dosłyszeć ten śpiew. Był niemalże szeptem.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>'Cause with your hand in my hand and a pocket full of soul</i></div>
<i></i><br />
<div style="text-align: justify;">
<i><i>I can tell you there's no place we couldn't go</i></i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>Just put your hand on the glass</i></div>
<i></i><br />
<div style="text-align: justify;">
<i><i>I'll be tryin' to pull you through</i></i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>You just gotta be strong</i></div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>'Cause I don't wanna lose you now</i></div>
<i></i><br />
<div style="text-align: justify;">
<i><i>I'm lookin' right at the other half of me</i></i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>The vacancy that sat in my heart</i></div>
<i></i><br />
<div style="text-align: justify;">
<i><i>Is a space that now you hold</i></i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>Show me how to fight for now</i></div>
<i></i><br />
<div style="text-align: justify;">
<i><i>And I'll tell you, baby, it was easy</i></i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>Comin' back into you once I figured it out</i></div>
<i></i><br />
<div style="text-align: justify;">
<i><i>You were right here all along</i></i></div>
<i>
</i>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>It's like you're my mirror</i></div>
<i></i><br />
<div style="text-align: justify;">
<i><i>My mirror staring back at me</i></i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>I couldn't get any bigger</i></div>
<i></i><br />
<div style="text-align: justify;">
<i><i>With anyone else beside of me</i></i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>And now it's clear as this promise</i></div>
<i></i><br />
<div style="text-align: justify;">
<i><i>That we're making two reflections into one</i></i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>'Cause it's like you're my mirror</i></div>
<i></i><br />
<div style="text-align: justify;">
<i><i>My mirror staring back at me...</i></i></div>
<i>
</i>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Nagle urwał, odsunął się ode mnie, złożył na moim czole szybkiego całusa i rozplótł moje ramiona, oznajmiając, że wysiadamy. Rzuciłam szybkie spojrzenie mamie z trójką dzieci i zauważyłam, że każde z nich trzyma po kawałku tortilli, a kobieta wydaje się być spokojniejsza. Odetchnęłam z ulgą i wyskoczyłam za blondynem z wagonu metra.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Szatyn i loczek patrzyli na nas jak na niespotykane zwierzęta, kiedy rzuciliśmy się oboje bez słowa na ich kanapę, zjeżdżając po oparciu i praktycznie się na niej kładąc. Czułam jak formują się wszystkie moje trzy podbródki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pokłóciliście się po drodze czy co? - zapytał Harry ostrożnie. Niall w odpowiedzi tylko posłał mu spojrzenie i zaborczo objął mnie ramieniem, pokazując tym samym, że wcale się nie pokłóciliśmy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przyszliście na terapię małżeńską? - Tym razem odezwał się Louis.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nah - rzuciłam od niechcenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och, co za szkoda, a już miałem nadzieję, że trafiłem. - Lou przewrócił oczami. - Herbaty?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja mam ochotę na gorącą czekoladę - wyznałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ja po prostu poproszę wodę - zakomunikował blondyn.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Harry?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Herbata, skarbie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niezrażony naszym zachowaniem Louis wyszedł, na twarzy Harry'ego jednak ciągle malowała się konsternacja. W zasadzie miał na niej wymalowany cały proces myślowy i wyglądał naprawdę prześmiesznie. Zdawało się, że już miał przemówić, jednak szybko się poddał i tylko oznajmił, że pomoże Lou.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Smutno mi - powiedziałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mi też.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przez tą kobietę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak. I wszystko nagle spowolniło, a mój humor momentalnie uległ zmianie. To chyba zmęczenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic dziwnego, jest... - urwałam, spoglądając na wyświetlacz telefonu - dwudziesta trzecia. Zbieramy się za pół godziny?<br />
- Hm, myślę, że to dobry pomysł - mruknął, rysując kciukiem kształty na moim przedramieniu. Brzmiał, jakby za sekundę miał odpłynąć w głęboki sen. Ja zresztą nie czułam się inaczej. Obróciłam swe ciało na bok, przytulając się do Nialla. Dwa niewyraźnie głosy odezwały się nade mną w akompaniamencie kilkukrotnego stuknięcia szklanego stołu. Dołączył do nich trzeci, dochodzący znad mojego ucha, a ja zanurzyłam się w tej melodyjnej nucie, mówiącej coś o "gorącej czekoladzie, kochanie". Potem głosy zmieszały się, spowolniły i spłyciły, a ostatnim, co mój mózg zdążył zarejestrować, było słowo "morze".<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
___________________________________________________________________</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Utwór, którego fragment śpiewa Niall: "Mirrors" - Justin Timberlake</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie mam pojęcia tak szczerze, czemu tak długo zwlekałam, bo brakowało mi od paru miesięcy jedynie końcówki. Przeprosiny nie wydają mi się wystarczające, poza tym jaki mają sens, skoro wiadomo, że teraz znów przepadnę na parę miesięcy? Chcę wam jedynie dać zapewnienie, ze SID na pewno dokończę. I podziękować tym, którzy z wytrwałością i uporem czekają na dalszy rozwój wydarzeń. Ze szczerego serca dziękuję. Dziękuję, bo choć nie ma was tu nawet garstki, jakimś cudem zostaliście. A przy mojej regularności, to nawet ja bym odeszła. Dlatego jeszcze raz dzięki i mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca opowieści.💝<br />
<br /></div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-12034180757089380632017-06-28T01:19:00.001+02:002017-08-17T11:46:40.461+02:00Rozdział czwarty. 'Zawsze wybrałbym ciebie'<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Dzwoneczek przy drzwiach zabrzęczał, a moja twarz zderzyła się z kontuarem, mimo iż chwilę temu podpierana była na łokciu. Cholera, jeszcze jeden taki przypadek i Lloyd wyrzuci mnie z pracy. Przyszłam dziś na drugą zmianę, jednak wcale się nie wyspałam, a żołądek naprawdę nie chciał ze mną współpracować. Prawdopodobnie nawet nie powinno mnie tu być. Imprezy w środku tygodnia to naprawdę kiepski pomysł. Przetarłam oczy, przygotowując się mentalnie na spotkanie z drugim człowiekiem i próbując się skupić na przyjęciu zamówienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall? - Zdołałam wydukać, kiedy zobaczyłam kto przede mną stoi. Zmarszczyłam brwi. - Co podać? - Szybko się poprawiłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W zasadzie przyszedłem posiedzieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zamawiasz coś, albo sobie idź.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamrugał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jagodową herbatę poproszę - powiedział niezrażony, siadając na barowym stołku. Powietrze momentalnie zgęstniało od jego perfum.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Restauracja jest pusta, a stolików dość dużo - zauważyłam. - Dostarczę ci twój napój, spokojnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skoro jest pusta, to może napijesz się ze mną? - Uniósł brew.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie - odparłam chłodno, odwracając się do niego plecami. Zabrałam się za realizację zamówienia, gdy z zaplecza wyszła Melanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć Mel - rzucił blondyn, brunetka więc również wymruczała przywitanie. Nie wiedziałam, że się znają.</div>
<div style="text-align: justify;">
Postawiłam przed nim szklankę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ładne warkoczyki - skomplementował moją fryzurę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie odpowiedziałam, za to moja współpracownica momentalnie rozpromieniła się oświadczając, iż to jej robota. Niall chyba jednak spodziewał się rozmowy ze mną, nie z nią.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak czujesz się po wczoraj? - spróbował ponownie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wspaniale; jak mam się czuć?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wyssana z życia? Nie wiem. Prawdopodobnie przydałoby ci się trochę odpoczynku, no wiesz, poduszki, sen, coś dobrego do jedzenia, hmm, masaż? Może chciałabyś wpa-</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem zajęta. Codziennie - warknęłam. - Nawet nie próbuj.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale-</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sorry, na zmywaku mnie potrzebują - burknęłam i poszłam na zaplecze, i to było wierutne kłamstwo, ponieważ zmywanie nawet nie należało do moich obowiązków.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnęłam się do kobiety odpowiedzialnej za przygotowywanie posiłków. Załapałam z półki wysoką szklankę, wkroiłam plaster cytryny i zalałam go wodą. Pociągnęłam spory łyk, a po oderwaniu szklanki od ust zamknęłam oczy. Szybko jednak zawartość naczynia znalazła się na moim ubraniu, ponieważ ktoś dotknął mojego przedramienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cholera, nie chciałam cię wystraszyć. - Brunetka złapała pospiesznie ręcznik i zaczęła wycierać mój mokry brzuch. Ostrożnie wyjęłam z jej rąk niebieski materiał i powtórzyłam jej czynności.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nic takiego, wyschnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zazdroszczę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czego, mokrej bluzki czy podejścia do sprawy? - Zmrużyłam oczy. Czasem łatwiej udawać głupią.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nialla. Nie pamiętam kiedy ostatni raz ktoś tak zabiegał o moje względy. Podobasz mu się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zacisnęłam palce na blacie za mną. Oddychaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cóż, ale on nie jest w moim typie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może jeszcze nie wiesz, że jest? Może jedna szansa nie zaszkodzi?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zmarnował już dwie, a ja nie bawię się w "do trzech razy sztuka".</div>
<div style="text-align: justify;">
Jej oczy zrobiły się nagle duże i okrągłe.</div>
<div style="text-align: justify;">
- On? Niall był w szkole naprawdę cichym chłopakiem, lubił swój własny świat i często odcinał się od innych. Chodziliśmy do jednej klasy przez trzy lata, zauważyłabym jego wnętrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ugh, gdzie się do cholery podział Louis, on był współpracownikiem idealnym.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, ludzie poza szkołą są totalnie inni niż będąc w niej. Dlatego przez lata karmieni jesteśmy pozorami. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że ta "kujonka" ma bardzo kolorowe życie prywatne i co tydzień gości na innej imprezie, zadufany w sobie ważniak czuje się w rzeczywistości samotny, roześmiana na co dzień dziewczyna boryka się z problemami, a szara myszka ma paletę zainteresowań i kiedyś stworzy coś na skalę Billa Gatesa. - Być może słowa wyleciały spomiędzy moich warg odrobinę zbyt szybko i ostro, ale jej towarzystwo zaczynało mi doskwierać. Czy ona naprawdę myślała o psychologii? Boże uchroń. - Idę na kasę, nie może tak po prostu pozostawać pusta - oznajmiłam i odeszłam zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Chwilowo wolałam towarzystwo Nialla.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzę zmywanie było dość emocjonalne. - Wskazał palcem na plamę na mojej szarej bluzce. - O której zamykacie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Odruchowo złapałam jego leżący na ladzie nadgarstek, na którym znajdował się zegarek, obróciłam głowę, sprawdzając godzinę, i oznajmiłam wszem i wobec, iż za dwadzieścia minut. Dopiero potem zorientowałam się co właśnie zrobiłam. Skuliłam się, opuszczając wzrok. Przez chwilę bawiłam się słomką do koktajli, aż poczułam palce na moim policzku, które następnie założyły mi za ucho włosy, które wyplątały się z jednego z warkoczy. Przęłknęłam ślinę i siłą woli zmusiłam się do odsunięcia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Muszę wytrzeć stoliki i umyć podłogę - zakomunikowałam, chociaż nie wiem, czemu się tłumaczyłam. Może po prostu chciałam pozbyć się tej niezręcznej ciszy.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Picie herbaty przez trzydzieści minut kwalifikować powinno się jako grzech. O dwudziestej pierwszej zero jeden wyszłam z restauracji krok w krok z Niallem. Nie ważne, w jak szybkim tempie szłam, jego długie nogi pozwalały mu za mną nadążać i nie wymagało to od niego wspaniałej kondycji, którą i tak zapewne miał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcesz iść na pizzę? A może kino jest lepszym pomysłem? Nigdy nie byliśmy razem w kinie. Noc nawet nie jest jeszcze zaangażowana, moglibyśmy iść nawet teraz, jeśli masz ochotę. A może herbata u mnie? Wiesz, Louis oddał mi fifę, a wiem, że lubiłaś z nim grać. Jednak gdybyś wolała iść na lody-</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdzie z tobą nie idę. - Każde słowo wypowiedziałam powoli i dobitnie. - Odczep się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cóż, ja i tak będę próbował. - Wzruszył ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zatem próbuj na odległość, bo twoja obecność mnie wkurza.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdybym miała być konkretniejsza, do szału doprowadzała mnie świadomość, że jego głowa wciąż zwrócona jest w moją stronę, łokieć zahacza czasami o mój, głęboki głos odbija się w głowie, a kroki idealnie synchronizują z tymi które stawiałam ja. Potknął się nawet o ten sam krawężnik. Jak jakieś pieprzone lustro.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Byłaś w tutejszym wesołym miasteczku?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rok temu, z Louisem - zmusiłam się do odpowiedzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz ochotę-</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, to jest coś warte przeżycia raz, ale potem najzwyczajniej w świecie szkoda pieniędzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zależy mi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wolę nudzić się w domu niż męczyć z tobą w miejscu, w którym rzekomo ma być wesoło, jak sama nazwa mówi - skwitowałam i skręciłam do sklepu spożywczego. I mój umysł naprawdę ogarnęła ulga, kiedy zorientowałam się, że nie poszedł za mną. Ulga ta jednak wymieszana była ze szczyptą czegoś jeszcze. Rozczarowania? Niepokoju? Nie wiem czego. Szybko przeszłam kilka rzędów półek, zbierając z nich chleb tostowy, butelkę keczupu i snickersa. Po namyśle wzięłam jeszcze jednego. Tak na wszelki wypadek. Właśnie tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uczucie, które ogarnęło mnie po wyjściu ze sklepu było jeszcze dziwniejsze niż poprzednio. Kiedy przed drzwiami zobaczyłam chłopaka o blond włosach, poczułam nie tylko, że to właściwe i w jakiś sposób normalne. Mój żołądek zrobił fikołka, a może to były te tak zwane motyle. I mimo wszystko się ucieszyłam. Że nie będę szła sama. Że nie będę skazana na zaczepki. <i>Że zaczekał</i>. Wyciągnęłam swojego batona i podałam mu drugiego. Jego brwi wystrzeliły do góry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzięki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wciąż staliśmy, dlatego uważniej się mu przyjrzałam. Miał na sobie czarne jeansy, t-shirt, bomberkę i sztyblety, wszystko w jednym kolorze. Paranoją było to, że aż tak dobrze w tym wyglądał. Jeszcze większą paranoją zaś fakt, iż nawet jeśli jego obecność w jakiś sposób mnie cieszyła, to równocześnie jego osoba wytrącała mnie z równowagi, irytowała. Nie umiałam pogodzić obu tych uczuć. A moich uczuć było o wiele więcej niż owe dwa.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przewróciłam oczami, ugryzłam snickersa, obróciłam się i poszłam naprzód. Miałam ochotę zacząć tupać i piszczeć, rzucić się na trawnik i płakać, wejść do przypadkowego domu, wynieść z niego chodnik, zarzucić go na trzepak i wyżyć się na nim, pobiec sprintem i biec tak długo, aż nie czułabym niczego. Więc zrobiłam najbardziej komiczną z rzeczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Puk, puk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto tam?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Puk, puk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...Kto tam?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Puk, puk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ash, wiesz, że-</div>
<div style="text-align: justify;">
- Puk, puk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto tam?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przestań mnie rozśmieszać, bo nigdy tego gwoździa nie przybiję!</div>
<div style="text-align: justify;">
Blondyn przez chwilę patrzył na mnie jak na idiotkę, złapał dwoma palcami nasadę nosa, zamknął oczy, a potem zaczął się śmiać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdy nie przestajesz mnie zadziwiać.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: center;">
***</div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak było na rowerach z Louisem? - Harry postawił przede mną szklankę zimnego napoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bardzo fajnie, ale uda strasznie mnie bolą. Zrobiliśmy chyba jakieś 20 kilometrów. Naprawdę dawno nie jeździłam. A ty co w tym czasie robiłeś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Upiekłem babkę kakaową i umyłem okna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cholera, czasami żałuję, że masz chłopaka, bo chętnie wzięłabym cię za męża. - Zamieszałam słomką stojące przede mną mohito. Kostki lodu obiły się o naczynie, wydając z siebie charakterystyczny dźwięk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może nie powinienem ci tego mówić, ale Niall posprzątał mi kiedyś cały dom, bo przegrał zakład. Kąty po prostu świeciły, a ja byłem w szoku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnęłam się pod nosem, ale nie skomentowałam tego. Nie było potrzeby. Do ogrodu jednak właśnie wyszedł Louis i on najwyraźniej zauważył powód, by podciągnąć rozmowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ogólnie to... temat zamknięty? Zero dodatkowych szans?</div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
- Przestań. Po prostu dam życiu toczyć się dalej, jak zgaduję. Nie umiem przestać o nim myśleć, chociaż czuję się zraniona, wkurwia mnie jego towarzystwo i fakt, że nadal pociąga mnie fizycznie, chociaż jednocześnie coś mnie od niego odpycha i odczuwam swego rodzaju obrzydzenie jego osobą. Nie mam ochoty się z nim widywać, ale przez to, że tego nie robię, czuję się wytrącona z równowagi, jakby mój wewnętrzny spokój i porządek zostały zaburzone, jakby czegoś mi brakowało. Kiedy byłam daleko, było zupełnie inaczej, ale teraz jestem tutaj, w Mullingar, i to naprawdę trudne.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcesz babki na pocieszenie? - zasugerował Harry. - Co prawda jeszcze nie wystygła, ale chociaż jest w stanie odrobinę osłodzić życie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O Boże, tak, uwielbiam ciepłe ciasto.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogę iść ukroić kilka k-</div>
<div style="text-align: justify;">
- Definitywnie nie Louis! Ostatnim razem kiedy pozwoliłem ci pokroić tort, wylądował on na podłodze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeden głupi, niestabilny tort zadecydował o tym, że już mi nie ufasz?! - krzyknął Lou dramatycznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ufam ci od momentu w którym znalazłem w zmywarce twój T-shirt.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Miałem wtedy kaca - zaczął bronić się szatyn.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zmywarka trochę różni się od pralki, a kuchnia od łazienki mój drogi. Masz szczęście, że kocham cię bezinteresownie, inaczej byłoby z tobą źle, oj źle - zażartował loczek, kierując się w stronę domu. Lou przez chwilę patrzył na drzwi, za którymi zniknął, a potem przeniósł wzrok na mnie. Jego usta pozostawały zaciśnięte.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc od kiedy twojemu światu brakuje równowagi? - zapytał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kiedy ostatni raz widziałaś się z Horanem?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och. W czwartek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trzy dni temu... i mówisz, że odczuwasz pustkę?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Louis, czy naprawdę nie mamy o czym gadać, że musimy kierować temat na właśnie tą osobę?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, ale prawdopodobnie powinienem ci o czymś powiedzieć...</div>
<div style="text-align: justify;">
Przekręciłam głowę. Moje brwi były ściągnięte w konsternacji, gdy czekałam aż jego usta ponownie opuści jakiś dźwięk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No więc, Niall w każde niedzielne popołudnie od jakiegoś czasu biega, więc powiedziałem mu, że może wpaść.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Fajnie, o mojej obecności też wspomniałeś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogłem coś napomknąć...</div>
<div style="text-align: justify;">
Wzięłam głęboki oddech i zrobiłam dziubek. Przez chwilę patrzyłam na jabłoń naprzeciwko mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie trzymasz mojej strony, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Staram się nie trzymać żadnej, Ash.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, starasz się trzymać je obie, tak szczerze mówiąc. Przyznaj to.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może ja po prostu... jestem po <i>waszej</i> stronie? Naprawdę do siebie pasujecie Ashley.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cóż, on chyba uważał inaczej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Robimy głupie rzeczy z tęsknoty, no wiesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Prychnęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kiedy ludzie tęsknią to wysyłają kwiaty, albo rzucają wszystko w cholerę i przyjeżdżają, a nie sobie ciebie kimś zastępują. To nie wytłumaczenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak się dzieje tylko na filmach, kochanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pieprzyć filmy, warto czasem zrobić dla kogoś coś miłego. Przyjechać. Posiedzieć w ciszy. Wylać wszystkie emocje i opowiedzieć najlepsze przygody z najdrobniejszymi szczegółami. Po prostu być.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie uczynił dobrze, owszem, ale przynajmniej o tym wie. I teraz jest gotów stanąć na głowie, ale ty nie chcesz nawet spojrzeć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Louis, to śmieszne. Nie masz prawa mówić mi, co rzekomo robię źle, bo mojej winy w tym nie ma. To jest czysta ludzka psychologia, że jestem zraniona, nie wiem co czuję i nie mam pojęcia czego chcę. - W moich oczach wezbrały łzy. Poczułam rozgoryczenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lou, co do cholery wyprawiasz? - Nagle nade mną zawisnął Harry, obejmując mnie ramieniem i stawiając ładnie pokrojoną babkę na krawędzi stołu. Pogładził mnie po policzku, ścierając tym samym pojedynczą łzę. - Patrz, skup się teraz na mnie, nie na tym głupku przed tobą. Nic nie musisz. Nie jesteś zależna od facetów, więc po prostu bądź sobą i rób wszystko to, na co masz ochotę. Nie ma sensu, żeby ktoś chodził nad waszą dwójką i próbował was spiknąć razem, bo w razie czego wiecie gdzie siebie szukać. A dobrze wiem jak to jest mieć kogoś dość i być kimś zmęczonym, bo miałem wcześniej dwie dziewczyny. Czasami trzeba odpocząć od ludzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pustka Hazz, ona czuje po trzech dniach pustkę, wcale nie zgrzeszyłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zamknij się, błagam kochanie - mruknął loczek. Ich relacja wydawała się czasem tak komiczna... - Nie nadużywaj jej zaufania, nie zmuszaj jej do konkluzji, że tak naprawdę taka przyjaźń jest do dupy i nie ma sensu. Daj jej oddychać, nie jesteś jej bratem Lou.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzeliśmy na siebie z szatynem w tej samej chwili. I nie ważne jak bardzo nie chciałam się uśmiechnąć, zrobiłam to, i otrzymałam odpowiedź. Musiał pomyśleć o tym samym.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pamiętasz jak zastanawialiśmy się, czy przypadkiem nie jesteśmy spokrewnieni? - zapytał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Taaak, urządziłam wtedy niemałą aferę. To był chyba strach. Zbyt wiele rzeczy wtedy wychodziło na jaw.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Albo jak dałem ci ten numer w restauracji, chociaż byłaś jakąś przypadkową dziewczyną, a ja gejem. - Parsknął śmiechem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To było trochę nieodpowiedzialne, tak szczerze. Ale gdyby nie to, nie siedziałabym tu teraz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A pamiętasz jak powiedziałaś mi, że z Niallem było fajnie, ale nie jesteś w nim zakochana?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Louis, kurwa, jesteś cholernie - Harry zaczął, ale nie pozwoliłam mu dokończyć. Po prostu patrząc w kratkę na ceracie wydusiłam z siebie kilka słów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przy następnym spotkaniu powiedziałam mu, że go kocham.</div>
<div style="text-align: justify;">
Brwi Louisa wystrzeliły do góry. Nie widziałam twarzy Harry'ego z tej perspektywy, ale jego prawdopodobnie zrobiły to samo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co, dopiero teraz zorientowaliście się, że go kocham? Gdybym tylko go crushowała, po prostu bym sobie odpuściła po tym co zrobił. Ale to nie jest takie łatwe. Nie da się z dnia na dzień wymazać wszystkich uczuć. Nie da się machnąć ręką i powiedzieć: "Dobra, trudno, jak nie ten to inny". I czuję się trochę zdezorientowana, bo naprawdę go potrzebuję. To serio beznadziejne uczucie, kiedy kilkanaście lat jesteś sama, totalnie sama, nagle pojawia się ktoś wyjątkowy, ale znika, a ty nie wiesz jak dalej żyć normalnie. I chociaż nigdy nie rzuciłam się na to uczucie, nie wpadłam w żaden miłosny wir, do ostatniej chwili zachowywałam dystans, to teraz straciłam nad wszystkim panowanie. Bo przez dziesięć miesięcy to on był tym, co mnie napędzało, trzymało przy nadziei i nie dało mi zwariować, chociaż wcale go przy mnie nie było. I czuję się nagle taka naga, drobna i oszukana. A mimo to duża część mnie chce mu przebaczyć, chociaż ta malutka gryzie pięści i zapiera się stopami. A to zwykle ta większa się przed nim broniła. Mała tylko patrzyła i czekała, aż druga w końcu nie wytrzyma i pęknie, odpuści przeszłość i pozwoli nowej historii się pisać. Nie chcę się już kłócić. Chcę tylko pozbyć się tego gównianego poczucia, że jestem gorsza i w rzeczywistości niepotrzebna, ponieważ tak łatwo mnie zastąpić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kurwa mać, Ash, nie mów tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
Prawie krzyknęłam, kiedy usłyszałam za sobą głos Nialla. Chłopcy również mieli na twarzach szok. Jakim cudem Louis go nie zauważył?!</div>
<div style="text-align: justify;">
Blondyn tymczasem podbiegł, odepchnął ode mnie ramię Harry'ego, a potem schował moje ciało w swoich ramionach, kiedy stał za plastikowym krzesłem, na którym siedziałam. Był spocony, a jego twarz, którą przyciskał do mojego policzka, nieogolona, ale nie mogłoby mieć to mniejszego znaczenia. Mocno zacisnęłam dłonie na podłokietnikach i zaczęłam płakać, gdy usłyszałam co szepcze do mojego ucha.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś najważniejsza, słyszysz? Ty i tylko ty. Nikogo nigdy nie kochałem bardziej i jest mi okropnie wstyd, że tak to wszystko spierdoliłem. Kochanie, błagam cię, wstań, muszę cię poprawnie przytulić. Ashley, proszę...</div>
<div style="text-align: justify;">
Chwilę potem już stałam, pociągając nosem i próbując zetrzeć z jego twarzy łzy, ponieważ tak, on też się popłakał. Jego bandana osunęła mu się z czoła na brwi, ale nie fatygował się, by to poprawić, dlatego zadbałam i o to. A potem po prostu przytuliłam się do niego mocno i nawet jeśli chwilami miałam wrażenie, że moje płuca zaraz zostaną zmiażdżone, nie czułam się tak bezpiecznie od wieków.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kocham cię, słyszysz? Powiedz, że słyszysz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Słabo pokiwałam głową i poczułam jak wzdycha w moją szyję.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kocham cię. Kocham cię i chcę żebyś była moją dziewczyną, ale wiem, że to za wcześnie, a to nie jest odpowiednia chwila. Naprawdę mocno cię kocham. Kocham cię, kocham cię, kocham cię. Nie wiem w jaki sposób naprawia się błędy, jakie ja popełniłem, ale obiecuję, że już nigdy nie pozwolę ci się poczuć gorszą, zaniedbaną, zdradzoną. Przepraszam cię za to wszystko. Tak bardzo przepraszam... Odezwij się, błagam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Od kiedy tu jesteś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Odkąd zaczęłaś mówić o jakimś dystansie i panowaniu nad wszystkim.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spędzimy razem popołudnie? - zapytałam po upływie czasu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne - odpowiedział, a w jego głosie brzmiała jakaś ulga.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: center;">
***</div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Udusisz mnie - wybełkotałam już trzeci raz w jego przedramiona, oplatające moje barki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie przeszkadza ci to - odparł, przywierając do moich pleców jeszcze bardziej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jedynym źródłem światła była latarka w telefonie blondyna, leżąca gdzieś w kącie pomieszczenia na poddaszu. Kolejne minuty i godziny mijały, słońce już dawno zniknęło za widnokręgiem, a jedynym co robiliśmy było leżenie. Czułam bijące od ciała chłopaka gorąco, ostry zapach jego żelu pod prysznic, łagodną woń proszku, w którym zostały wyprane poszewki, i spokój.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Opowiedz mi coś - poprosiłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem. Coś co miało dla ciebie duże znaczenie, a wydarzyło się na przełomie tych dziesięciu miesięcy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez chwilę myślał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pewnego dnia... myślę, że to było jakoś w styczniu... tak, chyba tak. Mama pośliznęła się wychodząc z hotelu i złamała rękę. Do tego doszedł wstrząs mózgu. Naprawdę nigdy nie jechałem tak szybko, choć drogi były pokryte lodem. Wystraszyłem się wtedy... Bardzo się wystraszyłem. Bo choć nigdy nawet nic o mnie nie wiedziała, nie mieliśmy bliskiej relacji czy nici porozumienia, bałem się o nią. Potem przez dłuższy czas pozostała w domu i jedynie tata zajmował się biznesem. Wziąłem na siebie opiekę nad nią. Nagle spędzaliśmy razem sporo czasu, prawdopodobnie tak dużo jak nigdy dotąd. Rozmawialiśmy codziennie. Czasami się kłóciliśmy, ale szybko dochodziliśmy do porozumienia. Nawet nauczyłem się gotować, każdego dnia mówiła mi co i jak zrobić, a ja uważnie słuchałem i pilnie wypełniałem obowiązki. Dasz wiarę, że potrafię zrobić coś więcej niż naleśniki? Okazało się też, że mamy taki sam gust muzyczny... Zawsze pytała mnie jak było w szkole, a tego pytania nie usłyszałem odkąd miałem jakieś dziewięć lat. Dużo się zmieniło. Poznaliśmy siebie nawzajem. Dzięki temu nawet mój kontakt z tatą się polepszył i częściej wracał do domu. Teraz znów są zajęci, bo nastał sezon urlopowy. Widzę ich może raz na tydzień, czasami częściej. Nieustannie zastanawiam się czemu jeszcze nie sprzedali tego domu i nie znaleźli czegoś bliżej, bo tak naprawdę spędzają większość czasu w hotelu. W rzeczywistości tam mieszkają. Nigdy nie chcę być człowiekiem takim jak oni. Czasem czuję się, jakbym nie miał rodziny. Kiedy mama wróciła do pracy, nasz kontakt znów podupadł, aczkolwiek teraz dzwoniła, nieustannie uczestniczyła w moim życiu, wiedziała co u mnie słychać. Często krytykowała moje wybory, ale nauczyłem się decydować o sobie lata temu, więc jej zdanie nie miało większego wpływu. Ale w zasadzie praktycznie wybaczyłem jej całą ignorancję i niekompetencje w byciu matką. Wiem jak ironicznie i paradoksalnie to brzmi, ale to jest wszystko co czuję. Ulgę i malejący żal. I chyba nawet sympatię do jej osoby. Ale tylko gdy mówimy o muzyce. Podobno grała na gitarze, gdy była młoda - urwał. Odczekałam chwilę, a gdy zrozumiałam, że nic więcej nie powie, zabrałam głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wow. Widzę twoje życie poszło w dobrym kierunku. Jak ze zdrowiem twojej mamy teraz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Już wszystko w porządku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Opowiesz mi jak zszedłeś się z Biancą?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z Blaithin - poprawił mnie. - Czemu chcesz tego słuchać? Czy to... nie sprawia ci bólu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Być może, ale to część twojego życia, chciałabym zatem posłuchać...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oh, okej. Mam kumpla. Jakoś w marcu wyciągnął mnie na imprezę. Znałem tam naprawdę mało ludzi. Dużo wypiłem. Poszliśmy na balkon i zobaczyłem jakąś laskę... stała tyłem z jakimś kolesiem, była niska i miała na sobie te takie buty na grubych podeszwach, no wiesz, takie jak ty nosisz. Odwróciła się. Miała mocno pomalowane oczy i kolczyk w nosie, a ja byłem pijany więc po prostu spytałem ją, czy ma na imię "Ashley".</div>
<div style="text-align: justify;">
- Teraz kłamiesz - stwierdziłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, serio to zrobiłem. Nie pamiętam jakoś dużo, ale wiem, że ostatecznie zostałem z nią sam na tym balkonie i długo gadaliśmy. Następnego dnia miałem od niej zaproszenie na facebooku. Zaczęliśmy pisać i jakoś tak wyszło, że się z nią umówiłem. Bardzo przypominała mi ciebie wyglądem, ale w środku była inna. Byliśmy swoimi przeciwieństwami, a podobno przeciwieństwa się przyciągają. Ale popatrz na nas teraz. Jesteśmy prawie identyczni. I tak mi jest najlepiej. Może byłem w niej trochę zakochany, a może to tylko przyzwyczajenie i przywiązanie. Ale nie kochałem jej i nie wiem, czy byłbym w stanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spięłam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mogę uwierzyć, że zostawiłeś ją dla mnie - wyszeptałam wysokim głosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamiast odpowiedzi dostałam ciepłe usta muskające mój kark. Chwilę potem rozplótł swoje ramiona i przewrócił mnie na plecy. Spojrzał mi w oczy, kiedy sunął kciukiem po moim rozgrzanym policzku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To uwierz. - Pochylił się i delikatnie pocałował mnie w usta. - Zawsze wybrałbym ciebie.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: center;">
_____________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
NIESPRAWDZONY, wyjustowany zaś zostanie kiedy odzyskam laptopa, bo blogger na telefonie ssie, hope you enjoyed x</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-22468270929395232662017-06-26T22:43:00.000+02:002017-06-26T22:45:00.195+02:00Rozdział trzeci. "Tobie mógłbym dać to wszystko"<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Ktoś uparcie trząsł moim ramieniem, nieustannie powtarzając moje imię, ale po prostu nie potrafiłam się obudzić. Nie chciałam. To była dopiero moja czwarta godzina snu i potrzebowałam, aby ktoś to uszanował. Poczułam, jak kołdra znika z łóżka, a moje ciało ogarnęły dreszcze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idziemy do kościoła, wstawaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy naprawdę muszę? - wymamrotałam, wyciągając spod głowy poduszkę i okrywając nią swoje nagie nogi. Wciąż nie otworzyłam oczu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Musisz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przeklęłam w duchu, zwlokłam się z łóżka i na oślep wyszłam z pokoju. Znałam ten dom na pamięć, dlatego z wciąż zamkniętymi oczyma, trochę po omacku weszłam do kuchni i otworzyłam oczy dopiero, kiedy usiadłam na taborecie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Babcia nie ma serca - oznajmiłam dziadkowi. Zaśmiał się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oj tak, przez lata zdążyłem się o tym przekonać. Zjedz śniadanie. - Uniósł do ust szklankę wody, popijając przy tym trzy białe tabletki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wolałabym zjeść poduszkę, no wiesz, jestem do niej przywiązana. Naprawdę muszę gdziekolwiek z wami iść?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Według mnie mogłabyś zostać, ale lepiej nie zadzieraj z Dianą. Obudziła mnie o trzeciej w nocy, oświadczając, że dopiero wróciłaś i już startowała do twojego pokoju z gotową przemową, ale ją zatrzymałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uh, dzięki dziadku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Złapałam kawałek ciemnego pieczywa i posmarowałam go jedynie masłem. Nie mogłam wczoraj usnąć przez ponad godzinę. Myśli kłębiły się w mojej głowie, zachodząc w coraz to nowsze rejony, rozbudzając nowe teorie i nigdy nie pozwalając mi usnąć. A mimo wszystko postanowiłam odpuścić. Pozwolić Niallowi uporządkować swoje sprawy i wrócić, gdy będzie na to gotów. Niektóre rzeczy są wyzwaniem dla jednostki i nikt nie może ingerować w jego rozwiązywanie, bo każda rzecz jest lekcją i kształtuje charakter.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za 45 minut masz być gotowa - oznajmiła babcia, wchodząc do kuchni. - I nie maluj się za mocno.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zmrużyłam oczy, wzięłam ze stołu listek sałaty i podreptałam do pokoju po ubrania.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Możemy iść do sklepu po południu? - spytałam przy obiedzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba będziesz musiała pójść sama. Ciocia Charlotte przyjeżdża w odwiedziny. Stephen pół roku temu się od niej wyprowadził i czuje się nieco samotna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okej - odparłam zrezygnowana. - Czyli Stephen nie przyjeżdża?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie - powiedziała babcia i czułam, że jej wzrok zatrzymał się na mnie odrobinę za długo.<br />
- Hm? - mruknęłam zdezorientowana.<br />
- Nic, nic. I tak w ostateczności poprosisz Nialla, żeby z tobą poszedł - westchnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spięłam się. Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć.<br />
- Nie jesteśmy do siebie przywiązani jakąś liną. To, że... że lubię z nim spędzać czas, nie oznacza, że nie dam mu oddychać. Poza tym każdy ma wolną wolę i... nie wiem, po prostu niech robi, co chce. Przecież to nie tak że człowiek żyje tylko drugim człowiekiem. - Po tych słowach wstałam od stołu, zmyłam swój talerz i szybko wyszłam z kuchni.<br />
Stanęłam przed lustrem. Drżącymi dłońmi odgarnęłam włosy za uszy i nabrałam w płuca powietrza. Podciągnęłam rękawy mojej dopasowanej beżowej bluzki i na chwilę zamknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam, stała przede mną ta sama dziewczyna - słabsza niż kilka miesięcy temu, ale wystarczająco silna, aby podnieść się i zmierzyć się ze światem. Nie lubiłam rozmawiać z babcią na tego typu tematy. Na te tematy potrafiłam rozmawiać tylko... no właśnie. Tylko z <i>nim</i>. I nawet, jeśli teoretycznie powinnam się usamodzielnić, to byłam samodzielna przez całe dzieciństwo, bo musiałam taka być, i wiązała się z tym nieopisana samotność. A ja już dłużej nie chciałam być sama. Ostatni raz przejechałam palcami przez włosy, sięgnęłam po perfumy, pomalowałam usta na czerwono, włożyłam do kieszeni pieniądze i telefon, po czym wyszłam z domu.<br />
<br />
Farba do włosów, nowa szczotka i czarne legginsy już zalegały w moich torbach, kiedy zatrzymałam się przed wystawą sklepu obuwniczego. Myśl, jaka przeszła mi przez głowę była kompletnym szaleństwem i w zasadzie nie wiem, czemu na to wpadłam, ale nagle zapragnęłam kupić parę szpilek. Czerwonych, zamszowych szpilek, które stały na wystawie i kusiły zapewne niejedną kobietę. Zagryzłam wnętrze policzka i weszłam do sklepu. A potem wyszłam, tak szybko, jak tylko postawiłam w nim nogę. Poczułam, jakby ktoś mnie spoliczkował, a potem postawił z powrotem przed lustrem jak te kilka godzin temu. Stałam na samym środku przejścia i patrzyłam się na osobę, która była podobna do mnie w naprawdę wielu aspektach. Jej włosy były czarne, grzywka brązowa. Miała kolczyk w nosie i była dość niska. Kiedy spojrzała do góry, a nasze spojrzenia skrzyżowały się, zauważyłam, że jej oczy są zielone. Nie stała wcale tak daleko. Na tyle blisko, abym mogła zostać zauważona nie tylko przez nią, ale i przez chłopaka, który trzymał ją za rękę.<br />
Każdy w takim momencie odwróciłby się na pięcie i poszedł przed siebie. Ale ja po prostu stałam i z otwartymi ustami przypatrywałam się temu, co widzę. A widziałam niemało. Szok na twarzy dziewczyny, Nialla, który wplata wolną rękę we włosy i za nie ciągnie, jakby chcąc zebrać myśli, ludzi, którzy ze złością i oburzeniem patrzyli w moją stronę, gdyż uniemożliwiałam im swobodne przejście. Kiedy sprzedawczyni kazała mi się przesunąć, powoli weszłam do wnętrza.<br />
- Hej - powiedziałam niepewnie, patrząc Niallowi w jego wielkie, przerażone i trochę jakby smutne oczy. Nie odpowiedział, ale nie odwrócił wzroku. Miałam jedynie wrażenie, że ma ochotę się cofnąć. W mojej głowie kotłowało się tylko: "Nie zepsuj mu tego", ale on chyba zdążył zepsuć wszystko wystarczająco mocno. Spojrzałam na dziewczynę i usłyszałam, jak przełyka ślinę.<br />
- Czemu ta laska wygląda praktycznie tak jak ja? - odezwała się.<br />
- To ty wyglądasz tak jak ona, nie odwrotnie - odpowiedział Niall i niepewnie na nią spojrzał. W tamtej chwili puściła jego rękę. - Możemy wyjść z tego sklepu? Co powiecie na kawia-<br />
"Nie" wybrzmiało w tej samej chwili z ust moich i brunetki. O mało nie tupnęłam.<br />
- Ashley, poznaj Blaithin, moją dziewczynę. - Przytknął czubek języka do górnej wargi. - A to jest... uhm.<br />
Zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam, spojrzałam wprost na dziewczynę, przyjmując najbardziej fałszywy uśmiech, jaki w życiu zagościł na mojej twarzy.<br />
- Cześć. - Wyciągnęłam do niej rękę. Niechętnie ją przyjęła. - Ja... my... przyjaźnimy się, a ja nie mam pojęcia co się tu dzieje. Ale wychodzę. - Ostatnie zdanie wypowiedziałam do blondyna.<br />
- Stój. Nie, my nie przyjaźnimy się. Bo przyjaciele nie śpią w jednym łóżku, nie całują się i nie chodzą na randki. Kurwa, Blaithin, nawet nie wiem, co ci powiedzieć. Chciałem rozegrać to inaczej, w zupełnie odmienny sposób, ale prawda wyszła na jaw zanim zdążyłem o to poprosić. Ja... nic do ciebie nie czuję i... to wszystko... - Przyłożył ręce do twarzy, jakby to miało w jakikolwiek sposób pomóc mu zebrać myśli. - Zakończmy to.<br />
Słysząc wszystkie te słowa po prostu odwróciłam się i podążyłam do wyjścia. Nie chciałam być świadkiem tej rozmowy, obiektem nienawiści, powodem łez czy "kochanką". Jedyne, czego pragnęłam, to znaleźć się jak najdalej od Nialla i tej dziewczyny. Usiadłam na ławce przed galerią i zgięłam się w pół, kładąc głowę na kolanach. Było mi niedobrze, a pozycja wcale nie poprawiała mojego samopoczucia. Kiedy po dziesięciu minutach poczułam na swoich włosach dłoń, odskoczyłam jak poparzona.<br />
- Co ty tu do cholery robisz? Masz dziewczynę - powiedziałam słabo.<br />
- Tak, przepraszam.<br />
- Nie. Masz dziewczynę, której właśnie powiedziałeś, że ją zdradzasz, nie można tak po prostu tego mówić, odwracać się i odchodzić jak gdyby nigdy nic.<br />
- Powiedziałem jej prawdę, kiedy wyszłaś.<br />
- I ile ci to zajęło, dwie minuty? Nie kończy się czegoś, co trwało Bóg wie ile, jednym zdaniem. - Podniosłam się z ławki i zaczęłam iść w stronę przystanku.<br />
- Dokąd ty idziesz? Nie kończy się czegoś, na czym ci zależy, odchodząc.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skąd ta pewność, że mi zależy? - Odwróciłam się jeszcze, posyłając mu wściekle i pełne goryczy spojrzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem to. Daj mi chociaż odwieźć się do domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nikt nie odezwał się przez całą drogę, a ja praktycznie uderzyłam go drzwiami, w pędzie próbując je zamknąć, zanim mógłby dostać się do domu dziadków.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiedziałam, że możesz mnie odwieźć, ale nie że pozwolę ci iść za mną, więc spadaj - warknęłam, podążając korytarzem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Łapię się czego mogę, abyś pozwoliła mi zostać w swoim życiu, przysięgam - westchnął teatralnie, wsadzając stopę miedzy framugę a drzwi od mojego pokoju. Chyba tylko cud uratował go przed zmiażdżeniem jej. W końcu ustąpiłam, zaciskając zęby i rzucając się na łóżko. Niall po prostu stał z rękoma w kieszeniach, patrząc mi w oczy, z rozchylonymi ustami, jakby poeta zatrzymał się w pewnym momencie poematu i nie wiedział, jakie słowa ma w owe usta włożyć. Ale ja nie chciałam już dłużej słuchać utworów, jakie miał w zanadrzu. Chciałam najzwyczajniej wypchnąć go przez okno, nawet, jeśli prawdopodobnie spędziłby pod nim całą zimną noc.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczął mruczeć pod nosem, wplątał swoje długie palce we włosy i rozejrzawszy się dwukrotnie po pokoju, zdecydował się opaść na krzesło. Spuściłam wzrok na swoje kolana i przez dłuższą chwilę panowała pomiędzy nami cisza. Dźwięk tykającego zegara zaczynał doprowadzać mnie do szału. Ciężki oddech chłopaka był nierówny i urywany. Próbowałam bawić się poszarpanymi nitkami, okalającymi dziury w moich spodniach, ale skutkowało to jedynie tym, że rozrywałam je jeszcze bardziej. Stałam się naprawdę nerwowa i potrzebowałam punktu, na którym mogłabym się skupić. Dlatego właśnie spojrzałam na Nialla. Chłopak wpatrywał się w blat przed sobą i właśnie śledził coś palcem. Cóż, dość szybko zdałam sobie sprawę z tego, co to mogło być, albo raczej co to było <i>na pewno</i>. Przecież rok temu, nie mogąc zebrać myśli, zupełnie nieświadomie wydrapałam "Nial" tuż obok kilku bazgrołów na skraju biurka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Moje imię pisze się przez dwa L - spróbował zażartować, zauważywszy, że się mu przyglądam, ale nikt się nie śmiał. Posłałam mu jedynie puste spojrzenie, jakby nie obchodziło mnie to już dłużej. Co z tego, że każda z tych ścian wręcz krzyczała, informując świat o wszystkich moich uczuciach, jakie żywiłam do chłopaka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie onieśmielisz mnie - stwierdziłam zimno.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie próbuję - odparł ze smutkiem w głosie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Od kiedy do trwa?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cztery miesiące - wyznał po namyśle.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och, to dlatego to wszystko tak się kruszyło, a ty nawet nie raczyłeś pisnąć mi słowa? - powiedziałam z wyrzutem. Nim zdążył odpowiedzieć, z mojej krtani zaczęły płynąć kolejne frazy. - Jezu, czuję teraz taki wstyd, czuję się współwinna. Myśl o tym, że jeszcze czterdzieści osiem godzin temu spałam z tobą w jednym łóżku, po tym jak <i>uprawialiśmy seks</i>... Sądzisz, że to w porządku? Te wszystkie rzeczy... Recytowałeś wiersz patrząc mi się w oczy tak głęboko, jakbyś był w amoku, Niall, do kurwy, jak ci nie wstyd?!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdy nie chciałem cię zranić.</div>
<div style="text-align: justify;">
To było jak kubeł zimnej wody z rana, ponieważ... Nie. Ponieważ nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nawet przez chwilę nie pomyślałam o sobie, mówiąc te wszystkie rzeczy, Niall. To jest po prostu tak niesprawiedliwe w stosunku do tej dziewczyny. Już nawet pominę fakt, że ona wygląda tak, jak ja. Czemu w ogóle tu przyszedłeś, powinieneś być razem z nią, już ci mówiłam. - Złapałam się za skronie i przylgnęłam tyłem głowy do ściany za sobą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trzymałem się od ciebie z daleka tak długo, jak mogłem, a było to trudne, uwierz. - Teraz to on podnosił głos z każdą wypowiadaną przez siebie głoską. - Kiedy wtedy na tym pieprzonym chodniku po prostu tak stałaś, z mokrymi policzkami i włosami, które się do nich przylepiły, kiedy wiedziałem, że jestem stracony i nie mogłem nawet dać temu jakiegokolwiek wyrazu, z tą gównianą świadomością, że to nie fair najpierw rozbudzać twoje uczucia, a potem znajdować sobie kogoś, kto po prostu zabrałby tęsknotę i samotność, i stanąłem z tą myślą twarzą w twarz, po tak długotrwałych ucieczkach od tego... Ty po prostu odeszłaś i kurwa, nie wyobrażasz sobie jak bardzo chciałem wtedy powiedzieć: "zaczekaj", ale nie byłaś już dłużej częścią mojego życia, moje życie zaczęło się i skończyło w momencie, kiedy cię wtedy zobaczyłem. A jak wtedy przyszłaś w nocy... Nie do końca trzeźwa, zdenerwowana na mnie i na świat... Wiedziałem że to ten moment, gdzie możesz znów przez chwilę być jego częścią i... Przepraszam. Przepraszam, jeśli czujesz się teraz oszukana i wykorzystana. Nie chciałem, ja... Pozwól mi to naprawić, a to zrobię, obiecuję.</div>
<div style="text-align: justify;">
Patrzyłam na niego słabo przez cały ten czas, czując, jak po moich policzkach płyną łzy i będąc zbyt skołowaną, by choć wyrazić chęć otarcia ich. Ok, teraz to dotyczyło mnie. I dotykało mojego serca tam mocno, że momentami zastanawiałam się, czy jest ono w stanie to przetrwać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wyjdź Niall.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ash.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wyjdź - powtórzyłam ciszej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uszanował to, spojrzał na mnie przez sekundę, po czym zniknął za drzwiami. I cóż, wtedy po prostu zaczęłam szlochać. A gdy kilka minut później ktoś zapukał do moich drzwi, raptownie otarłam oczy, zaciągając się powietrzem i dając radę wydusić przez nos "kto tam?". Nie otrzymałam odpowiedzi, jedynie zza drzwi wyjrzała babcia, pytając, czy może wejść. Usiadła na łóżku i nic nie mówiła. Czułam na sobie jej wzrok i za wszelką cenę go unikałam. I wtedy po prostu przesunęła się bliżej, przytulając mnie do siebie, i kim bym była, nie roztapiając się wewnętrznie od tego uścisku. Zaciągnęłam się zapachem cynamonu. Babcia od zawsze nim pachniała. Cynamonem i... domem. Oparłam policzek na jej ramieniu, wpatrując się tępo w plamki wywołane przez słońce na jej szyi, mimo, iż było to zdecydowanie zbyt blisko dla moich oczu. Jej dłoń gładziła moje ramię w górę i w dół, a ja czułam się po prostu... zraniona.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słyszałaś? - spytałam, nawet, jeśli wiedziałam, że tak było.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zgaduję, że wszystko - westchnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiedziałaś? - wymruczałam nieco ciszej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak - wyznała. - Ale pozwoliłam ci na niewiedzę i na te spotkania, bo ty musiałaś sama do tego dojść. A ten chłopak sam stawić czoła wszystkiemu, czego w swoim życiu prawdopodobnie nie przemyślał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Cóż, na pewno nie przemyślał ściągnięcia kokardki z końcówki mojego warkocza, kiedy byliśmy dziećmi, co mogłoby postawić nas teraz zupełnie gdzie indziej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Bzdura. Miałam ochotę śmiać się ironicznie do swoich własnych myśli. Rozciągająca się między naszymi domami ścieżka była niedługa, między charakterami okazała się być zabawnie wąska, serca już dawno znalazły się po tej samej stronie, na poniszczonym chodniku, targane huraganem sprzecznych emocji, a jednakich intencji.<br />
- Mogę zostać sama?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ma mowy. Nie będziesz tu tkwić, płacząc przez chłopaka. Ciocia Charlotte wciąż siedzi w ogrodzie, razem z dziadkiem. Trzeba dokroić ciasta, a woda na świeżą herbatę za chwilę się zagotuje. Chodź, pomożesz mi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnęłam się. Kochałam tę kobietę jak mało kogo. Otarłam oczy i choć nic nie było aktualnie w stanie uleczyć mojego serca, zawsze mogłam udawać, że mam z powrotem trzynaście lat i szaleńczo nienawidzę Nialla Horana, chłopaka z sąsiedztwa. Pomogłam babci w kuchni, jednak wciąż nie miałam ochoty na towarzystwo surowej ciotki. Babcia wciąż namawiała mnie do wyjścia z domu, jednak wolałam zostać i zrobić coś, co jeszcze rok temu nie przyszło by mi do głowy. Usiadłam na kanapie w salonie i wyszukałam w kontaktach numer mamy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, jak u ciebie? - Usłyszałam i wypuściłam powietrze z płuc.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W zasadzie to chciałam usłyszeć jak u ciebie - odparłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oh. - Kobieta po drugiej stronie zdawała się być zmieszana, jednak prawdopodobnie wyczuła, że lepiej będzie, jeśli odpowiedź na postawione przez nią pytanie pozostanie niejasna. - Dobrze. Właśnie przeglądam stronę internetową z butami. Ty też powinnaś pomyśleć o szpilkach na ślub. - Poczułam, jakby właśnie dźgnęła moje serce obcasem jednego z tych zamszowych, czerwonych czółenek, huh. - Wiem, że to totalnie nie w twoim stylu, ale myślę, że dojrzałaś już do tego, by w końcu pokazać się również z tej eleganckiej strony. Pomyśl, że jesteś bohaterką jednej z tych książek o osiemnastowiecznych damach, których wiem, że kilka masz, bo ostatnio ukradłam ci jedną z nich.<br />
- Myślałam o tym. - Zdanie ledwo przeszło mi przez gardło. - I cóż, zauważyłam. Takie rzeczy jak zniknięcie jednej z moich książek nigdy mi nie umyka. W zasadzie dostałam ataku i przeszukałam cały dom, aż w końcu znalazłam ją w sypialni, dlatego postanowiłam to porzucić i w spokoju ducha udać się do swojego pokoju. - Mój humor diametralnie się polepszył. Moje rozmowy z mamą uległy ogromnej zmianie przez ostatni rok i cieszyło mnie to, bo w końcu czułam, że mam rodzica. Usłyszałam szmer i ciche przekleństwo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, przepraszam Ashley, ale muszę kończyć. Zupełnie zapomniałam o grzejącej się pomidorówce i teraz cała kuchnia jest zalana, bo zupa wykipiała. Zadzwonię później, olej?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne. I tak miałam zamiar iść już spać - skłamałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak wcześnie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Taa, od jutra zaczynam pracę w kawiarni u Lloyda.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W takim razie powodzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzień dobry Ash, chodź, zapoznam cię z nowymi obowiązkami. Zakupiliśmy kilka nowych maszyn, zaraz wszystko ci pokażę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnęłam się na słowa mojego szefa. Nieustanne zmienianie wystroju, tematyki czy nazwy restauracji nigdy nie wychodziło mu z nawyku. Zawsze się dziwiłam, jakim cudem dotąd nie zbankrutował. Kiedy objaśnił mi zasady funkcjonowania maszyny do lodów, naleśnikarki i włoskiego ekspresu ciśnieniowego, zapoznał mnie z Melanie - kelnerką, rok ode mnie starszą, z burzą ciemnych loków, które miały niebieską poświatę, jak w tych wszystkich komiksach. Podczas pierwszej wspólnej przerwy obiadowej dowiedziałam się, iż dziewczyna już wkrótce miała iść na studia, dlatego prócz bycia kelnerką u Lloyda, pracowała w weekendy jako fotomodelka. Nie zdziwiło mnie to, gdyż dziewczyna miała skórę opaloną na złoto, ogromne brązowe oczy, okolone niezwykle długimi rzęsami, pełny biust, ładne ramiona, szerokie biodra i długie, szczupłe nogi, co sprawiało, że musiała być dość pożądana na rynku mody. Zdradziła mi jednak, że jej marzeniem jest praca w przedszkolu, a wrazie gdyby jej plany szlag trafił, zamierzała starać się o posadę w poradni psychologicznej. W rekompensacie odpowiedziałam jej o moich dziennikarskich planach, a także o tym, że niegdyś tu mieszkałam i o moim nowym miejscu zamieszkania. Wydawała się być bardzo miłą i otwartą osobą, a na dodatek niezwykle promienną. Stwierdziłam, iż praca z nią będzie zatem przyjemnością, tak samo jak praca z Lou ubiegłego roku. A co do mojego przyjaciela...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Loud, dziewczyno, tak bardzo tęskniłem! - Po restauracji poniósł się wysoki głos, a ja w zaskakująco szybkim tempie straciłam grunt pod nogami, zostałam bowiem uniesiona i obkręcona na samym środku lokalu. Wszystkie spojrzenia skierowały się w naszą stronę, nawet szefa, jednak on tylko uśmiechnął się półgębkiem i podszedł przywitać się z Louisem. Gdy szatyn uścisnął jego dłoń, ówcześnie odstawiwszy mnie na ziemię, wymienili kilka formalnych, aczkolwiek ciepłych i szczerych słów, a potem znów miałam całą uwagę Louisa dla siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie Harry?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Stoi przed tobą mężczyzna twych marzeń, a ty mnie pytasz o innego?! - Niebieskooki zmarszczył brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jesteś mężczyzną moich marzeń, a ja nie noszę w majtkach tego, czego szukasz - powiedziałam tak, aby tylko on mógł to usłyszeć, po czym cicho się zaśmiałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, zawsze zapominam, że to Niall nim jest, no cóż, taka moja dola.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyraz mojej twarzy zrobił się kamienny, automatycznie się spięłam i odchrząknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O kurwa... - wyszeptał Lou. Jedną ręką podparł swój bok, a drugą przeczesał odrobinę za długie włosy. - Powiedział ci, czy raczej sama się dowiedziałaś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Druga opcja - odparłam i odwróciłam się na pięcie, podążając za ladę, ponieważ powinnam pracować, zamiast gawędzić z szatynem i torować ludziom przejście. - Kawy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Latte - odparł, podskakując lekko, by usiąść na barowym stołku. Widok ten automatycznie poprawił mój humor.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Duża?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Duża.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trzy euro.</div>
<div style="text-align: justify;">
Położył pieniądze na blacie przede mną. Wydałam mu rachunek i zabrałam się za przygotowanie kawy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc co z Harrym?</div>
<div style="text-align: justify;">
- A, no tak. - Zdawało się, że moje słowa wyrwały go z zamyślenia. - Biedak śpi, bo całą drogę prowadził. Ja zgubiłbym się na pierwszym lepszym skrzyżowaniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przyjechaliście autem? - Zdziwiłam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak. To było dość męczące i zajęło nam w cholerę dużo godzin, ale zatrzymaliśmy się po drodze w hotelu, żeby odsapnąć i nabrać sił na dalszą drogę. Kiedy dotarliśmy do Mullingar, zrobiłem mu porządnego blowjoba, aby wynagrodzić mu fakt, że to on musiał kierować, a potem odpłynął w głęboki sen.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z impetem postawiłam przed nim wysoką szklankę, rozlewając przy tym odrobinę zawartości.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lou, jesteśmy w miejscu publicznym, mógłbyś zachować opowieści o waszych sprawach łóżkowych na później? - Wytrzeszczyłam oczy, a następnie upewniłam się, czy aby na pewno nikt nie podsłuchuje.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W zasadzie to nie jest sprawa łóżkowa, bo to było w-</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wracam do pracy - powiedziałam głośno, przerywając jego wypowiedź i sygnalizując, iż nie chcę poznawać reszty tej historii.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak tylko wywrócił oczami i upił łyk swojego napoju. Następnie złapał kartę dań i zaczął ją wertować.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Upieczesz mi naleśnika? - Zrobił minę szczeniaczka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za dwa czterdzieści tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skąd wiesz, że ten, którego chcę, kosztuje dwa czterdzieści?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Błagam, ty cały czas jesz naleśniki z dżemem śliwkowym i bitą śmietaną, to już fetysz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnął się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W takim razie wezmę dwa na wynos; jeden dla mnie, drugi dla mojej śpiącej królewny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W takim razie co śpiąca królewna będzie sobie życzyć?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nutella i banany, tak sądzę. I dużo, dużo śmietany.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, że zanim dotrzesz do domu, te naleśniki będą w niej pływać?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spokojnie, zadbam o to, aby była świeża. - Puścił mi oczko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeszcze jeden dwuznaczny żart i cię stąd wyrzucę - ostrzegłam, wskazując na niego łyżeczką.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdy nie zastanawiało cię, kto jest na górze?</div>
<div style="text-align: justify;">
Nabrałam w płuca powierza, chcąc go pouczyć, ale przybył kolejny klient, co sprawiło, że szatyn w końcu poprawnie zajął się swoją latte. Przyjęłam zamówienie od jakiegoś pana, przekazałam je do kuchni, po czym zabrałam się za naleśniki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pojutrze robimy imprezę powitalną. W zasadzie grilla. Masz zaproszenie. I zrób te naleśniki bez śmietany. Po prostu kupię butelkę po drodze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nim się obejrzałam, siedziałam pomiędzy Harrym a Liamem, dzierżąc w dłoni widelec z nabitą na niego kiełbaską. Naprzeciwko mnie siedział Louis, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna, ponieważ to sprawiało, że nie musiałam znajdować się centralnie przed Niallem. Zupełnie go ignorowałam, udawałam, że nie istnieje i próbowałam rozkoszować się towarzystwem przyjaciół. Zayn właśnie marudził, że nie ma nikogo, i że nie był zakochany w żadnej dziewczynie od ósmej klasy, na co Danielle uparcie próbowała przekonać go, że jest aseksualny, ponieważ to niemożliwe, aby żadna dziewczyna nie interesowała się mulatem lub nie zwróciła jego uwagi. Liam mamrotał jednocześnie jakieś rasistowskie komentarze o Arabach, przez co Z rzucał w niego plastikowymi nożami. Zajrzałam na dno papierowego kubeczka, gdzie jeszcze jakiś czas temu znajdowało się smakowe piwo. Podniosłam wzrok, który niefortunnie padł na gryzącego wargę blondyna, którego oczy utkwione były we mnie. Speszona odwróciłam głowę w stronę Harry'ego z pytaniem, czy doleje mi odrobinę, a ten po prostu otworzył nową butelkę i postawił ją przed moim nosem, całą do mojej dyspozycji. Dużo czasu zajęło mi wypicie tego, jednak uporałam się z całością, nieustannie słuchając, co mają do powiedzenia inni, czasem wtrącając się do konwersacji, rzadziej coś opowiadając i udając, że wcale nie czuję się skrępowana poczuciem, iż jestem obserwowana przez Nialla, który przez cały wieczór siedział dość cicho. Nie spojrzałam na niego od momentu, kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, jednak wiedziałam, że wciąż na mnie patrzy. Doprowadzało mnie to do białej gorączki, jednak mój wzrok zwinnie prześlizgiwał się obok niego. Zasłuchałam się w opowieść Louisa o tym, jak trudno jest na medycynie, gdy nagle poczułam wibrowanie w kieszeni. Choć było to odrobinę niegrzeczne, sięgnęłam po telefon i odblokowałam go, od razu zmniejszając jasność ekranu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall: Spójrz na mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Moje ręce zaczęły się trząść pod stołem, jednak nabrałam w płuca powietrza i jak gdyby nigdy nic schowałam komórkę, po czym wróciłam do opowieści Louisa. Jeszcze jeden sms. Nie chciałam tego robić, ale dziewięć minut później szatyn skończył mówić i kilka osób podniosło się z miejsc, by iść na papierosa, dlatego wyciągnęłam urządzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall: Nie jestem człowiekiem, który pokazuje swoje emocje, ale tobie mógłbym dać to wszystko, tylko pozwól mi na jakikolwiek kontakt.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez chwilę zastanawiałam się, czy powinnam odpisać. Nie chciałam rozmawiać z nim w żaden sposób, jednak zdecydowałam się wystukać dwa zdania.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ja: Pomyliles numery. Nie pisz do mnie wiecej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejnego sms-a nie przeczytałam. Gdy podniosłam głowę do góry zorientowałam się, że połowa obecnych patrzy na mnie, druga zaś na Nialla. Zorientowali się, że wymieniamy się wiadomościami. I jestem pewna, że każdy wiedział, co tak właściwie zaszło między nami, a także o tym, w jaki sposób ta relacja się posypała. Chcąc, by w końcu przestali się gapić, sięgnęłam po cukierka leżącego w przezroczystej misce. Wszyscy oprzytomnieli i zajęli się rozmową o jakimś wyjeździe, który szczerze mało interesował mnie w tamtej chwili. Wypite piwo dało się we znaki, gdyż już chwilę potem poczułam, że muszę skorzystać z toalety. Nie wiem, czy byłam bardziej zaskoczona czy zła, gdy usłyszałam za sobą kroki na drewnianej podłodze. I byłam niemal pewna do kogo one należą. Szybko zamknęłam się w łazience, załatwiłam swoją potrzebę, umyłam ręce. Nie zakręciłam wody. Odszukałam Danielle w kontaktach telefonu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, kochana? Coś się dzieje?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poszedł za mną, prawda? - zapytałam w miarę cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po drugiej stronie panowała przez moment cisza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wyciągniesz mnie stąd? Proszę. Nie chcę z nim rozmawiać, nie jestem w stanie się z tym zmierzyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daj mi pięć sekund.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chwilę potem usłyszałam niewyraźny głos dobiegający zza drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam Niall, ale muszę się wepchnąć w kolejkę; okres czasem lubi wpadać bez zapowiedzi, no wiesz, dziewczyńskie sprawy. - Rozległo się pukanie. - To ja, wpuść mnie Ash.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uchyliłam drzwi minimalnie - tak, aby mogła się przez nie przecisnąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziękuję - wyszeptałam i momentalnie poczułam, jak po moich policzkach zaczynają płynąć łzy. - Kurwa - zaklęłam. - Nienawidzę płakać przez tak głupie rzeczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dani odciągnęła moje dłonie od twarzy i przytuliła mnie do siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcesz powiedzieć, że nienawidzisz płakać przez ludzi, którzy mieli być tymi od ocierania łez? Wiesz co? Skoro postąpił wobec ciebie tak paskudnie, to znaczy, że nie jest ciebie wart.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem. Ale minęły dopiero trzy dni, a ja jeszcze nie przyzwyczaiłam się do faktu, że go straciłam. Na dodatek on próbuje nawiązać kontakt, a ja naprawdę nie chcę jego wyjaśnień czy nawet przeprosin.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po prostu... wyjdziemy teraz jak gdyby nigdy nic, zostawiając go pod drzwiami. Nie musisz na niego patrzeć, ale jeśli chcesz, możesz posłać mu triumfalne spojrzenie. Po prostu nie daj po sobie poznać, że cię złamał. Powinien płacić o wiele większą cenę, niż płaci, nie tylko za złamanie twojego serca, ale również tamtej dziewczyny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy wy... naprawdę wiecie już wszystko? - zapytałam odrobinę zirytowana i pochyliłam się nad lustrem, by zetrzeć wszelkie oznaki tego, że płakałam. Nawet, jeśli plotki szybko rozchodziły się w tak zwartym gronie przyjaciół, mogła przynajmniej udawać, że nie zna całej prawdy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wszystko, kochanie, nie złość się. Tylko ogólny zarys. Nikt tak naprawdę dotąd nie wiedział do końca, o co chodzi Niallowi z tą dziewczyną. Zresztą nie wszyscy byliśmy na miejscu, tu w Mullingar.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Opowiesz mi, jak to jest, że w ogóle tu przyjeżdżacie i tak dobrze znacie się z resztą? Jak poznałaś Liama? Wam tak dobrze się układa...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Każdy związek ma swoje wzloty i upadki. Opowiem ci wszystko, ale proszę, chodźmy już. W tej łazience panuje zła energia - powiedziała, wskazując palcem na rażąco żółte bokserki w czerwone serduszka, zwieszające się z krawędzi wanny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Założę się, że to Harry'ego - wypaplałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja za to obstawiałabym Louisa. W dzieciństwie uwielbiał żółte kanarki. - Wypchnęła mnie za drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Moje oczy momentalnie spoczęły na sylwetce chłopaka. Szybko uniósł głowę do góry, a w jego oczach błysnęło rozczarowanie, gdy zobaczył, że tuż za mną kroczy szatynka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wolne, możesz wchodzić - zaszczebiotała, pchając mnie jednocześnie do przodu. Ostatni raz obrzuciłam Nialla obojętnym wzrokiem, po czym szybko odeszłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dwie godziny później (które blondynowi musiały się niemiłosiernie dłużyć z racji tego, że jako jedyny nie brał czynnego udziału w rozmowie, prawdopodobnie nawet nie słuchał) parę osób nalegało, byśmy obejrzeli film. Dlatego też posprzątaliśmy wszystko, co znajdowało się na stole, znosząc to do kuchni, podczas gdy Harry zajął się podpięciem laptopa pod telewizor i zrobieniem dwóch misek popcornu. Inni zajęli miejsca na ogromnej kanapie, a ja po prostu stałam nad nimi, zastanawiając się, co zrobić ze swoim nieporadnym tyłkiem, gdyż jedyne wolne miejsce pozostało przy... Niallu oczywiście.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chodź mała. Posuńcie się ludzie - zarządził Zayn, robiąc dla mnie odrobinę miejsca, za co byłam mu ogromnie wdzięczna. I mimo, iż oparcie nieco wbijało się w mój bok, było to o wiele lepsze, niż przymus siedzenia przy kimś, od kogo chciałam być jak najdalej. Początkowo nawet nie skupiłam się na historii Shreka, jaka ukazana została w pierwszej części. Inni wybuchali śmiechem, milkli, komentowali, uciszali się nawzajem, a ja po prostu tępo wpatrywałam się w ekran, myśląc o moich ubiegłych urodzinach. Dla przeciętnego obserwatora mogłoby się wydawać, że sytuacja jest taka sama: grupa przyjaciół spotykająca się w celu dobrego spędzenia czasu w swoim gronie, w akompaniamencie śmiechu i w dobrej atmosferze. Jednak wszyscy obecni wiedzieli, że prawdopodobnie dwójka ludzi nie powinna dostawać zaproszenia na dzisiejszą imprezę. Każdy ruch prowadzący do interakcji bowiem sprawiał, że najnormalniejsza rzecz stawała się niekomfortowa. Rok temu... wtedy czułam się wyjątkowa. Zwłaszcza Horan pokazał mi, że powinnam tak się czuć. A teraz zabrał to wszystko, podeptał i wyrzucił do pierwszego lepszego kosza. I to było dla mnie w cholerę trudne, bo przez całe dziesięć miesięcy łudziłam się, że może wszystko jest w porządku, gdy wcale tak nie było. Choć on pewnie bawił się wybornie. Fiona właśnie obudziła się jako ogier, gdy poczułam na swoich barkach ramię, które przyciągnęło mnie do siebie i oparło mój ciężar na twardym torsie. Odrobinę się rozluźniłam, przekładając rękę przez brzuch mulata i osuwając się w dół na swoim miejscu. Zayn był tym przyjacielem, który próbował wszelkich sposobów flirtu, jednak zawsze dbał o to, aby dziewczyna czuła się w jego towarzystwie komfortowo, a gdy widział, że ktoś ma zły humor, nigdy nie zaniechał starania się o jego poprawę. Poczucie jego obecności w jednej chwili zmieniło mój nastrój na lepszy i w końcu skupiłam się na filmie, jednak oczywiście coś, a raczej ktoś, musiał to popsuć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zayn, podasz mi popcorn? - Usłyszałam melodyjny głos, dobiegający z przeciwnego końca kanapy. Brązowooki, dość zdezorientowany i niechętny, na chwilę mnie od siebie odsunął, podał Niallowi stojącą na stole miskę, po czym z powrotem pozwolił mi się o siebie oprzeć. To nie tak, że pod nosem blondyna stała druga porcja słonej przekąski, jedynie o innym smaku. Nie minęło może pół minuty, gdy odezwał się znowu. - Z, wiem, że masz lepkie ręce, ale czy mógłbyś kurwa przestać dotykać to, co nie jest twoje?</div>
<div style="text-align: justify;">
Poczułam, jak mięśnie pod moim przedramieniem napięły się, dlatego ścisnęłam rąbek koszuli mulata, zanim mogłaby wywiązać się z tego kłótnia. Nie powstrzymałam go jednak przed wygłoszeniem komentarza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, ale masz na myśli tę kanapę, czy raczej dziewczynę, której nie potrafiłeś zatrzymać przy sobie na dłużej niż kilka dni?</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall nie odezwał się przez dłuższy czas. Kiedy jednak otworzył usta, zaczynając bełkotać jakieś zdanie, Louis westchnął, wstał z kanapy, po czym pociągnął go za sobą na taras. Moje ciało z powrotem było całe sztywne, a ja próbowałam usłyszeć choć skrawek rozmowy, jaka toczyła się za przymkniętymi drzwiami. Do moich uszu docierały jednak tylko fragmenty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Frustruje mnie, że... nie gada... ciągle tylko ucieka... mam dość, bo... ukarać... gdybym kurwa chciał... wszystko... - było pierwszym, co padło z ust blondyna. Żałowałam, że nie mogę dosłyszeć wszystkiego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bawiłeś... myślisz, że coś takiego jak... wybaczalne? Dziwisz się, bo... tak naprawdę... nigdy... darować... </div>
<div style="text-align: justify;">
- Robiłem co... nie potrzebuję rad... uczynić mnie słabym... za dużo honoru i... - Dalszej części nie usłyszałam, jednak kiedy Niall skończył mówić, Louis po prostu przywalił mu z otwartej ręki w twarz. Kątem oka widziałam, jak wszystkie głowy zwracają się w kierunku okna. Harry poruszył się niespokojnie na swoim miejscu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Otrząśnij... zraniłeś... kobiety... spierdoliłeś, a przyznanie... nie zmaże winy. Jeśli nadal cię... drugą szansę, ale... zasługujesz. Wiesz... ma kruchą psychikę, a ty... przestań szykanować kogoś... jedynym, kto powinien przepraszać... ty.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niższy chłopak widocznie skończył swoją wypowiedź i skierował się w stronę drzwi, jednak Niall zatrzymał go jeszcze i powiedział coś, co brzmiało jak "dziękuję". Louis przekroczył próg mieszkania, a zauważywszy, iż wszyscy się na niego gapią, mruknął tylko "Was też powinienem ustawić?", co spowodowało, że zainteresowanie filmem z powrotem wróciło. Chwilę potem mieliśmy przyjemność obserwować Nialla, który przemierza pokój, sięga do jednej z półek, oznajmiając Harry'emu, że pożycza od niego papierosa, po czym ponownie znika na dworze. Miałam serdecznie dość jego humorków, ponieważ to on nawalił, a jednocześnie grał poszkodowanego. Nie umiał wziąć odpowiedzialności za swoje czyny, które nie były w sumie nijak umotywowane. Czemu czułam się zraniona? Przecież byliśmy jedynie znajomymi, którzy, o ironio, zakochali się w sobie, którym na sobie zależało, którzy lubili spędzać czas we wspólnym towarzystwie. Nie trzeba zawsze nazywać relacji, aby określać, jak bliska ona jest. Ale my nigdy nie ustaliliśmy zasad. Jeśli był szczęśliwy ze swoją dziewczyną, to ja byłam gotowa się wycofać. Ale jeśli był z nią szczęśliwy, to czemu tak po prostu rzucił to wszystko dla mnie? I jeśli nigdy nie chodziło mu o jej szczęście, to po co próbował udowodnić i jej i sobie, że tak było? Dlaczego w ogóle zawracał komukolwiek głowę? Zbyt wiele pytań bez odpowiedzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ni, jesteś kierowcą?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhm - odmruknął "Ni".</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzałam kątem oka na rozmawiających Nialla i Liama. Byłam naprawdę zmęczona, a obecność blondyna jeszcze to potęgowała. I właśnie dowiedziałam się, że skoro z nim wracamy, to w pewnym momencie w aucie zostanę tylko ja i on. Noc zamierzała ku końcowi, ale zapowiadało się, że najgorsze dopiero przede mną.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z goryczą i brakiem nadziei patrzyłam na plecy Zayna znikającego gdzie w ciemnej alejce. Nigdy nie byłam w jego mieszkaniu, rzadko także przebywałam w tej dzielnicy. Odwróciłam twarz od szyby i starałam się przykleić swój bok do tylnych drzwi tak bardzo, jak tylko to było możliwe. Zaczęłam żałować, że nie poprosiłam mulata o przenocowanie, choć mógłby to odebrać w niewłaściwy sposób. Czułam, że jedziemy wolniej niż wcześniej. To zaś sprawiało, że miałam ochotę wyskoczyć oknem i położyć się na środku jezdni. Powietrze między nami było tak gęste, że pokusiłam się o uchylenie okna, co niefortunnie przykuło uwagę blondyna. Odwrócił głowę do tyłu, spoglądając na mnie przez ramię. Wyraz jego twarzy pozostał niezmienny, jednak jego spojrzenie po trzech sekundach bycia wycelowanym wprost w moje oczy, w czwartej sekundzie spadło, a potem Niall powrócił wzrokiem przed siebie. Spojrzałam na czerwone cyfry na wyświetlaczu ponad nadmuchem powietrza. 5:01. A przed nami było jeszcze przynajmniej pół godzony drogi. Przeklęłam w myślach. Oparłam potylicę o zagłówek i przymknęłam oczy. Starałam się zapomnieć o obecności Nialla, choć wiedziałam, że pewnie gapi się na mnie we wstecznym.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie możesz nie odzywać się do mnie przez resztę wakacji.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc wrócę do domu - syknęłam nie otwierając oczu, choć żyłka na mojej skroni zadrgała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie możesz tak po prostu zamiatać problemów pod dywan. - Użył anafory, nadając głosowi rzeczowy ton.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież wszystko już mi powiedziałeś, nie potrzebuję więcej. Zdradziłeś... nawet nie wiem już kurwa kogo zdradziłeś, ją czy mnie, po prostu dajmy temu spokój.</div>
<div style="text-align: justify;">
Słyszałam jak wypuszcza długi oddech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Próbuję naprawdę wszystkiego, by cię zatrzymać, ale ty masz to w dupie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak samo jak ty miałeś mnie - odgryzłam się. - Co w ogóle daje ci uprawnienie do bycia na mnie złym?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jestem zły na ciebie, tylko na siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc załatw to ze sobą samym. Ja nie chcę być już częścią twojego życia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie odezwał się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rozpoznałam dokładnie na jakiej ulicy się znajdowaliśmy. Jeszcze tylko skręt na rondzie w prawo, a potem dwa razy w lewo i znaleźlibyśmy się na naszej ulicy. To około dwóch kilometrów. Ale nie, ponieważ musiał zjechać na jebane pobocze, aby zapalić jebanego papierosa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mogłeś zrobić tego w domu? - Wysiadłam, z furią trzaskając drzwiami. Myślałam, że dostanę za to reprymendę, ale jedyne co, to obrzucił mnie obojętnym spojrzeniem. - I przestań palić do kurwy. - Objęłam się ramionami, gdy owiało mnie zimne, rześkie powietrze, przynosząc ze sobą dreszcz. Automatycznie porzuciłam kiełkującą w moim umyśle myśl o przemierzeniu reszty drogi do domu dziadków pieszo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wsiądź do samochodu, bo jest naprawdę mroźno, a ja nie mam żadnej bluzy ze sobą.</div>
<div style="text-align: justify;">
I tak, może zachowałam się jak przedszkolak, ale jedynie tupnęłam, zmrużyłam oczy, odwróciłam się do niego plecami i wbiłam pięty jeszcze głębiej w ziemię.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niallowi chyba znudziła się ta gra, dlatego rozpoczął nową, przemieszczając się ze swojego miejsca po przeciwnej stronie samochodu, obchodząc go i zbliżając się do mnie, burząc tym samym mój mur obronny. Stanął naprzeciwko mnie i założył ramiona na klatce piersiowej. Niebo ponad nami było szare, ponieważ cały jego błękit został zamknięty w oczach chłopaka. Nie cofnęłam się. Zbyt wiele już przegrałam, aby pozwolić sobie na to kolejny raz. Napięłam mięśnie, pewnie patrzyłam wprost na niego i nie przesunęłam się ani o milimetr. Ale nagle coś się zmieniło, ponieważ zostałam zdominowana przez wzrost blondyna, który znacznie się zbliżył, położył ręce po obu stronach mojej głowy, na samochodzie, i sprawił, że szczelnie przylgnęłam do auta za mną. Nic nie mówił. Patrzył. A potem uniósł palec, aby usunąć z mojej twarzy pojedynczy zabłąkany na niej włos. Odgarnął także moją grzywkę, dotknął lewej brwi i nosa. Obserwowałam w milczeniu jego poczynania, zarazem trochę jakby w amoku. Moje oczy były szeroko otwarte. Niall pochylił się, pocałował moją szyję. Był to krótki, ale mokry pocałunek, w zasadzie całus. A potem po prostu przytulił mnie. Położył dłonie na moich plecach, obejmując mnie całą, a głowę umiejscowił na moim ramieniu. Nie odsunęłam go. Pozwoliłam mu tak trwać całe pięć minut. I choć było to najlepsze uczucie pod słońcem, nie umiałam tak po prostu wymazać rozczarowania. Wszystko wokół było takie ciche, powolne, właściwe. Ale u mnie szalała burza, bo tak bardzo chciałam być niezależną, zbierać resztki swojej dumy, ale zarazem lgnęłam do tego chłopca o niebieskich oczach, i byłam gotowa przebaczyć mu wszystko. Rozsądek podpowiadał mi jednak, że takie czyny zasługują na poniesienie swej ceny. Dlatego kiedy się odsunął, dość szybko wymknęłam się spod jego ramienia, otworzyłam drzwi od auta i po prostu wsiadłam, nie czekając na żadne "przepraszam", które i tak by padło, ani tego nie oczekując. Zamknęłam oczy. Wytrzymaj Ashley. Wytrzymaj.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
____________________________________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
Nie wiem w jakim odstępie czasowym będą pojawiać się rozdziały, aczkolwiek fanfiction dokończyć zamierzam. Być może w przyszłości pojawi się z mojej strony Ziam ff.</div>
</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-36124016087197082382017-01-23T01:45:00.000+01:002017-01-24T00:57:28.538+01:00Rozdział drugi. 'Żadne z nas nie potrzebowało drugiego'<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ona tu robi? - Usłyszałam lodowaty ton głosu, gdy właśnie miałam włożyć końcówkę mojej kanapki do ust. Zamarłam. Prosto we mnie wycelowane było nieruchome spojrzenie matki Nialla, która ni stąd ni zowąd pojawiła się w progu drzwi, gdzie nie było jej jeszcze minutę temu. Zamrugałam. Nie miałam pojęcia, że będę aż tak niemile widziana. Wzrok kobiety ześliznął się po mojej sylwetce, odzianej tylko w przydużą koszulę Nialla, zapinaną na guziki. Jakże wdzięczna byłam Bogu, iż zakrywa ona aż połowę moich ud.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzień-dzień dobry? - wydukałam cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mamo, Ashley jest moim gościem, masz być dla niej miła! - Chłopak wytrzeszczył na nią oczy. - W zasadzie czemu nie ma cię teraz w pracy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba tu mieszkam, racja? - odparła sucho, a ja w tym czasie zaczęłam "podziwiać" strukturę blatu stołu. - Tobie jak widzę <i>dom</i> wymyka się spod kontroli. Nie tylko on.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możemy odłożyć tę rozmowę w czasie? - Z każdą sekundą tracił odrobinę cierpliwości, mogłam to poznać po sposobie, w jaki jego głos stawał się głębszy, w miarę gdy oddech robił się płytszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oczywiście. Ale pamiętaj, że im bardziej zwlekasz z rzeczami, tym bardziej ranisz innych, gdy one już wychodzą na jaw - powiedziała i to były jej ostatnie słowa, zanim wymaszerowała z kuchni, głośno stukając swoimi butami na koturnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez moment żadne z nas się nie odzywało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam - westchnął w chwili, gdy z moich ust wydobywało się: "Na mnie chyba już czas". - Nie, Ash, proszę cię, nie odchodź teraz, gdy w końcu znów zaczęliśmy nadawać na tych samych falach. Tylko nie teraz. Zrobię ci najlepszą herbatę na świecie i wyrecytuję tyle wierszy, ile tylko zechesz, ale błagam, zostań i spędź ten dzień ze mną. Brakowało mi ciebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przykro mi Niall. Dochodzi już dziewiąta, powinnam pojawić się w domu, zanim moja babcia zorientuje się, że wcale nie chrapię smacznie w łóżeczku. - Zsunęłam się z taboretu, próbując stłamsić wewnętrzne uczucie rozczarowania, gdy odrzucałam jego prośbę. - Ale, hm, może wyjdziemy gdzieś wieczorem? - Uniosłam brwi, słysząc słowa, które ewidentnie wydostały się z <i>moich</i> ust. Czy ja go właśnie zaprosiłam na randkę?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne. - Uśmiechnął się do mnie, wstając ze swojego miejsca, podchodząc i wsuwając dużą dłoń pod rąbek koszuli, którą na sobie miałam, tylko po to, aby dotknąć mojego brzucha i przyciągnąć mnie do siebie za biodro. Poczułam jak drugą ręką rozwiązuje moje włosy, które po przebudzeniu się od niechcenia związałam w supeł. I nagle błękit jego oczu zdmuchnął mnie z powierzchni ziemi, a potem miękkie usta odcisnęły się na samym czubku mojego nosa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak w zasadzie, jak doszło do tego, że nie byłaś wczoraj z początku całkowicie trzeźwa?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zayn zaprosił mnie na imprezę. W prawdzie wolałam spędzić wieczór z tobą, ale ponieważ ty nie odbierałeś telefonu, postanowiłam, że z nim tam pójdę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och - odparł tylko, marszcząc brwi i uciekając wzrokiem od mojego.</div>
<div style="text-align: justify;">
W pierwszej chwili chciałam się od niego odsunąć, jednak uświadomiłam sobie, że to postawiłoby pomiędzy nami krechę - niegrubą, niekoniecznie długą, ale wystarczającą, abyśmy obaj poczuli dyskomfort, utracili poczucie bezpieczeństwa, bliskości i tej normalności, w jaką nasza relacja się przerodziła, ponieważ tak, takie coś niegdyś było na porządku dziennym, a brak tego sugerował, że coś jest źle, nie tak. Znowu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest w porządku - powiedziałam i nic więcej nie było mi dane wyrzec, ponieważ wtedy do kuchni weszła mama Nialla. Tym razem miała na sobie firmowy podkoszulek i ogrodniczki, a na nogach trampki. Momentalnie strzepnęłam dłoń blondyna ze swojego boku, gdyż teraz biała koszula obnażała zdecydowanie za dużo. Poczułam jak do moich policzków uderza gorąco. Przełknęłam ślinę i byłam wdzięczna chłopakowi, że stanął przede mną, w większości mnie zasłaniając.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mamo? - spytał zniecierpliwiony, odrobinę za głośno.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lepiej uważaj, jakim tonem się do mnie zwracasz - ostrzegła. Podeszła do regału, schyliła się do przedostatniej szuflady i wyciągnęła z niej rękawice ogrodnicze. - Założę się, że nie masz na tyle odwagi, aby przyznać się do swoich błędów, mam rację? - Kiedy jej nie odpowiedział, westchnęła. - Tak myślałam. Miłego dnia, Ashley. I ubierz się dziecko - skierowała się do mnie i opuściła pomieszczenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wypuściłam wstrzymywane powietrze. Widziałam, jak bardzo łopatki Nialla są ściągnięte, a zarazem jak pięści zaczynają się rozluźniać. Zrobiłam krok naprzód i przytuliłam się do niego od tyłu. Nie ruszył się, ale czułam jak jego mięśnie powoli ustępują. W końcu rozplótł moje ramiona zaciśnięte na jego brzuchu i obrócił się w moją stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz rację, powinnaś iść do domu. Nie chcę, byś tego słuchała. A ja sam nie mogę ci wytłumaczyć. Przynajmniej jeszcze nie teraz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall, ale ja nie oczekuję od ciebie żadnych wyjaśnień.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A to źle, bo powinnaś. - Przeczesał palcami swoje wyblakłe nieco już włosy. Zaczęłam się martwić, a jego następne słowa tylko wzbudziły moje obawy. - Tak dużo rzeczy zniszczyłem, Ash. Ale ty jesteś zbyt dobra, aby cię w to mieszać. Przynajmniej na razie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall, ja wiem, że pewnego dnia między tobą a twoją mamą będzie w stu procentach dobrze. Może po prostu powiesz mi o co chodzi wieczorem, gdy już się spotkamy?</div>
<div style="text-align: justify;">
Widziałam, jak jego jabłko Adama powoli unosi się i opada, kiedy przełykał ślinę. Zdawał się myśleć nad odpowiedzią, ale w końcu mruknął tylko mało przekonujące: "Mhm". Zagryzłam policzek. W co ten chłopak znów się wpakował?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Teraz ja pójdę do domu, a ty powinieneś pomóc mamie w ogrodzie. Zgoda?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne. I będę po ciebie o siódmej, okej?</div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnęłam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pasuje.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: center;">
***</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Drogi Pamiętniku,</i></div>
<i style="text-align: justify;"><i>Trudno byłoby mi zliczyć, ile razy się </i><i>zgubiłam, jak wiele razy skręciłam w lewo, nawet, kiedy mój kierunkowskaz migał na prawo. Nieważne, ile razy uciekałam od prawdy, wybierałam opcję dobrą dla mnie jako człowieka rozsądnego, aczkolwiek złą dla kogoś, kto potrzebuje odrobiny ciepła w życiu. Niełatwo przyznawać się do błędów, ale ja się do swoich przyznam. Bo to one postawiły mnie tu, gdzie jestem. One uzbroiły mnie w siłę i cierpliwość, a także zmusiły do wzięcia odpowiedzialności za całe swoje życie. I każdy powinien umieć przyznawać się do błędów, chociażby jako zabieg oczyszczający duszę, pomagający znów trzeźwo patrzeć na świat. Aby potem móc ponownie up</i><i>ić się jego absurdem i mieć za co przepraszać. Piękne. Niczego temu systemowi nie brakuje</i>.</i><i></i><br />
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<i>
</i>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
W chwili, w której skończyłam pisać, mój telefon zaczął dzwonić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, mała. Dzwonię tylko, aby ci powiedzieć, żebyś założyła coś wyjściowego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wywróciłam oczami, choć nie mógł tego zobaczyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeśli to obejmuje zakładanie sukienki, to nigdzie się z tobą nie wybieram.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, nie... - odrzekł szybko. - Po prostu... Ślicznie ci w dresach, ale załóż coś, co będzie pasować do miasta, okej?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhmm.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze. Co u ciebie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ostatnio rozmawialiśmy rano, a to było jakieś trzy godziny temu, pa Niall, znajdź sobie zajęcie - przeciągnęłam wyrazy i rozłączyłam się, zanim zdążył porządnie powiedzieć zdanie "Przecież już ciebie znalazłem".</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Siedziałam przy okrągłym stoliku, nakrytym czerwonym obrusem, dzierżąc w ręku spis menu. Nigdy wcześniej nie byłam w tej restauracji. Ściany wyłożone były czerwoną cegłą, pomieszczenie oświetlały jasne lampki choinkowe i jeszcze jakieś tlące się światło, płynące z nieznanego źródła. Okna ciągnęły się przez prawie całą wysokość od sufitu do podłogi, a za nimi panowała noc. Wytwornie ubrani goście już od progu witani byli delikatną muzyką jazzową. Co chwila pojawiały się tu nowe pary. Zastanawiali mnie ci ludzie. Kim byli? Znajomymi? Kochankami? Pracownikami jednej firmy, umówionymi na rzekome spotkanie biznesowe, które i tak miało zakończyć się namiętną nocą? A ta samotna pani po pięćdziesiątce? Może była niegdyś tancerką? Może straciła miłość swojego życia i dlatego zapijała teraz smutki w rdzawym trunku? Młody mężczyzna, patrzący na kobietę naprzeciw z taką miłością... Czy miał zamiar się oświadczyć tego niepozornego wieczora? A ten przystojny młodzieniec? Wciąż mi się przypatrywał... Odkąd tylko weszliśmy i pozwoliłam jednemu z kelnerów zabrać swoją kurtkę. I patrzył... I patrzył... I patrzył...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz co, Ash? - chłopak wyrwał mnie z transu. I och. Przecież to on właśnie był tym młodzieńcem. A ja zupełnie przypadkowo utonęłam w Morzu Niebieskim, rozlanym w jego oczach. Wcale już nie czytałam tego, co oferowało menu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem, ale może mi powiesz - odchrząknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W zasadzie to... - zawiesił się. I nagle wyraz jego oczu się zmienił. Stały się żywsze, odważniejsze. Energicznie wstał ze swojego miejsca i przysunął krzesło tuż obok mojego, tak, że nasze uda się stykały. - Pieprzyć wszystko, dziś wieczorem chcę tylko pić z tobą szampana. Albo wino. Co ty na to?</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie pasowaliśmy tu. Ani ja, ani on. Ale mimo wszystko kąciki moich ust powędrowały ku górze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z przyjemnością.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Cztery godziny, kurczaka z curry i créme bruillé później siedzieliśmy w ogrodzie Nialla jedynie przy blasku ulicznej latarni, na bujance, z pustym pudełkiem po pizzy, walającym się gdzieś na trawie. Wspólnie uznaliśmy, że sztywne kolacje nie są dla nas, bez względu na to, jak bardzo byśmy się starali. Fajnie było posmakować, "innego", wytwornego życia. Ale chyba po prostu byliśmy za młodzi, by docenić to w stu procentach, umieć siedzieć prosto, bez wiercenia się i chęci złapania przygody za uszy. Nawet najmniejszej i najprostszej. Skończyliśmy nasze dania, Niall uregulował rachunek i wyszliśmy. Po drodze wstąpiliśmy do Tesco, kupiliśmy dwie butelki szampana, i jeśli ktoś twierdzi, że szampan nie ma mocy zakręcenia ludziom w głowie, powinien spróbować picia go wprost z gwinta, wielkimi haustami. Byłam trochę niewygodnie oparta o ramię chłopaka, ale mi to nie przeszkadzało. Oglądaliśmy Rattatouille, co chwilę się śmiejąc. Było okropnie zimno (dlatego siedzieliśmy w jakichś grubych kurtkach, pod kocem), prawie całkowicie ciemno, późno jak nie wiem co, a mimo wszystko było idealnie i to było właśnie to, czego pragnęłam przez te wszystkie miesiące. O drugiej trzydzieści bateria w laptopie się rozładowała, księżyc schował się za chmury, a ulicą nie przejeżdżało już żadne auto. Czułam ciarki, spowodowane zimnem, moje włosy zrobiły się wilgotne od powstającej rosy, i tylko gorące usta Nialla tańczyły na moich. Nagle odepchnęłam go od siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Miałeś mi coś wyjaśnić - przypomniałam sobie. Na te słowa przyciągnął mnie z powrotem, a kiedy kolejne trzy minuty upłynęły nam na całowaniu się, spytałam ponownie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja... myślałem, że będę w stanie, jeśli trochę wypiję, ale chyba jednak nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ściągnęłam brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, babcia nie była szczęśliwa, kiedy oznajmiłam jej, że razem dziś wychodzimy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Odnoszę wrażenie, że twoja babcia nigdy mnie nie lubiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wręcz przeciwnie. Nie zmieniaj tematu. Dlaczego mam wrażenie jakby... każdy był przeciwny naszej znajomości?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może po prostu tak jest. Ash, porzuć to.<br />
- Mam to <i>porzucić</i>? Jak w ogóle śmiesz tak mówić? Nie wiem co mam myśleć, a ty to wszystko jeszcze bardziej komplikujesz! Po prostu powiedz o co chodzi. Widzę, że coś się dzieje, a co gorsza, że coś już się stało, dlatego proszę, nie graj ze mną w żadne gry i bądź szczery.<br />
- Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Czy możesz najzwyczajniej w świecie pozwolić mi załatwić moje sprawy samemu? Dam sobie radę, a potem możemy wracać do naszej sielanki.<br />
- Nie musisz przechodzić przez nic sam, i dobrze o tym wiesz.<br />
- Muszę. Albo potem nie zostanie już nikt, kto chciałby przechodzić ze mną przez cokolwiek. - Po tych słowach patrzył przez chwilę przed siebie, po czym wstał, zabrał butelki i pudełko, i wyrzucił wszystko do kosza. Potarłam twarz dłońmi. Naprawdę chciałam w jakiś sposób mu pomóc, a może po prostu wyciągnąć z niego prawdę, bo to coś tyczyło się nie tylko jego. Bardzo możliwe, że tyczyło się mnie, więc tym bardziej musiałam dowiedzieć się wszystkiego. Jednak jedyne co na chwilę obecną zrobiłam, to wstałam, powiedziałam ciche "cześć" i go opuściłam. Żadne z nas nie potrzebowało w tej chwili drugiego. Samotność to jednak dobra siostra w chwili, gdy się na kimś zawodzisz.<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
_________________________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
Trzymajcie kciuki, aby kolejny rozdział udało mi się napisać w przeciągu tygodnia. x</div>
</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-15508665343684103122016-11-14T00:01:00.002+01:002020-06-27T14:03:42.479+02:00Rozdział pierwszy. 'Zawsze, zawsze się oddalasz, kiedy zapada wieczór'<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc mówisz, że jest jeszcze w pracy? - powtórzyłam słowa, które krótką chwilę temu zasłyszałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, pisał mi w niedzielę, że cały tydzień pracuje po południu, czyli do osiemnastej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziękuję Harry! - krzyknęłam entuzjastycznie. - Do zobaczenia wkrótce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trzymaj się kochana - odparł, a potem się rozłączył.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szybko sprawdziłam w mapach Google jak dojść do tutejszej siłowni, zrobiłam zrzut ekranu, a następnie wdziałam buty, założyłam bluzę i wyszłam z domu. Złapałam dwukrotnie za klamkę, w celu sprawdzenia czy drzwi rzeczywiście są zamknięte i wyruszyłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zgubiwszy się na jednym z zakrętów musiałam zapytać przechodnia o właściwą drogę, aż w końcu stanęłam przed wielkim szyldem z napisem "Siłownia". Pchnęłam ciężkie szklane drzwi i znalazłam się w środku. Rozejrzałam się za recepcją, a wtedy momentalnie czarne włosy, zarost i opalona skóra rzuciły mi się w oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzień dobry, szukam pana Malika, pracuje tu ktoś taki? - rzuciłam, podchodząc bliżej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak podniósł głowę znad komputera. Widziałam jak w jego oczach w ułamku sekundy zdezorientowanie przerodziło się w rozpoznanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ash! - Mulat szybko obkrążył ladę, silne ramiona objęły mnie w talii, a ja poczułam, że moje stopy nie dotykają już ziemi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hejka Zayn.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pisałaś, że nie masz pojęcia czy w tym roku przyjedziesz, kłamczucho.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Owszem, chciałam zrobić wam niespodziankę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nieładnie. Co u dziadków?</div>
<div style="text-align: justify;">
- W porządku, właśnie robią remont w kuchni, malują ściany i prawdopodobnie zmieniają meble.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhm. Spytałbym, co u ciebie, ale ostatnio odebrałem twojego e-maila jakoś dwa dni temu, więc nie sądzę, aby to miało jakiś sens, no chyba, że przez ten czas dokonałaś jakichś poważnych decyzji i tym podobne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, Zayn. Jedyna decyzja jaką podjęłam, to aby dotrzeć do każdego z was. Dawno nie kontaktowałam się z Danielle, co u niej? - Skierowałam rozmowę w tę stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trzyma się dobrze. Wiesz, otworzyli niedawno nowy klub i potrzebowali tancerek na występy, które odbywają się codziennie o 19. Nic wyzywającego, po prostu hip-hop, jednak Liam płonie z zazdrości. Stał się stałym bywalcem tego miejsca, a ja obstawiam, że jeszcze miesiąc i zacznie starać się o posadę barmana.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaśmiałam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyli idziemy pić za miesiąc? - Uniosłam jedną brew.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. Jeśli tylko pozwolisz się zaprosić, idziemy pić już dziś. - Oparł się o kontuar.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziękuję za propozycję, ale...</div>
<div style="text-align: justify;">
Cisza była o sekundę za długa. W oczach Zayna pojawiła się iskierka zrozumienia. A potem jakby błysnął w nich smutek, zmieszany z gniewem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale Niall? - dokończył za mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pokiwałam głową, nie patrząc mu w oczy. Zastanowił się chwilę. Minęła nas dwójka ludzi, mówiąca "do widzenia", jednak ani ja ani mulat nie odpowiedzieliśmy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kiedy ostatni raz z nim szczerze gadałaś?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zmarszczyłam brwi. Niall mu coś o mnie mówił? Może to ja wspomniałam coś niechcący, pisząc z nim? A może było to po prostu widać?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie pamiętam - przyznałam. Zayn był osobą, której ufałam, może dlatego, że był z reguły tajemniczy i wiedziałam, że wszystko, co mu powiem, zostanie miedzy nami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powinnaś z nim porozmawiać - westchnął. - A może to on powinien porozmawiać z tobą, chociaż wątpię, by to zrobił. Tak, to on powinien z tobą porozmawiać... - Widziałam, jak bije się z myślami. Położyłam rękę na jego bicepsie, schowanym pod bluzką z długimi rękawami, które ściągnął po łokcie. Ocknął się. - Przepraszam... Muszę wracać do pracy. Moja propozycja aktualna. Jakby... zawsze. Gdybyś miała ochotę, dzwoń, i tak nie mam co robić wieczorami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Stanęłam na palcach i pozostawiłam na jego policzku buziaka, jako rodzaj rekompensaty za odrzucenie jego zaproszenia i być może próby flirtu.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: center;">
***</div>
<div dir="ltr" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Odbierz, pomyślałam, dziś już trzeci raz klikając na numer mamy, która wraz z Georgem wyjechała dwa dni temu. Wracałam właśnie od Zayna i próbowałam wyciągnąć od niej przepis na deser, który ostatnim razem zaserwowała mi i swojemu narzeczonemu. Chciałam zrobić babci niespodziankę z okazji imienin.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Halo? - Usłyszałam i westchnęłam z ulgą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W końcu! Możesz wysłać mi przepis na to ciemne ciasto z gruszkami?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale kiedy mówię "przepis" mam na myśli prawdziwy przepis, z proporcjami i w ogóle. Nie toleruję zwrotu "na oko"! I mogłabyś jeszcze napisać mi, jak-</div>
<div style="text-align: justify;">
Byłam w połowie zdania, gdy poczułam krople wody na swoim czole, nosie i policzkach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślisz, że co do cholery robisz?! - Momentalnie uniosłam głowę, by zorientować się, że stoję tuż przed bramą Nialla, a on patrzy na mnie uradowany, zagryzając dolną wargę, w ręku dzierżąc końcówkę węża ogrodowego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słucham? - Usłyszałam oburzony ton mojej matki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja... muszę kończyć, zadzwonię potem, pa, po prostu przyślij mi ten przepis - wydukałam szybko i się rozłączyłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Podlewam kwiatki i kwiatuszki - odrzekł spokojnie Niall w odpowiedzi na moją reakcję. Poczułam, jak na dźwięk słowa "kwiatuszki", które zdecydowanie skierowane było w moją stronę, lód w moim sercu topnieje.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, od kiedy robisz cokolwiek, co przysłuży się temu miejscu albo twoim rodzicom?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba wyszedłem z tego okresu buntu...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, ja też. - Pokiwałam głową. Wciąż stałam po mojej stronie ogrodzenia, a on po swojej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wspominałaś, że przyjeżdżasz - zauważył.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie pytałeś - odrzekłam, słysząc w swoim własnym głosie nutę goryczy i rozczarowania.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ponownie przygryzł wargę, zwieszając głowę. Miałam ochotę odejść, ale nogi przytrzymywały mnie w miejscu. Kogo ja okłamuję, to było serce. Chciałam udowodnić sama sobie, że mój Niall nie zniknął, że wciąż tu jest, że te głupie 10 miesięcy niczego nie zniszczyło.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak żyjesz, Ashley? - spytał po chwili ciszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zastanowiłam się. Chciałam odpowiedzieć mu czymś, co zawierałoby wszystko to, co czuję. Chciałam usiąść tam przed nim, na rozgrzanym chodniku i opowiedzieć mu o wszystkim, co robiłam, o tym co się w moim życiu wydarzyło, co się zmieniło. Chciałam powiedzieć jak bardzo tęskniłam, a potem zapytać o niego, o jego pracę, o to, na jakie uczelnie złożył papiery, czy planuje jakiś wakacyjny wyjazd, jakie książki w tym roku przeczytał i w jakich miejscach bywał, czy otaczali go nowi ludzie, czy zmienił auto, czy we Wh@ jest jakiś nowy smak herbaty i czy ma czas w sobotę. Aczkolwiek jedyne, co wydobyło się z moich ust, to:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze. Żyję całkiem dobrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie miałam nawet odwagi spytać, co u niego. Odwróciłam się i odeszłam w stronę domu, wsadzając nos w telefon, aby uniknąć uczucia, że patrzy na moje plecy, gdy idę.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Przez cały tydzień miałam się z Niallem na mieście. Za każdym razem zmieniliśmy parę słów, a raz nawet zdobyłam się na wyznanie, że się za nim stęskniłam. Przytulił mnie wtedy do siebie, odpowiadając, że jemu też mnie brakowało. Takim oto sposobem zmarnowaliśmy cały tydzień, a może tylko ja go zmarnowałam, ponieważ blondyn wyraźnie zachowywał dystans. Coś musiało w końcu przelać czarę goryczy.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: center;">
*** </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej kochanie, przyjeżdżamy już za trzy dni! - krzyknął Louis, kiedy tylko jego twarz pojawiła się na ekranie mojego telefonu. Z tyłu widać było buszującego po pokoju loczka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mogę się doczekać, dawno się tak nie nudziłam. Załatwiłam sobie pracę u Lloyda, zaczynam w poniedziałek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wierzę, że odbiłaś mi posadę!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie odbiłam jej, po prostu cię zastępuję. Poza tym sądzę, że powinieneś poszukać pracy w szpitalu albo przynajmniej w miejscowej przychodni, skoro chcesz być lekarzem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślałem o tym, to byłoby dobre do CV.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak samo jak: "Nie sprzątam po sobie naczyń, o zmywaniu nie wspominając, i rozwalam brudne skarpetki po całym domu" - odezwał się Harry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Medycyna jest chwilami przytłaczająca! - Zaczął się bronić Lou.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem, wiem, jestem dumny. - Brunet nagle zbliżył się do szatyna i zostawił na jego skroni buziaka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej Ash. - Uśmiechnął się do mnie w kamerce i powrócił do krzątania się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co Harry w ogóle robi? - zapytałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szuka ładowarki do telefonu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie macie dwóch?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pod jedną jestem właśnie podpięty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oh.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakieś plany na wieczór?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zero - westchnęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to? Żadnych randek? - Chłopak spróbował zażartować.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś nie układa się pomiędzy mną a Niallem. - Spuściłam wzrok. Musiałam w końcu powiedzieć to głośno. Louis zmarszczył brwi, więc kontynuowałam. - Czuję jakby świadomie mnie omijał. Nie mam pojęcia co się dzieje i czuję się... źle. Jakbym była tylko atrakcją na jedne wakacje. I wiesz, jego oczy mówią coś zupełnie innego niż czyny, a jednak to te drugie przejmują kontrolę nad wszystkim, co się dzieje, gdy w końcu na siebie wpadamy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc zaproponuj spotkanie. Nawet, jeśli miałabyś się narzucać. Nie może unikać cię całe dwa miesiące.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem, czy jestem na to gotowa już dzisiaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziewczyno, czas leci! Przynajmniej zabaw się dobrze w te wakacje!</div>
<div style="text-align: justify;">
Pomyślałam chwilę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, masz rację. Dzięki, muszę kończyć, pa.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tomlinson zmrużył oczy, a zanim zdążył cokolwiek odrzec, ja się rozłączyłam i jak najszybciej wyszukałam numer Nialla w kontaktach. Nie odebrał. Nabrałam w płuca powietrza i po upływie kilku minut spróbowałam ponownie, i ponownie. Nic. Pieprzyć to.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashley, jakiś przystojny chłopak stoi przed naszą bramą! - Głos babci poniósł się po całym domu. No jasne, że musiała użyć swojego ulubionego zdania.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Już, wezmę jeszcze tylko pieniądze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dokąd idziesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Do klubu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słucham?! Po pierwsze: chodzenie do klubów w twoim wieku wręcz owocuje w zagrożenia ze strony mężczyzn. Po drugie: dzisiaj piątek, a imprezy w ten dzień są wbrew temu, co mówi nauka kościoła. Po trzecie: jeszcze nie skończyłaś osiemnastu lat, więc to nielegalne! Po czwarte: dlaczego nie spytałaś mnie o zgodę!?</div>
<div style="text-align: justify;">
Cholera.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, zwolnij babciu, nie dałaś mi dokończyć. Idziemy z Zaynem do klubu literackiego. Recytują tam wiersze i takie tam. Czysta sztuka. Liryka z górnej półki. - Zagryzłam wnętrze policzka, obawiając się, czy oby na pewno uwierzy. Kobieta zamrugała, a następnie westchnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobrze. Ale nagraj kawałek! Wykorzystaj telefon w dobrym celu chociaż raz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wytrzeszczyłam oczy, lecz w porę się opanowałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne babciu. - Pokiwałam głową. - Nie czekajcie na mnie, mogę wrócić troszkę późno.</div>
<div style="text-align: justify;">
Takim oto sposobem skończyłam w taksówce razem z Zaynem, śmiejąc się z jego żartów i odpowiadając na jego pytania.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Wieczór mijał raczej szybko. Bogaty był w kolorowe światła, głośną muzykę, dziesiątki twarzy nieznajomych oraz tą Zayna, która z każdym łykiem alkoholu wydawała się coraz bardziej rozmazana, ale zarazem pociągająca. W pewnym momencie poczułam, że telefon w mojej kieszeni zawibrował. Kiedy przeczytałam słowa wypisane na ekranie o mało nie zakrztusiłam się gęstym powietrzem. "Myślę o Tobie". Rozejrzałam się dookoła. Ludzie tańczyli, zamknięci w swoim kole transu. Nikt zdawał się nie zauważać niczego dziwnego, ale ja poczułam jakby dookoła rozsypały się iskry, a fruwające wszędzie atomy naelektryzowały. "Myślę o Tobie". Zamknęłam oczy. Poczułam jak ktoś wyjmuje mi telefon z dłoni, więc w odruchu ścisnęłam go mocniej, lecz gdy zobaczyłam, że to tylko mulat, pozwoliłam mu go od siebie wziąć. Przejechał wzrokiem po wyświetlaczu. W zasadzie nie wiem czemu to zrobił ani czemu mu na to pozwalałam, ale byłam zbyt skołowana przez taniec, trunki i otrzymaną ówcześnie wiadomość. Zayn patrzył mi prosto w oczy. Zabrałam mu telefon i schowałam z powrotem do kieszeni. Wtedy zawibrował ponownie. W zniecierpliwieniu go wyciągnęłam. "Spotkajmy się". Nie odpisałam. "Śpisz?". Zastukałam stopą o podłogę. "Nie spie". Zayn wyjął z kieszeni paczkę papierosów, uniósł jednego, dając mi milczący znak, że chce zapalić. Skinął głową w stronę wyjścia, a w jego oczach malowało się pytanie. Odebrałam to jako "Chcesz iść ze mną?", więc niewiele myśląc uśmiechnęłam się z lekka fałszywie i za nim podążyłam. Usiadłam na ławce, a brunet na jej oparciu, stawiając swoje czerwone buty tuż obok moich ud. Czułam, jak przychodzi do mnie nowy sms. Nie odważyłam się jednak sięgnąć po telefon. Usłyszałam dźwięk odpalanej zapalniczki. Chwilę potem wiatr skierował kłąb dymu w moją stronę. Nic nie mówiłam, po prostu siedziałam z dłońmi schowanymi między nogami, pochylona, zapatrzona w brudny blat drewnianego stołu. Z wewnątrz budynku dudniła muzyka. Ja jednak skupiona byłam ciągle na tym samym: czemu napisał. Czemu nagle się obudził, czemu zaczęło mu zależeć, dlaczego akurat teraz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dostanę jednego? - spytałam niepewnie Zayna, odwracając twarz w jego stronę. Popatrzył na mnie w zamyśleniu, w tym samym czasie wydychając mi na twarz dym.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tylko pod jednym warunkiem - odrzekł, grzebiąc w kieszeni. - Przestaniesz być smutna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jeste-</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ash. Mam oczy. - Przekrzywił głowę i wyciągnął do mnie papierosa. Przyjęłam go od niego, nic nie mówiąc. Gdybym otworzyła buzię i tak przegrałabym to starcie. Miał rację.</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Przetańczyliśmy jeszcze parę piosenek, wypiliśmy trochę wódki, po czym zebraliśmy się do domu. Zayn opuścił szybę, podziękował za spotkanie, a potem taksówka odjechała sprzed mojego podjazdu. Stałam tam, czując, ze potrzebuję odrobinę więcej świeżego powietrza niż jest go w moim pokoju. Wbiłam paznokcie w uda, a następnie po nich dwa razy przejechałam - to jednak nie dało rady mnie powstrzymać i w końcu uległam ciekawości. Wyciągnęłam telefon.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall: Nie mogę znieść ciszy między nami</div>
<div style="text-align: justify;">
I to był czynnik zapalny, to, co skłoniło mnie do działania, ponieważ w tamtym momencie coś we mnie pękło. Skierowałam się w dół ulicy, mijając po drodze samotnego kota. Znalazłam się przed odpowiednim domem. Pchnęłam furtkę. Mimo, iż dochodziła druga, w małym pokoju na pierwszym piętrze widziałam dokładnie blask lampki nocnej. Nie chciałam używać dzwonka, na wypadek gdyby któreś z jego rodziców było w środku. Wybrałam numer Nialla. Reakcja była natychmiastowa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashley?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wyjdź.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozłączył się i pół minuty później już był na dole. Jego twarz wyrażała wielkie zdumienie. W końcu ostatnią wiadomość wysłał do mnie jakieś dwie godziny wcześniej...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wejdź - nakazał delikatnym głosem, ja jednak zignorowałam jego polecenie. Już z pierwszym słowem załamał mi się głos. Nie płakałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego nie odbierałeś, kiedy dzwoniłam? Chciałam się z tobą spotkać. Chciałam to zrobić odkąd tu jestem. A teraz czuję jakby osoba, która stoi przede mną, wcale nie była tobą. Albo po prostu poznałam fałszywą stronę ciebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mój głos był słaby. Wciąż kołowało mi się w głowie i zaczynałam czuć bezdenną pustkę w żołądku. Trzęsłam się. Niall zauważywszy to, bez słowa wszedł z powrotem do domu, zdjął z wieszaka jakąś kurtkę i mnie nią okrył. Nie protestowałam. Przełknęłam ślinę. Chłopak zrobił krok w moją stronę, położył jedną rękę na moich plecach, drugą na głowie i przytulił mnie do siebie. Poddałam się każdemu jego dotykowi, niewiele o tym myśląc. Pragnęłam go. Czułam, że się rozpadam i potrzebowałam kogoś, kto powstrzymałby ten proces.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pachniesz alkoholem - stwierdził.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, ale to wciąż nie zmienia faktu, że rozumuję normalnie i być może powiem ci odrobinę więcej, niż na trzeźwo, więc doceń ten moment.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, że nie odebrałem. Byłem cały dzień zajęty - powiedział i oparł brodę na mojej głowie. Odetchnęłam głęboko. Tam było jej miejsce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czuję się źle z faktem, że mnie ignorujesz - zaskomlałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja... wytłumaczę ci to, obiecuję.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcę twoich wyjaśnień. Chcę ciebie. Prawdziwego. - Odchyliłam głowę do tyłu, wysuwając dolną wargę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po prostu... zostań na noc. Proszę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall, naprawdę muszę siku - odparłam tylko po chwili ciszy. Zamknęłam oczy, by stłumić szum w moich uszach, jednak jedyne, co się stało, to fakt, że się cofnęłam, gdyż zakołowało mi się w głowie. Chłopak mnie puścił.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idź.</div>
<div style="text-align: justify;">
Popatrzyłam się na niego przez chwilę, a potem odwróciłam na pięcie, aby pójść do swojego domu, jednak Niall złapał mnie za rękę, zatrzymał i powiedział:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tu. - Skinął głową w kierunku budynku za sobą. - Będzie bliżej. - Widziałam jak jego oczy się śmieją, a kąciki próbowały nie unieść do góry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przestań robić taką minę i po prostu pozwól mi wytrzeźwieć. - Wywróciłam oczami i pobiegłam do łazienki.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozejrzałam się po ciemnym korytarzu, a kiedy nie dojrzałam żadnego zarysu sylwetki, na palcach zaczęłam iść do wyjścia. Jednak będąc tuż przy drzwiach, o coś się potknęłam, poleciałam do przodu i boleśnie upadłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kurwa - wyrzuciłam na wydechu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jezu, przepraszam! - Nagle przed moimi oczami pojawił się Niall.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty w ogóle robisz półleżąc w korytarzu do cholery?!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja... myślę że usnąłem, kiedy byłaś w łazience.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jejku, jesteś tak bardzo nieodpowiedzialnym facetem! To żałosne, przysięgam - urwałam, kiedy zobaczyłam w jego oczach speszenie. I okej, prawdopodobnie wyżywałam się na nim za bardzo, ale alkohol nadal całkowicie nie wyparował z mojej krwi, a ja wciąż nosiłam w sobie swego rodzaju uraz do Nialla z powodu jego zupełnej ignorancji. Ale teraz siedziałam na swoich piętach, patrząc na tego chłopaka, który podpierał się na łokciach na zimnych płytkach, patrzył na mnie dużymi oczyma, bluzka w paski, którą na sobie miał, tak idealnie pasowała do jego karnacji... Momentalnie poczułam się źle z tym, jak go chwilę wcześniej potraktowałam. Dlatego zamknęłam dystans między nami, przytulając się do jego torsu i zaciągnęłam zapachem, którego nie czułam tak intensywnie - jak się zdawało - stulecia. Czułam jak chłopak całkowicie się kładzie, zarzuca ramiona na moje plecy i chowa twarz w zagłębieniu mojej szyi. Jego nos znalazł się w miejscu, gdzie kończył się mój obojczyk. I tak leżeliśmy na chłodnej podłodze, w korytarzu, w Mullingar, gdzieś na świecie, we wszechświecie. A jednak z całego wszechświata <i>zawsze</i> wybrałbym <i>to</i> miejsce.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall? - mruknęłam kilka minut (a może dekad) później zaspanym głosem, choć tak bardzo nie chciałam przerywać tej cudownej chwili.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm? - odmruknął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiedziałam babci, że będę w klubie literackim. Kazała mi coś nagrać i... mógłbyś mi wyrecytować kawałek jakiegoś wiersza?</div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnął ze zrezygnowaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale jeśli pozwolisz mi cię nie puszczać i zostaniesz do rana.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest jakaś trzecia, nigdzie się nie wybieram - mruknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W takim razie w porządku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale musisz wstać z tej podłogi Niall.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wydał z siebie dźwięk niezadowolenia, kiedy się odsunęłam. Podniósł się do pozycji siedzącej, oparł plecy o szafę i podciągnął odziane w czarne dresy nogi do klatki piersiowej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Znasz jakiś wiersz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hmm, poczekaj... Tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy włączyłam aparat z lampą, automatycznie zakrył oczy dłonią. Wyglądał zbyt niewinnie i chłopięco, abym mogła go za to winić. A potem zaczął mówić. Jego głos był ospały, lekko zachrypnięty i stosunkowo cichy. Jednak nigdy nie słyszałam jeszcze Nialla deklamującego czegokolwiek i teraz patrzyłam na niego w zachwycie, wsłuchując się w każde słowo, które wypowiadał tak pięknie...</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Myśmy nawet ten zmierzch stracili.</i></div>
<i><i>Nikt nas nie widział z rękami złączonymi tego wieczora,</i></i><br />
<i><i>kiedy noc błękitna zapadała nad światem.</i></i><br />
<i><br /></i>
<i>Widziałem z mojego okna</i><br />
<i><i>uroczystość zachodu na dalekich wzgórzach.</i></i><br />
<i><br /></i>
<i>Jak moneta czasem</i><br />
<i><i>w moich rękach zapalał się kawałeczek słońca.</i></i><br />
<i><br /></i>
<i>Wspominałem cię z sercem ściśniętym</i><br />
<i><i>od tego smutku, z którego mnie znasz</i>.</i><br />
<i><br /></i>
<i>A więc, gdzie byłaś?</i><br />
<i><i>Wśród jakich ludzi?</i></i><i></i><br />
<i>
</i><i></i>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i><i>Jakie mówiłaś słowa?</i></i></div>
<i>
</i><i></i>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i><i>Dlaczego cała miłość przychodzi nagle wtedy,</i></i></div>
<i>
</i><i></i>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i><i>kiedy czuję się smutny i czuję, że daleko jesteś?</i></i><br />
<i><br /></i>
<i>Upadła książka, którą zawsze się bierze o zmierzchu,</i></div>
<i><i>i jak raniony pies u moich stóp wlókł się płaszcz.</i></i><br />
<i><br /></i>
<i>Zawsze, zawsze się oddalasz, kiedy zapada wieczór,</i><br />
<i><i>w tę stronę, gdzie biegnie mrok zacierając pomniki.</i></i><br />
<br />
Już nie osłaniał się przed błyskiem lampy, nie patrzył też w obiektyw. Patrzył prosto w moje oczy, z których na policzki kapały mi łzy. Ucięłam nagranie. Wyciągnął do mnie rękę, a ja ją ujęłam, podniosłam się do góry i opadłam na jego kolana, które chwilę wcześniej rozprostował. Jego kurtka zsunęła się z moich ramion, upadając na podłogę, jednak żadne z nas się tym nie trudziło. Pocałował mnie w czoło.<br />
<div style="text-align: justify;">
- Trzymaj się mocno - powiedział, więc przylgnęłam do niego. Jakimś niewyobrażalnym sposobem wstał z podłogi, zdołał zaplątać moje nogi dookoła swoich bioder i zaniósł mnie na górę, do swojego pokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcę, żebyś na ten wieczór była tylko moja - wyszeptał mi do ucha, gdy posadził mnie na łóżku i się nade mną pochylił. Wypuściłam drżący oddech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale mamy noc, Niall. W zasadzie niedługo będzie świtać - odparłam, pewnie patrząc mu w oczy, a potem obniżając wzrok na jego usta. Końcówka jego nosa balansowała na czubku mojego. - Po prostu mnie sobie weź - w darze, w całości i w każdym centymetrze.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Niallowi nie trzeba było nigdy niczego powtarzać. Rozebrał mnie z wszystkich moich tajemnic, odkrywając najgłębiej drzemiące we mnie pokłady grzeszności.</div>
<div style="text-align: justify;">
I któż by wtedy pomyślał, iż moje ówczesne stwierdzenie: "Nie chcę twoich wyjaśnień" będzie jak samobójstwo.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
__________________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<b>Wiersz: Pablo Neruda, "Dwadzieścia poematów o miłości i jedna pieśń rozpaczy - 10"</b><br />
<br />
No więc, jak by to powiedzieć, żebyście mnie nie zabili, hmm... Kompletnie zapomniałam, że mam dodać rozdział, dlatego dodaję go z dwutygodniowym opóźnieniem. Ale jak to mówią, lepiej późno niż wcale, prawda? <b><span style="color: #c27ba0;">Jak Wam się podoba? Czekam na komentarze!</span></b></div>
</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-84515284110019627902016-10-11T00:35:00.003+02:002016-10-11T00:39:53.763+02:00Prolog II<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Czasami ludzie gubią się w uczuciach, mylą się co do nich, może nigdy nie mieli z niektórymi styczności. I mimo, że wcześniej nie miałam do czynienia z tym, byłam przekonana co do moich emocji, umiałam znaleźć odpowiednie słowo, by to nazwać. Miłość. Jednak nie ważne jak bardzo pewna byłam wszystkich tych rzeczy, wiedziałam, że w którymś momencie dużo się zmieni. I że potem nic nie obliguje losu, by cokolwiek wróciło do normy. Aczkolwiek życie lubi płatać figle.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
W zwartym tłumie opuściłam teren szkoły. Ludzie przepychali się między sobą, pragnąc jedynie zrzucić odświętne stroje i w końcu, po długich dziesięciu miesiącach wyczekiwań, nareszcie posmakować wakacji. Podążyłam za grupą kierującą się do najbliższej stacji metra, myślami będąc już w domu. No dobrze, tak właściwie to nie tyle w domu, co w Mullingar.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po dotarciu do mojego pokoju, w trybie natychmiastowym rzuciłam się do walizek, które od tygodnia leżały otwarte na podłodze, a z dnia na dzień poziom ich wypełnienia się podwyższał. Zapakowałam strój kąpielowy, prostownicę, adidasy i piżamę. Zaczęłam wybierać kosmetyki, które mi się przydadzą. Zdjęłam z półki moją ulubioną książkę oraz nową, którą kupiłam przed tygodniem. Poszłam do sklepu po jakiś prowiant i słodycze na drogę, a zanim moja rodzicielka wróciła z pracy byłam już gotowa. Mieliśmy całą trójką (ja, mama i George) jechać nocnym pociągiem. Dziadkowie musieli w końcu poznać wybranka mamy, z kolei oni chcieli zaprosić dziadków na ślub.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tylko Lou wiedział, że przyjeżdżam. Oczywiście powiedział Harry'emu. Jednak chłopcy mieli pojawić się w Mullingar dopiero za dwa tygodnie, kiedy pozaliczają wszystkie egzaminy.<br />
Ze Stephenem czasem wymieniałam się smsami, z Liamem wiadomościami na facebooku, a Zayn był typem człowieka, który uwielbiał pisać maile. Dla nich miała to być jednak niespodzianka.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Pozostawał jeszcze Niall. No więc Niall... Tu sprawy nieco bardziej się komplikowały. Ostatnimi czasy nasz kontakt się pogorszył, choć na początku wszystko się układało. To chyba przez natłok obowiązków... Spotkaliśmy się raz w październiku, ale potem, kawałek po kawałku nasza relacja zaczęła pękać i żadne z nas nie chciało tego przyznać. Chłopak znalazł jakąś pracę, poza tym miał szkołę i egzaminy. Ja również próbowałam wyciągnąć oceny jak najwyżej, a w weekendy pomagałam mamie w salonie, chociaż moje plany na przyszłość były nieco inne niż kosmetologia. Jakimś cudem zbliżyło nas to do siebie, choć nadal istniało między nami całe morze tematów tabu. Brak czasu sprawił jednak, że między mną a chłopakiem zaczął odbudowywać się mur, który oddzielał nas do tego stopnia, że chwilami czułam, jakby brakowało mi powietrza. Rozmyło się zaufanie i wspólne tematy rozmów, a może po prostu oboje uznaliśmy, że ubiegłe wakacje były snem, letargiem, amokiem. Tak czy inaczej wiedziałam jedno. Chciałam by wszystko znów wróciło do punktu, w którym się zaczęło, nie tyle po to, by zrobić coś inaczej, a żeby w końcu poczuć się tak, jakbym śniła, latała, dryfowała, zawieszona w pięknej przestrzeni między krainą marzeń a jawą, czyli po prostu w ramionach chłopaka, którego pokochałam. A wydawało się, jakby ten chłopak już nie istniał, jakbym go sobie zmyśliła, jakby zniknął tego samego dnia, gdy wsiadłam do auta. Była to dość smutna perspektywa, ale tak po prostu wyglądało moje życie. Najważniejsi ludzie zawsze z niego odchodzili i zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Ale tak bardzo próbowałam wmówić sobie, że mój Niall nie zniknął, że spokojnie żyje sobie w Mullingar, chodzi do szkoły, popołudniami pracuje, a w nocy patrzy na miliony gwiazd i wraca myślami do niezapomnianego sierpnia, kiedy to wszystko jakoś działało. Jednak on to nie ja, i mimo, że chłopak jest dość wrażliwy, istnieje widoczna granica pomiędzy uczuciami kobiet i mężczyzn. I owszem, byliśmy niczym. Nigdy nie byliśmy w związku, bo chyba nawet żadne z nas nie miało takiej potrzeby. Ale oboje żywiliśmy <i>jakieś</i> uczucia, tego jestem pewna. Ale czy nadal tak było z jego strony...?</div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Ocknęłam się z moich rozmyślań, kiedy poczułam słoną łzę w kąciku moich ust. Szybko ją otarłam, nie pozwalając sobie na chwilę słabości. Miłość to nie wszystko. O ile to w ogóle była...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oh, no wreszcie, już zaczynałam się martwić! - Nagle przed moim nosem znalazła się mama. Zmarszczyłam brwi. - Od jakichś dwudziestu minut pozostawałaś w stanie katatonii, gapiąc się w okno.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kuchenne okno. U babci oznaczałoby to widok na zielone podwórko, utkane kwiatami o wymyślnych kształtach i kolorach. W Longford jednak, jedyne na co miałam widok z każdego okna, to zabudowa miejska, oglądana z perspektywy czwartego piętra. Cholerni biznesmeni. Chociaż facet mamy musiał naprawdę ją kochać, pozwalając jej się tu wprowadzić razem z nastoletnią córką, czasami wyglądającą jakby miała kogoś zabić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kiedy wraca George? - zapytałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za piętnaście minut. Lepiej się szykuj.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jak na komendę poderwałam się ze swojego miejsca, podążając do pokoju, w celu spakowania ostatniej, najważniejszej rzeczy. Rozpięłam plecak i upchnęłam w nim najbardziej lojalnego przyjaciela - pamiętnik.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
___________________________________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
W zasadzie nie wiem czemu publikuję to właśnie teraz, czyli o 00:35, w nocy z poniedziałku na wtorek. Prawdopodobnie dlatego, że zbierałam się już dłuższy czas, a jednak zawsze to obowiązki rozporządzały moim czasem. Nie będę nikogo informować o tym rozdziale - zbieram nową publikę. Mam nadzieję, że nie gniewacie się, iż trwało to tak długo. Enjoy!</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-75984640050724923642016-06-10T16:40:00.001+02:002016-10-07T21:22:32.546+02:00Epilog. 'Już wtedy wiedziałem...'<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- A więc co z tym Louisem, którego obiecałaś mi przedstawić?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wszystko okej, wraca do Londynu na medycynę. - Włożyłam do bagażnika jedną z walizek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mama gwałtownie się odwróciła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc ile on ma lat?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dwadzieścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nastała chwilowa cisza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam nadzieję, że to rozsądny chłopak. I... nie chcę zabić twojej nadziei ani entuzjazmu, ale... Wiesz, skoro on wyjeżdża do zupełnie innego kraju, to jeśli cokolwiek ci obiecywał, nie bierz tych słów w stu procentach na poważnie. Nawet nie w pięćdziesięciu. Nie da się w jedne wakacje zapałać takim uczuciem, które przetrwałoby kilometry. Miłość na odległość to coś, co po paru miesiącach po prostu pęka. Przyjaźń - okej. Ale miłość to gesty, nie literki na ekranie twojego telefonu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Oh, czyli się nie zrozumiałyśmy. I, hej, stosowałaś tą metodę całe wakacje, prawda? Praktycznie nie dzwoniłaś, nie pisałaś. Tu nie chodzi o wyznaczniki miłości. Tu chodzi raczej o matczyne powinności czy czystą ciekawość. Nic nie powiedziałam. Nauczyłam się bowiem, że szorstkie słowa nie przynoszą niczego dobrego, a już na pewno nie porozumienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co jeśli powiem ci, że to tylko mój przyjaciel?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach, więc jednak przyjaciele. Wszyscy mówią "tylko", a potem budzisz się, przewracasz na drugi bok i widzisz jego wielkie wory pod oczami, bo wasze dziecko płakało całą noc.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dopiero co byłaś zdania, że nasza relacja nie przetrwa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, ale teraz daję ci pouczenia co do nazywania ludzi swoimi przyjaciółmi, ponieważ "przyjaciel" to bardzo szerokie pojęcie. Trzeba umieć rozróżnić słowo "przyjaciel", "ktoś, komu nie warto zawierzać" i "ten o którym myślisz: nie chcę żebyś był moim przyjacielem, przestań nim być, błagam, przestań, bądź zamiast tego moim księciem".</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy możesz dawać mi lekcje dopiero w samochodzie, gdy obie będziemy udawać, że temat nas obchodzi, ja w tym czasie będę słuchać muzyki na maksa, a ty podziwiać widoki? - warknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. Przyjaciele to poważny temat.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale Louis ma chłopaka!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spotykałaś się z nim, kiedy tamten nie wiedział?!</div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież mówię ci, że nic nas nigdy nie łączyło poza przyjaźnią. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Oh... no dobrze. Pożegnałaś się z nim?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Owszem. Ze wszystkimi się pożegnałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
No... prawie - dodałam w głowie i przęłknęłam ślinę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhm. A teraz sprawdź czy wszystko na pewno zabrałaś.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pokiwałam głową i ostatni raz skierowałam się do mojego starego pokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozejrzałam się po wnętrzu, które wyglądało teraz dość pusto i straciło jakąkolwiek osobowość. Zajrzałam do wszystkich szuflad i szafek. Obrzuciłam wzrokiem czyste biurko i... słowo "Nial" nadal tam było. Bo jakby miało go nie być? Przejechałam po napisie palcem, a potem odeszłam w kierunku drzwi. Zatrzymałam się jednak jeszcze na chwilę przy lustrze. Spoglądała na mnie niby ta sama, a mimo to tak inna dziewczyna od tej, która stała tu zaledwie dwa miesiące temu. I nie chodzi nawet o to, że te blade i chude patyki, odziane tym razem w legginsy, były teraz troszkę okrąglejsze, a gdyby spodnie się podwinęło, ukazałaby się opalenizna. Nie chodzi o to, że granica koloru grzywki i reszty włosów się zatarła. Nawet nie o to, że dziewczyna w końcu nauczyła się rysować równe kreski na powiekach, dzięki czemu nie wyglądała już śmiesznie. Interes toczył się o ten uśmiech, przyozdabiający twarz nastolatki, i o te iskierki w jej oczach - szczęścia, a zarazem smutku, z ów powodu, że w tym miejscu ta przygoda się kończy. Przejechałam palcem po ramie lustra, zbierając drobinki kurzu. Kurz. Pył. Symbol tego, jaki ten świat jest ulotny. Pociągnęłam w dół niebieską koszulkę, którą dostałam od Nialla, a następnie szarpnęłam ekspres szarej, miękkiej bluzy do góry. Czas na mnie.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wszystko - oznajmiłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wspaniale. Zatem daj dziadkom po buziaku i wsiadajmy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie ruszyłam się jednak z miejsca. Złapałam prawą ręką lewy łokieć i spojrzałam pod stopy rodzicielki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja chyba... Powinnam się jeszcze z kimś pożegnać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kobieta zrobiła oburzoną minę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Miałaś całe wakacje! No i podobno "z wszystkimi się pożegnałaś"!</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie potrwa długo, przysięgam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Babcia, która stała obok mamy, spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sevilla?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, mamo? - zwróciła się do babci.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co powiesz na małą kawę? Doda ci energii na drogę. I mam ciastka maślane.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież wiesz, że odchudzam się, ponieważ już niedługo ślub.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jedno ciastko nie zrobi ci krzywdy. Niech Ashley idzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daleko? - Mama uniosła brew.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daj mi dziesięć minut - powiedziałam tylko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz piętnaście i ani chwili dłużej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzięki - krzyknęłam, biegnąc w kierunku furtki.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Przemierzyłam dystans. Zadzwoniłam do drzwi. Po minucie ustąpiły. Czułam się dokładnie tak jak wtedy, gdy dowiedziałam się o zaręczynach mamy i gdy pojawiłam się w progu u Nialla. Nie wiedziałam co powinnam zrobić i czułam niemałe otępienie. On również wyglądał podobnie, co wtedy. Jego oczy były lekko podkrążone, niewyraźne, ale na mój widok trochę zciemniały i stały się bardziej dostępne. Powoli wypuścił z warg wstrzymywany wcześniej oddech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashley?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pomyślałam, że wypadałoby się pożegnać. - Zrobiłam nieznaczny kroczek w jego stronę. Zauważył. Rozłożył ramiona, więc pokonałam odległość między nami i się do niego przytuliłam. Westchnęłam i mimo, iż w jego objęciach czułam się lepiej niż w każdym innym miejcu na ziemi, po kilku sekundach się odsunęłam. Nie mogłam bawić się niczyimi uczuciami, a zwłaszcza nie Nialla. Tak będzie lepiej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wejdziesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie - odparłam i zaczęłam cofać się w tył, by po chwili całkowicie się odwrócić. I akurat wtedy, gdy teoretycznie zamknęłam niewidzialne drzwi i stanowczym krokiem wyszłam z jego życia, Niall postanowił trzasnąć nimi z impentem o wszystkie moje wewnętrzne mury - po raz kolejny zresztą, i wciągnąć mnie tam z powrotem. Będąc szczerą, prawdopodobnie to właśnie dzięki niemu w mojej psychice powstały nowe fundamenty, na zupełnie innych, lepszych podłożach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Złapał mnie w pasie i subtelnym ruchem oparł o futrynę. Obdarzył mnie blagającym spojrzeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie będę cię całował, skoro tego nie chcesz, ale proszę, zostań jeszcze na sekundę i daj mi się nacieszyć swoim towarzystwem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przytrzymałam chwilę jego wzrok. Położyłam ręce na piersi chłopaka i odepchnęłam go od siebie. Nie protestował. W jego oczach mignął cień rozczarowania. Jednak ja nie miałam zamiaru odchodzić. I wcale nie chciałam zamykać tego rozdziału. W zasadzie... czemu by nie uchylić tej książki jeszcze odrobinę? Czemu by nie wlać tu trochę światła, prawdy i... miłości? Popchnęłam go na futrynę z przeciwległej strony i naparłam własnym ciałem na jego, poddźwigując się zarazem na palcach. Zamknęłam oczy i złączyłam nasze usta, wieszając mu ramiona na szyi. Chyba go to zdziwiło, ponieważ w pierwszej chwili nie zrobił zupełnie nic, jednak już sekundę później zachłannie mnie całował. Ręce ulokował na dole moich pleców, jednak trzymał mnie tak blisko i tak ciasno, przy okazji pomagając mi utrzymać się na palcach, że w bardzo krótkim czasie zabrakło mi powietrza, dlatego przerwałam pocałunek. Odsunęłam się od niego na tyle, by móc zobaczyć całą jego twarz. Wciąż nie wypuszczał mnie z uscisku. Szybko schylił się do mojego czoła i zostawił tam mokrego buziaka. Pozwoliłam swoim piętom dotknąć podłoża. Przeniosłam dłonie na jego rozgrzane policzki i przetarłam je palcami. Niall nie robił zupełnie nic, zdawało się, że nawet nie oddychał, jakby najmniejszy jego ruch miał spowodować, że ucieknę, prysnę niczym mydlana bańka. Spojrzałam mu w oczy, które tak desperacko szukały moich. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja ciebie też kocham.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wypuścił z siebie nierówny oddech, patrząc na mnie tak wielkimi oczami, jakich nigdy dotąd nie widziałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oczywiście jeśli się rozmyśliłeś - kontynuowałam - to jest to w porządku, bo-</div>
<div style="text-align: justify;">
Buzię zamknęły mi niedbale całujące usta. Jeszcze nie zdążyły wyschnąć po poprzednim spotkaniu z moimi. Złapał mnie w pasie i obrócił tak, że teraz to ja byłam na jego miejscu, przyciśnięta do futryny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przestań, nawet tak nie mów. Pamiętasz swoje urodziny? Kiedy spytałaś mnie jakie mam marzenia?</div>
<i></i><br />
<div style="text-align: justify;">
<i><i>Zdarza mi się marzyć o tym, żeby pewna kobieta.. um, żeby moja mama mnie kochała. Żeby mi ufała. Nigdy nie mieliśmy zbyt dobrych stosunków, ale po przemyśleniu paru rzeczy doszedłem do wniosku, jak pusty byłby bez niej mój świat.</i></i></div>
<i>
</i>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Skinęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wcale nie mówiłem o mamie. Mówiłem o tobie. Już wtedy to czułem. Już wtedy wiedziałem, że cię kocham. A nie zaczyna się kogoś kochać z dnia na dzień. - Złapał między palce jeden ze sznurków mojej bluzy. - Zimno ci?</div>
<div style="text-align: justify;">
Przytaknęłam. Wtedy zarzucił mi na głowę kaptur i tym razem pociągnął za oba ściągacze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Serio? - spytałam sarkastycznie, mając ograniczone pole widzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall jedynie zachichotał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wchodź do środka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Posłuchałam, zsuwając materiał, który w następstwie opadł mi na plecy. Zatrzymałam się na środku holu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kuchnia, pokój? - zapytałam, bujając się na boki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kuchnia?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okej. - Podreptałam za nim. Oparłam się o blat bufetu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc... Myślisz, że w te kilka minut uda mi się sprawić, że jeszcze bardziej oszalejesz na moim punkcie? - wymamrotał półgłosem do mojego ucha, po tym, jak praktycznie zamknął przestrzeń między nami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem o czym marzysz chłopcze, ale owszem, z miłą chęcią napiję się z tobą herbaty.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odchylił głowę i uniósł brew. Posłałam mu uśmiech zwycięzcy. Zrobił krok w tył, po czym oddalił się kawałek. Obserwowałam go, gdy nalewał do czajnika wody, a następnie podłączał gaz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam do ciebie prośbę - powiedziałam, zagryzając dolną wargę w oczekiwaniu, jak zareaguje.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słucham.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie widzieliśmy się przez kilka dni i to dało mi trochę czasu na przemyślenia. Nie mam zamiaru wchodzić z butami w twoje sprawy i plany życiowe, ale proszę cię, nie zmarnuj swojego intelektu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O czym mówisz? - Ściągnął brwi w konsternacji.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No wiesz, rozmowy z tobą są zawsze takie dorosłe i wyciąga się z nich tak dużo życiowych świętości...</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak westchnął. Złapał z koszyczka stojącego na blacie jeden długopis i mi go wręczył.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A sprzedasz mi to?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? - bąknęłam tylko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Długopis. - Kiwnął głową w stronę przedmiotu, który przed chwilą wsunął w moją dłoń. - Co byś powiedziała, gdybyś chciała mi go wepchnąć? Najlepiej za największe pieniądze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie ma sensu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po prostu spróbuj - zachęcił.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okej. - Uniosłam długopis na wysokość oczu i go obróciłam. - To długopis. Jest ładny i fioletowy. Koniec.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Włóż w to trochę życia!</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzałam na niego spod rzęs, uniosłam jedną brew i starałam się nie wybuchnąć śmiechem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co z tobą nie tak? - zapytałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zrób to, o co proszę i dam ci spokój.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czuję się dziwnie - zaśmiałam się, aby trochę odwrócić jego uwagę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przy mnie? - Przechylił głowę na bok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Owszem, przy tobie. - Położyłam nacisk na swoje słowa.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiedziałaś mi niedawno, że mnie kochasz, ale wstydzisz się zrobić reklamy kawałkowi plastiku?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zgadnij która rzecz jest bardziej normalna!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nienawidziłaś mnie, możesz zrobić wyjątek i w tej sprawie. - Wzruszył ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kup ode mnie ten cholerny długopis, bo jest fioletowy, a to z kolei twój ulubiony kolor! - Krzyknęłam, udając entuzjazm.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To jest <i>twój</i> ulubiony kolor. - Przyciągnął mnie za biodra.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cóż, od teraz i twój. Poza tym to najładniejszy kolor jaki istnieje, kojarzy mi się z rosą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Punkt dla ciebie. Musisz sprawić, że ktoś będzie pragnął tego długopisu, bo będzie mu się kojarzył z czymś przyjemnym. - Wyjął go z moich rąk delikatnie, zarazem drugą dłoń trzymając wciąż na moim biodrze i było to tak drobnym gestem, a zarazem tak rozciągniętym w czasie i zmysłowym, że mój oddech zadrżał. - A z czym ja ci się kojarzę?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z ciepłem - odparłam bez zastanowienia. Pokiwał głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zapisz mi swój adres - powiedział, nie odrywając swoich oczu od moich.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uniosłam rękę, by wziąć od niego długopis, ale on cofnął swoją.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Najpierw musisz go kupić. - Ściągnął brwi, jednak nie przestawał się uśmiechać. - Popyt i podaż.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oh. Już rozumiem - wyznałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale serio, daj mi swój adres.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uniosłam brwi. No tak. I gdy znów chciałam chwycić obiekt wystający spomiędzy jego palców, kolejny raz zabrał go sprzed moich oczu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przestań! Nie baw się tym, jak niska jestem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Każda rzecz w sklepie ma swoją cenę. - Spojrzał na mnie zwycięsko.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wywróciłam oczami, złapałam jego policzki między kciuk a palec wskazujący tak, że jego twarz zaczęła przypominać kaczy dziub, cmoknęłam go w usta, wykorzystując moment, by wyrwać mu długopis. Rozejrzałam się po kuchni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tylko nie mów, że kawałek kartki też mam sobie kupić. - Spojrzałam na niego ostrzegawczo.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jak na komendę, chłopak pogrzebał w kieszeni i wydobył z niej kilka pogniecionych papierków. Rozprostował jeden.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Potem sobie to przepiszę, ale na razie mogę ci zaproponować nieaktualną listę zakupów, bądź też paragon, co wybierasz? Oba produkty są z oczywiście z wysokiej półki. Gwarancja jakości. To będzie kosztować jakieś trzy buziaki. - Posłał mi łobuzerski uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pierwsza zasada, jaką rządzi się wolny rynek: wolna konkurencja. - Ściągnęłam materiał bluzy aż po jego łokieć, złapałam nadgarstek i napisałam na przedramieniu adres.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cwaniara. - Pokręcił głową. - Więc co, poradzę sobie w pracy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak najbardziej. - Uśmiechnęłam się neutralnie. - A teraz wyłącz wodę. Gotuje się od co najmniej minuty.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Gadałem z ciocią, wiesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak? I co? - Odstawiłam do zlewu pusty kubek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest aktualnie w Meksyku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- "Aktualnie"? - powtórzyłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhm. Ciągle przenosi się z miejsca na miejsce, szukając tego odpowiedniego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Podziwiam ją. Mimo że jest sama, umie sobie poradzić. Ja nigdy tak nie umiałam. - Uśmiechnęłam się smutno i spuściłam wzrok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem w Mullingar. To wcale nie tak daleko. Pamiętaj o tym. - Poczułam dużą dłoń chłopaka głaszczącą moje ramię.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wzięłam wdech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba muszę się zbierać. Mój czas stanowczo minął. Odprowadzisz mnie kawałek?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne. - Spojrzał na mnie, zagryzając wargi.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Zatrzymaliśmy się przed moją furtką. No ok, za moment nie miała już być "moja". Tak jak nie to miejsce, nie ten dom i nie ten chłopak. Oparłam czoło o klatkę piersiową blondyna. Zastanawiałam się, czy babcia z mamą patrzą właśnie przez okno, ale nie miało to aż takiego znaczenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Będziesz tęsknić? - spytałam cicho, zamykając oczy naprzeciw materiału jego koszulki. Pachniała tak... ciepło. Tak dobrze i słodko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Będę tęsknić - odpowiedział, przez ani chwilę się nie zastanawiając.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak bardzo?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bardziej, niż możesz sobie to wyobrazić. - Złapał za moje ramiona i powoli odciągnął mnie od siebie, bym mogła spojrzeć mu w oczy. - Za twoją śliczną twarzyczką, twoimi małymi dłońmi, tymi miękkimi włosami, za niebieskimi oczami, delikatnym głosem, za tym jak mnie całujesz, nieważne czy w usta czy tylko w policzek, obsesją na punkcie bluz, za każdą naszą rozmową, a nawet kłótnią, ponieważ przywiązałem się do ciebie tak bardzo, że w tej chwili moje serce pęka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Stałam tam, emanując smutkiem, patrząc na niego wielkimi oczyma i jakoś to poszło. Samo i niekontrolowanie. Popłakałam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak złapał moją brodę i zmusił mnie do zajrzenia w jego oczy. Pocałował miejsce pod swoimi palcami, następnie nos i czoło. Otarł moje łzy kciukiem. Uśmiechnęłam się słabo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Do zobaczenia za rok? - zasugerowałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhm. - Pokiwał głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A i jeszcze jedno Niall.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wcale nie jesteś taki cwany, oglądałam Wilka*.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak się zaśmiał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś kobietą idealną i żałuję, że uświadomiłem sobie to tak późno.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spokojnie. Może w następnym życiu zdążysz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mów tak. Będziemy mieć jeszcze dużo czasu, by nadrobić wszystko to, czego nie zrobiliśmy i wszystko sobie ułożyć. - Odgarnął mi z oczu włosy, które wpadły w nie za sprawą wiatru.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No to... cześć - wymamrotałam, przygnieciona jego wyznaniem, ponieważ... W tym miejscu chciałam to po prostu tak zostawić, by nie wracać do domu z myślą, że zrobiłam coś źle, że nie wykorzystałam swojej szansy i że gdzieś tam w scenariuszu jest zapisana przyszłość, która wiąże się z Niallem. Złudzenia, a czasami nawet sny na jawie są najgorszym przewodnikiem człowieka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trzymaj się, Ash. - Przytulił mnie do siebie, głaskając po plecach po raz ostatni.<br />
<br />
- Więc jednak Niall. - W zamyśleniu mruknęła moja mama, kiedy już siedziałyśmy w aucie. Patrzyły.<br />
- Jednak Niall - powtórzyłam.<br />
- Myślałam, że się nienawidziliście. - Na krótką chwilę zwróciła twarz w moją stronę.<br />
- Ja też tak myślałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Takim oto sposobem pozostawiłam za sobą chłopaka, który był mi tak inny i odległy, a w przeciągu kilkudziesięciu dni stał się w moich oczach osobą, która rozumiała mnie najlepiej, która zawsze chciała mnie wysłuchać, służyła dobrą radą i wyciągała pomocną dłoń, gdy się potykałam, podążając ścieżkami życia. Pozostawiłam tu moją bratnią duszę, kogoś, kto zmienił się na tyle, iż jestem w stanie uwierzyć, że podarowałby mi gwiazdkę z nieba, gdyby tylko mógł, kogoś, kto sprawił, że w końcu poczułam się kompletna i potrzebna. Pozostawiłam w Mullingar Nialla, którego pokochałam.</div>
</div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ</i></div>
<div style="text-align: center;">
_________________________________________________________________________</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">*Mowa o filmie "Wilk z Wall Street" - zapożyczona scena z długopisem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
No więc cóż, nawaliłam troszkę, ponieważ w zasadzie 1/2 rozdziału miałam jeszcze przed egzaminami, ale potem się zacięłam, teoretycznie wiedziałam, co chcę napisać, ale nie miałam pojęcia <i>jak</i>. I w zasadzie pisałam tylko dlatego, że miałam dość miły spam w komentarzach i to dało mi niemałego kopa w dupę. Iiii zapowiada się na 2 część, ale tak naprawdę tylko dlatego, że pozostały sprawy nierozwiązane, które chcę wyjaśnić, chcę postawić tę historię w jeszcze troszkę innym świetle i napisać takie <i>prawdziwe</i>, piękne zakończenie, ponieważ ten epilog traktuję tak trochę jako "stan przejściowy" że tak powiem. Dlatego jeśli jest tu jeszcze w ogóle ktoś, kto chce to czytać, to proszę o jakiś znak, ponieważ mimo, że tak bardzo chcę poprowadzić to ff dalej, aby było po mojemu, to nie mam pojęcia, czy pisanie ma sens, jeśli miałyby czytać 3 osoby. Pozostaje jeszcze jedna kwestia. Zanim pojawi się kolejna część, "biorę urlop" że tak powiem, czyli chcę napisać przynajmniej 3 rozdziały do przodu i dopiero wtedy zacznę publikować. Po wakacjach powinnam wrócić, trzymajcie się;-)</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-34428961367094435472016-03-28T16:01:00.000+02:002016-03-29T01:19:58.042+02:00Rozdział trzydziesty piąty. 'Piękny mamy dziś księżyc'<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="background-color: white; color: #666666; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 13.2px; line-height: 18.48px;">- Zostań, </span><span style="background-color: white; color: #666666; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 13.2px; line-height: 18.48px;">proszę</span><span style="background-color: white; color: #666666; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 13.2px; line-height: 18.48px;">.</span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall, czy nie uważasz, że to co mówisz jest najzwyczajniej w świecie śmieszne? Poza tym to egoistyczne jak nie wiem co.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego? Przecież sama mówiłaś, że tam nikogo nie masz. Jesteś otoczona ludźmi którzy są na tyle ślepi, żeby cię mijać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pasuje mi to - fuknęłam, czując, jak rozpiera mnie niepohamowany smutek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Za kogo się uważa, by to stwierdzać?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto chciałby być sam?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem, ale z tego co wnioskuję, na pewno nie ty. - Odsunęłam się jak najdalej, wciąż jednak siedząc twarzą do niego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okej, nie chcę się kłócić, ale po prostu... rozpatrz to. Zostało jeszcze kilka dni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz co? Myślisz tylko o sobie - powiedziałam. Te proste, a jednak dogłębnie przemyślane słowa miały w sobie sporo żalu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall wypuścił z siebie powietrze i w roztargnieniu przeczesał włosy palcami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie - wyrzucił tylko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Owszem. Chwilami mam wrażenie, że mnie wykorzystujesz. Myślisz, że jak chwilę pobędę w towarzystwie przystojnego chłopaka, to od razu zmiękną mi kolana? Że owiniesz mnie sobie wokół palca? Cóż, jeśli tak sądzisz, to wiedz, że zawiodłam się na tobie Niall. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty wygadujesz? Nigdy niczego takiego nie powiedziałem ani nie pomyślałem!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Być może, ale uczyniłeś mnie słabą. Nawet jeśli ludzie się zmieniają, wciąż wywierają taki sam wpływ na otoczenie - fuknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcesz wiedzieć za co tak bardzo cię nienawidziłem od dziecka?! Chcesz? - Spojrzał na mnie z bólem w oczach, lecz mnie zabolało to tysiąc razy bardziej. Pokiwałam głową. Chłopak westchnął i skierował wzrok przed siebie. - Twój tata już wtedy pił, między moimi rodzicami coś zaczęło się nie układać. Nasi ojcowie się znali, coraz częściej wychodzili się napić... Pamiętam to, bo w tamtym okresie co noc płakałem. Miałem około sześciu lat. I wtedy po prostu zabrali nas do baru, posadzili przy jednym stoliczku i kazali malować. Tak teoretycznie zaczyna się większość przyjaźni. Ale wyszło inaczej. Nienawidziłem cię od samego początku. Bo uważałem cię za wroga, ze względu na to, że byłaś córką faceta, przez którego mojego ojca nie ma coraz częściej w domu, mama siedzi nieruchomo na kanapie i patrzy w dal, a ja zaczynam grać coraz mniejszą rolę w rodzinie. - Wypowiadając ostatnie słowo nakreślił w powietrzu cudzysłowie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ludzie mają różne słabe strony, a jego była akurat taka - wgryzłam się w jego monolog, broniąc taty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Teraz to wiem. Ale miałem sześć cholernych lat, może nawet nie sześć, i nikt się mną nie interesował w większej mierze. Nie wiedziałem, kogo za to obwiniać. Na początku pociski były wycelowane prosto we mnie, ale potem poznałem ciebie i byłaś taka niewinna i chciałem jakoś odreagować, a że byłem mały, wyłączyłem całkowicie stare myśli i zrzuciłem całą winę na ciebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz co? Skoro mówisz tak o sobie z dzieciństwa, o sposobie, w jaki odreagowywałeś już wtedy, to zastanów się chwilę: gdybyś nadal szedł tym tropem myślenia, w końcu zostałbyś mordercą i gwałcicielem bez żadnych skrupułów! - warknęłam na niego z obrzydzeniem i przyciągnęłam kolana jeszcze bliżej klatki piersiowej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. - Jego głos się zachwiał, podczas gdy on patrzył w trawę, ale zarazem jakby troszkę dalej. - Ja po prostu przekonałem samego siebie, że to właśnie tak, jak sobie sam to ułożyłem w głowie. I kiedy zacząłem, niełatwo było przestać, głównie dlatego, że ty też nie byłaś święta, zawsze coś na mnie miałaś i kłóciłaś się równie zajadle.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież twój ojciec nie popadł w alkoholizm, więc czemu obwiniałeś za to kurwa mnie?! - wrzasnęłam na niego, ponieważ nie mogłam trzymać już emocji na wodzy. To było za wiele. W moich oczach zgromadziły się łzy, których za nic w świecie nie chciałam uwalniać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz czemu ta chora rzecz, zwana małżeństwem moich rodziców, w ogóle jeszcze się trzyma? Bo gdzieś po drodze dorobili się majątku, tata porzucił alkohol, a mama miała trochę wytchnienia. A jeśli chodzi o mnie, to wciąż im przeszkadzałem. Byłem dla nich kulą u nogi, kochali mnie od święta i myśleli, że nowe plastikowe auto pod choinkę zaklei wszystkie dziury w moim sercu. To nie jest łatwe dla dzieciaka dorastać w takim domu! W pewnym momencie mojego życia zacząłem mieć psychiczne zaburzenia, coś jak rozdwojenie jaźni!</div>
<div style="text-align: justify;">
Ostatnie zdanie mnie wystraszyło. Zaległa chwilowa cisza. Patrzyłam w materac pod nami i pociągałam nosem. Przypomniało mi się to, co kiedyś mówił Harry. "Jego rodzice dużo pracują. On został przez nich jak gdyby odrzucony. Przez to odtrącenie trudno mu normalnie zachowywać się w towarzystwie osób, którym nie ufa. On się w pewien sposób broni. Boi się uczuć, boi się ich okazywać, bo kiedy był mały, gdy okazywał je rodzicom, zawiódł się". Zdjęłam nogi z siedzenia, ułożyłam je obok siebie na trawie pod kątem dziewięćdziesięciu stopni i oparłam wyprostowane ręce na kolanach. Głęboko oddychałam, a moje myśli zaczęły krążyć w coraz to bardziej nieprzyjemnych rejonach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wciąż je masz? - spytałam cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy wciąż mam co...?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rozdwojenia jaźni. Zaburzenia osobowości, tożsamości. Pierdolone wahania nastroju. Masz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, Ashley, nie mam. Już nie. - Wstał i zaczął chodzić w kółko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kłamiesz - powiedziałam cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzał na mnie wielkimi oczami i szybko przykucnął obok huśtawki, tuż przy mnie. Złapał jedną z moich rąk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie kłamię. - Potrząsnął energicznie głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kłamiesz. Cały ten czas się mną bawiłeś, od samego dziecka, ale teraz przegiąłeś. Nie sądziłam, że zdołasz mnie aż tak upokorzyć. - Wyrwałam mu swoją rękę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashley... Nie. To minęło jeszcze kiedy byłem nastolatkiem, prawdopodobnie gdzieś w okresie, kiedy wyjechałaś.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To idealny dowód na to, że im dalej od ciebie jestem tym lepiej. I im szybciej wrócę do Longford, tym łatwiej ci będzie znów stać się sobą. - Z każdym słowem dokładałam kolejną cegłę, budując wokół siebie gruby mur obronny, który kilka chwil wcześniej się posypał. A w zasadzie posypał się już dawno temu, z chwilą, kiedy zaufałam Niallowi i obnażyłam przed nim swoje wnętrze. Jednak teraz wszystko zdawało się wracać do normy, a to, co zawiązane było w supeł w moim gardle, powoli z niego wypływało. Zerwałam się na nogi, ale niebieskooki mnie powstrzymał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie idź. - Stał blisko mnie, delikatnie trzymając mnie za ramiona nieco poniżej łokci, i znacznie górował nade mną swoim wzrostem, więc zadarłam głowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A jak nie, to co? Wiesz, jakie niezbite dowody mam na to, że wcale się nie wyleczyłeś? Nie wiesz? Hm, no więc zacznijmy od tego dnia, kiedy przyjechałam. Od razu zaatakowałeś mnie na ulicy. Potem to się powtarzało. Aż nagle zacząłeś podwozić mnie do domu w ulewie, pobiłeś Louisa, bo uwaga cytuję: "Ashley mogłoby się coś stać", grałeś ze mną w karty i chciałeś zawrzeć pokój i - w tym momencie się zapowietrzyłam, ponieważ miałam w planach powiedzieć coś, co do dziś nie dawało mi spokoju - i poszedłeś ze mną do łóżka, a następnego dnia powiedziałeś, że nic się nie zmieniło, i jest jak dawniej, ja nie lubię ciebie, a ty nie lubisz mnie; rozumiesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież powiedziałem ci potem, że tamtego ranka kłamałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ja w tej chwili zastanawiam się, czy to nie była przypadkiem prawda.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ash... Ufaj mi. - Jego podbródek zadrgał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Właśnie o to chodzi. Zaufanie ci to był największy błąd, jaki popełniłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mów tak, błagam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiem, co tylko zechcę. Nadal nie rozumiesz. - Pokręciłam głową z niedowierzaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy zaufałabyś mi szybciej i trwalej, gdybym w momencie, gdy wróciłaś, od razu był miły i uroczy? Czy nie lepszym sposobem było to, jak doszliśmy do tego sami? Stopniowo, z górki i pod górkę, lepiej i gorzej, ale prawdziwie? - Próbował uderzyć do najgłębszych pokładów mojego mózgu. Pomyślałam nad tym chwilę, wpatrując się w logo firmy na jego koszulce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tu masz rację - westchnęłam. - Ale udało ci się wrócić do punktu wyjścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdybym chciał stać nadal w punkcie wyjścia, nie powiedziałbym ci o moich problemach z dzieciństwa. W zasadzie nie miałem zamiaru, zawsze jakoś wymijałem te tematy, nie mówiłem wszystkiego, ale wymykasz mi się z rąk, niełatwo cię powstrzymać i znikniesz, owszem, za kilka dni znikniesz i nie mam pojęcia czy wrócisz. A teraz mówię ci całą prawdę i chociaż to trudne i wstydzę się przyznawać do tego, jaki byłem, to każde pojedyncze słowo jest prawdziwe. Chcę, żebyś została, jakkolwiek absurdalnie to brzmi po tym wszystkim, co dzisiaj ode mnie usłyszałaś. I nawet jeśli przewinąłem się przez gabinety tysiąca psychologów, to ty mnie ostatecznie wyleczyłaś. Nie jestem już agresywny, nie łkam po nocach, bo tak - i to się zdarzało, nie czuję potrzeby przesiadywania całymi dniami na poddaszu, a tak długo z tym walczyłem, nienawidziłem samego siebie, a to wciąż i wciąż odbijało się na innych. A potem jakoś odeszło, w miarę jak się do siebie zbliżaliśmy. Chciałem wynagrodzić ci całe zło, ale w miarę upływu czasu zrozumiałem, że nie chcę jedynie odkupywać stare grzechy, ale dać ci coś od siebie. I jakimś śmiesznym sposobem, stałem się lepszym człowiekiem i poukładałem sobie wszystko w głowie. Plus do plusa, minus do uziemienia, pamiętasz? - Popatrzył jeszcze chwilę w moje oczy, na ułamek sekundy zsunął wzrok na usta, a potem puścił moje ręce i cofnął się dwa kroki do tyłu, dając mi przestrzeń.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, że i tak wyjadę? - wymamrotałam pod nosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Domyślam się. - Jego głos jakby dobiegał spod tafli wody. - Wiesz, może pomyślisz, że byłaś dla mnie jedynie środkiem do uporania się z demonami przeszłości, ale nie. Tak nie było ani nie jest. Bo to dla ciebie chciałem się z nimi uporać. O to w tym chodzi. O nic innego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rozumiem. - Pokiwałam głową. Chciałam jedynie iść w końcu do domu, położyć się i przetworzyć wszystko w głowie, ponieważ nie było to proste, kiedy blondyn patrzył na mnie z tak wielką nadzieją, prawdopodobnie oczekując, że powiem coś, cokolwiek, co upewni go w tym, że jego winy zostaną odpuszczone.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ufasz mi już, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sama nie wiem - skłamałam. - Pójdę już. - Zrobiłam krok do przodu, ale zatrzymał mnie jego głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kocham cię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- C-co? - zająknęłam się. - Dlaczego to powiedziałeś? - Zmarszczyłam brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ponieważ to jest to, co czuję i mam wrażenie, że jeśli ci tego teraz nie powiem to stracę jakąkolwiek okazję, by to zrobić. - Spojrzał na mnie nieporadnie, jak zagubione dziecko, a zarazem tak pełny determinacji, że miałam ochotę się rozpłakać. I tak, ufałam mu. Ufałabym, nawet gdyby był szalony. Ale nie mogłam nic odpowiedzieć, więc najzwyczajniej w świecie ruszyłam przed siebie, jakby właśnie przed chwilą wypowiedział pożegnanie, zwykłe "cześć". Mijając chłopaka, zahaczyłam ramieniem o jego, przypadkowo go popychając i byłam wdzięczna, że tego nie skomentował, ani że za mną nie poszedł. Potrzebowałam ciszy. I samotności. Cisza, samotność i książki to jedyne rzeczy, które nie stwarzają problemów.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Pierwszym, co zrobiłam po wparowaniu do pokoju, było dorwanie się do półki z książkami. Utop w czymś myśli, utop w czymś swoje dotychczasowe życie. "Kocham cię". Nie, ludzie nie kochają. Chyba. "Kocham cię". Poczułam, jak mój żołądek się kurczy i podchodzi mi do gardła. "Kocham cię". Zaczęłam przekopywać się przez woluminy w różnokolorowych okładkach. Było tu kilka białych kruków, coś z mitologii, książki, które czytałam dziesiątki razy, te, które nie wzbudziły we mnie większych emocji oraz kilka starych podręczników. Szarpnęłam za poniszczoną okładkę jednej z moich ulubionych powieści, która towarzyszyła mi w najgorszych okresach życia, i którą zawsze ze sobą zbierałam, gdy wyjeżdżałam na dłużej. I cóż, ów szarpnięcie nie było zbyt subtelne, ponieważ oprócz pożądanej książki, wysunęła się jeszcze jedna i z hałasem upadła na podłogę, udając białego gołębia, otwierając się w powietrzu i rozsypując wokół pojedyncze, powyrywane kartki. Okładka sugerowała, że to podręcznik od języka angielskiego sprzed praktycznie dwóch lat. Westchnęłam i przykucnęłam. Najpierw pozbierałam notatki, kartkówki i "bezpańskie" kartki, wypadłe w wyniku tego, że szwy książki nie były zbyt mocne. Wzięłam do ręki podręcznik, odwróciłam go i już miałam zamknąć, gdy mój wzrok przykuł wytłuszczony napis. Pigmalion - głosiła uparcie książka. Głos w mojej głowie podpowiadał, iż był to termin, którego użył dziś rano Niall tuż po tym, jak namalował mi na powiekach kreski. Swoją drogą - wciąż je miałam, w bardziej lub mniej opłakanym stanie. Przezwyciężyłam upór i spojrzałam w dół strony, w celu przypomnienia sobie, o co chodziło. Powiedzmy sobie szczerze: o mój mózg wciąż obijało się echo tej niezbyt spokojnej wymiany zdań, jaką przeprowadziłam nie tak dawno z chłopakiem. Nie mogłam skupić się na ani jednym słowie, rozmywały się one i stapiały w całość gdy jedynie na nie patrzyłam. Może powinnam się zdrzemnąć? Zamknęłam książkę, odpuszczając. Ale w tej samej chwili dostrzegłam stosik kartek w kratkę, który sama przed chwilą ułożyłam. Złapałam za nie i zaczęłam każdą powierzchownie przeglądać. Zawsze robiłam notatki, by potem ułatwić sobie pisanie interpretacji i innych prac. Kiedy nie znalazłam za pierwszym razem, zaczęłam szperać od nowa, z myślą, że może coś przegapiłam. I owszem, chwilę potem wydobyłam odpowiednią kartkę. "Pigmalion - król Cypru, rzeźbiarz, samotny, zakochał się w swoim dziele, czyli w wyrzeźbionej przez siebie dziewczynie z kości słoniowej - Galatei". Poczułam się nagle, jakby krew w moich żyłach zmieniła kierunek biegu. Czym prędzej odłożyłam wszystko na biurko i rezygnując z czytania, wsunęłam się pod chłodną pościel. W tamtym momencie chciałam zniknąć, albo przynajmniej usnąć i obudzić się dopiero w Longford, a jeszcze lepiej na początku tych wakacji. Gdybym tylko miała taką możliwość, nigdy nie pozwoliłabym Niallowi tak się do siebie zbliżyć. Czemu nie chciałam miłości, chociaż teoretycznie jej potrzebowałam? To chyba strach. Po kilkudziesięciu minutach wiercenia się w jedną i w drugą, w końcu usunęłam. Mój sen był jednak na tyle niespokojny, że pięć godzin później obudziłam się i nie dałam rady już zasnąć. Znalazłam telefon, leżący na biurku. Nie mogłam dłużej znieść tej ciszy dookoła i hałasu wewnątrz mojej głowy. Otworzyłam okienko wiadomości.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Ja: Louis?</div>
<div style="text-align: justify;">
Odpisał w przeciągu ośmiu minut.</div>
<div style="text-align: justify;">
Loueh<span style="background-color: white; color: #1a4b54; font-family: "open sans regular" , "arial" , "helvetica neue" , "helvetica" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px;">♡</span>: Tak kochanie? Jest w pół do trzeciej w nocy, czemu jeszcze nie śpisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Ja: Przepraszam</div>
<div style="text-align: justify;">
Loueh<span style="background-color: white; color: #1a4b54; font-family: "open sans regular" , "arial" , "helvetica neue" , "helvetica" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px;">♡</span>: Co? Nie, nie o to mi chodziło. Coś się stało?</div>
<div style="text-align: justify;">
Ja: Nie wiem</div>
<div style="text-align: justify;">
Ja: Niall powiedzial, ze mnie kocha</div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejna wiadomość przyszła dopiero za trzy minuty.</div>
<div style="text-align: justify;">
Loueh<span style="background-color: white; color: #1a4b54; font-family: "open sans regular" , "arial" , "helvetica neue" , "helvetica" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px;">♡</span>: Daj mi 20 min i nie usypiaj!</div>
<div style="text-align: justify;">
Czy on miał zamiar tu przyjechać? Czym sobie zasłużyłam na takiego przyjaciela? A dwadzieścia minut to dość długi czas, kiedy nie ma się co robić, a w mózgu kotłują się zabójcze myśli. Spojrzałam na siebie. Wciąż byłam ubrana. Otworzyłam szafę, wyciągnęłam z niej pudrowo-różową koszulkę, szare szorty i po cichu podreptałam pod prysznic.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Louis? - powiedziałam niepewnie, przepuszczając go w progu drzwi wejściowych.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś w kapciach - stwierdziłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, tak, czy to się teraz naprawdę liczy?</div>
<div style="text-align: justify;">
Wzruszyłam ramionami. Nie chciałam mówić już nic więcej, zanim nie dotrzemy do mojego pokoju, aby nie obudzić dziadków.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Usadowiłam się na parapecie, podczas gdy szatyn zajął jedno z krzeseł i podciągnął jedno z kolan pod brodę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem, co myśleć - wyznał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Ty</i> nie wiesz? - spytałam unosząc jedną brew. - Moja sytuacja chyba przedstawia się gorzej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po prostu zastanawiam się, co czujesz i czy jesteś szczęśliwa, ponieważ twoja mina zdradza mało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co powinnam czuć? Co czułeś, kiedy Harry ci to powiedział?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm... Otępienie. Ale to dobre otępienie, gdy jesteś w zbyt dużym szoku, by cokolwiek powiedzieć, więc po prostu w zachwycie cieszysz się tymi słowami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A jakie jest złe otępienie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kiedy masz wrażenie, jakby ktoś wylał na ciebie zimną wodę i uderzył wiadrem po głowie. - Skrzywił się, robiąc zabawną minę. - Ty chyba tego nie czujesz, co?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja nawet nie wiem, czy czuję cokolwiek. - Cały ten czas patrzyłam pusto w kawałek ściany przede mną.</div>
<div style="text-align: justify;">
Louis wstał i oparł się rękoma o parapet.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Załóż skarpetki, pochorujesz się - zatroszczył się, zauważywszy moje nagie nogi. To trochę ściągnęło mnie na ziemię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W drugiej szufladzie od dołu - rzekłam tylko. Chłopak znalazł parę różowych, puchatych skarpetek i oblekł nimi moje stopy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak lepiej. - Spojrzał przez okno, którego roleta nie była zaciągnięta. - Piękny mamy dziś księżyc - zauważył. Podążyłam za jego wzrokiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhm - mruknęłam, czując, że stopniowo odlatuję.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jesteś tam? Po drugiej stronie? Modląc się, by ktoś cię pokochał? I nie mając pojęcia, że to nie będę ja?</div>
<div style="text-align: justify;">
Poczułam palce na policzku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zamyśliłaś się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcę go zawieść. Ale to nieuniknione.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyli dla ciebie to była tylko przygoda?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy to źle? W sensie... Jak bardzo negatywnie byś to ocenił?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja cię nie oceniam. To indywidualna rola każdego człowieka. - Zrobił pauzę. - Myślałem, że na niego lecisz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ugh, bo tak jest.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale go nie kochasz? - upewnił się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc pozwól mu kochać siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy to sprawiedliwe? - Zwróciłam ku niemu twarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wzruszył ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dając komuś szczęście stajesz się szczęśliwszym człowiekiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale Louis, ja zaraz wyjeżdżam - jęknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc nie rób mu nadziei. Nie wiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdy nie robiłam, a mimo to cały czas kręcił się gdzieś w pobliżu i dawał mi do zrozumienia, że zmienił się na lepsze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyli że to rzeczywiście coś prawdziwego. Po prostu zostaw to tak i pozwól temu funkcjonować w materii tego świata. Nie da się zadowolić wszystkich.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może masz rację. Ale nie chcę go już spotykać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cóż, ominie cię moje i Harry'ego przyjęcie pożegnalne, więc w sumie nic cię nie obliguje do spotykania się z nim więcej. Zastanów się tylko, czy na pewno tego chcesz i czy nie będziesz żałować.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcę tego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Louis pocałował moje wciąż wilgotne włosy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zostaniesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- W zasadzie miałem taki zamiar, Hazz powiedział, że nie będzie miał nic przeciwko. Plus jestem senny, a jazda w takim stanie jest dość niebezpieczna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziękuję. Tylko... - zaczęłam, gdy wgramoliliśmy się do łóżka. Lou przytulił mnie od tyłu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
- To trochę głupie, ale czy mógłbyś opuścić ten dom jakoś o szóstej? Ponieważ babcia już raz przyłapała mnie na spaniu z Niallem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z Niallem, powiadasz - wypowiedział te słowa tonem wskazującym na zainteresowanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oj weź, tylko spaliśmy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z Niallem, powiadasz - rzekł już ciszej, wzdychając.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobranoc, Louis - mruknęłam, ponieważ naprawdę chciałam, by się zamknął.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zachichotał, łaskocząc przy tym moją szyję, a kilka minut później jego oddech się uspokoił. Na wszelki wypadek ustawiłam alarm na 05:59, mrużąc przy tym oczy. Lecz nie mogłam dać im wytchnienia, ponieważ w chwili, gdy chciałam wygasić ekran, dostałam wiadomość tekstową.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niall:<b> </b>Wiesz co jest fajne? Że nawet jak Księżyca nie widać, to on ciągle tam jest, nigdy nie przestaje świecić. I gdy nastanie noc, znów można będzie go ujrzeć. A co jest jeszcze fajniejsze? Że w przeciwieństwie do Słońca, Księżyc jest jeden jedyny w swoim rodzaju i przeznaczony tylko dla naszej planety. Inne mogą mieć ich dziesiątki, na przykład Jowisz ma ich 63. A Ziemia ma jeden. I to czyni ją wyjątkową. I ten Księżyc też.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czytałam sms-a w kółko od nowa tak długo, aż nie zmorzył mnie sen. A jeśli miałabym być drobiazgowa, to dokładnie czterdzieści siedem razy. Spora liczba. Jednak jeśli miałabym przyznać, ile razy nieświadomie okłamałam dziś nie tylko Louisa, ale przede wszystkim samą siebie, prawdopodobnie zgubiłabym się przy setce. Mój umysł mnie okłamywał, jednak serce wciąż krzyczało prawdę. Musiałam tylko dać mu głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
__________________________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
Jak obiecałam - nowy rozdział pojawił się bardzo szybko. Co prawda miał być już w sobotę, ale tylko pod warunkiem dziesięciu komentarzy, które niestety się nie pojawiły. No trudno, może pod tym rozdziałem będzie lepiej;-) Bo nie do końca wiem, czy jesteście świadomi tego, że od tego jaki mam posłuch, zależy to, czy będę kontynuowała pisanie opowiadania. Kolejny wpis - <b>epilog</b>, powinien pojawić się dość szybko, jeśli jednak stanie się inaczej - dopiero na koniec kwietnia, ponieważ już niedługo mam egzaminy. Poza tym, jeśli jeszcze nie jest za późno, chciałabym życzyć Wam <b>Wesołych Świąt!</b><span style="background-color: white; color: #1a4b54; font-family: "open sans regular" , "arial" , "helvetica neue" , "helvetica" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px;">✿</span></div>
</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-61982079027318533962016-03-17T21:53:00.002+01:002016-03-17T21:56:53.574+01:00Rozdział trzydziesty czwarty. 'Więc jesteśmy dwójką szaleńców?'<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Zdjęłam z fiolki ozdobny korek i przystawiłam buteleczkę do nosa. Skrzywiłam się na silny grejpfrutowy zapach, odstawiłam perfumy na półkę i sięgnęłam po inne. Kwiatowe, śliczne. Upewniłam się, że nikt nie patrzy i spsikałam dekolt zapachem. Odwróciłam się, szukając wzrokiem Nialla. Dojrzałam jego bordową bluzę, więc zaczęłam iść w tym kierunku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Które? - Podstawił mi pod nos kolejno trzy flakoniki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pierwszy odpada. Drugi albo trzeci.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okej, biorę te. - Wskazał na jedne i odstawił resztę. - Chcesz coś? - Włożył rękę do kieszeni spodni w poszukiwaniu portfela.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie? - Skrzywiłam się na jego pytanie. Nie chcę, by mi cokolwiek kupował.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No już, rozchmurz się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie - burknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak teatralnie westchnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak więc poprawię swoje pytanie. Kupujesz coś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, więc idę za to zapłacić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie chcąc czuć się jak rzep u ogona, oddaliłam się do alejki, gdzie znajdowały się kosmetyki do oczu. Po chwili Niall był przy mnie, z torebką w ręku. Kiedy podniosłam wzrok, ponad jego ramieniem zobaczyłam pewną twarz. Oczy, które wiem, że znałam, spojrzały na mnie w tym samym momencie. Chwila namysłu...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Martin - szepnęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm? - Niall zmarszczył brwi. Widocznie chciał się odwrócić, ale pociągnęłam go za rękaw.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, nie rób tego. Tylko mnie wydasz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto to? - Blondyn wyglądał na widocznie zdezorientowanego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chłopak, z którym chodziłam do klasy. Raczej go nie lubiłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oj, w takim razie muszę cię zabrać jak najdalej od niego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przechyliłam głowę, dając mu do wiadomości, że nie rozumiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No wiesz, mnie też na początku nie lubiłaś. - Zagryzł dolną wargę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Oderwawszy od niej wzrok po kilku sekundach, w końcu się odezwałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nazywał mnie emo. Niall, czy ja naprawdę wyglądam, albo zachowuję się jak emo?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hmm. Zamknij oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słucham?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No proszę, Ashley.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pokręciłam głową z rezygnacją, po czym opuściłam powieki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I obiecaj że pod żadnym pozorem nie zaczniesz krzyczeć. - Zniżył głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uchyliłam jedno oko, aby zobaczyć, że między palcami trzyma testerową konturówkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mój ty Boże, na co ja się godzę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Poczułam jak przejechał mi kredką raz po jednej, raz po drugiej powiece.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gotowe! Mów mi per Pigmalion.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pigmalion... Skąd to znam? Odwróciłam się do lusterka. Kiedy zobaczyłam swoje odbicie, parsknęłam śmiechem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idealnie - wrzuciłam z siebie, komentując krzywe kreski. - A myślałam, że to mój makijaż jest okropny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzięki mała. A ja się tak starałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przewróciłam oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możemy wyjść już z tej drogerii? Chyba powinnam znaleźć łazienkę i to zmyć...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ma mowy!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ludzie będą się śmiać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A jak to zmyjesz to ja się obrażę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zachowujesz się jak dziecko. - Wyjęłam mu w końcu kredkę z ręki i odłożyłam ją na miejsce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Owszem i ja nie przejmuję się tym, co sądzą o mnie inni.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wywróciłam oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niech ci będzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przy wyjściu ze sklepu, z nosem w telefonie stał Martin. Hm, trzeba się z nim zmierzyć, bo nie sądzę, by pozwolił mi przejść obojętnie. W końcu podniósł swój wzrok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć Ashley! Zdaje się, jakbyśmy nie widzieli się przez wieki. Zderzyłaś się z Kleopatrą?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uh, cześć. Jak życie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall wyraźnie nie spodziewał się tego, że się zatrzymam, bo już przekroczył czujniki kradzieży i zastygł z nogą w powietrzu. Znów skierowałam wzrok na starego znajomego. Prześledziłam jego twarz, by stwierdzić, że ma w wardze kolczyk. Moja szkoła. Powróciłam do zielonych, błyszczących oczu i się na nich zatrzymałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakoś się układa. Co u ciebie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spędzam tu wakacje. Czasem dobrze wracać do czegoś, co zna się od małego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I jak, zostajesz? - Uniósł brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za cztery dni wracam... - Wymusiłam uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhm... Nie chcę być wścibski, ale... Kto to? - Skinął podbródkiem lekko w prawo.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wcześniej byłam przekonana, że blondyn za mną stoi, ale kiedy odwróciłam głowę, zauważyłam, że stoi z rękoma w kieszeniach przed wystawą kolejnego sklepu i udaje, że jest zainteresowany tym, co widzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jesteśmy na tyle blisko, żebym musiała ci o tym mówić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mm, czyżby moja koleżanka emo metr pięćdziesiąt znalazła sobie chłopaka? - Poruszył brwiami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Twoje wścibskie żarciki nadal cię nie opuściły, mam rację?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak widać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Człowieku mamy po siedemnaście lat, kiedy zamierzasz wydorośleć?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jesteśmy na tyle blisko, żebyś mogła mnie pouczać. - Powiedział, jednak kiedy zobaczył moją minę, zaczął się śmiać. - Więc, zmieniając temat, czy tam gdzie żeś się wyprowadziła są w ogóle tak wspaniali towarzysze jak ja?</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie ważne jak bardzo chciałabym powiedzieć "owszem" i przypiłować jego pewność siebie, musiałam przyznać mu prawdę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, w Longford nie ma już takich ludzi. - Nie jednak, żebym nie mogła znaleźć leku na jego ego. - Nie ma takich irytujących, idiotycznych chłopaków, są porządni młodzieńcy. - Uniosłam podbródek do góry i przymknęłam powieki. To był zły pomysł, ponieważ od razu poczułam jak jego palce roztrzepują na wszystkie strony moją grzywkę, która swoją drogą była już bardzo długa. Gdzieś z boku usłyszałam odchrząknięcie. Martin jakby właśnie przypomniał sobie o obecności Nialla i obojętnie na niego spojrzał (przyznaję, ja też troszkę, ale tylko ociupinkę o nim zapomniałam). Poprawiłam włosy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zaprosiłbym cię na kawę, ale ten pan po prawo chyba się niecierpliwi - mruknął, ściszając głos o dwa tony. - Trzymaj się moja emo koleżanko - powiedział już normalnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty też. Do zobaczenia. - Posłałam mu uśmiech i rozeszliśmy się w dwie strony.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez chwilę szliśmy z Niallem w ciszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc mówisz, że raczej go nie lubiłaś... ciekawe.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może źle to ujęłam. Raczej nie mieliśmy kontaktu - poprawiłam się. - Kilka razy wyskoczyliśmy razem na wagary, ale to wszystko. - Spojrzałam na niego, ale patrzył przed siebie. - Oh, no weź, zżera cię zazdrość czy jak? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie - odrzekł krótko. Jednak bardzo szybko potem, kiedy przywiązałam uwagę do jakiejś wystawy, poczułam jak moje biodro oplata ręka. Uśmiechnęłam się pod nosem, ponieważ hm, wygrałam. Jest zazdrosny, chociaż nawet nie próbowałam tego wywołać. I okej, teraz to brzmi dziwnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak myślisz, Lou wyszedł już od fryzjera?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, miał napisać mi sms-a. Więc możemy wejść do jeszcze jakiegoś sklepu, lub iść do kawiarni. Które wybierasz? - zapytał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hmm, wiesz, dawno nie jadłam jagodzianek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnął się i nic nie odpowiadając pociągnął mnie w stronę oszklonej kawiarenki na rogu kompleksu. Okazało się, że nie sprzedają tam zwykłych bułek, więc rzuciłam okiem za szybę z najwymyślniejszymi ciastami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba zjem kawałek tego karmelowego - odrzekłam, w jednej trzeciej do siebie, do Nialla i kobiety za kasą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja poproszę to. - Chłopak wskazał ciasto palcem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zapłacę - oznajmiłam mu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, to ja tu jestem chłopakiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy to sprawia, że jesteś lepszy? - Uniosłam brwi. Wiedziałam, że ekspedientka przywiązuje zbyt dużo uwagi naszej rozmowie, a za mało temu, co powinna, bo prawie wypuściła z rąk talerzyk, próbując nałożyć na niego ciasto.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. To sprawia, że powinienem robić wszystko, byś <i>ty</i> poczuła się lepsza.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wytrzymałam pod ciężarem jego wzroku, więc po prostu go spuściłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poszukam wolnego miejsca - powiedziałam zrezygnowana.</div>
<div style="text-align: justify;">
Za chwilę pojawił się Niall z tacą i rozstawił dwa talerzyki i filiżankę z podstawkiem na stole.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mają herbaty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W jak chore miejsce mnie przyprowadziłeś? - Skrzywiłam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wypijesz kawę czy może chcesz coś innego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zmrużyłam oczy, na co on zmarszczył nos i wciąż wyczekiwał na moją odpowiedź.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Smoothie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jaki smak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Każdy, byle nie truskawkowy.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tu was mam! - Ktoś położył mi ręce na barkach, opierając przy tym ciężar swojego ciała na mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, hej, hej, ważę tylko 49 kilogramów, a ty zdecydowanie jesteś cięższy. - Odwróciłam głowę do Lou. - O mój Boże, co z twoimi włosami?! - Wyciągnęłam w ich kierunku rękę i zatopiłam palce w grzywce, która była teraz uniesiona.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty tak w pozytywnym sensie czy jak... - Spojrzał na mnie zdezorientowany.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak! Wyglądasz jak błyskotka, która skusiłaby każdą laskę albo chłopaka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No tak, staraj się jak głupi a ona i tak doceni najpierw przyjaciela geja. - Niall westchnął teatralnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaśmiałam się z jego głupoty i skierowałam na niego swoją uwagę. Pomyślałam chwilę nad doborem słów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lubię, kiedy się uśmiechasz. Ale ostatnio twoja twarz wyraża mniej niż cegła. Co i tak jest godne jakiegoś medalu dla ciebie, bo od dziecka pamiętam, że wiecznie byłeś jedynie gburowaty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ten komplement brzmiałby tysiąc razy lepiej, gdybyś skończyła na pierwszym zdaniu - pouczył mnie Niall.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szatyn się zaśmiał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zaczekajcie, kupię sobie tylko ciasto i chętnie posłucham o mini Niallu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ma czego słuchać, ej! - sprzeciwił się chłopak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja tam sądzę, że Ash ma jeszcze coś w zanadrzu, a raczej sporo przypałowych historyjek, skoro nigdy się nie znosiliście. - Puścił mu oczko.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jezu Louis puścił Niallowi oczko. On to zrobił czy to było moje przywidzenie?! Wtf on naprawdę...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty przed chwilą... - Blondyn zdawał się być raczej zniesmaczony.</div>
<div style="text-align: justify;">
Louis jednak go nie słuchał i rozkołysanym krokiem odszedł w stronę kas.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No więc, Ash, co "masz w zanadrzu" - zapytał mnie Niall.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W zasadzie nic. - Oparłam podbródek na dłoni, owijając drugą wokół pojemnika z napojem bananowo-kokosowym. - Jak byłam młodsza to myślałam raczej o tym, żeby jak najszybciej wydostać się ze szkoły, zakopać pod kołdrą, pisząc listy, których nigdy nie wysłałam i czytać książki. Nie zwracałam zbytnio uwagi na ludzi, a przynajmniej nie na tych, z którymi nie miałam do czynienia. Ale pamiętam, jakieś prześwity... Hm. Nie byliśmy w tym barze tylko jeden raz, prawda? Chyba byłam zbyt mała, by to zapamiętać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall zmarszczył brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślisz w tej chwili o tym co ja?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wylałam na ciebie picie? Czy moja pamięć robi mi psikusy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Truskawkowe.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No cóż, nigdy nie lubiłam truskawek. - Wzruszyłam ramionami, robiąc niewinną minę i pociągając łyk napoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak pokręcił głową i zaczął bawić się pustym papierkiem po cukrze. Przyszedł Louis, stawiając na stole zielone smoothie. W ręku dzierżył talerzyk z babeczką. Spróbowałam jego picia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mm, dobre, jaki smak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kiwi-aloes. - Zdjął oliwkową kurtkę, zawiesił ją na oparciu krzesła obok Nialla i się na nie wsunął. - No! Teraz w końcu masz widok na porządnego mężczyznę! - oznajmił radośnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczęłam się śmiać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślałam, że nie jesteś zainteresowany. - Uniosłam jedną brew.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie pamiętasz? To z tobą będę mieć romans za 20 lat, zapisz sobie w kalendarzu i jak stuknie ci trzydzieści siedem to dzwoń. - Wgryzł się w muffinkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Aż mi się w tym momencie zebrało na rzyganie - jęknął Niall, a jakaś kobieta za nim się odwróciła. Potem skierowała wzrok na mnie, więc rzuciłam jej zakłopotany uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall się skrzywił.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy za mną znów znajduje się ten koleś, z którym byłaś w jednej klasie?</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Kobieta nadal nie wróciła do swojej dawnej pozycji.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W zasadzie to-</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale blondyn mnie nie słuchał, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i nie czekając aż skończę, odwrócił się w tamtą stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak chcesz się z nią umówić, to po prostu zapytaj, ale to trochę niegrzeczne, bo nie wiem czy zauważyłeś, ale jest z nami - powiedział i dosłownie w chwili, gdy skończył, zrozumiał, że to wcale nie Martin. Odruchowo zakrył palcami usta. Widziałam, że Louis za wszelką cenę powstrzymuje śmiech, ale ja byłam chyba po prostu zbyt zmieszana i przerażona, żeby się śmiać. - Przepraszam panią, chyba... Chyba panią z kimś pomyliłem. - Kiedy nie doczekał się ze strony kobiety żadnej odpowiedzi, tylko lekceważącego spojrzenia, powoli się odwrócił. Oparł klatkę piersiową nad stołem i zaczął się bezgłośnie śmiać. Louisowi wręcz szła z uszu para, a głowę schował w dłoniach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie było potrzebne, idioto - skarciłam go, choć w tym momencie i mi chciało się śmiać. - Nigdy więcej nie przychodzę z takimi dziećmi w miejsce publiczne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spadajmy stąd - zarządził Niall, jednak ja nie miałam zamiaru jeszcze odchodzić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zaczekaj. - Uniosłam rękę, dając mu znak, by z powrotem opadł na krzesło, co powoli zrobił, marszcząc przy tym brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzałam wymownie na Lou, który jednak tego nie zauważył, bo zajęty był strącaniem ze swoich czarnych jeansów kolorowej posypki. Oparłam łokcie na blacie stołu, a palce złożyłam w koszyczek, umiejscawiając na nich brodę. Wciąż nie odwracałam wzroku, lecz czułam, że Niall spogląda to na mnie, to na niego, nic nie mówiąc. W końcu Louis uniósł głowę, zaniepokojony tak długą ciszą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co... Znaczy się: słucham?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie masz nam nic do powiedzenia, Louisie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiedziałaś "Louisie" - zauważył szatyn.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, bo w sumie nie znam twojego drugiego imienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- William - wtrącił się Niall, jednocześnie zdezorientowany, jak i coraz bardziej ciekawy przez zaistniałą sytuację.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak więc, Louisie Williamie, czy masz nam coś do powiedzenia?</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak zmarszczył brwi w konsternacji, patrząc mi głęboko w oczy, jednak już po chwili dostrzegłam w nich błysk zrozumienia, niczym zapalająca się znienacka żarówka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sądzę, że znalazłoby się to i owo... Jak na przykład fakt, że Harry chce wrócić do Londynu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall przez cały czas patrzył na niego ze znakiem zapytania wymalowanym na twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po co?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chce, żebym znów studiował. - Louis zacisnął wargi i spojrzał w dół, na swoje kolana. - Zanim jeszcze się tu przeprowadziłem, Harry pomieszkiwał w Londynie przez kilka miesięcy. Potem tu wrócił, ale wciąż utrzymywaliśmy kontakt. Kilka razy się spotkaliśmy. Przeprowadzając się do Mullingar, rzucałem się w ocean, jeśli mam być szczery. Był spokojny, ale kto mógł wiedzieć, czy nie nadejdzie przypływ, a wraz z nim ogromne fale i sztormy? Byłem zauroczony Harrym i powoli się w nim zakochiwałem, ale w tym chłopaku było coś takiego, że po prostu musiałem zaryzykować. Moja decyzja była na tyle spontaniczna, że z dnia na dzień postanowiłem o wyjeździe. Ale zarazem prawdopodobnie by do tego nie doszło, gdyby nie fakt, że nie zaliczyłem pierwszego semestru na studiach. Anatomia to gówno, uwierzcie. Harry bardzo długo przekonywał mnie do powrotu, kiedy zacznie się nowy nabór ludzi, ale ja nie chciałem. No i wiecie, em, pojawiło się trochę problemów. Mimo wszystko znalazłem pracę... Jednak od samego początku miałem większe ambicje niż bycie kelnerem. W końcu jako dzieciak bawiłem się strzykawkami, nie filiżankami. Ale po drodze zrozumiałem, że to co się ze mną dzieje, to nie byle co, nie zwykłe zakochanie a prawdziwa miłość, postawiłem ją na pierwszym miejscu, a karierę odłożyłem na bok. A teraz on chce wrócić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ty? - zapytał blondyn.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy chcę wracać?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhm.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziurę w brzuchu wierci mi myśl, że jeśli nie spróbuję teraz, to już prawdopodobnie nigdy. Nie chcę utknąć na całe życie z tacą w ręku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyli... - zaczęłam, przeciągając samogłoski. - Wyprowadzacie się?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Prawdopodobnie tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zastanawiam się, czy jesteś szczęśliwy, czy czujesz się jak w klatce, bo mówisz tak spokojnie, a twoja twarz podpowiada tyle, co nic - skwitował Niall.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cieszę się jak cholera. Ale zarazem się stresuję. Wiem mniej więcej co powinienem opanować i muszę się za to wziąć już teraz. Zostało mało czasu, a musimy pomyśleć jeszcze o zakwaterowaniu. Na razie zatrzymamy się u mojej babci, mieszka na obrzeżach miasta. No chyba, że z marszu coś znajdziemy. Dojeżdżanie na wszelkie praktyki mogłoby być kłopotliwe. A tak w ogóle... Skąd wiedziałaś? - Skierował twarz w moją stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rozmawiałam przedwczoraj z Harrym o tym i o tamtym - przyznałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przedwczoraj? Czyli jakby... Wiedziałaś szybciej ode mnie!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ee, zaczekaj chwilę, muszę wymyślić jakąś sensowną odpowiedź.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mała czarownico, czuję się oszukany, dokładnie wiedziałaś co się szykuje, kiedy pospieszałaś mnie wtedy do domu! - Opuścił energicznie rękę na blat, przy czym zrzucił z niego łyżeczkę. Schylił się po nią. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Cóż, muszę przyznać ci rację.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy wy... - zaczął szatyn, z głową wciąż pod stołem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej! Co ty robisz? Czemu podwijasz mi spodnie?! - Niall podskoczył na krześle.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaśmiałam się na ten widok, lecz już za sekundę wyglądałam zupełnie tak, jak on, bo ktoś pociągnął moją kostkę do góry. Kobieta siedząca za blondynem znów się odwróciła, tym razem jednak na nie dłużej niż 4 sekundy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Louis, wyłaź spod tego stołu - syknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale czy wy w ogóle wiecie, że macie prawie takie same skarpetki?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy ty oby na pewno masz 20 lat? - Niall wywrócił oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Od grudnia możecie mówić, że już 21! - Krzyknął uradowany, wychylając grzywkę i oczy spoza drewnianej powierzchni.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pokręciłam głową, a mój wzrok padł na wysokiego mężczyznę w okularach, ubranego na czarno, z czerwonym fartuszkiem przewiązanym w pasie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przykro mi, ale jestem zmuszony zwrócić państwu uwagę. Naszym pozostałym gościom nie podoba się wasze zachowanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, dobrze, przepraszamy - odezwałam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Żebyś czasem nie wrócił do mnie z anginą, kiedy już skończę medycynę - powiedział pod nosem Louis, wpatrując się w plecy oddalającego się pracownika.</div>
<div style="text-align: justify;">
I, cóż, wiedziałam, komu dokładnie "nie podobało się nasze zachowanie", ponieważ ta sama natarczywa kobieta opadła właśnie na krzesło, z którego ówcześnie musiała ruszyć swój tyłek i dokołysać nim aż do bufetu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wracamy? - zapytałam, ziewając.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możemy. - Niall pokiwał głową. Stanął tuż obok mnie, a chwilę potem dołączył do niego Louis.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: center;">
***</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pięć minut naprawdę nie wyrządzi ci żadnej krzywdy, zważając na to, że spędziłeś u fryzjera o wiele więcej. Dodaj do tego jeszcze czas w kawiarni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Harry czeka na mnie z obiadem. Poza tym naprawdę chcę się wziąć za naukę i wykorzystać to, że szef znów zmienia coś w restauracji, dzięki czemu mam trochę wolnego. Nie mam pojęcia, czemu wciąż wyrzuca na to kasę, lepiej podwyższyłby pensję pracownikom. - Przewrócił oczami, odpowiadając na wywód blondyna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobrze... Ale ty do mnie wejdziesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślę, że mogę. - Wzruszyłam ramionami, na co ten tylko się uśmiechnął.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Pociągnęłam łyk ekstremalnie słodkiej herbaty. Blondyn nie raczył uprzedzić mnie, że ją osłodził, a ja nieświadomie ponowiłam jego działania. Jednak nie chciało mi się robić nowej, a Niall już od pięciu minut był w łazience, szukając jakiejś maści na oparzenia, ponieważ niefortunnie wylał odrobinę wrzątku na swój brzuch w okolicach biodra, a może raczej linii V. Bogu dzięki, że i tak woda nie była aż tak gorąca, bo herbata parowała od kilku minut, zanim zabrał się za jej przenoszenie i potknął o dywan. Ale po incydencie odrzucił moją pomoc, więc po prostu siedziałam, bawiąc się lepką łyżeczką. Westchnęłam, wyrażając w tym westchnięciu całą nudę, jaka zdążyła się we mnie przez ten czas skumulować. Powoli podniosłam się z krzesła i nie słuchając poleceń Nialla, udałam się w stronę łazienki. Zapukałam w drzwi, które po chwili zostały uchylone. Omiotłam pomieszczenie wzrokiem. Na pralce stało puste pudełko, a wokół niego rozrzucone były przeróżne tubki. Chłopak szybko przerzucał opakowania, czytając w roztargnieniu ich nazwy. Widziałam, że jest zdenerwowany tym, że nie może znaleźć odpowiedniego. Czy dodałam, że nie miał na sobie koszulki? Stanęłam obok niego i złapałam pierwszą lepszą tubkę z kupki tych, które odrzucił.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall, przecież <i>to</i> jest na poparzenia. - Podstawiłam mu lekarstwo pod nos.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Serio? - Wziął ode mnie maść. - Rzeczywiście.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daj mi to. - Wepchnęłam się tuż przed niego, opierając się o pralkę, a Niall odsunął się odrobinę, dając mi miejsce do jakiegokolwiek działania.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wycisnęłam trochę żółtej mazi na palec wskazujący i ostrożnie roztarłam ją na zaczerwienionej skórze Nialla, tuż nad linią jego spodni. Przyłożyłam do rany gazę i przykleiłam ją plastrem opatrunkowym. Kiedy skończyłam, przejechałam wzrokiem po wyrzeźbionej klatce piersiowej chłopaka, aż w końcu natknęłam się na jego oczy. I on był taki... wysoki. A potem coraz niższy i niższy, a jego twarz coraz wyraźniejsza i zarazem mniej wyraźna, a oddech coraz gorętszy i...</div>
<div style="text-align: justify;">
Energicznie spuściłam głowę, a usta chłopaka odbiły się od mojej skroni. Zamknęłam oczy, czując, jak wszystkie moje zapory pękają, a ściany walą się z hukiem. Czoło Nialla było teraz oparte o bok mojej spuszczonej głowy, jednak zdecydowałam, że nie chcę, aby tak było, więc się od niego odsunęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za cztery dni mnie tu nie będzie i chcę do tego czasu jako tako przeżyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie rozumiem - powiedział ze szczerością w głosie. Spojrzałam na niego. Nie był zły, że się odsunęłam. W zasadzie: czemu miałby?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja po prostu... Nie chcę - wyszeptałam z trudem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall zamrugał, myśląc nad czymś.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcesz wyjeżdżać, czy nie chcesz, żebym cię całował?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashley, "tak" to nie odpowiedź na żadne z moich pytań.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Właśnie, że odpowiedź. Ty zdecyduj, na które.</div>
<div style="text-align: justify;">
Blondyn przez chwilę wędrował wzrokiem po mojej twarzy. Potem podniósł rękę i poczułam, jak jego smukłe palce wyplątują pasemko moich włosów zza jednego ucha.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co robisz? - zapytałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wzruszył ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Unikam odpowiedzialności.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za co?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za słowa. I czyny. W sumie za całe życie. Po prostu stąd chodźmy. - Schylił się, w celu zabrania z podłogi swojej koszulki, po czym opuścił łazienkę.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Wsłuchiwałam się w dźwięk monotonnie skrzypiącej huśtawki. Była to jedna z tych długich i szerokich rodzinnych huśtawek, najprawdopodobniej od lat nie smarowana żadnym olejem. Dzięki temu jednak, zbudowałam wokół siebie tak szczelną barierę dźwiękową, że głos Nialla ledwo się przez nią przebijał. Raczej się odbijał i rozchodził na boki, a żadne z jego słów nie trafiało do mojego mózgu - odpychałam je od razu, automatycznie. To było z mojej strony niesprawiedliwe, że ostatnio wcale go nie słuchałam, podczas gdy on poświęcał mi całą swoją uwagę, kiedy mówiłam chociażby: "Hej, jestem Ashley Loud i mieszkam w Longford" - rzeczy najoczywistsze i najbardziej błahe. Tak więc skierowałam jedną czwartą mej świadomości właśnie w jego stronę. A potem jakoś przylgnęłam do dźwięku jego głosu, zacisnęłam palce na każdym słowie, chłonęłam je i zaczęłam doszczętnie je rozdrapywać, prosząc o więcej. Usłyszałam melodyjny śmiech.<br />
<div>
- Patrzysz na mnie tak ogromnymi oczami, że zacząłem się bać. Wcześniej nawet nie zdawałaś się mnie słuchać, a nagle obróciłaś kąt siedzenia o dziewięćdziesiąt stopni i już nie wbijasz tępego wzroku w dal. Jesteś niemożliwa. - Pokręcił głową.</div>
<div>
- Skoro wiedziałeś, że cię nie słucham, czemu nie reagowałeś? - Zmarszczyłam brwi, czując oburzenie własną osobą.</div>
<div>
- Jesteś tu. - Chłopak wzruszył ramionami.</div>
<div>
- To nie sprawia, że dzień staje się nagle wyjątkowy, albo że problemy całego świata znikają.</div>
<div>
- Cóż, mój dzień się taki stał, a problemy rzeczywiście zniknęły - chociażby na chwilę. - Przez chwilę na mnie patrzył, a potem wyciągnął rękę w stronę moich podkurczonych kolan. Wciąż siedziałam bokiem, a on za sprawą swoich długich nóg cały czas utrzymywał bujający ruch huśtawki. Położył sobie na udach najpierw jedną, potem moją drugą łydkę i skubnął robioną na szydełku falbankę jednej ze skarpetek. Miała na sobie wzorki etno i wystawała niewiele centymetrów spod czarnych butów na grubych podeszwach. Zadarł swoją lewą nogę do góry i położył ją na kolanie obok moich. Pociągnął zsuniętą skarpetkę do góry. Louis miał rację: były praktycznie takie same.</div>
<div>
- Wiesz jak to jest gadać do księżyca? - zapytał.</div>
<div>
- Licząc na to, że ktoś usłyszy twój płacz? - Zdobyłam się na powiedzenie tego na głos.</div>
<div>
- Ta, właśnie tak.</div>
<div>
- Ale nikt nigdy nie słyszy a tym bardziej nie odpowiada. Czy rozmawianie ze mną przypomina gadanie do wielkiego, białego i smutnego talerza w szare łaty?</div>
<div>
- Niekoniecznie, ale ty zawsze byłaś tak zamknięta w sobie i myślałem, że się otwierasz, ale ponownie nie wiem o co chodzi i co powinienem robić.</div>
<div>
- Zostawić to tak. - Wzruszyłam ramionami. - Czasem lepiej się nie wtrącać.</div>
<div>
- Czyli jestem nachalny?</div>
<div>
- Nie. Jesteś uczuciowy. Dużo myślisz o życiu, tak jak ja. Masz bardzo uporządkowany system wartości. Na podstawie tego można stwierdzić, że jesteś szaleńcem.</div>
<div>
- Czemu miałbym nim być? - prychnął.</div>
<div>
Zamachałam mu rozłożoną dłonią przed twarzą.</div>
<div>
- Niall, wiesz co teraz robi połowa osiemnastolatków? Dosłownie w tej chwili? No więc odpowiem ci, że część uprawia seks do zmysłowych piosenek, część kupuje piwo na grilla, inna część gra w gry, a jeszcze inna zastanawia się, dlaczego papierosy są tak drogie. Tymczasem my siedzimy w ogrodzie i rozmawiamy o życiu. W zasadzie zawsze to robimy.</div>
<div>
- Więc jesteśmy dwójką szaleńców siedzących w ogrodzie, gadających o wszystkim i niczym?</div>
<div>
- Tak, dokładnie.</div>
<div>
- Pasuje mi taki układ. Poza tym wcale nie jesteśmy jakimiś żałosnymi wyjątkami, połowę rzeczy, które wymieniłaś, robiliśmy.</div>
<div>
- Wiesz o czym mówię.</div>
<div>
- Aleee... w tej chwili nie chciałabyś robić żadnego z powyższych. - Przekrzywił głowę na bok. - W zasadzie nie zmieniałabyś nic. Może oprócz atmosfery, ale tylko odrobinę.</div>
<div>
Prawie palnęłam: "Skąd wiesz?", ale w porę ugryzłam się w język.</div>
<div>
- Mówisz o mnie, czy o sobie?</div>
<div>
- Możliwe że tylko pierwsze zdanie się ciebie tyczy, jednak nadal sądzę, że coś byś zmieniła. Bo chciałabyś, aby spokój trwał wiecznie, ale twoja dusza nie jest spokojna i coś cię dręczy, widzę to już od jakiegoś czasu. Może nie w każdej chwili dnia, ale przynajmniej raz dziennie.</div>
<div>
Wzruszyłam ramionami na jego słowa. Chciałam chyba poczuć się bezpieczniej, schować trochę moją bezbronność, udowodnić samej sobie, że ta mała wojowniczka nadal gdzieś tam jest. Przysunęłam się do niego trochę, przezwyciężając onieśmielenie. Uniosłam kawałek jego bluzki, w miejscu, gdzie się oparzył. Przyłożyłam płaską dłoń do opatrunku.</div>
<div>
- Boli jeszcze? - zmieniłam temat.</div>
<div>
- Nie. - Chwilę potem zdjął moją rękę ze swojego brzucha i zaczął bawić się moimi palcami, a potem uniósł je do ust i ucałował każdego z kolei. - Ashley? Nie mogłabyś po prostu zostać?</div>
<div>
Podniosłam na niego swój wzrok.</div>
<div>
- C-co?</div>
<div>
- W Mullingar - wyjaśnił.</div>
<div>
- Jak to? - Mówiłam jak pięciolatka, która nie do końca rozumie przesłanie jego słów i jedyne na co ma ochotę, to uczepić się rękawa rodzica, wyczekując od niego spojrzenia oznajmiającego, że wszystko w porządku, że nic się nie dzieje. Jednak nie było w porządku, a jeszcze bardziej utrudniał to fakt, że Niall nadal trzymał moją rękę.</div>
<div>
- Mam na myśli: czy nie mogłabyś zamieszkać na jakiś czas u dziadków i po prostu zostać? Iść tu do liceum.</div>
<div>
Popatrzyłam na niego zamglonym wzrokiem. Obojętnym i niezwykle spokojnym. Jednak moje wnętrze coś tknęło. A w głowie rozpętała się burza.</div>
<div>
- Zostań, <i>proszę</i>.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
_____________________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
Hej wszystkim! Będąc szczerą, muszę przyznać, iż rozdział miał się pojawić już dwa dni temu, ponieważ był skończony, ale tak jakby uciekło mi trochę czasu. I proponuję pewną umowę. Jeśli pojawi się tu<br />
<span style="color: #e06666;"><b><u>10 komentarzy w przeciągu tygodnia</u></b></span> - do następnego czwartku ((a tak szczerze to nie mam pojęcia ile osób jeszcze to czyta eh, a szkoda)) - publikuję <span style="color: #e06666;"><b><u>rozdział w przyszłą sobotę!!!</u> </b></span>No więc: czas start!</div>
</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-88859503310319254402016-02-09T15:34:00.000+01:002016-02-10T18:32:13.570+01:00Rozdział trzydziesty trzeci. 'Moja mała ojczyzna'<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy rano się obudziłam, moje nogi były splątane z innymi, a w ustach miałam trochę włosów. Opanowałam odruch, aby je wypluć i ostrożnie usunęłam je z buzi. Potarłam oczy. Osoba obok mnie się obróciła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej Ash, jak ci się spało? - Głos Victorii był zachrypnięty, a jej powieki nadal nie do końca otworzone. Zawsze gdy z kimś spała, zadawała mu rano to pytanie, a przynajmniej tak pamiętam z dzieciństwa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze, a tobie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Twoja poduszka jest taka miękka, że chętnie bym ją ukradła - wymamrotała, ziewając. - Która godzina?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zerknęłam na telefon.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po dziesiątej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zostajemy jeszcze chwilę?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak. Idę do pracy dopiero na 17:00.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pracujesz? - zapytała zaskoczona.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhm. Razem z Lou. Jestem kelnerką.</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...Zdradzić ci sekret z mojej mrocznej przeszłości?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeśli tego pragniesz, to jasne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kiedyś byłam tancerką w nocnych klubach, żeby zarobić chociaż odrobinę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zagryzłam wnętrze policzka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem co powinnam teraz odpowiedzieć - wyznałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie musisz nic mówić. Po prostu się pośmiejmy. Przyjęłam ofertę, bo to był szybki sposób żeby zarobić, a nie musiałam się rozbierać... A teraz mów mi, od kiedy masz z Niallem taki kontakt, hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lepiej ty mi powiedz, od kiedy twój język i pewność siebie nie leżą na ziemi, gdy go widzisz, hm? - przedrzeźniłam ją. - Wcześniej byłaś przerażona i podekscytowana naraz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rzyganie zbliża ludzi... - powiedziała lekko zmieszana, ale już za chwilę parsknęła śmiechem. - Czy teraz możesz w końcu odpowiedzieć na moje pytanie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakie ono było?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak doszło do tego, że zamiast się gryźć, dosłownie pożeracie się, ale żadne z was nie chce tego powiedzieć na głos?</div>
<div style="text-align: justify;">
Odchrząknęłam i spojrzałam w sufit, przeczesując palcami włosy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, no dalej, pozdradzaj mi jakieś sekrety. Możesz nie mówić wszystkiego przyjaciołom, bo jest jakiś procent szansy, że kiedyś odejdą, ale rodzina jest na siebie skazana.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ma żadnych sekretów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Muszą jakieś być.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bzdury. Nie próbuję nikogo oszukiwać, nawet siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, nie dociekam, po prostu się cieszę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhm... Cieszysz się z...?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z tego, że nareszcie jesteście razem? Nie pamiętasz, że was shippowałam?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Że co?! Nie jesteśmy razem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A... Myślałam... Znaczy... No wiesz, zachowujecie się tak, jakbyście byli.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tori, spójrz prawdzie w oczy, wyjeżdżam za dziesięć - urwałam. - O cholera wyjeżdżam za dziesięć dni! - Podniosłam się do pozycji siedzącej i wytrzeszczyłam na nią oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Widziałam, jak w tym momencie jej zapał zgasł. No tak, nie przewidywała takiego scenariusza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cóż, życie to nie bajka. Godzę się z tym, co daje mi los. A przynajmniej ostatnio się tego nauczyłam - sprostowałam, opanowawszy emocje. - A teraz lepiej ty opowiedz mi o swoim życiu miłosnym - zmieniłam temat naszych rozmów. Nie chciałam już rozmawiać o Niallu. Dziwną była myśl, że moglibyśmy być razem. Było dobrze tak, jak było. I ogólnie to co się między nami działo, było czymś specyficznym, co tylko my rozumieliśmy. Nikt inny nie musiał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Moje życie miłosne od lat ogranicza się do wyjścia od czasu do czasu na kawę z jakimś miłym studentem informatyki, który ma orzechowe oczy i maniery, ale to nie dla mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mówisz o kimś konkretnym?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. Po prostu oni zawsze mają nawet takie same oczy, rozumiesz? Są ułożonymi młodymi mężczyznami, którzy postawią ci kawę, puszczą do ciebie oczko i odstawią do domu na dwudziestą pierwszą. I każdy z nich jest cudowny, ale nie mają w sobie tego czegoś. Czegoś co wytworzyło by niewidzialną nić, która by ciągle się zwijała, w miarę kiedy by nas do siebie ciągnęło. Zobowiązania wiążą, wiesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem. To ma "-wiązania" na końcu, Tori. Dlatego między mną a Niallem jest dobrze tak, jak jest.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rozumiem. Zawsze wydawałaś się typem dziewczyny, która radzi sobie sama.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdy sobie sama nie radziłam... Tylko tak zawsze sądziłam. Zmieńmy temat, jest sobota, rano, mamy wakacje, życie jest piękne, czego chcieć więcej - powiedziałam lekko zirytowana, ponieważ: czemu zawsze musimy schodzić na takie tematy? Z dosłownie każdym.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, jeśli powiedziałam coś złego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, nie przepraszaj, to tylko taka reakcja obronna. Idziemy na śniadanie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szczerze nie mam ochoty na żadne jedzenie, ale dotrzymam ci towarzystwa przy stole.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Dwie godziny później wracałam z przystanku autobusowego, dokąd odprowadziłam dziewczynę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy da się pani dokądś zabrać? - Usłyszałam znajomy, zachrypnięty głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Harry, hej. Zgaduję, że dam, ale najpierw chcę wiedzieć dokąd.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Do kawiarni na pyszne ciasto marchewkowe?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Brzmi zachęcająco, wsiadam. - Okrążyłam samochód i wspięłam się na miejsce pasażera.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak samopoczucie po urodzinach?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lepsze być nie może - odparłam, osuwając okulary przeciwsłoneczne na nos. Złapałam pas bezpieczeństwa, lecz w ostatniej chwili cofnęłam rękę od zapięcia i pochyliłam się nad Harrym, żeby dać mu całusa w policzek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A to za co? - zaśmiał się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za to, że jesteś, czy to nie oczywiste?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ładnie dziś wyglądasz. - Wyszczerzył się. - A zresztą Niall ma rację, ty zawsze ładnie wyglądasz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Torujesz przejazd innym autom, koniec z popisywaniem się, ruszaj w końcu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Się robi, szefowo.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Na naszych talerzykach pozostało trochę okruszków, a na dnie filiżanek krople herbaty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chciałabyś może... Nie, to głupi pomysł, zapomnij.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, nie bądź taki, chcę wiedzieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Eh, no dobra. W zasadzie jechałem na cmentarz, może pojedziesz ze mną?</div>
<div style="text-align: justify;">
- I nic mi wcześniej nie powiedziałeś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chciałem zabrać cię tu, to nic złego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zawsze troszczysz się najpierw o kogoś, dopiero potem o siebie. Pamiętam kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy. Szedłeś wtedy do Lou, a mimo wszystko się zatrzymałeś i zaoferowałeś, byśmy posiedzieli w deszczu razem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Harry spuścił głowę. Kilka loków opadło w dół.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tata nigdy nie dał tego mojej mamie, dlatego ja próbowałem. Stawiałem ją na pierwszym miejscu, by w końcu mogła się poczuć doceniona i kochana. Chciałem wynagrodzić jej te wszystkie lata spędzone w samotności. Lubię sprawiać, że ludzie czują się wyjątkowo choć w małym stopniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Patrzyłam tępo w biały blat stolika, aby tylko się nie rozpłakać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś aniołem Harry.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czułam jego wzrok na sobie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jestem. Nie poradziłem sobie z tyloma rzeczami w życiu...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nawet najwspanialsze anioły czasem tracą pióra i spadają. Nie martw się. Ty szybujesz wysoko. - Uśmiechnęłam się przez łzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczął bawić się łyżeczką.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś urocza. Pojedziesz ze mną?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oczywiście.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy stanęliśmy nad grobem, poczułam, jakby mój żołądek upadł. Teraz dotarło do mnie ze zdwojoną siłą, że Harry nie ma nikogo. Nikogo prócz Lou. I właśnie w tym momencie byłam wdzięczna za rodziców, nie najlepszych co prawda, ale zawsze rodziców.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O czym myślisz? - zapytał Harry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tęsknię za tatą - urwałam. Siedząc na ławce, rozgrzebywałam butem ziemię pod nim. - A ty?</div>
<div style="text-align: justify;">
- O Louisie. O Londynie. Przyszłości.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie rozumiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mówiłem ci, że Lou znalazł się tutaj ze względu na mnie, prawda? - Po skończeniu zapalania znicza, dosiadł się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mówiłeś.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz czemu zaproponowałem, aby przeprowadził się do mnie, tu - w Mullingar?</div>
<div style="text-align: justify;">
Przechyliłam głowę na bok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo to o jedno lokum na głowie mniej. Bo wtedy mniej rzeczy trzyma nas tu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Do czego zmierzasz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Harry wziął głęboki wdech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcę żeby Louis kontynuował studia. Zrobię dla niego wszystko, a to nie wydaje się aż tak dużo. To tyko powrót na stare śmieci, skąd zresztą sam go wyciągnąłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powinieneś z nim o tym porozmawiać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam zamiar zrobić to dziś wieczorem, już zaprosiłem go na kolację. I naprawdę liczę na to, że się zgodzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto w ogóle był twoim opiekunem prawnym przez te 2 lata, zanim ukończyłeś 18 lat?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mój wujo. Mieszkałem u niego aż do pełnoletności. A był na tyle okej, że uznał, że nie ma zamiaru wchodzić mi i Louisowi w dupę i miesiąc po moich urodzinach pozwolił mi się przeprowadzić do mojego prawidłowego domu. Wcześniej był on przez przeszło półtora roku wynajmowany przez pewną rodzinę, a potem po prostu stał pusty. Więc się wprowadziłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A to było...?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pod koniec lutego tego roku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oh. To dlatego Louis nie przeprowadził się wcześniej?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak. Ogółem wujek nie za bardzo tolerował to, że spotykam się z chłopakiem, ale zarazem nie robił niczego, by to zepsuć. Lou przychodził do mojego zastępczego domu kiedy wuja nie było. Często też u niego nocowałem. Minęły już dwa lata... I to w mgnieniu oka, a ja nadal nie wiem co pokierowało tym chłopakiem, by rzucić studia i dla mnie tu przyjechać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie rozważaj tego, tak najwyraźniej miało być.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaległa cisza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Będę tęsknił za tym domem. W nim czuję, że cząstka mamy wciąż jest ze mną. Ale chcę jechać, chcę być częścią jego życia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Harry, ona zawsze będzie w twoim sercu. Nieważne dokąd pójdziesz, ani na jakiej drodze życia się zgubisz, ona tam z tobą będzie. Obiecuję.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem Ley. A naprawdę chcę, aby Lou skończył studia, został wybitnym lekarzem, żeby w końcu spełnił swoje marzenia i zrealizował plany życiowe. Żeby na chwilę przestał patrzeć w tył, na ten obciążnik wiszący mu na plecach, jakim jestem, i poszedł do przodu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hmm... Obciążnikiem powiadasz...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, właśnie tym.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież wiesz jakie to uczucie - miłość. Kiedy druga osoba dodaje ci skrzydeł, sprawia, że czujesz się lekki, wolny. Kiedy problemy przestają istnieć, a wszystko nabiera sensu. Bo jeśli się nad tym zastanowić... Kiedy nie żyjesz dla kogoś, przeżywasz życie jak cień, wrak człowieka. A potem umierasz dla niczego i nikt już za tobą nie tęskni, nie płacze po tobie. Może nie ofiarując nikomu miłości ocalamy go od tego zranienia na samym końcu, gdy już zostanie sam. Ale jeszcze większą krzywdę wyrządzamy mu, odsuwając go od siebie. Czasem trzeba kogoś zepsuć, aby go ocalić. W tym przypadku odwrotnie. Naprawiasz kogoś dając mu szczęście. I nawet jeśli kiedyś mu je odbierzesz, to cząstka jego zawsze będzie żyła we wspomnieniach, ona zostanie z nim na zawsze i będzie należała do niego. Przeszłość będzie należała do was obojgu, jeśli ją razem dzieliliście. Możesz o niej zapomnieć, a możesz jej dać nowy wymiar. Możesz wymazać kogoś ze swojego życia na dobre, albo pozwolić mu spróbować drugi raz. Albo setny raz. To już od ciebie zależy. Jeśli złamie ci serce - trudno, to był twój wybór. Jeśli ty złamiesz mu serce - no cóż, to się zdarza, najwidoczniej nie byliście sobie pisani. Ale jeśli nie dasz komuś szansy nigdy nie dowiesz się, jakie będą efekty końcowe. Każdy potrzebuje dłoni, która pociągnie go w górę, gdy będzie tonąć. Każdemu należy się odrobina uczucia i empatii. Louisowi należy się wsparcie, a tobie należy się Louis. Bo tak miało być.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem co powiedzieć. Ty masz taką wiedzę, taką swobodę dobierania słów, taką delikatność w sobie... Bardzo dużo mi uświadomiłaś. Tylko... Czy ty oby do końca mówiłaś o mnie i o Lou?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, tak? Tak sądzę? Powiedziałam coś nie tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. Tak się tylko zastanawiam. I masz rację. Znam to uczucie - miłość. A ty... znasz je?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przeczytałam dużo książek Harry, to tyle.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rozumiem. Ale zastanów się jeszcze nad moim pytaniem. Zmieniając temat: wracamy?</div>
<div style="text-align: justify;">
Skinęłam. Chłopak wstał z ławki, pociągnął mnie za rękę i opuściliśmy cmentarz.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Wybiła 21:00. Zdjęłam fartuszek, odwiesiłam go na jego miejsce i sięgnęłam po bluzę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogę odwieźć cię do domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie spieszy ci się na kolację z Harrym?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trochę, ale i tak cię podrzucę, czy powiesz "tak", czy "nie".</div>
<div style="text-align: justify;">
- Głuptasie, przejdę się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, i tak nie zdążyłem zadać ci jeszcze jednego pytania.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm, okej.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Skleroza nie boli - powiadają. Co się odwlecze to nie uciecze - powiadają. A jednak kiedy Louis spytał jak zareagowałam na list ukryty razem z butami poczułam się zażenowania, że zapomniałam sprawdzić pudełka, pokiwałam głową i wydukałam pierwsze co przyszło mi na myśl, czyli: "To naprawdę uroczy list, dziękuję!". Ale szatyn zdążył poznać mnie na tyle dobrze, że od razu odparł: "Nie przeczytałaś go, prawda?", unosząc jedną brew. Na to tylko spuściłam głowę, zaśmiałam się sztywno i przyznałam mu rację. A teraz biegłam przez podwórko żeby już dostać się do swojego pokoju i móc sprawdzić co rzeczywiście było w owym liście, o którym się ówcześnie dowiedziałam.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: right;">
<i>Mullingar, 12.08.2014r.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Kochana Ash,</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Z okazji urodzin chcemy Ci życzyć wszystkiego co najlepsze, spełnienia marzeń i<span style="text-align: start;"> </span><span style="text-align: start;">osiągnięcia celów życiowych, najlepszych studiów (ale czas, by życzyć Ci tego będziemy mieć za 12 miesięcy), cudownych przygód z nami i abyśmy się za rok spotkali! Abyś nigdy nie zapomniała o dwójce idiotów i pamiętaj, że w każdej chwili możesz dzwonić, pisać, PRZYJEŻDŻAĆ. Chcemy dla Ciebie jak najlepiej i pamiętaj by nigdy nie patrzeć w tył, zawsze się uśmiechać, a gdy życie daje ci cytryny, zrobić z nich lemoniadę, a potem sprzedać trzy razy drożej. Bardzo Cię kochamy i chętnie byśmy adoptowali, ale jesteś już lekko stara, księżniczko. Żartujemy, jesteś tu najmłodsza i ciesz się z tego jak najdłużej, korzystaj! Życzymy Ci jeszcze świetnych imprez do białego rana, wstawania o 14:00, szumu w głowie, a wszystko to dlatego, że się o Ciebie troszczymy, nie dlatego, że jesteśmy nieuprzejmi. Żyj na całego i nie patrz na innych. Bądź po prostu sobą i nie zmieniaj się ze względu na kogoś. 100 lat!!!</span></i><br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<i>Harry i Louis xx</i></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
List od chłopców zdecydowanie się skończył, ale nie był to koniec tekstu. Pod spodem ktoś narysował linię, odgradzającą wpis od jeszcze jednego.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Korzystając z tak wspaniałego wynalazku jakim jest post scriptum, pozwól że dodam coś od siebie.</i></div>
<i></i><br />
<div style="text-align: justify;">
<i><i>PS 1 dołączam się do życzeń, ponieważ ci dwaj śmierdziele nie chcieli mnie dopisać, kiedy dowiedziałem się, że sporządzili list</i></i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i><i>PS 2 prawdopodobnie zabiliby mnie, wiedząc, że czytałem coś, czego nie powinienem dotykać</i></i></div>
<i>
<div style="text-align: justify;">
<i>PS 3 WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO JESZCZE RAZ!!!</i></div>
</i><br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<i>Niall x</i></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Zagryzłam wargi, w celu pohamowania uśmiechu. Mam najlepszych przyjaciół na świecie, przysięgam. Przebiegałam wzrokiem przez tekst już jakiś czwarty raz, kiedy mój telefon zawibrował.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall: Chyba o czymś zapomniałaś;)</div>
<div style="text-align: justify;">
W wiadomości załączone było kilka obrazków. Otworzyłam jeden z nich, a zobaczywszy, że to moje selfie, przerzuciłam na następny. Spojrzały na mnie dwie pary roześmianych, niebieskich tęczówek, w których grały iskierki. Ale tylko na jednych zatrzymałam swój wzrok. A potem przeniosłam go na potargane włosy, rumiane policzki, różowe usta, uwypuklone jabłko Adama, małe pieprzyki na szyi. Zdjęcie zrobione w aucie. Jednakże ile bym dała żeby teraz wyciągnąć Nialla z telefonu, potargać jego włosy jeszcze bardziej i ucałować oba poliki. Przewinęłam kilka następnych zdjęć z urodzin, aż moim oczom ukazał się obraz, gdzie stojąc na palcach przytulam się do Louisa. Uśmiechnęłam się. Gdy zobaczyłam kolejne, moje usta uformowały się w okrągłe "o", a brwi uniosły do góry. Zdjęcie przedstawiało mnie, śmiejącą się, z zaciśniętymi oczami, wokół których pojawiło się trochę zmarszczek. Byłam lekko zwrócona w stronę Liama, który w 80% był ucięty, i jedną ręką odgarniałam włosy z twarzy, a druga była zastygnięta w powietrzu. Przez chwilę na nie patrzyłam, a kiedy próbowałam odkryć następne, okazało się, że widziałam już wszystkie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ja: Dziekuje za pamiec x</div>
<div style="text-align: justify;">
i zastanawiam sie, skad masz ostatnie zdjecie</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall: Nie zawsze czytam smsy, gdy wyglądam, jakbym to robił;D</div>
<div style="text-align: justify;">
Ja: Od teraz bede uwazala bardziej</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall: ;)</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall: Co jutro robisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Ja: Prawdopodobnie ide do kosciola z dziadkami</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall: A potem?</div>
<div style="text-align: justify;">
Ja: Jestem wolna</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall: Twój dziadek nie ma w ogrodzie zakopanej strzelby, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
Ja: Wtf chlopaku</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall: Tak tylko pytam na wypadek, gdybym chciał "przypadkowo" przekroczyć waszą furtkę ;)</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: center;">
***</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, "nie spodziewałabym się" tu ciebie! - powiedziałam entuzjastycznie i o ton za głośno, gdy następnego popołudnia w progu drzwi ujrzałam Nialla. Nie, żebym na niego czekała. Z kuchni wyjrzała babcia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzień dobry - odezwał się do niej chłopak, kiwając głową. Zwrócił swój wzrok w moją stronę, ignorując świdrujące spojrzenie kobiety, prześwietlające go od góry do dołu. - Pomyślałem sobie, że może chciałabyś się przejść.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Są smsy, mogłeś napisać. - Uniosłam jedną brew do góry, wykrzywiając usta w łobuzerskim uśmiechu, ponieważ wiedziałam, że babcia nie mogła tego zobaczyć. Jednak zanim chłopak mógł jakkolwiek zareagować, ona go wyprzedziła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashley, nie bądź niemiła! Niall, wchodź, rozgość się, tylko proszę, zdejmij buty, bo dopiero co Felix odebrał dywan z pralni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślałem raczej o... - urwał, zobaczywszy moją minę pod tytułem "nie ma co". - Z przyjemnością.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dawno tu nie byłem. - Zamknął za sobą drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I za długo nie pobędziesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie rozumiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okno. - Wsparłam jedną rękę na parapecie, a drugą złapałam za klamkę okna i przekręciłam ją o 90 stopni. Spojrzałam na chłopaka, którego mina mówiła tyle co: "O pani własnego losu, wariatko!" - Idziesz ze mną, czy zostajesz? Chciałeś się przejść, tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
Chociaż wciąż patrzył na mnie z rozwartymi ustami, zrobił pierwszy krok do przodu, a wtedy ja po prostu wyszłam. Za chwilę oboje byliśmy na dworze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dokąd idziemy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niespodzianka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Moje urodziny skończyły się ponad 24 godziny temu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc po prostu przyjmijmy, że jestem nieuprzejmy i nie powiem ci dokąd cię zabieram.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zabierasz mnie? Myślałam, że tylko obok siebie idziemy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Już nie. - W jego głosie dało się słyszeć śmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Złap mnie! - Rzucił się do biegu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Żebyś wiedział, że to zrobię! - odkrzyknęłam i ruszyłam za nim.</div>
<div style="text-align: justify;">
W końcu byłam już tuż tuż, prawie dotykałam opuszkami palców jego koszulki na plecach. Prawie. Moja noga odbiła się o coś nierównego i dość niezgrabnie opadłam w dół.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O Boże. - Zduszony głos zaświstał nad moim uchem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja pier-</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall nie dał mi dokończyć dotykając palcem wskazującym moich ust i zabierając się za zdejmowanie mojego buta.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall, nic mi nie jest.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sprawdzimy to. Możesz ruszać stopą?</div>
<div style="text-align: justify;">
Spróbowałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogę, tylko się przewróciłam, wyluzuj.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm, okej. - Założył mi buta z powrotem i zawiązał sznurówki w kształtną kokardkę, na widok której się zaśmiałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wstaniesz sama?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic mi nie jest - powtórzyłam dobitniej. Wywróciłam oczami i stanęłam na równe nogi. Coś zaświstało mi w głowie. Przesunęłam się do niego znacznie i oparłam mu ręce na piersi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mógłbyś coś dla mnie zrobić? - Spojrzałam niewinnie w niebieskie oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhmm - odrzekł przeciągle, wodząc wzrokiem po mojej twarzy. Chyba już chciał położyć ręce na moich biodrach, ale ja byłam szybsza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No więc przyjmij do świadomości że już cię złapałam, więc teraz twoja kolej - powiedziałam szybko i umknęłam mu, kiedy tylko uniósł brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może przynajmniej chcesz wiedzieć, dokąd biec? - krzyknął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież to niespodzianka!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po pół godziny dziecinnego ganiania się, Niall w końcu zdradził mi, że chciał zabrać mnie na boisko, aby pograć w nogę, jednak opadłam z wszelkich sił. Dlatego wróciliśmy do jego domu i skończyliśmy na kanapie, grając w piłkę wirtualnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzieś ty się w ogóle nauczyła obsługiwać kontroler? Laski, które znam, umieją się posługiwać dobrze jedynie szczoteczką do tuszu. No i chyba całymi godzinami ćwiczą nawijanie włosów na palec wskazujący. Mam wtedy ochotę chwycić nożyczki i po prostu je uciąć gdzieś pośrodku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Najwyraźniej ja nie jestem jedną z owych lasek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. Ty jesteś najfajniejszą laską, jaką znam. I żadnej nie lubiłem tak bardzo, jak ciebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zostawmy to niedopowiedzenie takim, wyjeżdżam za 9 dni - zareagowałam szybko, może zbyt szybko.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">- Jak wolisz - odmruknął, wlepiając wzrok z powrotem w ekran telewizora, strzelając gola do mojej bramki. Wydał z siebie znudzone westchnięcie. - Nie chce mi się już grać.</span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mi też nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcesz coś do picia?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hmm, a masz gorącą czekoladę?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne, że mam. Wracam za kilka minut, czuj się jak u siebie - oznajmił i wyszedł.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zatrzymałam grę i usunęłam płytę z odtwarzacza. Po tym usiadłam wygodnie na kanapie, ale po minucie skończyłam z głową zwisającą w dół i nogami na oparciu. Tak łatwiej wyłączyć myślenie. Chcęzostaćchcęzostaćchcęzost- stop. O tak, trochę zwrotów głowy to dobry sposób, aby pozbyć się beznadziejnych pragnień i zejść na ziemię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niezmiernie się cieszę, że się zadomowiłaś. - Na te słowa wróciłam do normalnej pozycji. Szybko przyszedł.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możemy iść na górę? No wiesz, w poduszki...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne. - Widocznie był zaskoczony moim pytaniem, ale od razu uległ. - Ale zaczekaj. - Wyszedł z pokoju, a kiedy znów się pojawił, trzymał w ręku tacę. Postawił na niej nasze kubki. - Weź to, okej?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhm.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Znaleźliśmy się na poddaszu. Chłopak zabrał laptopa, w celu puszczenia muzyki. Poza tym wziął ze sobą jakieś ciastka. Ale ja ani nie słuchałam wszechobecnych dźwięków, ani Nialla, ani nie miałam ochoty na słodycze. Jedynie siedziałam oparta o ścianę z w połowie opróżnionym kubkiem i patrzyłam na jego twarz, kiedy coś mówił.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Moja dziewczyna wraca w przyszły piątek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle się ocknęłam</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? - Powoli przetworzyłam w głowie zasłyszane słowa. Czy on właśnie powiedział mi o jakiejś "swojej dziewczynie"?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daleko odleciałaś, Ash. Słuchałaś mnie w ogóle?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam. - Spuściłam wzrok. - Co z tą dziewczyną? - Upiłam łyk letniego już napoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ma żadnej dziewczyny. Chciałem ściągnąć twoją uwagę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nic nie powiedziałam. Czułam to gówniane ściskanie żołądka. Odchyliłam głowę do tyłu. Pod powiekami zapiekły mnie łzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co<span style="text-align: justify;"> się dzieje? - Nagle znalazł się tuż obok mnie.</span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">- Nic - skłamałam.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Przecież widzę.</span><br />
<span style="text-align: start;">Widzisz? Także powinieneś również zobaczyć że nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia co się dzieje, ale nie chcę wyjeżdżać. I ci tego nie powiem.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Muszę iść już do domu, dziękuję za czekoladę. - Odstawiłam naczynie na tacę, chociaż została tam jeszcze przynajmniej 1/3 płynu.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Hej, hej, hej, nigdzie nie idziesz dopóki nie powiesz mi co się stało, albo co zrobiłem nie tak.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Nic - nadal upierałam się przy swoim. A w zasadzie stało się dość dużo. - Muszę iść. - Podniosłam się, nie patrząc na niego przez ani sekundę.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Ashley, nie uciekaj mi. - Niall również wstał i przyciągnął mnie do siebie.</span><br />
<span style="text-align: start;">Nie, nie, nie, nie. Nie rób tego. Przestań sprawiać, że Mullingar to jedyne miejsce, do którego czuję przynależność. Przestań sprawiać, że twoje ramiona to tak jakby moja mała ojczyzna. Ojczyzna, za którą poszłabym na wojnę i przelała krew. Dla której stałabym się patriotką bez żadnych skrupułów. </span><i style="text-align: start;">To</i><span style="text-align: start;"> właśnie się stało.</span><br />
<span style="text-align: start;">Odsunęłam od siebie jego ręce. Uśmiechnęłam się słabo i po prostu wyszłam.</span><br />
<span style="text-align: start;">Owiało mnie chłodne powietrze. Zamknęłam oczy i porządnie się nim zaciągnęłam. Jednak po ich otworzeniu zorientowałam się, że to wcale nie jest podwórko Nialla, a jego taras. Wydałam z siebie zirytowane warknięcie i przysiadłam na końcu plastikowego leżaka. Siedziałam tak może 10 minut, a może 15, a może 100. Kto by tam wiedział. Jednak w końcu mi się to znudziło, a moja irytacja osiągnęła poziom maksimum i była wycelowana prościutko we mnie samą. Energicznie wyciągnęłam telefon z kieszeni.</span><br />
<span style="text-align: start;">Ja: Nadal tu jestem</span><br />
<span style="text-align: start;">Niall: Co?</span><br />
<span style="text-align: start;">Ja: W twoim domu</span><br />
<span style="text-align: start;">Niall: Jak to, gdzie?</span><br />
<span style="text-align: start;">Ja: Taras</span><br />
<span style="text-align: start;">- No wiec czemu jesteś zła? - zapytał pół minuty później, zatrzymując się nade mną.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Nie jestem. Sęk w tym, że nie jestem.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Chcesz o tym pogadać?</span><br />
<span style="text-align: start;">- Nie z tobą.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Smuci mnie to, przyznaję - westchnął zrezygnowany. - Chcesz posiedzieć w ciszy?</span><br />
<span style="text-align: start;">- Chyba tak.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Więc może jednak powinnaś zostać sama? Bo jak na razie na usta ciśnie mi się sporo rzeczy.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Pomyślałam, że to nieuprzejme siedzieć w czyimś domu bez jego wiedzy.</span><br />
<span style="text-align: start;">Poza tym mam dość samotności, powinieneś to, kurwa, wiedzieć. Zaraz wybuchnę. Dosłownie wystrzelę w powietrze. Jestem nienormalna. Nosi mnie. Chce mi się płakać i nie wiem z jakiego powodu. Zacisnęłam zęby.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Więc jak? - upewnił się.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Niall, jestem bezradna, rozumiesz?! Cholernie bezradna z pustką w głowie i duszą na ramieniu.</span><br />
<span style="text-align: start;">Przysiadł się do mnie.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Obawiam się, że dopóki nie powiesz mi jaka jest tego przyczyna, nie zrozumiem.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Zagrajmy w grę. Tą z pytaniami. Ale udawajmy, że dzisiejszy dzień nigdy się nie wydarzył, okej? - powiedziałam szybko, nawet nie przejmując się tym, jak łatwo go spławiam.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Ale ja zaczynam - zarządził.</span><br />
<span style="text-align: start;">Oparłam się plecami na leżaku i złożyłam ręce w koszyczek.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Czego się boisz?</span><br />
<span style="text-align: start;">- Że któregoś dnia wszystkie złe charaktery z książek, które przeczytałam ożyją i będą chciały mnie zabić.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Masz źle w głowie - zaśmiał się neutralnie.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Poważnie. Jestem łatwym celem: męczę się po piętnastu minutach biegu.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Dzisiaj wytrzymałaś pół godziny.</span><br />
<span style="text-align: start;">- A teraz mam ochotę położyć się plackiem na tych kafelkach, chociaż minęło już sporo czasu.</span><br />
<span style="text-align: start;">Znów się zaśmiał.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Zrób to.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Nie?</span><br />
<span style="text-align: start;">- Rzucam ci wyzwanie.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Nie! - zaczęłam się śmiać. Nagle całe napięcie mnie opuściło i przestałam odczuwać irytację.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Bo cię ściągnę... - Złapał mnie za łydkę.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Niall! - Poleciałam na zimne płytki. Położyłam się płasko na ziemi. Poczułam na swoich udach ciężar. Z góry patrzyły na mnie niebieskawe oczy.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Jesteś ładna.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Hm, to jakiś dzień dobroci dla mizernych dziewczyn?</span><br />
<span style="text-align: start;">- Daj mi skończyć. Jesteś ładna i najchętniej wykorzystałbym cię tu i teraz, bo oprócz buźki masz też ciekawe wnętrze. Jednak tego nie zrobię, bo dostałem od twojej babci dość przejrzyste sygnały, co ona jest zdolna mi zrobić, jeśli tknę cię palcem. Najwyraźniej już jestem wpisany w niebieską kartę. No a poza tym te płytki są zimne i nie chcę, żebyś się przeziębiła.</span><br />
<span style="text-align: start;">Parsknęłam śmiechem. Niall wstał z moich kolan, ciągnąc mnie przy okazji do góry.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Jesteś głupi.</span><br />
<span style="text-align: start;">- A ty ładna.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Już to mówiłeś - przypomniałam, czując żar na policzkach.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Tak, ale chcę, żebyś wiedziała.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Mogę wreszcie zadać ci pytanie?</span><br />
<span style="text-align: start;">Kiwnął ręką, dając mi do zrozumienia, że jest gotowy.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Dlaczego twoim ulubionym kolorem jest przezroczysty?</span><br />
<span style="text-align: start;">- Jesteś mądra. Pomyśl.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Spytałam o to kiedyś Louisa. Odpowiedział, że to pewnie dlatego, że lubisz, kiedy dziewczyny zakładają ubrania w nim. Czyli tak jakby nic nie zakładają.</span><br />
<span style="text-align: start;">Niall prychnął.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Uwierzyłaś mu?</span><br />
<span style="text-align: start;">- Gdybym to zrobiła, nie miałabym powodu aby zapytać.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Kto w dzieciństwie czytał ci bajki?</span><br />
<span style="text-align: start;">- Hej, nadal mi nie odpowiedziałeś.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Najpierw muszę wiedzieć.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Tata.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Okej. Lubisz książki, prawda?</span><br />
<span style="text-align: start;">- Lubię, ale wciąż przekraczasz limit swoich pytań.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Ash, bądź przez chwilę cierpliwa. Przypomnij sobie teraz najbardziej wzorcową książkę na świecie. Najprostszą, a zarazem najgłębszą, kryjącą pod niemalże każdym słowem metaforę.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Pieśń o Rolandzie? Hamlet?</span><br />
<span style="text-align: start;">- Skąd ty bierzesz pomysły...</span><br />
<span style="text-align: start;">- Może z lekcji angielskiego?</span><br />
<span style="text-align: start;">- Więc poszukaj trochę dalej.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Niall, błagam.</span><br />
<span style="text-align: start;">Chłopak przez chwilę na mnie popatrzył, a potem pokiwał głową, godząc się na kompromis i idąc mi na rękę.</span><br />
<span style="text-align: start;">- "Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu".</span><br />
<span style="text-align: start;">Z moich ust wyrwało się ciche westchnięcie. Aczkolwiek było to najspokojniejsze westchnięcie w historii westchnięć.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Jeśli miałabym wziąć pod uwagę wszystkie rzeczy, za które kiedykolwiek cię nienawidziłam... i wymienić jedną... to powiedziałbym, że nienawidzę cię właśnie za to zdanie. Za to jedno zdanie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div style="text-align: center;">
_____________________________________________________________________</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
Hejka! Już za kilka dni zaczynają mi się ferie, więc powinnam z lekka przyspieszyć.</div>
<div style="text-align: center;">
Proszę, aby każdy, kto przeczytał rozdział - skomentował. Szczerze, a najlepiej aby zostawił po sobie coś więcej, niż tylko jedno słowo. Miłego dnia x</div>
</div>
</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-19139748434853487872015-12-11T00:29:00.002+01:002015-12-11T00:49:14.566+01:00Rozdział trzydziesty drugi. 'Smakował jak kawa i jagody'<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejne kilka dni upłynęło całkiem spokojnie. Nie wychodziłam nigdzie po pracy, ani przed nią, nawet nie miałam na to czasu. Wynagradzały mi to codzienne spotkania z Lou. Czasami wpadał też Harry. Ogólnie musiałam odłożyć wakacje na bok i stać się punktualna, lecz akurat to mi nie przeszkadzało, ponieważ już wkrótce miałam iść do drugiej klasy szkoły średniej, a niedługo potem - na studia, co wymagało ode mnie swego rodzaju odpowiedzialności.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy obudziłam się tego ranka, nie poczułam nic szczególnego. Nie pałałam entuzjazmem, moje urodziny już od dawna nie były dla nikogo ważne, a na mnie nie robiły wrażenia. Co roku mama klepała obojętne "wszystkiego najlepszego", po czym następował zazwyczaj telefon od dziadków. W szkole słyszałam to samo beznamiętne zdanie od kilku osób, które nie starały się nawet udawać, że ich to obchodzi, jednak były tymi, którzy muszą zachować klasę w każdej sytuacji. <i>Nie czekałam</i> na urodziny. Bo czemu miałabym czekać?</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyjrzałam przez okno. Pogoda była po prostu nijaka. Wygrzebałam z dna szafy ciemne jeansy, biały T-shirt oraz grafitową bluzę. Zostawiłam włosy rozpuszczone, ale w razie co wsunęłam na nadgarstek gumkę. Nie tracąc czasu na śniadanie, pożegnałam się z babcią, założyłam białe buty i opuściłam dom.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć, Lou - przywitałam się z chłopakiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej księżniczko. Chciałbym ci życzyć wszystkiego, co w życiu najlepsze: dużo szczęścia i zdrowia i pewności siebie. I żebyś zawsze była uśmiechnięta!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Aw, dziękuję. - Przytuliłam się do niego. - A teraz przepraszam, ale muszę założyć mój fartuszek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne, proszę - odparł, zdejmując uniform z wieszaka i mi go podając.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Minęło może trochę ponad godzinę, kiedy do lokalu wszedł wysoki chłopak, skręcając na zaplecze, a ja zorientowałam się, że to Niall. Było to troszkę dziwne, lecz nadal kontynuowałam wycieranie stolika, na który jakieś dziecko wylało colę. Po chwili blondyn znów się ukazał. Tym razem poszedł do mnie zdecydowanym krokiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chodź - powiedział po prostu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- C-co? Mam pracę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, dzisiaj masz wolne, wszystko już załatwione. - Chodź. - Wyciągnął do mnie dłoń.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy tak stałam, zwyczajnie patrząc się na jego knykcie, jego ręka poruszyła się, ciągnąc za moją i prowadząc mnie do baru. Posadził mnie na jednym z wysokich krzeseł, wyjął z dłoni szmatkę; okręcając mnie, zdjął fartuszek, po czym położył wszystko na blacie i kiwnął głową w stronę mojego szefa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzięki Lloyd. - Spojrzał na mnie, założył mi pasmo włosów za ucho i delikatnie pociągnął mnie do wyjścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przy drzwiach obejrzałam się przez ramię na mojego pracodawcę, ale on tylko ciepło się uśmiechał. Kątem oka dostrzegłam też Lou, który właśnie pojawił się przy jednym ze stolików i wydawał się być usatysfakcjonowany. O co do cholery chodziło?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więęęc... Dokąd idziemy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na spacer, przed siebie, tak po prostu. Jak ci mija dzień? - spytał, wyplątując swoje palce z moich i obejmując mnie w pasie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poważnie? Ledwo zdążyłam się obudzić, ubrać i przyjść do pracy. A od rana jest raczej mało klientów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jadłaś? - Spojrzał na mnie podstępnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nasłała cię moja babcia czy jak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po prostu jeżeli nie, to cię gdzieś zabiorę. - Zaśmiał się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall, nie chcę sprawiać kłopotu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, to ja cię wyciągnąłem i to ja rzucam propozycję, więc łap okazję póki jest.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc, gdzie chcesz iść?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mrożony jogurt?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Brzmi dobrze, ale jak na drugie danie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um.. Nie wiem, teraz twoja kolej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm... Może chodźmy po prostu do piekarni? Kupimy coś dobrego i pójdziemy dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobry pomysł. - Uśmiechnęłam się.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kilkanaście minut później wyszliśmy z piekarni z długą bagietką, przełamaną na pół, a każde z nas dzierżyło po połowie. Poza tym Niall niósł w ręku papierową torbę z jagodziankami, ponieważ uznał, że jem za mało i czas to zmienić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zapomnij! - Odwróciłam twarz od Nialla, kiedy starał się wepchnąć mi kawałek słodkiej bułki do buzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeżeli tego nie zjesz, rozsmaruję ci jagody na policzku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A wtedy ja przykleję swój policzek do twojego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall spojrzał na jagodziankę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- OMG, mam nadzieję, że dosypują tam klej w proszku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall! - Zaczęłam się śmiać, a wtedy poczułam, jak chłopak pakuje mi do ust bułkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jysts nymyzlywy - wybełkotałam, przeżuwając.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chyba zrozumiał, bo tylko wzruszył ramionami i skończył za mnie w 5 sekund.</div>
<div style="text-align: justify;">
Znaleźliśmy się w pobliżu Wh@.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zaczekaj tu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wrócił z dwoma papierowymi kubkami w dłoniach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę. - Wręczył mi jeden z nich.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzięki. - Upiłam łyka. - O nie, jaka mocna, ew. - Odkryłam wieczko, by zajrzeć do środka i zobaczyć ciemną ciecz, o silnym aromacie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oj, miało być odwrotnie, nie ten kubek - zaśmiał się Niall, zamieniając pojemniki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Znów wzięłam łyk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mm, herbata. Tego było mi trzeba, zrobiło się jakoś chłodniej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Racja. Hej, niedaleko jest fajne miejsce, chcesz się przejść?</div>
<div style="text-align: justify;">
- A mam jakiś wybór? Prowadź.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Szliśmy raczej zamyśleni, ale panująca cisza była komfortowa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz jakieś marzenia? - zapytałam nagle, nawet nie wiem dlaczego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Staram się nie fantazjować, ponieważ nigdy nie dostaję tego, czego bym chciał. Dlatego biorę to, co daje mi los. Ale ostatnimi czasy... Zdarza mi się marzyć o tym, żeby pewna kobieta.. um, żeby moja mama mnie kochała. Żeby mi ufała. Nigdy nie mieliśmy zbyt dobrych stosunków, ale po przemyśleniu paru rzeczy doszedłem do wniosku, jak pusty byłby bez niej mój świat. No wiesz, należy jej się szacunek, bo w końcu to ona nauczyła mnie żyć. Dzięki niej stanąłem na nogach i poszedłem do przodu, po szczęście. Chcę, żeby widziała, że umiem z tego korzystać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall, przecież twoja mama na pewno cię kocha, jesteś jej synem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak nie odpowiedział. Uśmiechnął się pod nosem, jednak nie spojrzał mi w oczy. Odniosłam wrażenie, jakby chciał mi o czymś powiedzieć, lecz nie miał na to odwagi. Coś leżało mu na sercu, o czymś rozmyślał. Ale ja nie chciałam na niego naciskać, ponieważ wiem, jak to jest.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To tu - wymamrotał kilkadziesiąt sekund później.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
- To jest to miejsce.</div>
<div style="text-align: justify;">
Staliśmy na środku mostu, a po obu stronach, wolnym tempem płynęła rzeka. Niedaleko był las.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niespodziewanie Niall znalazł się naprzeciwko mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O czym marzysz, Ash?</div>
<div style="text-align: justify;">
- O spokoju - odparłam, patrząc się na jego klatkę piersiową. - O tym, żeby było dobrze. W pełni dobrze. Żeby ludzie się nie kłócili. Żeby każdy potrafił docenić to, co ma. Żeby nie było wojen, głodu, chorób... Nie wiem o czym jeszcze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mówisz tak, jakbyś kandydowała na miss świata - zaśmiał się neutralnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Taka po prostu jestem - westchnęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- "Spokój", to dość szerokie pojęcie. A gdybyś miała być egoistką choć na chwilę?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chciałabym... Chciałabym, aby te wakacje trwały wiecznie, bo Mullingar to jedyne miejsce, gdzie czuję się potrzebna. Może jest to tylko wrażenie, ale po prostu... Dobrze mi tu. - Uniosłam głowę, aby spojrzeć chłopakowi w oczy. Chwilę staliśmy w ciszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashley... Ufasz mi?</div>
<div style="text-align: justify;">
Na początku nie zareagowałam, ale chwilę potem powoli pokiwałam głową. Poczułam ręce na moich bokach, a za sekundę oderwałam się od podłoża. Niall posadził mnie na murku, który robił za barierkę. Nawet nie obejrzałam się za siebie. Ufałam mu. Stanął pomiędzy moimi nogami, a dłonie ulokował na moich udach. Nasze oczy były praktycznie na tym samym poziomie, jednak jego głowa zadarta była leciutko do góry. Nasze nosy się zetknęły. Zamknęłam oczy, ponieważ ginęłam pod spojrzeniem jego niebieskich tęczówek. Poczułam, jak na moich ustach pojawiają się inne. Przez pierwsze trzy sekundy Niall nic z tym nie robił, jednak już za chwilę jego wargi musnęły moje raz, a potem drugi raz. Przeniósł ręce na moje plecy, ciasno mnie obejmując, a ja wplątałam palce w jego włosy, całując go w tym samym rytmie, co on mnie. Smakował jak kawa i jagody. Krew szumiała mi w uszach, a może to była tylko rzeka. Chociaż na dworze było chłodno, w przeciągu sekundy zrobiło się gorąco. Nie mam pojęcia jak zapamiętałam tyle szczegółów. Czułam, jak nasze zęby się o siebie ścierają co jakiś czas, jak języki czasami się gubią, rzęsy niespokojnie wachlują, ręce na moment zatrzymują. Kiedy Niall się ode mnie odsunął, moją twarz owiał nierówny, urywany oddech. Niall znów postawił mnie na nogi. Otworzyłam oczy i zsunęłam ręce z jego włosów na szyję. Uśmiechnął się. Oddałam gest.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wszystkiego najlepszego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie odpowiedziałam, jedynie uśmiechnęłam się szerzej i schowałam twarz w jego koszulce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nasz pierwszy <i>prawdziwy</i> pocałunek - powiedział Niall w moje włosy. Uniosłam głowę z powrotem, a moje brwi powędrowały w kierunku linii włosów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Racja - przyznałam, po chwili namysłu. W tej chwili miałam ochotę się rozpłakać, bo to co przed chwilą się wydarzyło, było przyzwoleniem na to, bym mogła czuć się tu jak w domu, a nawet lepiej niż w domu, a może ja po prostu znalazłam nowy, lepszy dom. Dom, w którym ktoś się o mnie troszczył, w którym każdy o mnie pamiętał, w którym wreszcie poczułam się na miejscu, poczułam się doceniona i jak najbardziej potrzebna. - Myślisz o takich rzeczach? - spytałam po chwili.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnęłam. To było dość sprzeczne, ale tyko z powrotem przytuliłam twarz do jego klatki piersiowej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tylko kiedy jestem przy tobie - wyszeptał.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: center;">
***</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Niall przez cały dzień ciągał mnie w różne miejsca w Mullingar. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa, lecz bawiłam się tak znakomicie, iż nie chciałam zatrzymywać się już nigdy; mogłabym po prostu tak chodzić z ręką tego chłopaka oplecioną wokół mnie.</div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu nigdy nie mówisz do mnie "Ley"?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ponieważ dla mnie od zawsze byłaś "Ashley" albo "Ash" i tak już pozostanie. Poza tym to brzmi lepiej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, nieprawda, brzmi jak jakiś pseudonim sceniczny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak zmarszczył brwi, a w jego oczach dało się zauważyć śmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie patrz tak na mnie!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież różne dziewczyny mają tak na imię. Aktorki, piosenka-</div>
<div style="text-align: justify;">
- Właśnie o to chodzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, dla mnie nigdy nie będziesz "kimś kto ma sławne imię" czy coś w tym stylu. Dla mnie już zawsze będziesz kłótliwą małą Ash z niewyparzonym językiem i dużymi, ładnymi oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Moje serce podskoczyło, a ja stanęłam w miejscu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś się stało?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uh, nie. - Wypuściłam powietrze. Po prostu nigdy nie usłyszałam od nikogo, że mam ładne oczy. Przez moment nic nie mówiłam. - Są niebieskie. Ale nie są takie jak twoje... Ani Lou ani nawet mojej babci. Są nijakie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiedziałbym, że przez większość czasu są po prostu zbyt smutne. - Przymrużył rzęsy. - Zabiorę cię jeszcze w jedno miejsce. W zasadzie dwa. Chodź.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- To ja poczekam na zewnątrz a ty idź, śmiało - oznajmiłam, kiedy blondyn usiłował wciągnąć mnie do sklepu z sukienkami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zapomnij o tym, kochanie.</div>
<i></i><br />
<div style="text-align: justify;">
<i><i>Przestań. Mi. To. Robić. Bo. Robisz. To. Cały. Dzień. Słyszę. Od. Ciebie. Słowa. Przez. Które. Kołuje. Mi. Się. W. Głowie. </i><i>Niall.</i></i></div>
<i>
</i>
<br />
<div style="text-align: justify;">
- Sukienki naprawdę źle mi się kojarzą. - W momencie kiedy to powiedziałam, zorientowałam się, że jakimś cudem znalazłam się już w sklepie.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale to tylko kawałek materiału, który po prostu nie przylega, co w tym takiego?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zawahałam się nad odpowiedzią, jednak chwilę potem wydusiłam z siebie pierwsze słowa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Raz Lou zabrał mnie na twoją imprezę... Wcześniej specjalnie zaciągnął mnie razem z Harrym na zakupy i namówili na sukienkę. Chyba wiesz jak skończyła się owa impreza. - Zagryzłam wargi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall westchnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie możesz całe życie do tego wracać. Co z balem maturalnym? Jakimiś imprezami? Ślub?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ash-</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, Niall. Wyzbyłam się nienawiści do ciebie i się z tego cieszę, ale sukienki to nie moja rzecz. - Odwróciłam się by wyjść. - A jak chcesz, to podziwiaj w nich inne dziewczyny - mruknęłam jeszcze na odchodnym.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy znajdowałam się kilka kroków w za drzwiami, poczułam jak ktoś praktycznie depcze mi po piętach. Gwałtownie się odwróciłam i spojrzałam w niezwykle niebieskie oczy. Zagrały w nich iskierki, zobaczyłam jak blondyn zagryza wnętrze policzka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm? - burknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Złościsz się - stwierdził krótko. - Nie wiem o co.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam. Po prostu.. Po prostu: nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra, więc chodźmy do innego sklepu. Ale tym razem nie przyjmuję odmowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Naprawdę nie chcę, abyś mi cokolwiek kupował Niall.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale ja chcę. - Wzruszył ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez sekundę zastanawiałam się jak ubrać w słowa pytanie, które chodziło mi po głowie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego to dla mnie robisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo masz dzisiaj urodziny, a ja chcę dać ci jakiś prezent.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie to. Dlaczego od jakiegoś czasu sprawiasz wrażenie, jakbyś się mną opiekował? Czemu w ogóle się mną przejmujesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ponieważ na to zasługujesz.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: center;">
***</div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niall zmusił mnie do przymierzenia kilku niebieskich bluzek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co jest z tym niebieskim, bo nie rozumiem. Czy on jest najbardziej zbliżony do przezroczystego?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nah, uznałaś, że twoje oczy są "nijakie".</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co z tego?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niebieski podkreśla niebieski. Wiesz, to działa jakoś tak jak "plus do plusa, minus do uziemienia".</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co w takim razie jest minusem do uziemienia?</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak nie odpowiadał przez jakiś czas. Zamiast tego zdjął z wieszaka kolejną bluzkę w kolorze niezapominajek i mi ją wręczył, po czym popchnął mnie w kierunku przymierzalni.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy byłam w trakcie zakładania koszulki, usłyszałam nagle ciche mamrotanie tuż za zasłonką.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś moim uziemieniem, potrafisz ściągnąć mnie na ziemię, a zarazem sprawić, że odlatuję dalej niż ktokolwiek, kiedykolwiek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szybko opuściłam niebieski materiał w dół mojego brzucha i szarpnęłam za zasłonę. Stałam bardzo blisko Nialla. Był uśmiechnięty, jego oczy prześledziły mnie od góry do dołu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idealnie. Bierzemy - zakomunikował, odwrócił mnie plecami, urwał metkę i poszedł z nią w kierunku kas, szukając po kieszeniach portfela. - A i jeszcze coś.- Odwrócił się na pięcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zdejmuj. - Puścił mi oczko, znowu zwrócił się w drugą stronę i chwilę potem zniknął z zasięgu mojego wzroku.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy już mieliśmy wychodzić, zauważyłam coś ciekawiącego i tym razem to ja przejęłam inicjatywę. Nie mówiąc ani słowa, pociągnęłam za sobą chłopaka do sklepu tuż przy wyjściu z galerii.</div>
<div style="text-align: justify;">
Skierowałam się do upatrzonego sektoru, wyjęłam dwa na oko dobre T-shirty i podałam je chłopakowi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przymierz. - Uniosłam przekutą brew do góry i posłałam mu uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niebieska.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Owszem, niebieska.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trochę różni się kolorem od twojej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co z tego, jest zbliżona, przymierzaj już, a nie tyle gadasz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oczywiście, proszę pani.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- W tej wyglądasz świetnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś tego pewna? - Poruszył brwiami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem, a teraz daj mi metkę albo chodź ze mną do kasy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O nie, nie, nie, nie - powiedział ciągiem. - Ty tu jesteś od wyglądania ładnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To trochę jak dyskryminacja.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie pozwolę ci za to zapłacić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc pozwolę sobie sama. - Wysunęłam w jego stronę dłoń złożoną w łódkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kiedy masz urodziny? - Uniosłam brew do góry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, zgaduj.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Listopad.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak możesz być tak ograniczona! - prychnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Styczeń. Albo luty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem starszy od ciebie o rok, miesiąc i dzień. - Oparł się o ścianę przebieralni i przechylił głowę w lewo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trzynasty września.</div>
<div style="text-align: justify;">
Skinął głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- We wrześniu już mnie tu nie będzie. Kupię ci na urodziny, no daj.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ile ta koszulka w ogóle kosztuje?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mało, a teraz daj. - Kiedy chłopak nic nie mówił, jedynie patrzył, przestąpiłam zniecierpliwiona z nogi na nogę. - Tam jest jeszcze dużo takich bluzek, przynajmniej dziesięć i każda ma kod.</div>
<div style="text-align: justify;">
Blondyn pokręcił głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcę na to patrzeć. - Zdjął T-shirt przez głowę i mi podał. Wiedząc, że dopięłam swego, posłałam mu uśmiech zwycięzcy. - Jesteś strasznie uparta.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lubisz to - rzuciłam od niechcenia i poszłam ku kasom.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: center;">
***</div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Teraz nie możesz patrzeć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie bądź takiiii - powiedziałam wsiadając do auta chłopaka, kiedy byliśmy pod jego domem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zero. - Wyciągnął swoje długie ramię i sięgnął do tyłu po bluzkę, którą miał na sobie rano. - Przewiąż nią oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcę patrzeć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak westchnął. Wyciągnął z kieszeni telefon i mi go podał. Spojrzałam na niego zdezorientowanym wzrokiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możesz przeglądać co tylko chcesz: zdjęcia, smsy, Facebooka, ale po prostu nie patrz na boki, okej?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne. Na pewno mogę?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież ci pozwalam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okej - powiedziałam lekko zażenowania i przyjęłam od niego telefon.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Jechaliśmy już jakiś czas, a ja zdążyłam obejrzeć wszystkie obrazki w galerii Nialla. W następstwie włączyłam aparat i zaczęłam przymierzać się do zdjęcia. A ja <i>nigdy</i> nie robię sobie selfies. Kiedy zrobiłam już jedno, a Niall akurat stanął na światłach, zawołałam jego imię. Odwrócił się, zupełnie nie spodziewając się zdjęcia. Jednak kiedy zobaczył, co robię, uśmiechnął się ciepło i wtedy nacisnęłam przycisk. Chłopak ruszył.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogę je sobie wysłać? - zapytałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne.</div>
<div style="text-align: justify;">
Weszłam w aplikację wiadomości i zaczęłam szukać naszych rozmów. I wtem na ekranie pojawiła się nowa wiadomość. Przeczytałam ją zupełnie odruchowo.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<i>Mama: Wyjeżdżamy z ojcem na tydzień, zaopiekuj się sobą i nie rozwal domu.</i></div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, Niall..?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Taaak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Twoja mama napisała.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak wypuścił z siebie powietrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co pisze?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Twoi rodzice wyjeżdżają.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakby to było coś nienaturalnego - prychnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
Postanowiłam nie odpowiadać. To mogłoby pogorszyć sytuację, a wiem, że ludzie nie potrzebują współczucia, ale ciszy. Tej ciszy, w której dwie dusze się jednoczą i rozumieją bez słów. On chciał tylko trochę zainteresowania z jej strony... Trochę matczynego ciepła...</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall utkwił wzrok w drodze przed nami, a ja starałam się nie rozglądać zbytnio, bo obiecałam, że nie będę patrzeć.</div>
<div style="text-align: justify;">
I nagle usłyszałam coś dziwnego:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przytuliłem cię wtedy...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? - zapytałam zdezorientowana.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdy Louis i Harry zabrali cię na moją imprezę, James i Hough zaciągnęli cię w szczelinę pomiędzy budynkami i to wszystko, no wiesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzałam w dół na przybrudzone czubki moich butów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu wyciągasz stare sprawy na wierzch?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo już tak dłużej nie mogę. Chcę, żebyś wiedziała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Co</i> wiedziała?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nakrzyczałaś na mnie i wyszłaś. Poszedłem za tobą. Bo mój instynkt z jakiegoś powodu nie dawał mi spokoju, chociaż to był czas, gdy jeszcze mnie irytowałaś. Po drodze cię zgubiłem aż w końcu odwidziało mi się bezkresne błąkanie po mieście. A nie chciałem wracać do domu, gdzie huczało od głośnej muzyki i okrzyków. I śmiesznym trafem rzuciło mnie akurat w tamto miejsce. Tam działo się to całe gówno. Narkotyki. Samo to słowo przypomina mi o tym cholernym okresie do którego nigdy więcej nie chcę powracać. Nie byłem uzależniony, ale wiele wysiłku wymagało wyrzeknięcie się tego. Mówię ci to, bo na każdym ciąży jakiś ciężar, a ja naprawdę nie mam komu tego powiedzieć. A ty jesteś taka delikatna i dobra... Nie wiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To miłe. - Uśmiechnęłam się, cały czas patrząc w dół.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, a teraz zamknij oczy, bo jeszcze dwie minuty i będziemy na miejscu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wykonałam jego polecenie. I rzeczywiście, już za chwilę Niall pozwolił mi wyjść z auta, ale zakrył moje oczy dłonią, a chwilę później poczułam, że na mojej twarzy ląduje materiał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Musiałeś? - zaśmiałam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Yup.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niall złapał mnie za rękę. Chwila! To nie był on! Ręce Nialla są większe... Ktoś inny wsunął swoje palce między moje z drugiej strony i to też nie był Niall. Jego dłonie są mniejsze... Pierwsza moja myśl brzmiała: "Co jeśli to są ci faceci, o których wspominał chłopak gdy jechaliśmy?" ale potem uświadomiłam sobie, że przecież to blondyn mnie tu przywiózł, a on nigdy by tego mi nie zrobił, nawet jakieś 5 lat temu, oraz fakt, że już kiedyś trzymałam tą mniejszą dłoń. Tak, jestem bardzo drobiazgowa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Louis? - Potarłam kciukiem knykcie chłopaka. - A skoro Louis to... Harry? Harry, to ty? - Ścisnęłam większą rękę. - Mogę już pozbyć się tego czegoś co mam na głowie? Haloo, czemu odpowiada mi cisza? - Przestąpiłam z nogi na nogę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Usłyszałam nieopodal tłumiony chichot, po czym jakiś cienki głos wypowiedział "trzy, dwa.. już". Nagle koszulka zawiązania na moich oczach zniknęła, a do moich uszu dotarł krzyk:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wszystkiego najlepszego!</div>
<div style="text-align: justify;">
Znam to podwórko. Posiadłość Stylesa. Wciąż oszołomiona próbowałam zarejestrować każdy szczegół.</div>
<div style="text-align: justify;">
Najpierw przytulający mnie Harry i Louis. Potem otwierający szampana Stephen. Klaszczący i śmiejący się głośno Liam. Podrzucający tekturową czapeczkę w kształcie stożka Zayn, z urodzinową trąbką między zębami. Victoria, trzymająca jakieś pudło, a tuż obok niej Danielle. Obie bardzo szeroko się uśmiechały. A na końcu Niall, z lekko wygiętymi kącikami ust, które gdy tylko na nie spojrzałam ułożyły się w słodkie, nieme "wszystkiego najlepszego". Mimo że miał na sobie niebieską koszulkę, to i tak największą działkę mojej uwagi dostały jego oczy. Uśmiechnęłam się ciepło, po czym z powrotem spojrzałam na całą grupę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziękuję wam tak bardzo! - krzyknęłam i rozłożyłam ramiona, będąc świadomą, że są one zbyt krótkie, by pomieścić w nich wszystkich i prawdopodobnie zostanę zgnieciona - co doszło do skutku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zostałam obrzucona życzeniami urodzinowymi, a już za chwilę w moje ręce trafiło pudełko, które dziewczyny trzymały. Poczęłam rozwijać papier.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak możesz tak dokładnie i cierpliwie odklejać każdy kolejny kawałek taśmy, rozerwij to w końcu! - Usłyszałam głos Stephena.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To są moje urodziny, więc ty musisz na to wszystko patrzeć braciszku. - Posłałam mu w powietrzu buziaka. Jeszcze kilka ruchów i... - Gotowe. - Odłożyłam papier na bok. Odkryłam wieczko. Moim oczom ukazały się śliczne fioletowe martensy. - O mój Boże, piękne! - Krzyknęłam. - Ale one musiały kosztować fortunę. - Spojrzałam na nich niepewnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, jest nas dość sporo, poza tym stać nas jeszcze żeby kupić ci coś fajnego - zaśmiał się Liam. Uśmiechnęłam się do niego ciepło i wróciłam wzrokiem do mojego prezentu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziękuję waaam - przeciągnęłam i zaczęłam zdejmować trampki tylko po to, żeby przymierzyć nowe buty.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy wciągnęłam jednego na nogę, wstałam z ziemi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skąd w ogóle wiedzieliście?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Byliśmy razem na zakupach, więc znam twój rozmiar buta. - Mój kuzyn wzruszył ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poza tym kiedy bawiłem się twoimi rzeczami, natrafiłem na wiele ciekawych danych. - Louis poruszył zabawnie brwiami, a gdy trąciłam go łokciem, szeroko się uśmiechnął i przyciągnął mnie do swojego boku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak byliśmy nad wodą, wyłowiłaś but - zaśmiał się Zayn.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I powiedziałaś coś jak: "Teraz pora na nową parę creepersów dla mnie" - kontynuował Niall. - A twoim ulubionym kolorem jest fioletowy. Tak na marginesie, próbowałem ich przekonać, żeby zamówili martensy w kolorze moich oczu, ale zostałem przegłosowany. - Chłopak udawał oburzonego, chociaż już za chwilę znów się uśmiechnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I ogólnie jesteś taka "zbuntowana" i lubisz buty, zwłaszcza masywne, więc oto i twój prezent! - powiedział Harry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale tylko my z całej ekipy mamy tu gust - pokwitowała Danielle, unosząc jedną brew do góry i przybijając z Tori piątkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To chore, rozumiesz, że ściągnęli mnie tu z drugiego końca kraju? Dobra, to mała przesada, ale uznajmy, że tak było. Jednak czego nie robi się dla ukochanej małolaty, ach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pokręciłam głową. Kochałam tych ludzi. Wiedzieli o mnie tak dużo, a ja nie musiałam nawet zbyt wiele im mówić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, chyba nie będziemy tak stać? Ognisko czeka! - zakomunikował Lou.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ogni-co? - powtórzyłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wmówisz żadnemu z nas, że nigdy nie byłaś na ognisku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pokręciłam głową. Moje oczy były szeroko roztwarte. Cieszyłam się jak dziecko. A to tylko trochę drewna i ogień.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Żartujesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, naprawdę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To dość dziwne - skwitował Liam. - Trzeba to nadrobić!</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Siedzieliśmy wokół ognia już około godziny, co było dla mnie prawdziwą frajdą, lecz w końcu zdecydowaliśmy, że czas przenieść się do stołu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej Zayn, a co z Mary? Nie zabrałeś jej ze sobą? - spytałam chłopaka, podczas gdy inni byli zajęci rozmową o jakimś koncercie. Wydawało mi się, że jeszcze tylko Niall zwrócił się w naszą stronę i zaczął czekać na relację Zayna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um.. Jakby to powiedzieć.. Dość dobitnie dała mi do zrozumienia, że nie chce się ze mną spotykać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przykro mi - zmieszałam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale ty nadal masz u niej szanse.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zmrużyłam oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie rozumiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okazała się być lesbijką. Nie mam pojęcia czemu wtedy się ze mną umówiła, ale kiedy odwiozłem ją do domu, zakomunikowała, że nie interesuje się chłopcami i że o wiele bardziej wolałaby robić różne rzeczy z tobą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na słowa chłopaka wytrzeszczyłam oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcę wiedzieć niczego więcej. Nawet przecinka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall zaczął śmiać się pod nosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdy więcej nas nie podsłuchuj - warknął na niego Zayn, jednak jego oczy się śmiały, a za chwilę rozciągnął usta w uśmiechu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego miałbym tego nie robić? - Blondyn uniósł brew do góry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ponieważ zdradzam właśnie Ashley poważne sekrety. Wiesz, chwila prawdy zanim ostatecznie zdecydujemy się na ślub.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie pozwolę ci się z nią ożenić. - Niall znów się zaśmiał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo zniszczysz ją doszczętnie - odpowiedział po krótkim zawahaniu. Czyżby miał coś jeszcze na końcu języka?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiedz to wprost Horan - wyszydził go Zayn i począł się śmiać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Poczułam jak wokół moich pleców owija się ręka. Dostałam gęsiej skórki na karku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo jeśli tylko jej dotkniesz, powybijam ci wszystkie palce i połamię ręce - odparł jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie, po czym wytknął do mulata język.</div>
<div style="text-align: justify;">
Poczułam, jak moje policzki oblewają się różem. I tak, poczułam odprężenie. I dziwne ciepło. Wygodniej usadowiłam się przy boku Nialla. A potem zorientowałam się, że oczy Lou zwrócone są w naszą stronę. Mrugnął do mnie i delikatnie, wręcz niezauważalnie skinął głową.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy zeszło piwo, Harry począł pytać kto chce drinka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ash?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, powoli, jestem dzisiaj za nią odpowiedzialny, jej babcia ukręci mi głowę, a potem odłoży na swoje miejsce, by móc to zrobić ponownie - wyrzucił z siebie Niall.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spokojnie, nie jest aż taka groźna. Chcę jednego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Loczek napełnił moją szklankę wódką i sokiem. To samo zrobił z naczyniem Danielle, Tori, Zayna i swoim, ponieważ nikt inny nie chciał. Pociągnęłam łyk, po czym wstałam ze swojego miejsca, słysząc, że mój telefon dzwoni. Chcąc uniknąć hałasu powodowanego przez muzykę i rozmowy, skierowałam się do domu i dopiero tam odebrałam. Była to babcia - pytała czy wszystko w porządku oraz czy ma czekać na mój powrót. Powiedziałam jej o ognisku oraz zakomunikowałam, że może spokojnie iść spać, a zarazem uspokoiłam ją, że nie wrócę późno. Kiedy się rozłączyłam, skierowałam się ku łazience.</div>
<div style="text-align: justify;">
Już miałam wychodzić, kiedy zauważyłam w rogu wagę. Wysunęłam przedmiot odrobinę, po czym na niego weszłam. Moim oczom ukazały się liczby 4 i 9. 49 kilogramów! 49! Wpadłam w zachwyt. To więcej niż ostatnio. Kiedy trafiłam do szpitala ważyłam tylko 38 kilogramów. Musiałam przytyć przynajmniej 9. A od czasu, gdy w końcu mnie wypuścili, moja waga cały czas się utrzymywała, nawet, kiedy starałam się choć odrobinę przybrać. Uśmiechnęłam się. Nie jest źle. Nie wrócę do anoreksji. </div>
<div style="text-align: justify;">
Odstawiłam wagę na jej pierwotne miejsce, otworzyłam drzwi i wpadłam na Lou. Uśmiechnęłam się do niego ciepło - być może z lekka była to sprawka alkoholu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pogadamy? - Oddał uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne. Wolisz tutaj czy na zewnątrz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tu. Chodźmy do kuchni.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie zapalając światła, usiedliśmy w półmroku, a przez chwilę panowała cisza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall to dobry chłopak - powiedział szatyn.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Do czego zmierzasz..?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uważaj na niego, dobrze?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, co? - spytałam zdezorientowana.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po prostu... Całe życie się kłóciliście i nagle coś pomiędzy wami jest.. Nie jestem ekspertem, ale to chyba nie zdarza się za często.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Louis, po pierwsze: wiem na czym stoję, a te wszystkie kłótnie były efektem niedomówień. Poza tym, czy coś pomiędzy nami jest?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zrobisz ze mnie głupca, Ley.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie próbuję. Sama się chwilami zastanawiam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...Podoba ci się?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mogę ci tego powiedzieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo jeśli powiem że tak, istnieje możliwość, że spytasz co lubię w nim najbardziej, a wtedy mogę widzieć w tobie konkurencję. - Zamknęłam oczy i zaczęłam bujać się na krześle, jednocześnie potrząsając głową na boki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Lou wydał z siebie cichy chichot.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba jednak odrobinę za dużo wypiłaś.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ignorując jego wypowiedź, odpłynęłam na chwilę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak sobie myślę Loueh... Jeśli kogoś lubisz, to nie wiesz za co. Po prostu to czujesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Święta prawda.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wstałam, by obejść wysepkę kuchenną i stanąć tuż za chłopakiem. Przyłożyłam usta do jego ucha, a łokcie oparłam na jego ramionach, co było możliwe tylko dlatego, że wciąż siedział.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale muszę przyznać, że jego nogi są pociągające. I oczy. I ma seksowny tyłek - szepnęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Louis nie zdążył pohamować śmiechu. Szybko zakrył usta dłonią.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oglądałaś tyłek Horana?</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ty tego nie robiłeś? - Odchyliłam głowę, aby spojrzeć na niego z głupkowatym wyrazem twarzy. Kiedy nic nie powiedział, naprostowałam: - Nadarzyła się okazja - odparłam, cmoknęłam go w policzek i skierowałam się w stronę drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Alkohol robi z tobą dziwne rzeczy, słonko - zawołał za mną.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jestem pijana ani trochę - odkrzyknęłam, wychodząc z kuchni Harryego udając modelkę Victoria's Secret.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashley! - Usłyszałam jeszcze, gdy byłam już poza framugą, w której powinny być drzwi, jednak ich nie było. Chłopak brzmiał, jakby właśnie sobie o czymś przypomniał. Zwróciłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sprawdź jeszcze raz zawartość pudełka, w którym były buty, tym razem dokładniej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zrobię to w domu, obiecuję!</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z potworem wsunęłam się na miejsce obok Nialla.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przytyłam 2 kilo! - powiedziałam entuzjastycznie, patrząc na blondyna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To świetnie - ucieszył się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jezu, Niall, czy ty żyłeś wśród małp? Powinieneś powiedzieć coś w stylu: "Ojej przykro mi, pozwolę ci biegać za moim samochodem" ale nie to - rzuciła Danielle.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? - Chłopak zmarszczył brwi. - Nigdy? - Widziałam jak iskierki w jego oczach zgasły. W tym momencie chyba zrobił się odrobinę zły na dziewczynę. Nie chcąc być tego powodem, złapałam dłoń chłopaka i zaczęłam się nią bawić, chcąc powiedzieć mu tyle co: "Jest okej".</div>
<div style="text-align: justify;">
Wtem do stolika wróciła Tori, wcześniej rozmawiająca przez telefon.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś pominęłam?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niewychowanie blondasa - westchnęła dziewczyna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tu nie o to chodzi. Po prostu przechodziłam przez anoreksję. - Przez moment patrzyłam dziewczynie w oczy, ale po chwili odwróciłam wzrok w kierunku ognia.</div>
<div style="text-align: justify;">
"Po prostu".</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiedziałam - wydusiła Danielle - przepraszam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Już jest w porządku, naprawdę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Widziałam, jak jej oczy zaszły łzami. Liam próbował coś z tym zrobić, ale chyba nie wiedział co, więc tylko pogłaskał ją po policzku. Wstałam ze swojego miejsca i przysiadłam się do niej, z lekka przepychając Harry'ego. Zarzuciłam ramiona na jej barki i przysunęłam usta do jej ucha.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zapamiętaj: nie masz obowiązku brania na siebie problemów innych. Możesz to robić, ale nie musisz. Ale przeszłość jest przeszłością, nie baw się nią i nie wracaj do niej. Ani do niczyjej. Nie warto rozdrapywać starych ran, bo to przynosi tylko ból.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odsunęłam się od niej i ciepło uśmiechnęłam. </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">Nie do końca wiem, jak to wyszło, ale następnie leżeliśmy wszyscy na trzech kocach, na których zdecydowanie było za mało miejsca, i gapiliśmy się w gwiazdy. Niebo było nieskazitelne i wręcz czarne, drobne punkciki usiane jeden przy drugim żarzyły się jasno, a los śmiał się do nas z góry. Panowała zupełna cisza; każdy był zbyt oczarowany, aby cokolwiek mówić. Przez pled przebijał chłód od ziemi, która powoli pokrywała się perełkami rosy, jednak ściśnięta ramię w ramię z Niallem i Lou na tak małej powierzchni jak 2 metry kwadratowe, czułam się bezpiecznie i ciepło. Prawdopodobnie patrząc z boku, byliśmy podobni nieco do postaci 'Titanica', które otarłszy się o śmierć, cali mokrzy i przerażeni, wyglądając z szalup, unosili swe podbródki ku niebu, szukając nadziei zapisanej w gwiazdozbiorach. Jednak my byliśmy inni. Staliśmy się jedną masą i jedną duszą. Byliśmy w tym momencie szczęśliwi, jestem pewna i mogę śmiało powiedzieć, że tyczyło to się każdego z nas. Jeżeli chodzi zaś o mnie, jeszcze nigdy w moim życiu </span><i style="text-align: start;">nic</i><span style="text-align: start;"> nie było tak stałe. Nic nie było tak idealne. Poczułam </span><i style="text-align: start;">nieskończoność</i><span style="text-align: start;">.</span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">- Za dwadzieścia, trzydzieści czy pięćdziesiąt lat będzie tak samo? - usłyszeliśmy zachrypnięty głos Liama.</span><br />
- Co masz na myśli? - odparł Louis.</div>
<span style="text-align: start;">
</span><span style="text-align: start;"></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">- Nadal będziemy trzymać się razem? Spotykać na naszych imprezach, urodzinach dzieci i takie tam?</span></div>
<span style="text-align: start;">
</span><span style="text-align: start;"></span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">- Ja nie wybiegam poza dzień jutrzejszy - odetchnął cicho Niall. - Ale mam nadzieję, że ten sentyment pozostanie już na zawsze... To są nasze najlepsze lata, niby jesteśmy dorośli i faktem jest, że stoimy u progu życia, ale szczerze nadal jesteśmy tylko dzieciakami, które w swoim życiu narobiły wspólnie dużo bałaganu, a sprzątając go zbliżyły się do siebie jeszcze bardziej.</span></div>
<span style="text-align: start;">
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
- Święte słowa - westchnął Harry.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
Obróciwszy głowę, widziałam, jak Tori chowa się pod ramieniem Stephena. Uśmiechnęłam się lekko. Znów spojrzałam do góry.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
- Przyrzeknijmy sobie, że nigdy nie zapomnimy o tak cudownych przyjaciołach, jakich mieliśmy - znów odezwał się Liam.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
Znad ziemi wyrosła ręka, drobna i wypielęgnowana, musiała należeć do Danielle. Wysunęła ona swój mały palec, a Liam zaczepił o niego swój. Następnie wyciągnął rękę w stronę Harrego, aby zrobił to samo. Po chwili utworzyło się ładne kółeczko, ponieważ Niall podparł się na jednym boku i wyciągnął ramię nad wszystkimi, aby złączyć swój mały palec z tym Stephena.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
- To, co w tej chwili robimy jest co najmniej gejowskie - powiedział w tej samej chwili, gdy to zrobił i zaczął się śmiać, a Zayn go poparł.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
- Illuminati! - krzyknął Louis dla rozładowania sytuacji, a wszyscy wydali się odprężeni i cicho się zaśmiali.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
- Będziemy paczką już zawsze? - powtórzył Harry.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
- Zawsze.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
- Zdecydowanie.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
- Tak.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
Uśmiechnęłam się. W chwili, gdy wciąż nie zepsuliśmy tego jakże rozległego pinky promise, niebo musnęła leciutko gwiazda, pozostawiając na ułamek sekundy piękną smugę.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
- Widzieliście?! - krzyknęłam podekscytowana.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
- Mhm.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
- Yup. Los trzyma za nas i za naszą obietnicę kciuki.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
Z powrotem opadliśmy na koce. Leżeliśmy tak jeszcze chwilę. W pewnym momencie odwróciłam się do Louisa plecami, uczepiając się boku blondyna.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
- Co robisz? - zapytał.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
- Śpię - zachichotałam.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
Wsunął mi pod głowę ramię i przyciągnął mnie bliżej. Odsunęłam kawałek bluzy i T-shirtu od jego ciała i wsunęłam swoje zimne dłonie tak, że stykały się z gorącą skórą chłopaka.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
- Jakie ziiimne.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
Nie miałam siły odpowiedzieć, byłam upiornie zmęczona. Wydałam z siebie urywane, senne westchnięcie. I mimo tego, że praktycznie spałam i mimo tego, że zapewne Louis właśnie rozmyślał nad moim życiem, a leżał obok, zaczęłam delikatnie łaskotać Nialla po boku.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
- Nie, Ash, nie rób tego. - Mięśnie jego brzucha napięły się pod moimi palcami. Zaczął się wiercić, ale ja nie przestawałam.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
- Ash-ahah. Stop. - Złapał moje ręce i przyciągnął je do klatki piersiowej. Następnie przez chwilę na mnie popatrzył, zaciągnął mi na głowę kaptur, pociągnął odrobinę rękawy w dół, tak, że zakrywały moje knykcie i znów mnie objął. Wszyscy leżeli tak cicho, że wydawało się, jakbyśmy byli tu sami.</div>
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
- Halo, ludzie, zaraz dojdzie do tego, że wszyscy uśniemy na tej zimnej ziemi - powiedział zaspanym głosem Lou.</div>
<div style="text-align: justify;">
Cała grupa się podniosła, jęcząc coś o zmęczeniu. Byłam na samym końcu, ciągnięta do góry przez Nialla. Spojrzałam w kierunku Liama. Trzymał na rękach Danielle. Spała.<br />
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div>
- Chyba będę się zbierał - zakomunikował półgłosem. - <i>My</i> będziemy - dodał, skinąwszy głową w stronę dziewczyny.</div>
<div>
- Okej - odpowiedział Louis.</div>
<div>
- Dziękuję, że przyszliście - uśmiechnęłam się.</div>
<div>
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, Ashley - odparł Payne.</div>
<div>
- Dziękuję.</div>
<div>
- Też chyba spadam - powiedział Zayn.</div>
<div>
Takim sposobem oprócz właścicieli posiadłości czyli Harrego i Lou, została tylko Tori i Niall. Reszta wykombinowała sobie wzajemnie transport i opuścili imprezę - lub to, co z niej pozostało. Stephen z Zaynem wzięli razem taksówkę. Liam był kierowcą i zabrał Dani do siebie. Domownicy domownikami. Niall wypił tylko jedno piwo na początku przyjęcia. Pozostawała jedna kwestia: Victoria.</div>
<div>
- Dziś nocuję u ciebie, maleńka. Babcia jeszcze nie wie, ale to się załatwi jutro. Możliwe, że zostanę na odrobinę dłużej.</div>
<div>
- Naprawdę?! Nie wiesz jak się cieszę.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div>
Pomogliśmy w sprzątaniu, więc już około 3 nad ranem wszystko wyglądało tak, jak powinno. Pożegnaliśmy się z chłopakami.</div>
<div>
- Hej, Ash, prezent! - Harry zaczął mnie gonić z torebką.</div>
<div>
- Ojej, no racja, zapomniałabym!</div>
<div>
- I zajrzyj do środka uważniej - puścił mi oczko.</div>
<div>
- Wiem, Louis mi mówił. Ogólnie to chyba nie będę w stanie odpowiednio wam podziękować do końca mojego życia. - Spojrzałam w stronę, gdzie tliło się jeszcze ognisko, chociaż praktycznie wygasło.</div>
<div>
- To drobiazg, Ash. A teraz dobranoc kochana.</div>
<div>
- Dobranoc.</div>
<div>
<br /></div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div>
Byliśmy może na połowie drogi, przejeżdżaliśmy przez las. Siedziałam z Tori z tyłu - spała mi na ramieniu. W pewnym momencie uniosła głowę. Przez chwilę patrzyła przed siebie.</div>
<div>
- Niall? Możesz się zatrzymać?</div>
<div>
- Coś się dzieje?</div>
<div>
- Niedobrze mi.</div>
<div>
- Już zjeżdżam.</div>
<div>
Dziewczyna szybko wysiadła. Zanim zdążyłam wyjść, Niall już trzymał włosy Tori, która się pochylała. Zdjęłam z nadgarstka gumkę, którą rano na niego wsunęłam, i je nią zebrałam.</div>
<div>
- Za dużo drinków, hm? - mruknęłam.</div>
<div>
Dziewczyna usiadła na ziemi.</div>
<div>
- Od rana źle się czuję, ale racja, może za dużo.</div>
<div>
- Ha, a Lou zarzucał mi, że to ja niby się upiłam.</div>
<div>
- Ty? Jesteś bardziej trzeźwa niż na co dzień - prychnął.</div>
<div>
- Dzięki.</div>
<div>
- Proszę bardzo. Ostatnio byłaś pijana chyba na początku wakacji... Hm, to dziwne, ale nie wymiotowałaś wtedy, mimo swojego stanu.</div>
<div>
- Może dlatego, że nie miałam czym. ...To był popieprzony czas. Skończmy ten temat.</div>
<div>
Victoria znów zginęła się wpół i złapała za brzuch. </div>
<div>
- Ty się dobrze czujesz? - zapytał, patrząc mi w oczy.</div>
<div>
- Tak.</div>
<div>
Skinął głową, po czym podszedł do auta, otworzył barek i wyciągnął z niego butelkę wody. Kiedy szatynka skończyła wymiotować, podsunął jej ją. Wzięła łapczywy łyk.</div>
<div>
- Czujesz się lepiej? - zapytałam.</div>
<div>
- Mhm.</div>
<div>
- Posiedźmy jeszcze chwilę. Jest świeże powietrze - zakomunikował Niall.</div>
<div>
<br /></div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div>
Wróciliśmy do domu około czwartej. Co prawda mówiłam babci, że będziemy w domu wcześnie... Ale przecież nie musi o niczym wiedzieć. </div>
<div>
Zaprowadziłam Tori do mojego pokoju, dałam jakieś ubrania i wysłałam ją do łazienki. Wyszłam jeszcze na chwilę na dwór. Powietrze było zimne, ale rześkie i powoli robiło się jasno.</div>
<div>
- Dziękuję za to przyjęcie. I ogólnie dziękuję za dzisiejszy-um wczorajszy dzień. - Zakołysałam się na piętach.</div>
<div>
- Nie musisz mi dziękować. To był naprawdę przyjemny dzień.</div>
<div>
Uśmiechnęliśmy się do siebie. Niall rozłożył ramiona, więc się do niego przytuliłam. Nie trwało to co prawda zbyt długo, ale czułam się tak bezpiecznie i statecznie jak nigdy. Uniosłam podbródek do góry. Chłopak przeczesał moją potarganą zapewne grzywkę swoimi długimi palcami.</div>
<div>
- Zobaczymy się jutro? - wymamrotałam, a fakt, że gardło miałam przeciśnięte do klatki piersiowej Nialla sprawiał, że mój głos był trochę zdeformowany.</div>
<div>
- Jasne - odparł, patrząc na mnie w dół. Nawet z podsinionymi od zmęczenia oczami wyglądał cudownie. Żel już dawno wytarł się z jego włosów i teraz śmiesznie opadały na jego czoło. W kącikach oczu powstały małe zmarszczki, gdy się uśmiechnął. Płynnym ruchem schylił się, a jego miętowy od żutej niedawno gumy oddech owiał moją twarz. Pocałował mnie w czubek nosa, a sekundę później jego usta otarły się o moje. Nawet nie zdążyliśmy poprawnie ich złączyć - przed domem zapaliło się światło. Wiedziałam, co za chwilę nastąpi, dlatego odsunęłam twarz od Nialla, ale naprawdę nie chciało mi się wyplątywać z jego ciepłych ramion. Kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, zrobiłam mechaniczny krok w tył, a potem dwa w prawo. Niczym żołnierz. Żołnierz, który już za chwilę stanie twarzą w twarz z wściekłym komendantem.</div>
<div>
- Dobry wieczór - odezwał się chłopak.</div>
<div>
- Mamy już ranek, młody człowieku, ale doceniam twoją kulturę osobistą. Um, Ashley, natknęłam się przez przypadek na Victorię, chcąc skorzystać z łazienki. Trochę zadziwiający był widok mojej wnuczki, myjącej zęby z zamkniętymi oczami, opierającej się o ścianę i praktycznie śpiącej, a jeszcze bardziej zaskoczyło mnie, gdy zorientowałam się, że to nie ty. Ale już cię znalazłam, więc czy mogłabyś pożegnać się z <i>kolegą</i> i, proszę, iść już do łóżka?</div>
<div>
Złapałam się za głowę.</div>
<div>
- Już idę - ziewnęłam. - Dobranoc, Niall. - Odwróciłam się na pięcie, stanęłam na palcach i cmoknęłam go w usta. Oddał gest w tej samej sekundzie, ówcześnie zorientowawszy się, co mam zamiar zrobić. Widziałam, jak na jego wargi wkrada się cwany, tryumfalny uśmieszek, który za wszelką cenę chciał pohamować, aby nie zezłościć mojej babci.</div>
<div>
Następnie najzwyczajniej w świecie pomaszerowałam do domu. Żołnierzu: zadanie wykonane znakomicie! Zaśmiałam się pod nosem, przekroczywszy próg domu. Babcia tylko pokręciła głową i postanawiając nie komentować mojego zachowania, skierowała się do sypialni swojej i dziadka.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<b>____________________________________________________________________________</b></div>
<div style="text-align: center;">
TAK, MOŻECIE MNIE ZABIĆ. TAK, ROZDZIAŁU NIE BYŁO 3 MIESIĄCE I 2 DNI. TAK, GŁUPIO MI - I TO BARDZO. Wiem, że te słowa nic nie zmienią, ale naprawdę mi przykro. Sporo nauki, a poza tym cały czas starałam się jednak coś pisać. Nawet nie byłam świadoma tego, jak długi w sumie wyszedł ten rozdział, ale mam nadzieję, że to zrekompensuje Wam to długie czekanie. Następny pojawi się szybciej - obiecuję. x<br />
<br />
<br />
Jeżeli mogę w jakiś sposób Was informować o kolejnych rozdziałach - <a href="http://she-is-different.blogspot.com/p/informowani.html">piszcie</a></div>
</div>
</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-26905945013693800822015-09-18T21:38:00.001+02:002015-09-18T21:39:05.562+02:00Informacja<div style="text-align: center;">
Hej miśki! Wystąpiły pewne komplikacje, otóż w moim telefonie coś się popsuło i w ogóle nie pokazuje mi się klawiatura. Dlatego też nie mogę pisać będąc na telefonie - którego 3/4 czasu nie mogę nawet teraz znaleźć ponieważ nie jest użyteczny lmao. Poza tym mam mało czasu, co spowodowane jest nauką. Jednak postaram się, by post pojawił się jak najszybciej. I nie uciekajcie nigdzie!! Kolejny rozdział będzie dość znaczący;-)</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-17489266968440446592015-09-09T20:38:00.001+02:002015-09-09T20:38:15.946+02:00Rozdział trzydziesty pierwszy. 'Mogłaś jednak zdjąć tą bluzkę'<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: x-small;">DOPÓKI NIE POJAWI SIĘ PRZYNAJMNIEJ 5 KOMENTARZY - NIE ZACZNĘ PISAĆ NOWEGO ROZDZIAŁU</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: x-small;">DOPÓKI NIE POJAWI SIĘ PRZYNAJMNIEJ 7 KOMENTARZY - NIE DODAJĘ</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: x-small;">I PROSZĘ KAŻDEGO, BY SIĘ PODPISAŁ W JAKIŚ SPOSÓB</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 22.75px; text-align: start;">❀</span><span style="background-color: white; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 22.75px; text-align: start;">❀</span><span style="background-color: white; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 22.75px; text-align: start;">❀</span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
- Idziesz na randkę?! - Na te słowa, wypowiedziane wręcz sopranowym tonem głosu, odsunęłam telefon od ucha ponieważ, ałć, moje bębenki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy "szykuję się" naprawdę jest z tym jednoznaczne, mamo?</div>
<div style="text-align: justify;">
Rodzicielka zadzwoniła do mnie już z rana, pytając o moje samopoczucie i plany na dzisiejszy dzień. Czyli moje słowa trochę do niej dotarły?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem, mam jedynie nadzieję, że przedstawisz mi Louisa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ta, przedstawię ci Lou. - Wywróciłam oczami w duchu śmiejąc się z tego, jak mało wie i zostawiając ją z mylnym przekonaniem, że wychodzę z szatynem. - Muszę kończyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeszcze jedno.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Taa?</div>
<div style="text-align: justify;">
- 22 sierpnia po ciebie przyjadę. I możesz w sumie zrobić sobie jakieś zakupy szkolne, tam w Mullingar. Potrzebujesz więcej pieniędzy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zostało mi jeszcze trochę euro, do końca wakacji powinno starczyć. Poza tym dostałam trochę kasy od dziadka i zastanawiam się nad pójściem do pracy, nawet na dwa tygodnie, ale na razie nie widziałam żadnych kuszących ofert. A pracodawcom nie do końca uśmiecha się zatrudnianie nieletnich.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze... Teraz kończę. Jedziemy z Georgem do naszych znajomych, by zaprosić ich na ślub.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na razie. - Rozłączyłam się, wciągając powietrze na dźwięk słowa "ślub".</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie krzycz, przestraszysz dziadków, obudzisz całe Mullingar, a Niall jak tylko cię spotka, zapyta, czy obudziłaś się bez brwi, skoro o godzinie 9 rano drzesz się w niebo-głosy. To tylko ślub. To tylko ślub twojej mamy. Przeżyjesz to. Teraz się skup i wreszcie ubierz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Roztrzepałam palcami mokre włosy, sprawiając, że krople wody spadły dookoła mnie. Ponieważ niebo było tylko lekko zachmurzone, wyciągnęłam z szafy koszulkę w czarno-białe paski oraz czarne szorty. Wzięłam jeszcze gładką, bawełnianą czerwoną koszulę, którą miałam zamiar przewiązać sobie w pasie, na w razie jak by co. Kiedy moje włosy już wyschły, rozczesałam je, pozostawiając nikłe fale, z przedziałkiem po środku. Moim końcówkom przydałby się fryzjer, pomyślałam, wypuszczając je spomiędzy palców.</div>
<div style="text-align: justify;">
3 godziny później wychodziłam z domu, by spotkać się z Niallem. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Bu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy to usłyszałam, mimowolnie podskoczyłam, czując na swojej talii rękę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie rób tak nigdy więcej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak się kończy, gdy zamyka się drzwi ledwo zerkając na klucze i całą uwagę poświęcając telefonowi - odparł chłopak, lekko się odsuwając.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zapamiętam, mamo - żachnęłam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- "Mamo"?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może być "tato", skoro wolisz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy ty się słyszysz? Ludzie, jak to brzmi - zaczął się śmiać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wywróciłam oczyma.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co powiesz na sushi zamiast pizzy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lubię sushi, tylko... będzie mały problem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to za problem?</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Hahaha! - Usłyszałam, po raz setny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cicho! Tu są ludzie i patrzą na nas, jakbyśmy byli seryjnymi mordercami. Ugh, kto wymyślił, żeby jadło się to pałeczkami?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może Chińczycy?</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy kolejny kawałek spadł, warknęłam:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kur-</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie przeklinaj, oni już dosyć nas nienawidzą. - Wskazał na klientów, którzy siedzieli przy innich stolikach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zaraz zjem to rękoma, przysięgam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może cię nakarmić? - Znów się zaśmiał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ojcuj mi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra.</div>
<div style="text-align: justify;">
Minęły dwie minuty ciszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poddaję się - oznajmiłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daj.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dłoń. Prawą, skoro jesteś praworęczna.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niepewnie wyciągnęłam ramię w jego stronę. Gdy tylko mnie dotknął, poczułam jakby iskierki eksplodowały z koniuszków moich palców, aż ku zgięciu w łokciu. Chopak zwinnie wsunął pałeczki między moje palce, zaciskając je na nich w sobie znany sposób.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spróbuj teraz.</div>
<div style="text-align: justify;">
I rzeczywiście - jakoś podziałało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzięki - odezwałam się, kiedy w końcu opróżniłam swój talerz, jakieś 10 minut później niż Niall.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ma za co. Chodźmy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jezioro? - Uniosłam brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhm.</div>
<div style="text-align: justify;">
Było to jakieś 30 minut drogi stąd, lecz postanowiliśmy, że przejdziemy ten dystans pieszo. I cóż, jakimś dziwnym trafem i w sumie nie wiem czemu, skończyłam skulona pod długim ramieniem Nialla, z jedną ręką oplecioną w dole jego pleców, drugą trzymając dłoń, która zwisała z mojego barku, a przy tym czerpiąc dużo przyjemności z jego towarzystwa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty na to, żebym zrobił sobie kolczyk?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty i kolczyk? - Uniosłam jedną brew; los chciał, że akurat tą przekutą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak. Coś jak w pępku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Parsknęłam śmiechem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Błagam, powiedz, że to tylko twój beznadziejny żart.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może mam marzenia?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szybciej byś się we mnie zakochał niż zrobił kolczyk w pępku - zażartowałam, a kiedy Niall nic nie odparł, skapnęłam się co przed chwilą powiedziałam. - Znaczy.. Faceci nie robią sobie kolczyków akurat w tym miejscu. - Chłopak nadal był cicho, jednak czułam, że jest blisko wybuchnięcia histerycznym śmiechem. - A, wiesz, przekuj se co tylko zapragniesz. - I cóż, kurde, to również nie było dobre wyjście z sytuacji.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pogrążasz się, słonko - szepnął mi do ucha, po czym rozluźnił uścisk na moim ramieniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzałam w przód, na niebieską wodę, która właśnie pojawiła się w zasięgu naszego wzroku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto ostatni, ten wraca w samych majtkach, start! - krzyknęłam i wyrwałam się mu, biegnąc w stronę jeziora, śmiejąc się przy tym głośno.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czekaj-co? Ashley! Nieśmieszne! - Rzucił się w pogoń za mną.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ledwo zdołałam zatrzymać się, ze względu na prędkość, jaką osiągnęłam, a już ktoś na mnie wpadł, luźno mnie łapiąc, sprawiając, że prawie oboje wpadliśmy do wody. Mocno zaparłam się nogami, śmiejąc się i krzycząc: "Nie!".</div>
<div style="text-align: justify;">
- To wszystko było tylko i wyłącznie po to, żeby mnie rozebrać? - Usłyszałam tuż przy uchu, a uścisk chłopaka się zacieśnił.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Puszczaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wpadniesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Puść mnie. - Odrzuciłam głowę do tyłu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ma takiej opcji. - Kiedy poczułam usta muskające przez ułamek sekundy moją szyję, zamarłam. - Wpadniesz - powtórzył.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie umiem pływać, wpadniesz zaraz za mną.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, jak chcesz. Ale to jeszcze nie koniec. - Puścił mnie, więc położyłam się kawałek od brzegu, na zielonej, nieco ubitej trawie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zdjęłam stopami sandałki, przypominające japonki, a pod głowę wsunęłam koszulę. Zamknęłam oczy. Niall ułożył się tuż obok, jednak zachowując dystans, więc nie stykaliśmy się nawet ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uwielbiam taką pogodę. Nie za ciepło, nie za zimno, trochę wiatru - westchnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pierwszy rzut oka nie wydajesz się być chłopakiem, który będzie rozmarzonym tonem opowiadał o pogodzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pierwszy rzut oka wydajesz się wyższa, niż jesteś, a potem człowiek staje z tobą twarzą w twarz i traci cię z zasięgu wzroku, dopóki nie spojrzy w dół.</div>
<div style="text-align: justify;">
- "Chłopak od pogody"... Porzućmy jednak tą myśl. - Pokręciłam zrezygnowana głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziękuję.</div>
<div style="text-align: justify;">
- "Chłopak podbijający do mężczyzn w długich włosach" brzmi lepiej - zaśmiałam się, nawiązując do sytuacji ze Stephenem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Od razu kiedy to powiedziałam, na mojej twarzy wylądowała ogromna dłoń.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jedno słowo wiecej i będziesz mokra - powiedział spokojnie, jednak zabrzmiało to dwuznacznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Slmhm? - Próbowałam powiedzieć zrozumiale, lecz moje usta wciąż były zakryte ręką Nialla. Kiedy mnie zignorował i postanowił dalej dobrze się bawić, ugryzłam go w palec.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nic nie mówiąc, blondyn wstał, zdjął koszulkę, po czym przekładając jedną rękę pod moimi kolanami, drugą obejmując moje plecy, podniósł mnie do góry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall! - krzyknęłam spanikowana.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słucham? - Chłopak ruszył w stronę pomostu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- "Nie" co?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie możesz wrzucić mnie do wody.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zatrzymał się na chwilę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz okres? - Zmrużył oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie twoja sprawa, ale nie, nie mam, a teraz mnie postaw.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Postawię cię o tam, na środku jeziora. - Kiwnął podbródkiem w owym kierunku. - Radziłbym ci zdjąć tą bluzkę. - Uśmiechnął się przebiegle.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall, zostaw mnie. Boję się wody. - To przestawało być śmieszne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież tu jestem. Wiesz, taki silny, młody-</div>
<div style="text-align: justify;">
- I niedoświadczony - skończyłam za niego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A tu się mylisz. Całe ubiegłe wakacje byłem ratownikiem na pobliskim basenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I ilu ludzi uratowałeś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szczerze?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhm.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Raz Liam prawie utopił Danielle...</div>
<div style="text-align: justify;">
Parsknęłam śmiechem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Żartujesz!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ani trochę. I wyłowiłem jeszcze jakiegoś dzieciaka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gratulacje. A tak na marginesie: czy nie powinieneś czasem być teraz czerwony, zasapany i zmęczony? To nie tak, że nic nie ważę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No tak, zapomniałem jaka jesteś ciężka, "ehh", "uff" i te sprawy, a teraz zatkaj nos - powiedział, po czym najzwyczajniej w świecie zeskoczył z mostu, nadal trzymając mnie w ramionach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pomimo tego, że zareagowałam na tyle szybko, by wstrzymać oddech, omiotła mnie nagła ciemność, więc natychmiastowo zamknęłam oczy. Nawet, jeśli czułam wokół siebie silne ręce Nialla, lekko spanikowałam. Całe szczęście, kilka sekund później do moich płuc dostało się powietrze, a ja zakaszlałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oszalałeś?! - krzyknęłam odgarniając z czoła mokre włosy. Szczerze, aktualnie miałam gdzieś nawet to, że prawdopodobnie mój makijaż zdążył się rozmazać. Obchodziło mnie tylko to, by jak najciaśniej uczepić się boku Nialla i nie utonąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możliwe, że na twoim punkcie, ale tego nie wiemy. Nie bój się, nie puszczę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamknęłam oczy, starając się ustabilizować swój oddech. Kiedy poczułam jak chłopak stopniowo znajduje się coraz niżej, zaczęłam panikować.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trzymaj mnie! - wyrwało mi się, a ja zacisnęłam powieki jeszcze mocniej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, otwórz oczy. - Poczułam kciuk błądzący po moim policzku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja po prostu.. Wolałabym wyjść.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę cię, 10 minut i wychodzimy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poczekam na brzegu, naprawdę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Złap się mocno i po prostu mi zaufaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzałam na niego spod rzęs.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okej - szepnęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall się uśmiechnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Złap za moją szyję i oprzyj się na moich plecach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeżeli sądzisz, że zrobię jakikolwiek ruch w wodzie sama, to bardzo się mylisz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak wywrócił oczyma, aczkolwiek uśmiech nie schodził z jego warg. Obrócił się, tak, że moje dłonie spoczywały na jego karku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gotowe. Kiedy zacznę płynąć, machaj nogami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To idiotyczne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Już rozumiem, czemu nie umiesz pływać - zaśmiał się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Skończyłam z ramionami owiniętymi wokół szyi Nialla tak ciasno, że nie mógł oddychać i drąc się: "Nie utop mnie!", podczas nieustannego zaciskania powiek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wstrzymasz powietrze? - Głowa chłopaka nagle się obróciła, by mógł on na mnie spojrzeć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, tak sądzę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W razie coś po prostu klepnij mnie w ramię czy coś. Ale najpierw-czekaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall poluzował uścisk moich rąk na jego gardle i obrócił się do mnie przodem. Następnie złapał mnie w talii, odliczył od trzech w dół i znaleźliśmy się pod taflą wody.</div>
<div style="text-align: justify;">
W tej całej plątaninie blondyn zsunął ze mnie swoje ręce, by splątać palce obu dłoni z moimi i pociągnął mnie jeszcze głębiej. Mniej więcej załapałam, że aby utrzymać się na jednym poziomie należy przebierać nogami. Po 24 sekundach wpłynęliśmy na powierzchnię po haust tlenu. I cóż mogłam poradzić, moje usta uformowały się w szeroki uśmiech, ponieważ to serio była niezła zabawa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Schodzimy jeszcze raz? - zapytał chłopak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhm.</div>
<div style="text-align: justify;">
Więc zanurkowaliśmy ponownie. Kiedy wydostaliśmy się na wierzch, Niall się odezwał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sądzisz, że dałabyś radę podpłynąć do góry?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wydaje mi się..</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ci szkodzi spróbować?</div>
<div style="text-align: justify;">
Mi? No w sumie nic, ale moje życie zaczyna nabierać sensu i to jest ten czas kiedy nie myślę o problemach i jakby opuściła mnie myśl o tym, że śmierć to nic wielkiego, więc nie chciałabym umrzeć krztusząc się wodą czy coś podobnego. Już nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pewno byłeś ratownikiem? - Spojrzałam na niego podstępnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pewno.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, w sumie mogę spróbować.</div>
<div style="text-align: justify;">
W końcu skoro takie małe dzieciaki umieją pływać, to chyba ja też powinnam, racja? Tak? Nie wiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeżeli dasz radę, możesz otworzyć oczy, będzie ci łatwiej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tego jednak nie zrobiłam. Zanurkowaliśmy i Niall najpierw puścił jedną moją rękę, a potem drugą. Starałam się podbić się do góry i może nawet jakoś to wychodziło, ale w którymś momencie spanikowałam, straciłam równowagę i zaczęłam iść w dół. Poczułam, że chłopak ciągnie mnie na powierzchnię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie było źle. Jeżeli nie będziesz myślała, że ci się nie uda, spróbujesz myśleć pozytywnie, to na pewno wyjdzie. Bo nie będziesz mieć z tyłu mózgu myśli, która będzie ciągnęła cię w dół. Tak jakby będziesz wolna, rozumiesz? Swojemu umysłowi można wmówić wszystko. Możesz mu wmówić, że nie potrzebujesz jedzenia. Możesz mu wmówić, że nie potrzebujesz żadnej troski, uczucia. Możesz wmówić mu, że coś ci się uda albo nie. Więc dlatego lepiej zawsze myśleć pozytywnie, bo w przeciwnym wypadku można dość marnie skończyć. Na przykład jako stary i pyzaty księgowy, bez żadnego celu w życiu, który bał się spróbować czegoś szalonego i skończył jak skończył. Nie obrażając księgowych, ale jakoś nie wydaje mi się, by ktokolwiek mógł robić to dla przyjemności, cóż. Oczywiście umiejętności też się liczą, ale najbardziej jednak chodzi tu o chęci, rozumiesz? I nadzieję. Oraz by pokonać strach i zaryzykować.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czy on nadal gadał o pływaniu? Ten sam chłopak, który pół godziny wcześniej wrzucił mnie do wody? Ta sama osoba, z którą byłam skłócona całe moje dotychczasowe życie? Patrząc z mojej perspektywy dziś, najchętniej cofnęłabym wszystkie te złe chwile, które niegdyś dzieliliśmy. Wszystkie złe słowa. I najchętniej bym go pocałowała, ponieważ tak pięknie wygląda z mokrymi włosami przyklejonymi do czoła, z tymi swoimi nienormalnie błękitnymi tęczówkami, tak głęboko patrzącymi w moje oczy, mówiąc te wszystkie słowa, które pozornie błahe, mają naprawdę sens. Ale nie mogłabym tego zrobić, ponieważ nie chciałabym zepsuć tego, co udało nam się naprawić i cóż, chociaż w mojej głowie nadal huczały słowa "pokonać strach i zaryzykować" po prostu wiedziałam, że nie mam takiego prawa. Prawdopodobnie dlatego, że to wszystko nieźle mnie przerażało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powinieneś zostać psychologiem - wydukałam tylko, lekko roztrzęsionym głosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wolałbym przedsiębiorcą. - Posłał mi uśmiech. Pokiwałam głową z uznaniem. - To jak, próbujesz jeszcze raz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu w ogóle ci zależy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo wiem, że ci się uda.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zmarszczyłam brwi. Chłopak westchnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spójrz tylko dookoła. Już od jakichś pięciu minut nie trzymam cię za rękę i nadal nie utonęłaś. Nawet tego nie zauważyłaś.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zgodnie z poleceniem chłopaka spojrzałam w dół, by zobaczyć, że rzeczywiście jest kawałek ode mnie, a ja utrzymuję się na wodzie sama. Wytrzeszczyłam oczy i jak najprędzej złapałam Nialla za szyję.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, może niepotrzebnie to mówiłem. Po prostu skup się na tym, że ci się uda, nie na tym, co robisz. W granicach rozsądku oczywiście.</div>
<div style="text-align: justify;">
I jakoś się udało. A kolejne pół godziny później chłopak wyciągnął mnie na brzeg.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie było tak źle, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, całkiem mi się podobało - odpowiedziałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ash?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm? - mruknęłam, podnosząc głowę do góry, gdy stanął naprzeciwko mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogłaś jednak zdjąć tą bluzkę. - Zagryzł lewą stronę dolnej wargi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ponieważ teraz prześwituje ci stanik.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ugh, więc się na mnie nie gap.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale ja wcale nie chcę przestawać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall - rzekłam ostrzegawczo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashley.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie używaj mojego pełnego imienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakoś nigdy wcześniej ci to nie przeszkadzało.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ponieważ w twoich ustach brzmi to dobrze. Pozostawiłam tę uwagę dla siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A tak poza tym, wyglądasz uroczo, zaciskając pod wodą oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Cholera. Musiałam wyglądać jak idiotka. Czemu ja się w ogóle tym martwię, to tylko Niall. Ugh. No właśnie. To <i>tylko</i> on.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czasem marzę o tym, by najzwyczajniej w świecie cię udusić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Prawie to dziś zrobiłaś - zaśmiał się. - Będziemy musieli teraz wyschnąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powodzenia - odparłam przeciągając przez głowę T-shirt, wyciskając go i zakładając z powrotem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Położyłam się na moście, zamykając oczy. Po pięciu minutach poczułam jak na moich udach ląduje głowa, a Niall westchnął. Wplątałam ręce w jego włosy, bawiąc się grzywką. Po jakimś czasie chłopak przewrócił się na jeden bok, a ja mogłam stwierdzić, że na mnie patrzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego nigdy nie wspominasz o swoich przyjaciołach z Longford?</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...Bo nie mam tam nikogo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nikogo? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie rozmawiajmy o tym.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zasługujesz na ludzi, którzy cię docenią, Ash.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam was - uśmiechnęłam się słabo, podnosząc się na łokciu.</div>
<div style="text-align: justify;">
I owszem, to była aluzja. To było niezadane pytanie o to, czy rzeczywiście i on mnie docenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall pokiwał głową. Z powrotem opadłam na pomost. Oddałam się dźwiękowi wiatru szumiącego w trawie, a moje ręce znów powędrowały do farbowanych blond kosmyków ułożonych na moich nogach. Chłopak przekręcił odrobinę głowę, a ja poczułam miękki, mokry pocałunek na prawym udzie. Wypuściłam z siebie nierówny oddech. Po moim biodrze przejechały palce i zaczęły bawić się moim pępkiem. Wtem rozbrzmiał dzwonek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto to do cholery? - usłyszałam i zaśmiałam się pod nosem, gdy chłopak wstał by podnieść swój telefon ze sterty naszych rzeczy, rzuconych gdzieś na trawie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak? - Odebrał zaraz po tym, jak z powrotem ułożył się przy mnie, tym razem opierając głowę na moim boku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pomimo tego, że telefon Nialla znajdował się jakiś kawałek ode mnie, mogłam stąd usłyszeć krzyczącego Harry'ego. Zmarszczyłam brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czekaj, Harry, zwolnij.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uniosłam się na łokciach, kiedy Niall przełączył na głośnomówiący i oznajmił chłopakowi, że z nim jestem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Błagam cię, nie randkuj, tylko mnie przez moment wysłuchaj. Pam-</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, będę chodził na randki z kim mi się żywnie podoba! - wciął mu się Niall, a moje serce zabiło szybciej, ponieważ um, teraz to oficjalne. Chyba.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie przerywaj. Słuchaj. Pamiętasz tego nowego kelnera, prawda? Mike, ten, o którym mówiłeś, żebym pilnował, zanim zacznie przystawiać się do Lou.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No... Co z nim?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zabawna historia. Dostał w nos, stracił posadę a ja jestem na posterunku. Mógłbyś poprosić Zayna, by po mnie przyjechał? Potrzebny ktoś pełnoletni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Że co?! - Na ostry ton Nialla podskoczyłam, podnosząc się do pozycji siedzącej. Niall też usiadł, a po chwili usłyszałam jego śmiech. - Kolego, naucz się wreszcie radzić z zazdrością. Czemu nie zadzwoniłeś do Zayna od razu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo głupim trafem nadal nie mam jego nowego numeru telefonu i wiem, że ty masz. Poza tym gdy usłyszy to ode mnie, będzie wściekły, a jeżeli ty mu to powiesz, nie będzie miał wyboru.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A dlaczego twój chłopak nie może cię odebrać?</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...Ponieważ nic nie wie i lepiej żeby nie wiedział.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za co ty w ogóle go pobiłeś?!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kończy mi się czas, Niall. Pogadamy potem - i na tych słowach zakończył, przerywając połączenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez chwilę panowała cisza. W końcu nie wytrzymałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zabrali go na posterunek policji?! - wrzasnęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Domyślam się, że słowa: "oberwał w nos, stracił pracę a ja wylądowałem na posterunku" właśnie to znaczą, Ash - odparł jak gdyby nigdy nic. Kiedy zobaczył moją minę, dodał - to nie tak, że nigdy wcześniej nie wylądowaliśmy na policji. - Po tych słowach przyłożył telefon z powrotem do ucha. - Siema stary, słuchaj, jest sprawa. Trzeba odebrać Harry'ego z komisariatu, dasz radę?</div>
<div style="text-align: justify;">
Tym razem telefon był wyciszony, jednak znów usłyszałam niewyraźny krzyk po drugiej stronie słuchawki. Zayn najwidoczniej nie był ani trochę zadowolony. Wywnioskować również można było, że nie ma na chwilę obecną sprawnego auta. Mówił coś jeszcze, ale nie mogłam rozszyfrować - co.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uh.. Jesteś w domu?... Gdzie?... Zostańcie tam, za dwadzieścia minut będziemy... W takim razie możecie iść do mnie... Tak, przynajmniej wczoraj jeszcze była... Cześć - rzucił na końcu i rozłączył się. - Ten dzieciak wisi nam obu duuużą przysługę. To nie miało kończyć się w ten sposób, ten dzień był jak na razie świetny. Przepraszam cię Ash.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej... Przecież mogę jechać z wami..?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcesz? - Uniósł głowę i spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek. Skinęłam. - W takim razie okej. - Uśmiechnął się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zabraliśmy nasze rzeczy i zaczęliśmy iść w kierunku naszej ulicy. Kiedy dotarliśmy na miejsce, byliśmy już prawie całkowicie wysuszeni. Weszliśmy do domu Nialla.<br />
- Zayn?<br />
Zauważyłam jak w salonie ktoś się porusza. Już za chwilę stanęliśmy twarzą w twarz z Mulatem. Ale nie był on sam. Za jego plecami kryła się dosyć kształtna dziewczyna, wyższa ode mnie, ale wciąż wiele niższa od Zayna. Ugh, chcę jej nogi, jej talię, jej biust. A tymczasem jestem niską dziewczyną z twarzą groźnej dwunastolatki i anorektycznym ciałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć wam. To jest Mary. - Dziewczyna niepewnie się uśmiechnęła i skinęła głową, gdy ją wskazał. - A to jest Niall i Ashley.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej - odparł Niall, potrząsając jej dłonią, a ja dostrzegłam kątem oka, jak posłał jej ciepłe spojrzenie, po czym najzwyczajniej w świecie odwrócił wzrok w moją stronę. Uciekłam od jego wzroku i też wydukałam krótkie przywitanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Załatwmy to jak najszybciej, błagam. - Zayn przewrócił oczami. - Następnym razem ten idiota będzie musiał radzić sobie sam - westchnął, poirytowany.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pięć minut później chłopaki siedzieli na przednich fotelach auta Nialla, a ja byłam obok Mary, z tyłu. Panowała między nami lekko niezręczna cisza, która nie była tak okropna tylko ze względu na rozmowę Nialla i Zayna. Nie wytrzymując ani chwili dłużej, wypaliłam pierwsze co mi przyszło do głowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś z Mullingar?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, jestem z Manchesteru. - I rzeczywiście, jej akcent był trochę inny, z lekka podobny do tego Lou, jednak mniej "zepsuty". Zdałam sobie sprawę, że tak w zasadzie dziewczyna odzywa się pierwszy raz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Naprawdę? Wow, więc co tu robisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spędzam wakacje u siostry.</div>
<div style="text-align: justify;">
I jakoś poszło. Chociaż dziewczyna była dość cicha.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wysiedliśmy. My zostałyśmy w poczekalni, a chłopcy poszli załatwić wszystkie formalności. Chwilę potem cała trójka wyszła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idę zapalić - oświadczył Zayn. - Ktoś ze mną?</div>
<div style="text-align: justify;">
Harry i Mary (jakże zabawnie się zrymowało) powędrowali za nim. Niall lekko ociągał się z wyjściem. Stanęliśmy obok siebie i obserwowaliśmy jak się oddalają.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Patrzysz na jej tyłek. - Usłyszałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I?</div>
<div style="text-align: justify;">
- To szybciej ja powinienem patrzeć na jej tyłek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Boże, Niall, co jest z tobą nie tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ze mną?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po prostu mam dosyć tego, że każda dziewczyna ma lepsze ciało niż ja.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall uniósł jedną brew.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Od kiedy obchodzi cię wygląd?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Od zawsze, Niall? Jestem dziewczyną. Kobietą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To teraz mnie posłuchaj. Co z tego, że jest wyższa, troszkę szersza, co z tego, że teoretycznie ma wszystko? Ona dosłownie boi się odezwać. Nie wiem jak Zayn, ale ja jednak wolę dziewczyny, które mają coś do powiedzenia, które umieją postawić na swoim. Zazwyczaj jeszcze są kłótliwe, a ich buzie się nie zamykają, ale to drobiazg.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciekawy typ dziewczyny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mówię o tobie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie odezwałam się od razu. Poczułam, jak robi mi się gorąco. Odwróciłam się tak, że stałam do niego twarzą. A było to trudne, bo moja głowa zadarta była do góry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy to jest randka? - Nie wytrzymałam dłużej tego jakże ogromnego niedopowiedzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Brwi Nialla wystrzeliły do góry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak - odpowiedział po prostu i łobuzersko się uśmiechnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie żartowałeś, mówiąc, o wizycie na posterunku - zaśmiałam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja zawsze dotrzymuję obietnic. - Uniósł dumnie podbródek.- Chodźmy, zanim uznają, że postanowiliśmy tu nocować.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W drodze powrotnej Harry wytłumaczył nam wszystko. W skrócie: Mike praktycznie pocałował Lou, który próbował się bronić, na jego oczach. Dzisiaj szatyn miał wieczorną zmianę, więc pod jego nieobecność Harry tam poszedł, wyciągnął chłopaka z lokalu, a reszta historii nie jest już zagadką.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Czekaj, Harry. Czy skoro Mike został zwolniony, potrzebny im ktoś na jego miejsce?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zgaduję, że tak. Czemu pytasz?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Babcia była niezmiernie ucieszona, że udało mi się wrócić przed 20:00 i nawet nie wypytywała o szczegóły - chwała jej za to. Tego wieczoru wyskrobałam na stronie mojego pamiętnika dość entuzjastyczny wpis. Nie psychologiczny. Wpis, który nie zawierał myśli samobójczych. Wpis, który nie dawał ujścia moim problemom. Za to zupełnie oddający moją wolność, z lekka żałosny, niczym pisany przez dwunastolatkę, która próbuje prowadzić pamiętnik, lecz otwiera go raz na pół roku, a notuje cokolwiek jeszcze rzadziej. Gdyby ktoś kiedyś przekartkował dziennik, uznałby, że pisze go osoba psychicznie chora. Lecz ja taka jestem. Chodzący bałagan, zagubiona dusza, tykająca bomba, aż wreszcie nastolatka, która dzięki przyjaciołom odnalazła siebie, swoje szczęście i swój sens w życiu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Drogi Pamiętniku,</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Dzisiejszy dzień był dość długi. Spędziłam go w większości z Niallem. Byliśmy na sushi i nad jeziorem... Tak jakby umiem pływać, hm, "tak jakby". Potem wylądowaliśmy na posterunku, by odebrać Harry'ego, ale to już inna historia. A najlepsze: DOSTAŁAM PRACĘ JAKO KELNERKA I JUŻ OD JUTRA ZACZYNAM RANNĄ ZMIANĄ, RAZEM Z LOU.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>I jeszcze coś...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tu przerwałam na chwilę i powróciłam myślami do pewnego momentu.<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<i>- Dziękuję za świetny dzień - powiedziałam, patrząc chłopakowi w oczy.</i><br />
<i>- To ja dziękuję - odparł i ciepło się uśmiechnął.</i><br />
<i>I wtedy złapałam jego podbródek, stanęłam na palcach i wycisnęłam na jego policzku pocałunek. Wydawał się być tym dość zaskoczony.</i><br />
<i>- Do zobaczenia - rzekłam niewinnie i odwróciłam się, żeby odejść.</i><br />
<i>- Cześć. - Kiedy zerknęłam przez ramię, stał oparty o moją furtkę i bawił się włosami. A na policzku, który cmoknęłam, pojawił się rumieniec. Na jednym policzku. Na policzku chłopaka. Boże, jakie to urocze.</i><br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Myślę, że tracę głowę.</i> - dopisałam, zamknęłam i schowałam dziennik.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
______________________________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
Hej! Nie było mnie tu baaardzo długo, owszem. A teraz spójrzmy na to od mojej strony. Moich czytelników ubywa nawet wtedy, kiedy rozdział dodaję po tygodniu. Zważając na to, jaka kiedyś była jakość (a była gorsza, ponieważ z każdym napisanym rozdziałem nabiera się doświadczenia) i ilu wtedy miałam czytelników, to troszkę smutne, gdy patrzę teraz i widzę 4 komentarze, do tego 1 opublikowany 2 razy.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Jeżeli przeczytaliście, to naprawdę proszę - zostawcie jakąś opinię, jakiś ślad po sobie. Ponieważ bez Was nie ma sensu tego pisać, a ostatnio dość dużo Was ubyło.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Pozdrawiam xx</div>
</div>
</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-22949230896069218492015-07-25T23:31:00.000+02:002015-07-26T01:45:22.141+02:00Rozdział trzydziesty. 'Każdy jest przez kogoś kochany'<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Obudził mnie natarczywy dźwięk dzwonka telefonu. Niechętnie zerknęłam na wyświetlacz. Oh, witaj mamusiu, cóż się stało, że raczyłaś zadzwonić?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Halo? - odezwałam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słuchaj, nie możesz znikać na całe dni z domu, nie informując o tym dziadków, bo to są starsze osoby, a poza tym się o ciebie martwią. I w tej kwestii fakt, że się zakochałaś nie ma nic do rzeczenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co zrobiłam? A nawet jeśli się zakochałam, to co? Ciebie i tak nic by to nie obchodziło. Jesteś na tyle oschła, że nie raczyłaś nawet powiedzieć mi, że się zaręczyłaś! I wiesz co jeszcze? Dziadkowie są dosłownie jedynymi osobami, które się tu o mnie martwią, jeśliby nie patrzeć na moich przyjaciół. Tak w zasadzie nie wiem - po co dzwonisz? Bo babcia powiedziała ci, że nie było mnie w domu cały dzień, chociaż ona razem z dziadkiem gdzieś pojechali? Miałam siedzieć w zamknięciu? To chyba dobrze, że znalazłam wreszcie przyjaciół, doceń to.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czekaj: wyszłaś sobie pod ich nieobecność i wróciłaś troszkę później niż oni? - podsumowała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, dokładnie tak było.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, zwracam honor, babcia za dużo dramatyzuje. Myślałam, że uciekłaś.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo jedyna osoba, jaką we mnie widzisz to gówniara.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashley, posłuchaj. Wcale tak nie jest, jesteś moją córką.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co z tego? Czy to coś zmienia? O wiele szczęśliwsza byłabyś beze mnie, przestawiasz mnie z kąta w kąt, bo wciąż ci przeszkadzam. Mogłaś pozwolić mi wyprowadzić się z ojcem, tam może chociaż komuś by na mnie zależało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ojciec był alkoholikiem. Kto wie, czy nie wylądowałbyś na ulicy. Tak by się o ciebie zatroszczył.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ile razy zadzwoniłaś w te wakacje? Ile razy zapytałaś, jak mija mi czas? Pozwól, że odpowiem za ciebie. Dzwoniłaś dosłownie trzy razy: raz, bo się pomyliłaś, drugi, żeby zrobić mi wykład i oto jest trzeci raz. I znów na mnie naskakujesz. Czasem mam wrażenie, że na wybujałym zdaniu babci zależy ci bardziej, niż na moim! Wysłałaś mnie tu, bo typowo, byłam piątym kołem u wozu. Los chciał, żeby jednak mi się to opłaciło, bo mam teraz Lou, Harry'ego, mam Nialla i jeszcze kilku znajomych. - Kiedy wypowiedziałam te słowa, w głowie jakby zapaliła mi się lampka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tu nie chodziło o rozwód rodziców. Tu chodziło o fakt, że mama poznała faceta i się wprowadziliśmy, a w tym czasie zdążył pojawić się tu Louis z Harrym, którzy w miarę uporządkowali swoje sprawy, a w Niallu zaczęło kształtować się nowe, lepsze wnętrze. Kto wie, czy gdybyśmy zostali, sprawy potoczyłyby się w ten sposób. Czy nie poznałabym Lou wcześniej, ale Lou, który brał narkotyki. Starałam się nie oceniać ludzi przez ten pryzmat, lecz nie chciałam też się z nimi zadawać, bo wiem, że gdzieś w środku dążyłam do autodestrukcji. Mogłabym łatwo się w to wciągnąć, bo miałabym środki. I gdzieś jeszcze głębiej wiedziałam, że chciałam być córką, z której matka byłaby dumna, ale nie przyznawałam tego nawet przed sobą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dopiero teraz zorientowałam się, że mama nic nie mówi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, jesteś tam?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, zamyśliłam się. <i>Lou</i> to ten chłopak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mam chłopaka. I nie zakochałam się. - Wywróciłam oczami.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Babcia może jest przewrażliwiona, ale nie głupia, Ashley.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, pogadamy jak serio będzie cię to obchodzić, cześć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie rozłączaj się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo? - westchnęłam zrezygnowana.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ponieważ chętnie posłucham o owym Lou.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A co, George już nie ma dla ciebie czasu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po prostu interesuję się twoim życiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciekawe od kiedy. Od dziś? Bo oświeciłam cię, jak często chociażby rozmawiasz ze mną?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ash, rozumiem, nasze stosunki nigdy nie były zbyt przyjazne, ale chciałabym wiedzieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ja chciałabym mieć mamę, która mnie kocha, a nie uważa za punkt informacyjny, raz na miesiąc dając znak życia - odrzekłam i, nie dopuszczając jej więcej do słowa, rozłączyłam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
W normalnych okolicznościach zabolałoby mnie to, ale matka nigdy nie miała ochoty grać większej roli w moim życiu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wstałam z podłogi, na której wcześniej siedziałam, oparta plecami o łóżko. Podniosłam z ziemi bluzę i kołdrę, rzucając je na prześcieradło. Nie starając się o zmianę stroju, podreptałam do kuchni, gdzie oczywiście zastałam babcię.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Babciu, dzwoniłaś do mamy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja? Owszem. W tym domu panują jakieś zasady. Wystarczyłoby, byś odebrała telefon za pierwszym razem, a nie byłoby całej tej sytuacji.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Był wyciszony do wibracji, a poza tym zakopany pod wieloma poduszkami, nie mogłam go słyszeć, zwłaszcza, że usnęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och, czyli już się tam wprowadzasz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co?! - wydusiłam, ponieważ: co?!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kiedy mówiłam, że Niall to fajny chłopak, miałam na myśli coś innego, niż spanie z nim w jednym łóżku, znikanie na całe dnie, czy chodzenie w jego ubraniach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wypuściłam ze świstem powietrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co takiego ci w tym przeszkadza?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może to, że masz szesnaście lat?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Siedemnaście i dobrze o tym wiesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To samo, pełnoletnia nie jesteś.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz co mnie śmieszy? Te wasze wszystkie stereotypy. Dlaczego siedemnastolatkom zabrania się tylu rzeczy, a gdy już skończą osiemnaście lat, postrzegani są jak dorośli? Jakby coś w ich psychice się zmieniło - prychnęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie będziemy prowadzić tej rozmowy w owy sposób.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc nie będziemy prowadzić jej w żaden. Idę do siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I masz rację. Możesz zostać tam do końca tygodnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co?</div>
<div style="text-align: justify;">
- To, co słyszysz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie odezwałam się więcej, tylko wróciłam do pokoju. Wybrałam z szafy pudrowe szorty i czarną koszulkę, a następnie na palcach poszłam do łazienki. Zaplotłam włosy w warkocz po boku, po czym zrobiłam na powiekach oczywiście nierówne kreski i pociągnęłam rzęsy tuszem. W uszy włożyłam małe, bladoróżowe kolczyki w kształcie kokardek. Wracając do pokoju, złapałam parę creepersów. Wyjęłam z szafy mały skyowy plecak i wrzuciłam do niego telefon, pieniądze oraz czarny sweter na guziki, gdyby pogoda postanowiła jednak się zmienić. Wzięłam jeszcze okulary przeciwsłoneczne. Otworzyłam okno i wyszłam na zewnątrz. Dziadkowie nie mają ze mną łatwo, hm. Skuliłam się przechodząc pod oknem salonu, gdzie mogli siedzieć, po czym przeskoczyłam przez płot.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy byłam już w mieście wyjęłam telefon i odszukałam na liście kontaktów pozycje pod literą S.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak? - Usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej Stephen, chcesz się spotkać?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, jasne, że chcę, gdzie jesteś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na razie jeszcze w Mullingar.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam przyjechać?</div>
<div style="text-align: justify;">
- W sumie jest mi to obojętne, też mogę się wybrać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spokojnie, przyjadę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc ja na ten czas idę na jakieś śniadanie. Daj znać jak będziesz na miejscu, a po ciebie wyjdę. Do zobaczenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Elo - rzucił i rozłączył się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Skierowałam się w stronę miejsca pracy Lou. Restauracja ta równie często zmieniała tematykę i wystrój, co nazwę, więc nigdy nie można było nawet konkretnie określić dokąd się idzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
W kącie pomieszczenia od razu ujrzałam burzę loków.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej Hazz! - przywitałam się, cmokając chłopaka w policzek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oh, witaj Ley.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co u ciebie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- A wiesz, nic nowego... Tak sobie pomyślałem... Nie chcesz może kupić mieszkania?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zajęło mi chwilę, zanim zrozumiałam, o czym mówi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Żartujesz! - krzyknęłam odrobinę za głośno, bo kilka osób zwróciło na mnie swój wzrok.</div>
<div style="text-align: justify;">
Usta Harry'ego rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, a jego oczy zalśniły.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lou się do mnie wprowadza! Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaki jestem z tego powodu szczęśliwy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Twoje oczy są niczym kałczukowe kulki, trochę sprawy sobie zdaję!</div>
<div style="text-align: justify;">
Wtem podszedł do nas Louis.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć A-</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty mały niebieskooki gnojku, czemu mi nie powiedziałeś, że wprowadzasz się do swojego chłopaka?!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poniewaaaaaż - przeciągnął, lecz nic więcej nie dodał, jedynie oblał się purpurą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, i tak każdy argument, jaki teraz wymyślisz mnie nie zadowoli, dlatego proszę, skombinuj mi coś do jedzenia, bo jestem dziś bez śniadania.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Się robi. - Uśmiechnął się słodko i odszedł w stronę kuchni.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zerknęłam na Harry'ego. Mieląc między zębami wargę, patrzył w punkt, za którym zniknął szatyn.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hazzi. Haroooold? Harry. Ej stary. Harry Potter. Harruuuuuuu. Kochanieee. - Wyjęłam z jego napoju słomkę i zamachałam mu nią przed twarzą. Zero. Dlatego by było śmiesznie, postanowiłam włożyć mu rurkę do ucha. Dopiero wtedy skierował na mnie swój (oburzony) wzrok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty do cholery odwalasz? - zaśmiał się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, w sumie chyba pierwszy raz słyszę, jak przeklinasz, lol.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co za różnica. Ślicznie dzisiaj wyglądasz - powiedział.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A czy wczoraj nie wyglądałam ślicznie? - Uniosłam jedną brew, starając się nie uśmiechać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wyglądałaś. Zawsze wyglądasz. - Kiedy usłyszałam za sobą trzeci głos, o mało nie krzyknęłam. Energicznie odwróciłam głowę, stawiając czoła intensywnie niebieskim tęczówkom.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall ubrany był w czarne rurki, czerwony T-shirt, oraz jasną kurtkę. Kiedy zauważył, że się na niego gapię, posłał mi uśmieszek. Odwróciłam wzrok. Blondyn wsunął się na siedzenie naprzeciw nas.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oj, od ostatnich razów chyba trochę się pozmieniało. Już nie zabijacie się wzrokiem. - Harry pokiwał z uznaniem głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Stary, dzięki wielkie za pomoc, ale może zajmij się pilnowaniem swojego chłopaka, zanim ten nowy kelner ci go poderwie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spokojnie, nie muszę się martwić - Loczek dumnie uniósł podbródek do góry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm? - mruknął Niall.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Będziemy razem mieszkać. Jeśli da radę, to już w przyszłym tygodniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Woah, no to gratulacje! - Niall wyglądał na równie zadowolonego, co Harry. Stój. Tak zadowolonym jak Harry nie był chyba nikt na świecie. A ja cieszyłam się jego (i Lou) szczęściem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Louis przyniósł mi smaczne kanapki oraz sok pomarańczowy i postanowił wykorzystać swoją przerwę obiadową wcześniej, by z nami posiedzieć. Minęła miła godzina, a chwilę po tym, jak nasz przyjaciel musiał wracać do pracy, usłyszałam dzwonek mojego telefonu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dojechałeś? - spytałam, wstając od stołu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, jestem naprzeciwko galerii handlowej. Chcesz się powłóczyć? Potem możemy skoczyć do kina na jeden z tych głupich dramatów, które tak bardzo lubisz, choć na nich ryczysz, a których ja nie znoszę, lecz poświęcę się, bo jesteś moją mini siostrzyczką. Możemy też iść na pizzę, ale po południu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za to właśnie cię kocham! Już wychodzę, daj mi pięć minut. - Ukradkiem zerknęłam jeszcze na chłopaków.</div>
<div style="text-align: justify;">
Harry wciąż żył w swoim świecie pełnym Lou i serduszek wycinanych z kolorowego kartonu. A Niall patrzył wprost na mnie w sposób, jaki nie wiem, czy miałam ochotę rozszyfrowywać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? - spytałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic - odpowiedział.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zirytowało mnie to.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Macie ochotę iść ze mną? - skierowałam się bardziej do Loczka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dokąd? - odparł.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam zamiar przejść się gdzieś ze Stephenem, moim kuzynem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chętnie go poznam - odparł wesoło Harry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Znasz go, Hazz - skwitował blondyn, najwidoczniej już rozumiejąc, o kim mówię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czekaj... Mówisz o Stephanie? O seksownej sekretareczce? Mm, no no, sądzę, że powinieneś się z nią spotkać, Romeo. - Harry mrugnął do Nialla.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przestań przywoływać żenujące momenty mojego życia, albo zacznę robić to samo, jeżeli chodzi o ciebie - warknął na niego chłopak.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
- Horan, czy ty się rumienisz? - Harry zatrzepotał rzęsami.</div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzałam na blondyna i zaśmiałam się pod nosem, bo rzeczywiście - jego policzki zrobiły się lekko różowe.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chłopaki, możemy tak gadać cały dzień, ale mi się spieszy. Więc idziecie ze mną?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja chętnie bym z tobą poszedł, ale jednak zostanę z Lou. Za to może nasza księżniczka się z tobą wybierze. - Zielonooki wstał, podszedł do Nialla i zanim ten zdążył zareagować, uszczypnął go w nadal rumiany policzek. Blondyn przewrócił oczami. Jednak kiedy Harry przyczepił swoje ręce do jego włosów, momentalnie je odepchnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie rób tak nigdy więcej! - zastrzegł.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyżbym zepsuł ci twoją idealną fryzurę? Spokojnie, nadal jesteś przystojny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeszcze jedno słowo, a pójdę do Louisa i powiem, że mnie podrywasz - powiedział poważnie, jednak jego oczy się śmiały.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dalej, blondasku, to będzie nasza mała, słodka tajemnica. - Harry oparł łokcie na stole, pochylając się nad Niallem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dosyć - chłopak poderwał się ze swojego miejsca. - Idę z tobą, przynajmniej kawałek, bo muszę coś jeszcze załatwić. - Spojrzał na mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okej. Pa, Harry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Do zobaczenia.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- W którą stronę idziesz? - zapytał Niall, kiedy zamknął za nami drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Galerii. A ty?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Też, ale po drodze będziemy musieli się rozstać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhm. - Nasunęłam na nos okulary.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szliśmy normalnym tempem, nic nie mówiąc. Po dziesięciu minutach stało się to niezręczne. Spojrzałam na chłopaka, a wtedy on skierował swój wzrok w moją stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ignorujesz mnie? - spytałam prosto z mostu, chociaż zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, czemu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Błagam... - Przechyliłam głowę. - Czasem jak zaczynasz gadać, mówisz 20 minut na jednym wydechu. A jak coś ci nie pasuje, zamykasz się w sobie i nie ma z tobą najmniejszego kontaktu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie tak, Ash. Ja po prostu... Nie wiem, czasem odbieram rzeczy zbyt dosłownie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mówisz o...?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niczym ważnym, nie zwracaj na mnie uwagi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chodzi o Harry'ego?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, Harry to Harry, to u niego typowe.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc o co chodzi?</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall nic nie mówił. Po chwili usiadł na niskim murku, więc do niego dołączyłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashley, wiesz, że gdybym mógł cofnąć czas, odszczekałbym wszystkie gówna, jakie do ciebie powiedziałem? - spytał, niepewnie zaglądając w moje oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Czemu pytasz akurat teraz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem... Chciałbym, żebyś traktowała mnie jak Lou czy Harry'ego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A nie jest tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- A jest? - odpowiedział pytaniem na pytanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oczywiście, że tak. Nie widzisz tego?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzę, jasne, że widzę, tylko po prostu czasem zastanawiam się, czy robisz to wszystko z litości, czy serio mnie lubisz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co mam ci powiedzieć, Niall? Przecież już o tym gadaliśmy. Wybaczyłam ci wszystko, okej?</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak pokiwał głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdyby było inaczej, nigdy nie opowiedziałabym ci o tacie. O anoreksji. O tym wszystkim. Nie obiecałabym ci, że nie będę bawić się żyletkami. Nie siedziałabym tu z tobą. Teraz rozumiesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rozumiem - spojrzał na mnie. Otworzył usta, by coś dodać, ale wtedy zaczął dzwonić mój telefon.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Halo? - odebrałam, włączając wcześniej na głośnik, ponieważ dzwonił Stephen.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie ty jesteś? Dałem ci te 5 minut, ale nie 20!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem już niedaleko. Za 10 minut będę. Idź do galerii, kup sobie coś ładnego. Mi też możesz coś kupić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pomyślałem o tym wcześniej, nie jestem głupi, dzięki - powiedział lekko naburmuszony. - O ja, sweter w kotki, kupię ci jeden. I jeju mają też kocie uszka, wezmę je dla siebie i będziemy dopasowani! - W przeciągu kilku sekund rozchmurzył się do maksimum.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Stephen, proszę, nie, nie założę tego - jęknęłam, wiedząc, że chłopak nie żartuje. Był zdolny do dosłownie wszystkiego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pa, Ashley, spinaj tyłeczek, <i>kotku</i> - krzyknął do słuchawki i się rozłączył.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcę to zobaczyć! - odezwał się podekscytowany Niall.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nawet o tym nie myśl!</div>
<div style="text-align: justify;">
- No wiesz, kotku, i tak załatwię sobie zdjęcie. - Posłał mi uśmieszek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ugh. Czemu my w zasadzie trzymamy się z nienormalnymi ludźmi pokroju Stephena czy Harry'ego?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może dlatego, że ludzi dziwnych z reguły ciągnie do siebie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy to miało na celu mnie obrazić?</div>
<div style="text-align: justify;">
- To tylko niegroźne podsumowanie - zaśmiał się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak uważasz. Wstawaj, bo chłopak się nie doczeka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall podniósł się z murku i szedł już nieco weselszy. W którymś momencie pożegnał się ze mną i skręcił w lewo. Dalszą drogę do galerii pokonałam sama.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Stephen, no hej! - powitałam go, gdy wreszcie spotkaliśmy się pod jednym ze sportowych sklepów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- 40 minut! Głupie 40 minut.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cii, byłam w restauracji z Harrym i Niallem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I nie zabrałaś ich ze sobą?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Próbowałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kobiety i ich chęci - westchnął teatralnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ha, ha. Chodźmy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czeeeekaj. - Złapał za moje przedramię. Podniósł do góry szarą torbę i rozhuśtał ją tuż przed moją twarzą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. Spadaj. Nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No coś ty, wiem, że lubisz prezenty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiedziałam: nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Otwórz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zapomnij.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kotku, no dalej. Za chwilę zrobię to za ciebie. - Uniósł jedną brew.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę bardzo.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak sięgnął do torebki i wyciągnął z niej kawałek materiału.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale to... - zaczęłam. - To stanik. - Spojrzałam na niego pytająco. Złapałam za metkę. - 2 rozmiary za duży.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To dla mojej dziewczyny, idiotko. - Uśmiechnął się głupkowato.</div>
<div style="text-align: justify;">
Potrząsnęłam głową na boki, rezygnując z pomysłu kontynuowania tej dziwnej konwersacji.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Aleee - postanowił udaremnić moje plany - tobie też coś kupiłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zlituj się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyjął z torby jeszcze jedną - mniejszą, i mi ją wręczył. Zajrzałam do środka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pączki! Yay, fajnie, że zdecydowałeś, by napchać mnie jedzeniem zaraz po tym, jak skończyłam śniadanie. Ale dziękuję.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam coś jeszcze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
Z torby, którą nadal trzymał, wysunął dwa plastikowe, płaskie pudełka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jedno dla mnie i jedno dla ciebie - rzekł uradowany, wciskając mi do ręki pakunek. - Na trzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szczerze? Boję się tego otworzyć, bo domyślam się, co to.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Raz... trzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mimo wszystko rozpieczętowałam opakowanie. I tak jak się spodziewałam, znalazłam w nim kocie uszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie dosyć, że masz dziwny gust, to jeszcze liczyć nie umiesz. - Włożyłam prezent z powrotem do pudełka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O nie! - Odebrał mi pudełko, zakładając na moją głowę opaskę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie jest ukryta kamera?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Będziemy wyglądać perfekcyjnie - powiedział umieszczając parę uszek na swoich włosach. - Chodźmy podbić Mullingar!</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- O, fotobudka, chodźmy - powiedział Stephen, kiedy kilka godzin później byliśmy już po zakupach i filmie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Za drobną opłatą, dostaliśmy nasze bloczki zdjęć. Oczywiście w kocich uszkach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idziemy do ciebie? - zapytał chwilę potem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? Czemu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ponieważ... istnieje możliwość, że uciekłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chrzanisz. Raz mama za taki numer kazała mi przez tydzień spać na balkonie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wygodnie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kiedy gasili światła w domu, szedłem do mojej dziewczyny albo kumpla i wracałem przed wschodem słońca. - Wzruszył ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Moja krew - zaśmiałam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To co robimy? Wjazd na chatę któremuś z naszych przyjaciół?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kusząca propozycja.</div>
<div style="text-align: justify;">
Takim sposobem skończyliśmy w mieszkaniu Harry'ego, razem z Lou, Liamem oraz Zaynem. Nialla nadal nie było, a Danielle wyjechała na dwa tygodnie na obóz taneczny i miała wrócić dopiero za kilka dni. W sumie dziwnie było być jedyną dziewczyną w męskim towarzystwie, ale chyba powoli zdążyłam się do tego przyzwyczaić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Około 18 wróciłam do domu, omijając płot i wślizgując się przez nadal uchylone okno. Przebrałam się w luźny T-shirt i spodnie dresowe. Rozczesałam włosy i związałam je w koka. Na nogi wsunęłam japonki i podreptałam do kuchni. Obawiałam się reakcji babci. Jednak kiedy zastałam ją czytającą przy stole gazetę, jedynie posłała mi niezainteresowane spojrzenie. Zamrugałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej - odezwałam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej - odpowiedziała. - Przemyślałaś swoje zachowanie? Siedziałaś w pokoju cały dzień.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czyli że nawet nie zauważyła, jak zniknęłam. No nieźle. Musiała być zła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, tak - zablefowałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakie wnioski?</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiedziałam, co mogłabym jej teraz odpowiedzieć. Przecież nie mam zamiaru przesiedzieć wakacji pod okiem babci, nie robiąc niczego, co by się jej nie spodobało. Mam siedemnaście lat, jeżeli popełnię jakieś błędy, to będę żałować ich w przyszłości (i nie, nie mam zamiaru zachodzić w ciążę). Chcę żyć chwilą i mieć wspomnienia. Chcę po prostu <i>normalnie</i> żyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wnioski... Mam cudownych przyjaciół.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tyle? - Babcia uniosła brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wzruszyłam ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przyznam, jestem trochę rozczarowana.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Babciu, proszę, określ konkretnie, czego ode mnie wymagasz, bo cóż, sama nie wiem. Czy ty w ogóle potrafisz zdefiniować swoje oczekiwania? Na początku wakacji zachęcałaś mnie do nawiązania znajomości. Następnie byłaś zainteresowana każdym, z kim gdzieś wyszłam. A teraz próbujesz zatrzymać mnie w domu, pozabijać okna dechami i wykopać fosę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Twarz kobiety pozostała niewzruszona, jednak emocje musnęły jej tęczówki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcę po prostu, byś miała złamane serce. Czy to tak źle?</div>
<div style="text-align: justify;">
Powstrzymałam wydanie z siebie zintegrowanego "ugh". Dorośli myślą, że nie wiemy nic o złamanych sercach. Że jesteśmy za młodzi. Ale kiedy mamy się zakochiwać? To jest ten czas, by poznawać się na ludziach. Uczyć na błędach. A potem ustatkować.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie, żebym się miała w kierunku miłości.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie powiedziałam tego jednak na głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może po prostu chcę w końcu żyć jak normalna nastolatka? Ponieważ przez całe życie byłam odepchnięta na bok, inna, nie miałam nikogo. Żadnej przyjaciółki. I chyba się zmieniłam. Łatwiej mi nawiązywać kontakty międzyludzkie. Nauczyłam się radzić z moimi uczuciami, choćby w małym stopniu. Mówić wprost o przeszłości. Poradzę sobie, babciu. Za rok będę pełnoletnia. Już wkrótce udam się na studia, w krąg zupełnie obcych mi ludzi. Dlatego każda chwila, jaką spędzam teraz ze znajomymi się liczy. Uczę się obcować z różnymi charakterami. Uczę się dokonywać wyborów, co z tego, że niektóre mają negatywne skutki. Ulegać, ale zarazem stawiać na swoim. I pracuję na to, by każdy miał o mnie jak najlepsze zdanie. Nie zawsze mi się udaje, ale ważne, że się staram i potrafię wyciągać z tego lekcje. Szukam właściwych dróg w życiu. I wierzę, że to jest właściwa droga. I właściwe miejsce. Cieszę się, że mama postanowiła przysłać mnie tutaj. Może wyrządziłam trochę szkód, lecz to one sprawiły, że jestem teraz kim jestem. Wiesz co? Świat to porąbane miejsce pełne niespełnionych marzycieli. Życie codziennie mówi im: "Nie dacie rady, jesteście tylko małym, nic nie znaczącym pyłkiem na arenie wszechświata". Lecz jeżeli ktoś się uprze, może osiągnąć szczyty. Bo dla kogoś możesz nic nie znaczyć... Na świecie żyje siedem miliardów ludzi. Ilu z nich nigdy nie spotkasz! Oni nic w twoim życiu nie czynią, nie zmieniają. Tobie są obojętni. Ale z nimi żyją przecież inni ludzie. I dla nich są oni ważni. Każdy ma kogoś, kogo kocha, i każdy jest przez kogoś kochany. Każdy człowiek jest potrzebny - westchnęłam, kończąc swoją "przemowę".</div>
<span style="text-align: justify;">Twarz babci zmarszczyła się. Z jej oczu zaczęły wpływać ogromne łzy.</span><br />
<div style="text-align: justify;">
- Um.. Wszystko okej? - speszyłam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kobieta pokiwała głową i podeszła, mocno mnie przytulając.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem, że przez lata, w których najbardziej potrzebowałaś drogowskazu, nie miałaś nikogo takiego. Ale wyrosłaś na najmądrzejszą osobę, z jaką kiedykolwiek miałam okazję porozmawiać. Jestem z ciebie naprawdę dumna.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wciąż trwając w uścisku, spuściłam wzrok na plecy babci.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wcale nie spędziłam dzisiejszego dnia w swoim pokoju - wyszeptałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Naprawdę? - Babcia lekko mnie od siebie odsunęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhm... Byłam ze Stephenem, Lou, Harrym, Liamem i Zaynem. - Zaczęłam wykazywać niemałe zainteresowanie moimi klapkami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nic. - Kiedy podniosłam wzrok, zauważyłam, że ciepło się do mnie uśmiecha i wzrusza ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czy starsze osoby kiedykolwiek wzruszają ramionami? Od kiedy...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogłabym... Um, mogłabym przejść się do Nialla, aby oddać mu bluzę?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idź. Ale masz najwyżej godzinę, okej? Robi się późno.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ugryzłam się w język, powstrzymując się od uwagi na temat tego, że po pierwsze: jest dopiero kilka minut po dziewiętnastej; po drugie: w Longford zwykłam szwędać się po parku nawet o dwunastej w nocy, gdy pokłóciłam się z mamą lub Georgem; po trzecie: mam siedemnaście lat (tak, zdecydowanie nadużywam tego argumentu, lecz jest to potwierdzony fakt!!!); po czwarte: chłopak mieszka na tej samej ulicy; po piąte: nawet trzynastolatki (i niżej) łażą do późna po całym mieście i mogłabym wymieniać dłużej, lecz babcia to babcia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za pół godziny będę z powrotem. Nawet nie mam pewności, że jest w domu - oznajmiłam.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Nacisnęłam dzwonek, czekając aż Niall otworzy mi drzwi. Jednak stało się coś, czego zupełnie bym się nie spodziewała. W progu stanęła kobieta, niewiele wyższa ode mnie. Przyjrzałam się jej uważnie i gdzieś w rysach jej twarzy ujrzałam zarys twarzy Nialla. Jego mama - pomyślałam. Schowałam ręce, w których trzymałam szary materiał za siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Em, dzień dobry. Jest Niall?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, nie ma go.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Aha. Dziękuję - odrzekłam, nadal jakby sparaliżowana i już obracałam się na pięcie, aby odejść.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czekaj! - uprzedziła mnie kobieta. Spojrzałam na nią uważnie. - To ty jesteś tą drobną sąsiadeczką, prawda? Ashley, tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
Przytaknęłam. I wciąż stałam jak wmurowana, bo nie wiedziałam, co powiedzieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś <i>szczególnego</i> łączy cię z moim synem?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przyjaźń. - Zmarszczyłam brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przyjaźń - powtórzyła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie umiałam rozgryźć tej kobiety i, szczerze, nie miałam najmniejszej ochoty tego robić. Poza tym onieśmielała mnie. Wtem podskoczyłam jak oparzona, ponieważ ktoś złapał mnie za ręce, wyjmując z nich bluzę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej Ash. - Usłyszałam przy uchu, a po moim karku rozeszła się gęsia skórka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odwróciłam się do chłopaka. Zmierzył rodzicielkę ciężkim, świdrującym spojrzeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć mamo - powiedział szorstko. Następnie wyciągnął mnie z podwórka, mówiąc ciche: "chodź".</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy znaleźliśmy się w miejscu, gdzie nie mogła nas dojrzeć ani usłyszeć, zapytał:</div>
<div style="text-align: justify;">
- O co cię wypytywała?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przyniosłam ci bluzę - oświadczyłam, wskazując ją palcem i zupełnie ignorując postawione przez niego pytanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem, dziękuję - odpowiedział cierpliwie, lecz w jego głosie słyszałam nutę irytacji. - Więc?</div>
<div style="text-align: justify;">
- O nasze stosunki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O <i>jakie</i> stosunki? - Zagryzł wnętrze policzka, a jego oczy się ze mnie śmiały.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spieprzaj - mruknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Określ się, Ash.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może i jestem niższa, ale spokojnie mogę kopnąć cię w kostkę, wiesz o tym, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zrobiłabyś tego. - Jego twarz spoważniała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra, może nie, ale stop.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okej. Co jutro robisz? Chcesz gdzieś wyjść?</div>
<div style="text-align: justify;">
Jego pytanie mnie zaskoczyło.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Określ się - przedrzeźniłam go i posłałam mu pewny siebie uśmieszek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pokręcił głową. Zmrużył oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pójdziemy do baru, nawalimy się, a rano zostaniemy obudzeni przez staż miejską w jednym z rowów. Odwiozą nas na posterunek i tak skończy się nasza szalona przygoda. Brzmi nieźle, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zwolnij, dopiero co doszłam do kompromisu z babcią - zaśmiałam się i zaczęłam iść w stronę domu, więc Niall poszedł za mną.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pizza? - spytał w końcu. - A potem nad jezioro? No wiesz, to, co wrzuciłaś nas oboje do wody?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zgoda. A teraz spadam, w końcu "robi się późno", jak to powiedziała moja babcia. Powinnam kupić jej nowy zegarek?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zdecydowanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No więc... do jutra - rzekłam, zatrzymując się pod bramą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Do jutra - uśmiechnął się i oboje rozeszliśmy się we właściwą stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: center;">
____________________________________________<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Hej! Rozdział wyjątkowo szybko, a do tego niezwykle długi! Prawdopodobnie najdłuższy do tej pory, a wszystko w przeciągu tygodnia. A biorąc pod uwagę, że nad morzem praktycznie wcale go nie pisałam (większość powstała, gdy najpierw jechałam w jedną stronę 8h, a raczej stałam w korkach, a potem w drugą, stojąc w korkach 10h) pisało mi się lekko. A notatka powstaje, gdy nadal siedzę w aucie. Przysięgam, nigdy tak długo nie podróżowałam, zazwyczaj zajmowało to ok. 6-7h, ew. Sorki za to rozpisywanie się o moim życiu haha.</div>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Oddaję rozdział do waszej oceny. Owszem, nie było najwięcej Nialla, ale sądzę, że jeżeli odpowiednio się wczytacie, możecie wyciągnąć z niego kilka lekcji. (Jeżeli je zauważyliście, napiszcie!! Ogólnie miło byłoby, gdybyście wymienili swoje fav momenty czy kwestie.)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
I trochę smutno mi, że nie odpowiedzieliście pod poprzednim rozdziałem, czy chcecie, bym rozkładała 1 dzień na kilka rozdziałów, więc czekam na odpowiedzi pod owym!!!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
I dziękuję, że tu jesteście! Bo gdyby nie było Was tu chociaż garstki, już dawno porzuciłabym pomysł pisania tego opowiadania. Dziękuję.</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-71747676122040478432015-07-17T23:23:00.001+02:002015-07-17T23:23:40.199+02:00Rozdział dwudziesty dziewiąty. 'Autorytet'<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Wdrapałam się z powrotem po schodach. Usiadłam wygodnie, zakrywając kocem nogi odziane jedynie w szorty. Niall pojawił się sekundę później.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, powiedziałem ci, że to magiczne miejsce. Tobie może wydawać się zwykle. Może nawet z lekka babskie. Ale miejsce to urządziła moja ciotka, która, gdy rozstała się z mężem, zamieszkała u nas na kilka miesięcy. Nie potrzebowała mebli, czegokolwiek. Chciała tylko samotności. Nieczęsto jadała z nami posiłki. Mało mówiła, zbyt przygnębiona po rozwodzie. Być może miała takie usposobienie dlatego, że niegdyś zajmowała się sztuką, a artyści jakoś tak już mają. Jednak była dużo młodsza od mamy i myślała na inny sposób niż ona. Miałem czternaście lat, kiedy u nas kątem mieszkała. To był czas, kiedy zaczynałem interesować się tym, co zakazane, wiesz. Fajki, alkohol, bójki i te sprawy. Byłem tym typowym, zepsutym chłopcem, jak to wcześniej określiłaś. Po prostu dzieciakiem, smarkaczem. Gdy rodzice nakryli mnie jak palę za domem, zrobili mi wielką awanturę. Miałem ich w dupie. Ignorując ich kazania, przyszedłem do ciotki. Patrzyła przez okno, nawet nie mrugając, kiedy opadłem głośno w stos poduszek. Myślała nad czymś. Nie przeszkadzałem jej. I za chwilę usłyszałem słowa, które wydobyły się z jej ust: "Słyszałam wszystko". Potem się poruszyła, pogrzebała pod poduszką i wyjęła spod niej zapieczętowaną nadal paczkę papierosów. "Masz. Pal. Pal tyle, na ile płuca ci pozwolą. I bądź wdzięczny mnie, jako twojej ciotce. Lecz nie przychodź, kiedy już nabawisz się raka" - powiedziała. Nie umiałem jej zrozumieć. Nigdy. Zaznaczając fakt, że ona latami była uzależniona od nikotyny. I jej sposób bycia sprawiał, że chciałem rozgryźć tą kobietę. Od tamtej pory praktycznie nie paliłem, pomijając kilka stresowych sytuacji, które musiałem po prostu odreagować. Oczywiście nie wliczając marihuany, ale to już coś innego. Kilka tygodni po incydencie postanowiła się wyprowadzić, ale zanim to zrobiła, odwiedzałem ją tu codziennie. I każdego dnia sprzedała mi jakąś cenną lekcję życia. Zapamiętałem każdą, ale dopiero ostatnio nauczyłem się z nich korzystać. Potem zniknęła pewnej nocy, zostawiając mi to - Niall sięgnął za kołnierz koszulki, wyciągając spod niej rzemyk, na którym były trzy złote zawieszki: koniczyna (podobna z lekka do mojej), krzyżyk i zdeformowane serce, przecięte krzywym napisem w innym języku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to oznacza? - Przesunęłam między palcami nierówny medalionik.</div>
<div style="text-align: justify;">
- "Nadzieja". Dużo podróżowała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie widziałam tego wcześniej u ciebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo jak już mówiłem, dopiero niedawno nauczyłem się korzystać z mądrości mojej ciotki. Mówiła mi o uczciwości, szczerości i o walce. Do dziś pamiętam jej słowa. "Może się wydawać, że już wszystko przepadło. Że nie ma sensu stawać ponownie na starcie, skoro tyle szans poszło na marne, nie dając rezultatów, a może jedynie skutki uboczne. Pamiętaj: zawsze możesz zacząć żyć od nowa. Ucz się na błędach i wyciągaj wnioski. I nie patrz na mnie. Nie idź moją drogą, albowiem jestem tylko niespełnioną artystką, płaczącą po nieudanej miłości. Nie jestem stara. Nie. Ale potrzebuję sił, by móc znowu walczyć. Ty nie płacz nad rozlanym mlekiem, lecz staraj się wlać je z powrotem do butelki, nie ważne, jak bardzo mokrym miałbyś przez to być. Zawsze walcz o wartości, jakie się dla ciebie liczą i nigdy nie odpuszczaj, a los ci już dalej pomoże. A jeśli kochasz, kochaj szczerze. Nie baw się ludźmi, wiedząc, że za rok nie będziesz o nich pamiętać. I zawsze bądź lojalnym przyjacielem. Bądź jak jeden za wszystkich, nawet, jeżeli inni nie mieliby być jak wszyscy za jednego. Bóg tak naprawdę nie chce zła dla ludzi. To oni wybierają, którą drogą pójdą. On chce tylko pomóc nam w realizacji dobra. I jeżeli potkniesz się tysiąc razy, ale i tak wstaniesz, by spróbować tysiąc pierwszy raz, On stanie za tobą. I pamiętaj, by zawsze mieć jakieś cele. Bo ludzie bez swoich gór, nie mają czego pokonywać. I to właśnie oni są ludźmi nieszczęśliwymi. Tylko oni". - Zamilkł na chwilę. - Mam nadzieję, że jest szczęśliwa. Chcę tego dla niej, bo była moim drogowskazem, dzięki któremu znajduję się tu, gdzie jestem. Z tobą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Patrzyłam na niego, dziwnie spokojna. Jakbym czuła, że to odpowiedni czas i miejsce. Po chwili zorientowałam się, że wciąż trzymam między palcem wskazującym a kciukiem nierówne serduszko, przez co Niall był lekko nade mną pochylony. Nie puściłam zawieszki od razu. Zrobiłam to dopiero wtedy, kiedy zobaczyłam w jego oczach swoje odbicie. A może to było tyko odbicie światła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie w tym życiu, dziewczyno.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall uśmiechnął się smutno. Odsunął się delikatnie, patrząc w inną stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To miejsce jest dla mnie odskocznią. Czasem, kiedy naprawdę potrzebuję kopa w dupę, przychodzę tu pomyśleć. Tu jest tak... czysto. Jedynie trochę poduszek i niebo. Nadal czuję tu ducha mojej ciotki. Ducha idealnego żywota i niespełnionych marzeń. A potem stąd wychodzę, mieszając się z tym wszystkim, co przyziemne. Wracam do tej strefy patosu i staram się żyć choć odrobinę pomyślniej. - Zrobił pauzę. - Czemu patrzysz na mnie jak na idiotę? - zaśmiał się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie patrzę na ciebie jak na idiotę. Po prostu... Dziwię się że wiesz co to w ogóle jest patos, a co dopiero... - Nakreśliłam obiema rękami w powietrzu okrąg, chcąc zmaterializować w jakiś sposób ogół.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall pokiwał głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz z nią jakikolwiek kontakt?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z ciotką?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. Ostatni raz słyszałem jej głos cztery lata temu, zanim zniknęła. Nawet nie mam pewności, że nadal żyje. - Chłopak zaśmiał się gorzko.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Spojrzałam w dół, na materac. Niall miał swój autorytet w postaci ciotki, która przez tak krótki czas potrafiła wbić mu do głowy słowa, dzięki którym, choć nie umiał wyciągnąć z nich nauki od razu, stał się zupełnie innym człowiekiem. Czy ja mam autorytet? Chyba nie.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- O czym myślisz?</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- O niczym szczególnym.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Chyba cię nie zasmuciłem, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? Jasne, że nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przypominasz mi ją.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Ja? - zareagowałam zaskoczona.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Mhm. - Niall w zamyśleniu pokiwał głową. Nagle siedział bliżej niż jeszcze chwilę temu. - Jesteś do niej strasznie podobna. Nie chodzi tu o wygląd, bo ona była ruda, ale to szczegół. Mówię o wnętrzu. Jesteś tak samo uparta i zmęczona życiem, które nieustannie tobą targa. Lubujesz się w samotności, nie chcesz wokół siebie ludzi, ale tak naprawdę potrzebujesz właśnie tego. - Dotknął wierzchem dłoni mojego lewego policzka.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Zamknęłam oczy, z całych sił starając się stłumić westchnienie. Druga jego ręka zaczęła bawić się końcówką mojego rozwalonego do granic możliwości kucyka, podczas gdy pierwsza zjechała na moją szyję, gdzie jego długie palce zaczęły kreślić drobne wzorki.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Kiedy masz urodziny? - usłyszałam nagle przy swoim uchu i nie zaprzeczę, iż wolałabym, by ta przyjemna cisza wróciła.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Co? - ocknęłam się, otwierając wreszcie oczy.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Kiedy masz urodziny? - powtórzył spokojnie.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- A dzisiaj jest?</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Niall pomyślał chwilę.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Szósty sierpnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O... To już za kilka dni, jedenastego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall niespodziewanie odsunął się, zabierając ode mnie swoje ręce.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ugh, jak łatwo jest mnie omotać...</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzałam w górę. Deszcz nadal stukał o szyby. Gdy patrzyło się dłużej, zdawać by się mogło, że leci się do nieznanego wymiaru. Kochałam to. W dzieciństwie gapiłam się na ulewy godzinami. I w pewnym momencie nie widziałam już wody. Widziałam świat, w jakim chciałabym żyć. Jednak tym razem się tak nie stało. Znów rozejrzałam się dookoła. Tak, to zdecydowanie jedyne miejsce, w jakim w tej chwili chciałam być. Mogłabym zostać tu na zawsze... Jakże to śmieszne. Niall złapał moje spojrzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O nie... - Oprzytomniałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm? - odparł.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zostawiłam t-shirt na dworze do wyschnięcia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skoro i tak był mokry to chyba nie jesteś ani na plusie, ani na minusie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm, no racja. - Zawahałam się nad zadaniem pytania, które już od dłuższej chwili chodziło mi po głowie. - Niall?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możemy po prostu poleżeć? W sensie: poleżeć w ciszy, nie mówić nic, najzwyczajniej odpocząć?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeżeli to jest to, czego chcesz, jasne.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ułożyłam się, niezbyt wygodnie, bo na plecach. Niall zrobił to samo, lecz po sesji mrugania, marszczenia brwi i oblizywania wcale nie suchych ust, obrócił się w moją stronę i uśmiechnął. Jego łokieć powędrował pod głowę, a oczy prosto na moje. Wtedy ja również odwróciłam się, więc leżeliśmy na wprost siebie. Po chwili jednak postanowiłam spróbować czegoś innego, chowając twarz w poduszkę leżącą tuż obok jego ramienia, a moje włosy rozsypały się na jego bluzie. Przerzuciłam jedną z nóg przez jego kolana, bo ugh, uwielbiałam to robić, leżąc obok kogoś.<br />
- Co robisz? - zaśmiał się Niall.<br />
- Sam powiedziałeś, że tego potrzebuję - skwitowałam. - A teraz shh. - Zamknęłam oczy i ułożyłam się wygodniej, tym razem z twarzą przyklejoną do materiału rękawa jego bluzy. Zabrał mi rękę spod głowy, więc nieco zaskoczona uchyliłam powieki, by zauważyć tylko, że przerzuca ją przez moje barki. Położyłam się znowu, tym razem przyklejona do jego boku. Przedramię oparłam na jego torsie, a nogę pozostawiłam tam, gdzie była ona wcześniej. Idealnie.<br />
Już usypiałam, kiedy usłyszałam ciche mamrotanie.<br />
- Kiedy przechodziłaś przez anoreksję?<br />
Momentalnie się spięłam. Niall chyba to wyczuł, bo zaczął bawić się moimi włosami.<br />
- Już nawet nie pamiętam kiedy to dokładnie było. Wiesz, słowo "anoreksja" jest codziennie nadużywane przez mamy nastolatek. Głodzą się one, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, jakie to poważne. Ja nigdy nie prosiłam o wystające kości i problemy. Ale po odejściu taty po prostu nie mogłam jeść. Odpychało mnie to. Brzydziło. Cały czas było mi niedobrze i czułam się wyprana z uczuć. Mój organizm odzwyczaił się od jakichkolwiek posiłków. Reagowałam oburzeniem, gdy ktoś oferował mi jedzenie. I gdzieś głęboko wiedziałam, że dzieje się źle, ale bałam się sama przed sobą tego przyznać. Bałam się przyznać tego przed kimkolwiek, nawet przed dietetykiem, choć on dokładnie wiedział, co mi jest. Przez długi okres czasu ukrywałam to również przed dziadkami, chociaż wiedziałam, że oni by mnie nie oceniali.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ash, proszę, nie płacz - niespodziewanie przerwał mi Niall. Dopiero teraz zauważyłam, ze rzeczywiście z moich oczu wydobywa się słona ciecz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie umiem trzymać emocji na wodzy, Niall. Nie umiem. A anoreksja to był skutek uboczny tęsknoty, a przy okazji miłości. Powiedziałeś wcześniej, że jestem silna. Nie jestem. Ale łzy choć trochę pozwalają oczyścić mi duszę i znów zbieram kolejne niepowodzenia, by móc wysłać je w wędrówkę po skórze mojej twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak nie powiedział już nic więcej. Ja też się nie odważyłam. I leżąc w tej ciszy, która przed rozmową była miła, a przerodziła się w nieco niekomfortową, zaczęłam odczuwać ulgę. Rozluźniałam się. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się resztkami dobrej atmosfery.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Coś wyrwało mnie z dosyć twardego snu. Ciemność. I ciepła postać obok mnie. Niall. Odtworzyłam w głowie ostatnie wydarzenia. Chwila... Momentalnie poderwałam się do góry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall! - Potrząsnęłam ramieniem chłopaka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uhm, co?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Która jest godzina? - Nie mam pojęcia czemu, ale szeptałam. - Gdzieś tu powinien być mój telefon. - Zaczęłam gorączkowo przekopywać się przez poduszki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, spokojnie. - Blondyn poszperał w kieszeni jeansów, które nadal miał na sobie. - Za 18 minut północ. Troszkę nam się przysnęło. - Ziewnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziadkowie rano gdzieś pojechali. Mieli wrócić wieczorem. Na pewno są już w domu. - Wreszcie wydobyłam swój telefon. - Cholera.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
- 12 nieodebranych połączeń od babci i 4 od dziadka... Muszę wrócić do domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A nie możesz iść dopiero rano?<br />
- Im później wrócę, w tym gorszej sytuacji się znajdę, ehh.<br />
- Dobra. Odprowadzę cię.<br />
Na dworze nadal padało. Zanim zdążyłam przekroczyć próg drzwi, Niall rzucił mi jedną ze swoich bluz wkładanych przez głowę, wiszących na wieszaku.<br />
- To tylko kilkanaście metrów.<br />
- Ale jest zimno, a ty jesteś rozgrzana i zaraz się przeziębisz.<br />
- Dobra... - Wsunęłam wielką bluzę na swoją własną. Musiałam wyglądać jak pingwin.<br />
- Czekaj!<br />
- Hm?<br />
Niall podszedł do mnie i zaciągnął mi na głowę oba kaptury. Wywróciłam oczami, kiedy zagryzł wargę, próbując się nie śmiać. Sam też naciągnął swój.<br />
Przebiegliśmy dystans dzielący budynki naszych domów, a gdy znaleźliśmy się pod zadaszeniem, odezwałam się:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dalej sobie poradzę, dzięki za wszystko. No wiesz, za wysłuchanie, zrozumienie, trochę życiowych lekcji.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic szczególnego nie zrobiłem. Cieszę się, że jednak przyszłaś. A i tak na przyszłość: nie baw się więcej żyletkami, dobrze?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, mhm. - Niezręcznie pokiwałam głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kolorowych snów. - Uśmiechnął się do mnie, po czym odwrócił i już zaczynał znikać w ciemności, kiedy przypomniałam sobie o fakcie, że nadal jestem ubrana w jego bluzę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall, czekaj! - Złapałam za rąbek materiału, lecz chłopak zaczął kręcić głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oddasz przy okazji. A teraz dobranoc.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobranoc - westchnęłam i wyciągnęłam spod wycieraczki klucz, aby następnie dopasować go do zamka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zanim skierowałam się do swojego pokoju, postanowiłam zajrzeć do łazienki. Jakże duży był to błąd, ponieważ kiedy wychodziłam, wpadłam prosto na babcię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie byłaś? - Kobieta spytała szorstko, mierząc mnie krytycznym spojrzeniem od góry do dołu, zatrzymując swój wzrok odrobinę za długo na szarej bluzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um... Niall. - Jedynie tyle zdołałam wydukać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idź już spać. Rano sobie porozmawiamy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mogę się doczekać - mruknęłam pod nosem, wymijając babcię. Zignorowała ona moją niegrzeczną uwagę i sama skierowała się w stronę sypialni, którą dzieliła z dziadkiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zrzuciłam z siebie obie bluzy oraz T-shirt. NAPRAWDĘ mocno nie chciało mi się brać prysznica, ale w końcu przemyciłam się do łazienki raz jeszcze, tym razem nie zostając zauważoną. Gdy wróciłam, rzuciłam się na łóżko twarzą w poduszki. Wymacałam pod ręką telefon, w celu sprawdzenia godziny. 00:27. Sturlałam się na podłogę, ciągnąc za sobą kołdrę. Zwinęłam się w rulon i leżałam. Telefon zawibrował. Niechętnie podniosłam się z ziemi, by po niego sięgnąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uh - wydusiłam, przewracając oczyma na widok wiadomości od operatora.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rzuciłam telefon z powrotem na łóżko. Wtem coś dużego się na mnie zsunęło. Mrużąc oczy zobaczyłam tyle co nic. Przyłożyłam materiał do twarzy i zaciągnęłam się jego zapachem. Bluza Nialla. Ponownie układając się na podłodze, przytuliłam się do zwiniętego w kłębek, pachnącego blondynem materiału. Moje myśli powędrowały do rozmów, jakie odbyłam dzisiaj z chłopakiem. I uświadomiłam sobie, że tak naprawdę mam autorytet.<br />
Mam Nialla.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_________________________<u><span style="font-family: inherit; font-size: large;">PRZECZYTAJCIE</span></u>________________________</div>
<div style="text-align: center;">
Heeeejeczka, chcę Wam tylko napisać, że tak bardzo spinałam dupę, aby opublikować rozdział, zanim wyjadę nad morze i na szczęście się udało! A wyjeżdżam już jutro, czyli 18. I proszę, nie mówcie, że mi na Was nie zależy, bo gdyby tak było, olałabym wszystko i opublikowała rozdział dopiero po powrocie, a wracam za tydzień.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Chcę Was też zapytać: czy przeszkadza Wam to, jak rozkładam 1 dzień na kilka rozdziałów? Proszę, odpowiedź jest dla mnie ogromnie ważna, bo chcę, by przyjemnie się to czytało.</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
A teraz życzę wam dobrej nocy/dnia/WAKACJI i do następnego!</div>
</div>
</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-20301915292949678402015-06-21T22:20:00.000+02:002015-06-21T22:57:33.080+02:00Rozdział dwudziesty ósmy. 'Lubię ciebie'<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyplątał palce z moich włosów i lekko mnie od siebie odsunął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wysłałem ci sms-a.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, tak? - zapytałam z opóźnioną refleksją. No tak, przecież słyszałam dźwięk przychodzącego powiadomienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamknęłam oczy i stałam nieruchomo, bez oddechu, naprzeciwko Nialla, z jego dużymi dłońmi na ramionach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Napisałem, że skoro nie spotkaliśmy się wczoraj, to może dziś to nadrobimy, ale nie odpisywałaś, więc zwyczajnie przyszedłem. Widać w dobrym momencie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z większa go nie słuchałam. Wciąż miałam zamknięte oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, ale boli mnie głowa i nie mam ochoty na niczyje towarzystwo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Udowodnić ci, że jednak masz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Uchyliłam powieki. Jego brwi były uniesione.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To groźba, sugestia czy propozycja? - mruknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pytanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zawsze jak mnie o coś pytasz, to albo unosisz, albo marszczysz brwi. - Przechyliłam głowę na prawą stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wywrócił oczyma.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Taki odruch.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kiedy rozmawiasz na przykład z Lou, nigdy tego nie robisz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ugh, może dlatego, że od niego jest łatwiej uzyskać jakąkolwiek informację niż od ciebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skoro tak trudno jest się ze mną dogadać, to czemu nadal próbujesz prowadzić rozmowę?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo chcę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ash. Po prostu powiedz "tak" albo "nie".</div>
<div style="text-align: justify;">
- A więc: "nie".</div>
<div style="text-align: justify;">
Jego tęczówki przybrały granatową barwę. Zjechał ręką po całej długości mojego ramienia, zatrzymując palce na miejscu, gdzie przyłożyłam żyletkę. Mój oddech przyspieszył. Zerknęłam w dół na nadgarstek. Kiedy podniosłam wzrok, Niall przenikliwie na mnie patrzył. W pewnym momencie uniósł moją dłoń na wysokość swojej twarzy. Przyjrzał się skórze na przegubie, a kiedy nic nie zobaczył, puścił rękę, która bezwiednie opadła wzdłuż mego boku. Zmrużył oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chodź ze mną - wyszeptał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall... - Spuściłam wzrok. To nie tak, że nie chciałam. Chodzi o fakt, że chciałam i właśnie to napawało mnie strachem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ci szkodzi? Hmm... Jeżeli ze mną pójdziesz, pokażę ci pewne magiczne miejsce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Już widziałam twoje łóżko - prychnęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zdążyłem nawet o tym pomyśleć, zwolnij. To jak, idziesz ze mną? Czy może raczej wolisz siedzieć tutaj w samotności?</div>
<div style="text-align: justify;">
Skąd wie, że jestem sama..? Ugh, a zresztą: kogo to obchodzi?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra. Pójdę, ale na chwilę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wzięłam między zęby dolną wargę i zmarszczyłam brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyraz twarzy Nialla się zmienił. Teraz jego oczy były jasne i chłopak lekko się uśmiechał. Wyglądał na zrelaksowanego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podeszłam do lusterka i związałam włosy. Niall przyglądał mi się ze swojego miejsca. Znowu opierał się o futrynę. Wywróciłam oczami i wsunęłam za ucho kosmyk, którego nie zdołała złapać gumka. Pociągnęłam za ekspres, zasuwając bluzę. Zrobiłam krok do tyłu, wpadając na kogoś. Odskoczyłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dopiero co stałeś tam! - Wskazałam ręką w stronę drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzałam na przedmiot, który trzymał w ręku. Żyletka. Zaraz poszedł do mojego łóżka i zabrał małe pudełko. Otworzył je, wsunął mały prostokąt, po czym schował opakowanie do kieszeni. Złapałam się za tył głowy, nieco zmieszana. Brwi Nialla zadrgały.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po co ci bluza? Jest parno, zbiera się na burzę... Ale to raczej dopiero nocą. A, no chyba że u mnie zostajesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lubię moje bluzy. - Złapałam za sznurek, przestępując z nogi na nogę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możemy już wychodzić? - zapytał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mhmm. - Pokiwałam głową.</div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Niepewnie weszłam do domu chłopaka. Zrzuciłam buty i przeszłam kawałek długiego korytarza, obracając się na pięcie, zadając Niallowi nieme pytanie o to, co dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chodź za mną.</div>
<div style="text-align: justify;">
Weszliśmy na górę. Niall poprowadził mnie do końca korytarza, w miejsce, gdzie wcześniej nie zaglądałam, nawet go nie dostrzegłam. Kiedy jednak otworzył zamknięte na klucz drzwi, moim oczom ukazały się kręte schody. Niall zachęcił mnie ruchem dłoni. Zrobiłam krok. Poczułam na plecach ciepłą rękę, więc szybko przemierzyłam resztę stopni. To, co zobaczyłam na końcu nieźle mnie zadziwiło. Pokój był mały, ogromny materac robił za podłogę, całą ją wyściełając, dookoła porozrzucane były poduszki, sufit był ścięty, a w nim dwa okna. Wszystko było utrzymane w jaśniutkich kolorach: białym, kremowym i jasnoróżowym.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odwróciłam się w stronę Nialla.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No przecież obiecałem, że pokażę ci pewne magiczne miejsce. Rozgość się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zrobiłam kilka kroków w przód, a moje stopy zatopiły się w miękkiej piance materaca. Niall, widząc, że poruszam się niepewnie, wyprzedził mnie i rzucił się z jednej strony w poduszki. Ja za to stałam tam dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashley, wiem, że nie masz ochoty na moje towarzystwo, ale chciałem pogadać...</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobrze. - Usiadłam niedaleko niego, krzyżując nogi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z początku Niall nie naciskał. Rozmawialiśmy o głupich drobnostkach, jak pogoda, filmy czy szkoła. Minęła godzina, a ja zdążyłam poczuć się tu dobrze, pomiędzy stosem poduszek, w jego towarzystwie. Leżałam wygodnie z policzkiem przyklejonym do ogromnej poduchy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ash?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Opowiesz mi o swojej chorobie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...Nie. Ty nigdy mi nic o sobie nie mówisz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No cóż... Jestem Niall, mam 27 lat i plantację winogron w Puerto Rico. Potajemnie jestem też właścicielem hodowli kóz w Niemczech, ale nikomu o tym nie mówię ze względu na mój wizerunek, więc powinnaś być zaszczycona, iż dowiadujesz się pierwsza.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uniosłam brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ja trzymam w moim domu w Longford psa imieniem NiezałagodziłeśsytuacjiNiall.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm, długie ma to imię. Ale przyznaję, podoba mi się ze względu na to, że na koncu występuje "Niall".</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall - mruknęłam zniecierpliwiona.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O tak, właśnie tak, możesz powtórzyć to jeszcze raz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall, to ani trochę nie jest śmieszne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po prostu lubię, kiedy mówisz moje imię. - Wzruszył ramieniem, na którym nie leżał, spoglądając w inną stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ugh. Co jeszcze lubisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak znów nawiązał ze mną zerwany wcześniej kontakt wzrokowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lubię tą twoją obsesję na punkcie bluz, bo zakładasz je nawet wtedy, kiedy jest gorąco, co nie jest do końca normalne, ale bycie normalnym jest przecież nudne. Lubię fakt, że twoje włosy są dosłownie dwukolorowe. U innych dziewczyn, nawet u mnie, te barwy przechodzą w siebie, a u ciebie są całkowicie odrębne. Lubię to, że zauważasz najbardziej zbędne detale i rzeczy, na które nikt inny nie zwraca swojej uwagi, jak chociażby ten X na moim palcu. Lubię sprawiać, że się uśmiechasz, bo jestem świadom tego, że przez wiele lat prawdopodobnie powodowałem tylko łzy. Lubię <i>ciebie</i>.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamrugałam kilkakrotnie, potajemnie bardziej wciskając twarz między poduszkę i kaptur, bo czułam, jak na moje poliki wstępuje ciepło.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś taka inna. - Usłyszałam chwilę potem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ty jesteś taki typowy. Zły chłopiec z zepsutą reputacją.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jestem taki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc jaki? Pozwól mi wreszcie zobaczyć jaki naprawdę jesteś, bo znudziła mi się zabawa w chowanego. Ty się chowasz, ja szukam, niby znajduję, ale okazuje się, że to nie ty, że to tylko twoje przebranie, którego użyłeś by się chronić. By się chronić w tej głupiej zabawie ze mną. Mam już dosyć gier w kotka i myszkę. - Podniosłam się do pozycji siedzącej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lubię w tobie też to, jak szybko twój humor ulega zmianie - odparł spokojnie i jestem pewna, że zupełnie poważnie i bez nawet jednej nuty sarkazmu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall, do cholery!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra. Więc myślisz, że jaki jestem?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zakłamany - rzuciłam tylko, obejmując kolana ramionami i kurcząc się w malutki kłębek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Trwała cisza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja naprawdę chciałam przestać się z tobą kłócić - powiedziałam cicho. Nawet nie byłam pewna, czy mógł mnie dosłyszeć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak po upływie minuty poczułam ramiona na swoich, a po moich bokach pojawiły się długie nogi. Zamknęłam oczy. Do mojego prawego policzka przylgnął drugi policzek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz czemu gdy spytałaś, czy możesz się skrzywdzić odpowiedziałem "spoko"? Bo kiedy ludziom coś się każe, oni zrobią wszystko, by wyszło na odwrót. Dlaczego? To wynika z braku zaufania, nienawiści, irytacji, albo po prostu ludzkiego uporu. Nikt nie lubi wykonywać czyichś rozkazów, zakazów czy zachcianek, jeżeli ta osoba nie jest kimś, na kim mu zależy. A po tym, co razem przeszliśmy w przeszłości wiedziałem, że jeżeli odpowiem ci "nie", od razu przejedziesz tą głupią żyletką po nadgarstku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nic więcej nie powiedział. Cieszyłam się, że nie mógł zobaczyć z tej perspektywy mojej twarzy. Patrzyłam w jeden punkt, a moje rzęsy szybko przemierzały trasę góra-dół. Zagryzłam dolną wargę, czując jak mój podbródek drży. Niepłaczniepłaczniepłaczniepłacz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jego twarz odsunęła się od mojej, a usta odcisnęły na skroni. Następnie Niall wstał, rzucając krótkie: "Zaraz wracam".</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy wyszedł, po moim policzku potoczyła się gorąca łza, a ja cieszyłam się, że chłopaka już tu nie ma, bo inaczej poczułby ją i na swojej skórze. Otarłam mokrą strużkę i przyłożyłam rękę do miejsca, które pocałował.<br />
<br /></div>
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i><strike>Zakłamany.</strike> Zagubiony.</i></div>
<i style="text-align: justify;"><i><strike>Obojętny.</strike> Uczuciowy.</i></i><br />
<i style="text-align: justify;"><i><strike>Egoistyczny.</strike> Inteligentny.</i></i><br />
<i style="text-align: justify;"><i><strike>Kłótliwy.</strike> Zagubiony.</i></i><br />
<div style="display: inline !important; text-align: justify;">
<div style="display: inline !important;">
<i><strike></strike></i></div>
<div>
<i><strike><i><strike>Zimny.</strike> Uczuciowy.</i></strike></i></div>
<i><strike>Wyszczekany.</strike> Inteligentny.</i><br />
<div style="display: inline !important;">
<i><strike></strike></i></div>
<div>
<i></i></div>
</div>
<i style="text-align: justify;"><i><strike>Chamski.</strike> Zagubiony.</i></i><br />
<i style="text-align: justify;"><i><i><strike>Samolubny.</strike> Uczuciowy.</i></i></i><br />
<i style="text-align: justify;"><i><i><strike>Bezczelny.</strike> Inteligentny.</i></i></i><br />
<i style="text-align: justify;"><i><i><br /></i></i></i>
<br />
<div dir="ltr">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kurwa - przeklęłam. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dlaczego raz myślę, że go znam, a potem drastycznie uderza we mnie fakt, że się mylę, że Niall się zmienił i jest kimś zupełnie innym?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamknęłam oczy. Chwilę potem usłyszałam kroki na metalowych schodach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spójrz co mam - rzekł Niall. W ręku trzymał białe pudełko, przewiązane złotą wstążką.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jagodzianki. - Posłał mi lekki uśmiech, który odwzajemniłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zjedliśmy w ciszy słodkie bułki. Były one tak jakby symbolem pojednania między nami i w sumie podobało mi się to.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam propozycję: jeżeli odpowiesz na pięć moich pytań, ja odpowiem na twoje - zaproponował.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cztery - licytował dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...Ty zadasz mi cztery, ja tobie pięć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po cztery.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra - uległam. - Ale ja zaczynam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nic nie odpowiedział, tylko usiadł po turecku, dając mi do zrozumienia, że mogę pytać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego nagle po tych siedemnastu latach nienawiści, próbujesz naprawić błędy zarówno swoje, jak i moje? Czemu chcesz zbudować to wszystko od nowa, tyle że na innych fundamentach?</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall patrzył w dół, lewą ręką bawiąc się swoimi włosami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo dorosłem, zrozumiałem, że ludzi nie można tak po prostu ranić oraz dostrzegłem pewne wartości.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wartości takie jak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rozumiem, że to już twoje następne pytanie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, wciąż to samo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niech ci będzie. Ale czy ty naprawę chcesz to wiedzieć?</div>
<div style="text-align: justify;">
Pokiwałam głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zauważyłem po prostu, że dziewczyna, której nigdy nie lubiłem, którą uważałem za popieprzoną egoistkę i skończoną idiotkę, tak naprawdę jest tysiąc razy mądrzejsza ode mnie, że należy jej się szacunek i może nawet przyjaźń, że jeżeli przyjrzy jej się bliżej, ma piękny uśmiech i że chcę być jego powodem, lecz to niemożliwe, ale wiesz co jeszcze? Kiedy wtedy stanęłaś w moich drzwiach, mówiąc potem, że twoja mama się zaręczyła, uwierzyłem, że może być inaczej i popsułem to kolejne tysiąc razy. Ale ty i tak jakimś dziwnym trafem wracałaś, sam nie wiem czemu, ale wracałaś i sprawiałaś tym faktem, że byłem szczęśliwy i teraz też teoretycznie jestem, mimo tego, że znów stoimy na granicy, mimo tego, że zaraz możesz znowu uciec, schować się w sobie i w sumie będziesz mieć rację, bo jestem tylko osobą, która całe życie cię niszczyła - wyrzucił wszystko jednym tchem, po czym łapczywie nabrał powietrza w płuca. - Czy taka odpowiedź cię zadowala?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall? - powiedziałam ledwo słyszalnie, gapiąc się w jasną ścianę przede mną. Moje ręce się trzęsły.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możemy wyjść na dwór? Chyba muszę się przewietrzyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Źle się czujesz? - zapytał szybko.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzałam na niego w sposób, jakbym nie zrozumiała pytania, choć tak naprawdę rozumiałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę - wydukałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ok, chodź. - Wstał, wyciągnął do mnie rękę, a gdy byłam już na nogach, przepuścił mnie na schodach.<br />
<br />
Kiedy znaleźliśmy się na dole, c<span style="text-align: start;">hciałam skierować się do głównego wyjścia, jednak Niall przeciął pokój i otworzył drzwi balkonowe, wychodząc na taras. Podsunął mi leżak, po czym rzucił krótkie: "Wracam za chwilę". Usiadłam i schowałam twarz w dłoniach. Nie wiem ile dokładnie trwało, zanim blondyn wrócił, ale przez ten czas zdążyłam trochę się uspokoić. Spojrzałam w górę. Niall trzymał między zębami niezapalonego papierosa, a w ręku zapalniczkę. Usiadł koło mnie.</span><br />
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogę teraz ja zadać ci pytanie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślę, że tak - odparłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest ktoś, kto kiedykolwiek podniósł na ciebie rękę? We <i>Wh@</i> zareagowałaś dość negatywnie. Jakbyś się bała...</div>
<div style="text-align: justify;">
Skierowałam swój wzrok na dłonie ułożone na moich kolanach. Zacisnęłam powieki.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Wynoś się z mojego domu! Nie chcę cię więcej widzieć na oczy!</i><br />
<i><i>- Tatusiu... Tatusiu, nie zostawiaj mnie!</i></i><br />
<i><i>- Nienawidzę cię! Jesteś pieprzonym alkoholikiem! Zrujnowałeś wszystko, co mieliśmy! Jesteś zwykłym śmieciem!</i></i><br />
<i><i>- Tatusiu! - Spojrzałam w górę, mocno trzymając się boku mojego taty. Moje usta drżały, a oczy zachodziły łzami.</i></i><br />
<i><i>- Masz trzy sekundy, żeby opuścić ten dom!</i></i><br />
<i><i><br /></i></i></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashley? Ash, <b>proszę</b>. - Poczułam dłoń odgarniającą moje <b>włosy</b> za ucho. Nie otwierałam oczu.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<i>- Tatusiu! Tato, </i><i><b>proszę</b></i><i>, powiedz coś. - Patrzyłam na rodzica, który wciąż trwał w bezruchu. - Co się dzieje? Tato - zaczęłam płakać. Na moich </i><i><b>włosach</b></i><i> wylądowała dłoń, głaszcząc mnie po głowie.</i><br />
<i><i>- I zostaw ją. Ona zostaje ze mną. Zachowuje się jak gówniara, ale jestem matką i nie pozwolę ci jej zepsuć. Moje dziecko nie będzie piło, oo nie!</i></i><br />
<i><i>Mama szybkim krokiem zbliżyła się do mnie i taty.</i></i><br />
<i><i><br /></i></i></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashley, mów do mnie. Ashley. Jeżeli chcesz, wrócimy do tego później. Ash.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czułam, jak z moich oczu popłynęły pierwsze, gorące łzy. Na moich policzkach pojawiły się <b>kciuki</b>. Odepchnęłam ręce chłopaka od siebie i znów schowałam twarz w dłonie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<i>Mama złapała moje ramię i próbowała mnie odciągnąć. Przylgnęłam do taty jeszcze mocniej.</i><br />
<i><i>- Puść ojca natychmiast! Nie zostanie tu. Żądam rozwodu. Nikt nie będzie mi psuł życia! Skończyło się!</i></i><br />
<i><i>- Ashley. - Tata przemówił po raz pierwszy od początku tej kłótni. - Kochanie, musisz być silna. - Twarz mężczyzny pojawiła się przed moją twarzą. - Jesteś jeszcze dzieckiem ale... Pamiętaj: nigdy nie zapominaj gdzie jest twoje miejsce, dokąd przynależysz. Nigdy nie zapominaj, jakie jest twoje imię i bądź dumna z tego, kim jesteś, bez względu na to, co powiedzą inni. Kocham cię córeczko. - Tata otarł </i><i><b>palcami</b></i><i> łzy, które w coraz większej ilości wypływały z moich oczu. Potem poczułam, jak mocno mnie przytula. W tamtym momencie dosłownie wyłam, niczym syrena strażacka.</i></i><br />
<i><i>- Tato, zostań, tato!</i></i><br />
<i><i>Matka zdołała oderwać mnie od mężczyzny. Tata wstał.</i></i><br />
<i><i>- Rób co chcesz. Pójdę ci na rękę. Ale wiedz, że jeżeli w jakiś sposób ją skrzywdzisz, wrócę tu. Tak naprawdę chodzi ci tylko o wartości takie jak macierzyństwo. O wizerunek. Wizerunek kobiety idealnej, gospodyni, żony i matki z owocną karierą. Nie wszystko poszło po twojej myśli. Ale wiedz, że zanim stałaś się zimną suką, właśnie za taką perfekcyjną kobietę cię postrzegałem. Widać mylimy się co do przynajmniej połowy ludzi w naszym życiu. I wiesz co? Byłaś najważniejsza. Teraz jesteś tylko nikim. Bezduszną istotą.</i></i><br />
<i><i>Nawet nie zauważyłam momentu, gdy mama podniosła rękę i uderzyła tatę - najpierw z jednej, a potem z drugiej strony.</i></i><br />
<i>Krzyknęłam. A jedyne co pamiętałam dalej, to trzaskające za nim drzwi...</i><br />
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall - wydukałam i otworzyłam oczy. Chłopak siedział na płytkach przede mną, ze skrzyżowanymi nogami. Miał ściągnięte brwi. Zsunęłam się z leżaka, prosto na jego kolana. Mocno objęłam go po bokach. Jego broda spoczęła na czubku mojej głowy. To niedorzeczne, o ile większy jest ode mnie.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: start;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co się stało? - spytał troskliwie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na razie nic nie mów, tylko mnie nie puszczaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
Oddychałam szybko w jego bluzę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Będziesz zły, jak zostawię na twoim ubraniu trochę tuszu? - Pociągnęłam nosem, kilkanaście minut później. Przejechałam paznokciem po jednej z dwóch małych czarnych plamek na miękkim materiale.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamiast odpowiedzieć po prostu znowu przycisnął moją głowę do swojej klatki piersiowej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamrugałam kilka razy. Co się stało z Ashley i Niallem sprzed lat, roku, chociażby miesiąca? Mówiłam, że ludzie się nie zmieniają. Że to tylko pojedyncze przypadki, do których Niall nie należy. Ale ja sama się zmieniłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie musisz mi mówić. - Pogładził mnie po plecach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trzymam to w sobie od lat.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odsunęłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Patrzyły na mnie z zaciekawieniem. Wstałam z jego nóg i usiadłam z powrotem na leżaku. Poklepałam miejsce obok siebie, ale chłopak przysunął drugie siedzenie naprzeciwko mnie. Kiedy zajął swoje miejsce, nasze kolana się ze sobą stykały (pomijając fakt, że jego były o wiele wyżej niż moje).</div>
<div style="text-align: justify;">
Po kolei opowiedziałam mu tą historię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie tylko była chwila, gdy ktoś zranił osobę, którą kocham. To była ta chwila, kiedy mój świat się posypał. A odłamki zbieram do dziś. Wiesz co jest najśmieszniejsze? Kiedy tata trzasnął drzwiami do pokoju, zbiły się aż szyby w nich. Jakże trafna metafora odnośna do mojego życia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall zapatrzył się na równo ułożone na tarasie, grafitowe płytki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale każdego dnia zostaje ci tych kawałków do sprzątania mniej. Jesteś naprawdę silna. - Podniósł na mnie wzrok, powodując, że ja swój spuściłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Następnie wyjął z kieszeni rzeczy, które musiał wcześniej tam schować. Wstał z leżaka i podszedł do balustrady, wkładając papierosa między wargi i podpalając go. Poszłam za nim.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Twoja kolej. Możesz zadać mi dowolne pytanie - rzekł.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mam na to siły... - wyznałam szczerze. - Jak coś wymyślę, to dam znać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zawsze były tysiące rzeczy, o jakie chciałam go spytać. Ale jednak gdy przychodziło co do czego, w mojej głowie pojawiała się pustka, bo on sam z siebie zaczynał się otwierać i miażdżył mnie tym, co z siebie wyrzucał. Jak na przykład dziś.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jaki jest twój ulubiony kolor? - Wypuścił kłąb dymu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Fioletowy - dałam mu odpowiedź.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Moje oczy są niebieskie, nie fioletowe.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś egoistyczny. A twój?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Twój ulubiony kolor?</div>
<div style="text-align: justify;">
- A. Przezroczysty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To bez sensu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Życie jest bez sensu - odparł, strzepując wypaloną nasadę papierosa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Od kiedy ty palisz? - spytałam patrząc na niego przenikliwym wzrokiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie palę. - Znalazłem w szufladzie ojca. Czasami trzeba jakoś odreagować. - Zgasił w połowie wypalonego papierosa na popielniczce stojącej na parapecie. - Zaraz się rozpada.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wracajmy do środka - zaproponowałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jego oczy zaświeciły. Nie ruszył się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyli że jednak zostajesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, mogę już stąd iść.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall zbliżył się do mnie, stojącej blisko drzwi balkonowych, przerzucił rękę przez moje ramiona i poczochrał moje włosy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcę, żebyś gdziekolwiek szła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pociągnął mnie do środka właśnie w momencie, kiedy z nieba zaczęły spadać pierwsze grube krople deszczu.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
_____________________________________________________________________________</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
Hejka misie! Dziękuję że tu jesteście i czytacie, dziękuję za wszystkie ciepłe słowa i te bardziej krytyczne. Mam nadzieję, że i tym razem zechcecie pozostawić mi swą opinię. Pozdrawiam!</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
#sidff</div>
</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-67999505574320021042015-05-23T20:58:00.001+02:002015-06-08T21:29:55.617+02:00Rozdział dwudziesty siódmy. "Spoko"<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #666666; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; line-height: 18.4799995422363px;"><i>- Oo babciu, Stephen właśnie wraca! Ja nie znam tych wszystkich miejsc, dlatego on ci to wyjaśni - powiedziałam i wcisnęłam blondynowi do ręki telefon, uprzednio włączając głośnomówiący.</i></span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #666666; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-style: italic; line-height: 18.4799995422363px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzał na mnie wielkimi oczami i zaczął kręcić głową na boki.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Proszę cię - wymamrotałam bezgłośnie.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Halo? - zaczął Niall, zmieniając głos, lecz wcale nie brzmiał jak Stephen.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Dlatego dosłownie wepchnęłam mój rozmiękły już wafelek od loda do jego ust.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Co kur... - powiedział, ale ja tylko wskazałam na telefon, który trzymał w dłoni. - Uh, cześć babciu.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Stephen! Czy ty przeżuwasz? Nie powinno się rozmawiać z jedzeniem w ustach!</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Zaśmiałam się, bo prawdopodobnie zapomniała już o swoim wywiadzie i teraz wzięła się za pouczanie "Stephena".</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, byliśmy głodni. - Spojrzał na mnie pytającym spojrzeniem.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Coś zwiedzaliście?</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Um, powłóczyliśmy się po centrum miasta i poszliśmy na zakupy - mówił wciąż mieląc w buzi rożek.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Doskonale - skomentowała kobieta. - Mam do ciebie jeszcze tylko prośbę. Ashley mówiła mi, że jecie lody... Proszę, przypilnuj, żeby zjadła coś więcej. - Niall dziwnie na mnie spojrzał. Wytrzeszczyłam oczy i próbowałam zabrać mu telefon, ale zwinnie mnie unikał. A babcia gadała dalej. - Ostatnio coś mi powiedziała i wydaje mi się, że było to coś ważnego.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Okej - odrzekł kiwając głową, chociaż ona nie mogła tego zobaczyć. A on patrzył na mnie, że zmarszczonymi brwiami.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Dziękuję. Do zobaczenia. A i przekaż Ashley, że za jakieś dwie godziny jedziemy.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Mhm. - Chwilę potem usłyszeliśmy sygnał oznaczający, że połączenie zostało zakończone.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Wow, nie skapnęła się! I muszę ci powiedzieć, że okropnie naśladujesz ludzkie głosy.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Ash.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Spuściłam wzrok.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Ash - powtórzył. - Mów do mnie.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- To nic takiego, zwykła przeszłość, o której zapomniałam, no wiesz, tak jak-</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Powiedz mi.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Nie teraz, Niall. Nie.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Otworzył usta, jakby chciał się sprzeciwić, ale niczego nie powiedział. Zaległa cisza i przez jakąś minutę nikt z nas nic nie mówił, po prostu obok siebie siedzieliśmy.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Jesteście tak bardzo dziecinni, że to aż boli. Szukałem was! - Taszczył w ręku torbę z Vans i jeszcze kilka innych. - Co tak siedzicie jak skazani? W porządku?</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Nic się nie stało - powiedziałam.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- A może jednak? - odparł sugestywnie Niall.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Zapomnijcie, że pytałem.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
I za to właśnie uwielbiałam tego chłopaka. Kiedy widział, że ktoś nie ma ochoty o czymś mówić - odpuszczał. Plus: wolał nie zagracać swoich myśli problemami. Żył beztrosko i po swojemu. Często go za to podziwiałam i pragnęłam nauczyć się tak funkcjonować.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
On był tak jakby przeciwieństwem Tori. Ona zawsze w takich sytuacjach dopytywała.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Za dwie godziny wracamy do Mullingar.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Okej, więc mamy jeszcze odrobinę czasu. Gdzie idziemy?</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- W sumie jestem już zmęczona. Nie moglibyśmy tu poleżeć? Jest taki ciepły wiatr, a moje nogi odmawiają posłuszeństwa.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Tak w zasadzie to nie, nie moglibyśmy. Idziemy coś jeszcze zjeść? - zapytał Niall.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Dopiero co wyszliśmy z Maca człowieku! Czasem zastanawiam się, czemu wciąż nie masz brzucha faceta po czterdziestce.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Jeżeli zjem cokolwiek jeszcze, zwymiotuję - wydałam z siebie zirytowany dźwięk.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Niall wytrzeszczył oczy.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Cholera... On nie wie o anoreksji więc teraz może myśleć o... bulimii.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Niall, możemy pogadać sami? - Zmarszczyłam brwi.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Za mało czasu mieliście beze mnie? Czuję się pominięty, ignorowany, halo, lol.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Dwie minuty, dosłownie - burknęłam do kuzyna.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Dobra. A ja w tym czasie pozbieram na łące kwiatki i zrobię z nich dla ciebie bukiecik, a potem będziemy wszyscy skakać jak baby w reklamach podpasek i zarzygamy świat tęczą.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Zamrugałam na niego kilkakrotnie, a potem po prostu odwróciłam się na pięcie i podeszłam do blondyna, który zdążył już się oddalić.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Bulimia?</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Anoreksja, ale nie chcę teraz o tym mówić.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- ...Dobra to... spotkamy się jutro? Wytłumaczysz mi to wszystko.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Rozejrzałam się dookoła. Trawa była ciemnozielona od słońca. Wśród niej dało się zauważyć kwitnącą gdzieniegdzie białą koniczynę.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Tak szczerze, znów zaczynałam dusić się tym, że był w pobliżu - ostatnio jakoś częściej. A może nie tyle częściej, co jakoś więcej ode mnie "wymagał". Jakby nagle chciał nadrobić 17 lat mojego życia i dowiedzieć się o nim wszystkiego, a tak szczerze nie miałam najmniejszej ochoty do tego wracać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zmrużyłam oczy. Odwróciłam się w stronę Stephena.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wracamy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? Dopiero przyszliśmy!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak w sumie to minęły prawie cztery godziny. Nie ma sensu siedzieć tu dłużej. Prooszę? - Uniosłam brwi i wygięłam usta w dół.</div>
<div style="text-align: justify;">
Brunet przewrócił oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ruszasz mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przechyliłam głowę na bok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ehh, dobra. Dzięki za towarzystwo stary. - Uścisnęli z Niallem swoje dłonie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I ja też. Cześć wam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć - powiedziałam, lecz zabrzmiało to jakbym tylko wypuszczała z siebie powietrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Czasem czuję się, jakbym był twoim ojcem! - rzekł Stephen, gdy byliśmy już jakieś 15 metrów dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzałam przez ramię. Nialla nie było widać. Tak. Peszył mnie. Albo nie tyle peszył, co czułam się dziwnie w jego towarzystwie. Bo pozornie nie musiałam się bronić. Bo z nikim się nie kłóciłam. I to było dziwne. Jakbym teraz musiała chronić siebie jeszcze bardziej. Swej przeszłości i osobowości. Może po prostu bałam się dawać czegokolwiek z siebie ludziom. Albo raczej ludziom, którzy niegdyś mnie krzywdzili. I nagle postanowili wbić się do mojego życia, bez żadnego uprzedzenia i może z wcale nie najgorszymi zamiarami.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Tak więc nastał kolejny dzień. Siedziałam na podłodze, skubiąc zębami końcówkę długopisu.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Nie potrzebuję ludzi. Potrzebuję samotności bo wśród tłumu się gubię, duszę i ginę pokonana przez uczucia.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Nie zapisałam tego jednak w pamiętniku. Leżał on na moich kolanach otwarty już jakieś pół godziny. Włożyłam cienkopis za ucho i przekartkowałam dziennik. Otworzyłam na jakimś wpisie sprzed roku. Rzuciłam powierzchownie oczyma, by po chwili zagłębić się w tekst, utopić wzrok w literkach.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<i>Drogi Pamiętniku,</i></div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<i>To mój drugi tydzień terapii. Nie ma rezultatów, ale chyba jeszcze nie powinno być. Lecz jeżeli nie przytyję choćby odrobinę, będę musiała zostać w szpitalu... Nie chciałam anoreksji. Nie chciałam tego wszystkiego. I to przyszło samo, nagle, choć w rzeczywistości było rozciągnięte w czasie. To przeżycia spowodowały, że od jedzenia mnie odpycha. Kiedy to u mnie zdiagnozowali, było mi obojętne, czy umrę czy nie. Ale powiedzieli, że nie umrę. Dlatego wcisnęli mi jakąś terapię rodzinną, nie uwzględniając nawet faktu, że mój ojciec sobie uciekł, niczym tchórz, a matka mnie nie kocha. I szczerze nadal nie obchodzi mnie, czy przeżyję. Przecież nie mam już dla kogo żyć. Dosłownie.</i></div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Wpis był z lutego, ubiegłego roku, jak już wspomniałam. Przymknęłam powieki. Wdech, wydech. Wdech, wydech. I od nowa. Co przeszłość - to przeszłość. Idźmy dalej. Przerzuciłam kilka kartek, by otworzyć na dwudziestym marca - dniu, w którym trafiłam do szpitala. Jednak nie zabawiłam tam długo - i dobrze.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<i>Drogi Pamiętniku,</i></div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<i>Wystąpiło zagrożenie mojego życia. Wow, że ci cali 'specjaliści' nie mogli od razu pojąć, że ich cała terapia rodzinna nie wypali. Ostatnimi czasy schudłam 3 kilogramy. Przez miesiąc. Zemdlałam, a gdy się obudziłam nade mną stał lekarz. W pośpiechu złapałam plecak, wrzuciłam do niego piżamę, słuchawki, telefon i pamiętnik, a mama zabrała mi jakieś ubrania. Niestety zapomniałam długopisu, lecz na szczęście pewna miła pielęgniarka użyczyła mi swój cienkopis. Dziwne, bo zawsze pisałam na niebiesko, a atrament cienkopisu jest czarny. Tak, trafiłam do szpitala i mogę nie przeżyć, a spokojnie piszę o kolorze długopisu.</i></div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<i>Odwodniłam się, dlatego w moją lewą rękę wbity jest wenflon. W górę biegnie żyłka od kroplówki. Nie jestem jedynie pewna, czy chcę poddawać się leczeniu. Teraz to jest mój wybór. Mam ochotę przestać walczyć. Co ja mówię - nie walczę od samiutkiego początku. Jedyny powód, który miałaby zadecydować o tym, czy podejmę się działania? Ciekawość. Jestem ciekawa co przyniesie przyszłość. Czy rzuci mną o ścianę jeszcze gwałtownej, czy może da mi wziąć oddech. I zdecydowanie liczę na to drugie. Nie mam już siły udawać, że życie mnie nie rusza, że sprostam wszystkiemu. Więc... Ryzyko? Co w tym wypadku w ogóle jest ryzykiem? To, że umrę? Nie, tu chyba ryzykiem jest życie. Ryzykiem, że zniszczy mnie jeszcze bardziej i tragiczniej. I... może nawet chcę je podjąć. I to mnie przeraża bardziej niż wieczność, która - jeżeli nie poddam się leczeniu - na mnie czeka. A wszystko siedzi w psychice.</i></div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Zatrzasnęłam pamiętnik, wgramoliłam się na łóżko i zakryłam po twarz kołdrą. Tego dnia nie wychodziłam już z pokoju. Nie dość, że byłam podziębiona (co okazało się przyczyną moich wcześniejszych dreszczy), złapałam też doła. Czy to nie śmiesznie brzmi w moim przypadku? "Złapałam doła". To tak, jakbym nie miała go przez całe wcześniejsze życie - kciuki w górę, nie ma co.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Przeczytałam obie książki, które kupiłam z początkiem lipca. Leżałam bezwiednie, z obojętnym wzrokiem wbitym w sufit. I nagle w mojej głowie pojawiła się myśl. Gdzie tak właściwie podział się miś, którego Lou wygrał dla mnie w wesołym miasteczku? Bo jeśliby wszystko rozważyć i przeanalizować.... Nie widziałam go od jakiegoś miesiąca. Nie zapominając o fakcie, że to właśnie ten "jakiś miesiąc" temu go dostałam...</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Moje nogi powędrowały w górę, a włosy kaskadą opadły na dół. Uniosłam poły pościeli i zajrzałam pod łóżko, wciąż z niego zwisając. Zauważyłam misia, więc sięgnęłam po niego. I wtedy coś zagrzechotało, a ja wytężyłam wzrok. Już wiem! To pudełko z... żyletkami. Zeszłam na podłogę i włożyłam rękę pod mebel, wyciągając małe opakowanie. Uważnie mu się przyjrzałam, obracając kilkakrotnie między palcem wskazującym a serdecznym. Pamiętam, jak po prostu wepchnęłam je pod poduszkę, by babcia nie mogła ich znaleźć. Musiały spaść razem z maskotką. Odłożyłam pudełeczko na szafkę i znów weszłam pod kołdrę. Nie chciałam teraz o tym myśleć. Zamknęłam oczy i powoli odleciałam w świat, w którym spełniają się marzenia - te dobre jak i złe, pożądane i nie. Lecz tej nocy budziłam się wielokrotnie, nękana koszmarami z ojcem w roli głównej. </div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Wnusiu! Kochanie, razem z dziadkiem musimy załatwić coś w sąsiedniej miejscowości. Wrócimy dopiero wieczorem. Zrób sobie coś na obiad, dobrze? W razie co pieniądze leżą na bufecie w kuchni.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze - rzekłam przeciągając się.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Czułam, że stan mojego zdrowia uległ znacznej poprawie. Zerknęłam na półkę, a gdy uświadomiłam sobie, że żyletki nadal tam leżą, szybko zakryłam je telefonem. Babcia jednak niczego nie zauważyła i tylko zakręciła się w pokoju, po czym wyszła.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Pościeliłam łóżko i złapałam za czyste ubrania. Kiedy wyszłam z łazienki, dziadków już nie było. Otworzyłam drzwi i wyszłam na dwór by powiesić mokrą koszulkę, którą chwilę wcześniej wyprałam. Owiał mnie delikatny, ciepły wietrzyk. Głęboko odetchnęłam. Poczułam, że burczy mi w brzuchu, więc nie zamykając drzwi poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki i zaniosłam je do pokoju, po czym usiadłam na łóżku, opierając się o ścianę i zaczęłam jeść. Usłyszałam dźwięk powiadomienia, więc sięgnęłam po telefon, zarzucając przez przypadek pudełeczko. Zamarłam. Zostaw przeszłość w spokoju. Zostaw ją. Podniosłam opakowanie i je otworzyłam. Zostaw.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Przypomniałam sobie czas, gdy porwała mnie dwójka mężczyzn. Jeden z nich przejechał scyzorykiem po mojej skórze i... Czuj ból, kiedy ty chcesz, nie kiedy to on chce być odczuwany... Podjęłam ryzyko życia. Mogę podjąć i ryzyko śmierci. Po co? Bo chcę sprawdzić czy byłabym skłonna na przykład do zabicia się. Lecz na razie chciałabym tylko sprawdzić czy ja sama mam w sobie na tyle odwagi, by pozwolić krwi płynąć. A raczej nie na to. Czy mam w sobie tyle siły, by zabić wewnętrzny ból zewnętrznym.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Ponieważ od wczoraj znów nękają mnie myśli o ojcu. Nie potrafiłam poradzić sobie ze wspomnieniami. Cóż, trudno. Tylko szkoda, że one teraz szarpią mną, chcąc sprawdzić kiedy w końcu nie wytrzymam i upadnę na zimną podłogę, nie mając nikogo, kto mógłby mnie uratować. I w sumie podoba mi się ta perspektywa. Nie przyznaję się do tego, ale tak jest. Wolałabym zostać pokonana już teraz. Lecz nie przez życie. O nie, jemu nigdy nie nadam tytułu zwycięzcy w tej grze. Ból. To wszystko co mam, by zemścić się nad nim samym. I przy okazji nad życiem, które raz po raz kopie mnie w tyłek. Dla niektórych moje poglądy i problemy mogą wydać się nadmuchane, przerysowane i pełne przesadnego dramatyzmu. Wręcz nieważne, błahe i już nudne. Głupia nastolatka, która ma "poważne" problemy. Ale każdy ma swoje i widzi je w innym świetle. A ja mam już dosyć. Bo mogłabym się ich pozbyć, ale szczerze mówiąc, kiedy choćby zacznę wspominać, one wrócą... Każdy człowiek jest na swój sposób złamany. Rzecz w tym, że jedni bardziej, drudzy mniej.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Zostaw. Nie. Zemścij się na bólu, no już. Co masz do stracenia? Trochę krwi? Ha.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Zawahałam się. Jednak chwyciłam ostrze. Chwila. Jeżeli choćby trochę czerwonej cieczy skapnie na pościel, babcia będzie pytać. A przecież nie skłamię, że mam okres, bo odkąd miałam problemy z anoreksją, występuje on nieregularnie. Wstałam i powoli podeszlam do biurka, jednak nie usiadłam na krześle. Chwyciłam żyletkę dokładniej i podniosłam rękę na wysokość twarzy. Trzy, dwa, jeden - dotknęłam żyletką skóry, wstrzymując oddech. Wtem drzwi od mojego pokoju się otworzyły.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Kurwa. Czy mnie prześladuje d<span style="background-color: white; color: #6a6a6a; font-family: arial, sans-serif; line-height: 20.2222232818604px; text-align: left;">éjà</span> vu? Znowu natknęłam się na niebieskie oczy. Tyle, że tym razem inne. Czułam, jak moje policzki zrobiły się gorące, ale się nie poruszyłam. Przęłknęłam jedynie ślinę.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Hej? - usłyszałam. Nie odpowiedziałam.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Minęła dłuższa chwila. Zaczynałam się irytować.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Um, mogę? - spytałam spoglądając to na niego, to na swoj nadgarstek.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Niall wzruszył ramionami.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
- Spoko - odparł obojętnie.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Cały czas patrzył mi w skupieniu prosto w oczy. Zerknęłam na żyletkę, próbując po prostu to zrobić. Ale wciąż miałam na sobie jego wzrok. Nie chciałam na niego patrzeć, ale ukradkiem podniosłam spojrzenie, by zauważyć, że nadal stoi tam gdzie stał - oparty o framugę drzwi, z rękoma wyciśniętymi w kieszenie i z lekko ściągniętymi brwiami.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
I nie wiem czemu, ale cisnęłam metalem o podłogę, szybko przemierzając pokój. Niall uwolnił ręce i gdy byłam wystarczająco blisko - rozłożył je. Poczułam pod polikiem ciepły materiał jego bluzy, a we włosach palce. Zaczęłam szybko oddychać, chcąc powstrzymać płacz, lecz na marne. Z oczu popłynęły mi dwie ogromne łzy.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
I oh, ironio, to ty, witaj!</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Ostatnio za każdym razem, gdy praktycznie wpadam w kłopoty, ląduję w jednym miejscu.</div>
<div style="text-align: justify;">
W <i>jego</i> ciepłych ramionach.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: center;">
_______________________________________________________________</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: center;">
Hej Wam. Już na wstępie przepraszam za tak długi czas oczekiwania na rozdział, jakim był równy miesiąc. I przepraszam za jakość.</div>
</div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: center;">
Przykro mi, ale jakoś tego nie czuję (rozdziału). Wiem, że rozdział jest jak gdyby nie na miejscu, bo wszystko było super, pięknie, a tu nagle znowu wyskakuję z żyletkami i tak, to nudne, no ale naprawdę potrzebowałam tej krzty złości do świata i obojętności Nialla w stosunku do Ley, byście w następnym rozdziale mogli dowiedzieć się czegoś więcej na temat ich relacji oraz na temat tego, jak z moich obserwacji postępuje człowiek w niektórych sytuacjach w stosunku do pewnych ludzi.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Serdecznie Was pozdrawiam i mam nadzieję, że jednak mnie nie opuścicie, bo bez Was jestem nikim - kolejną amatorską pisarką, która tak naprawdę o pisaniu wie tyle, co nic, tyle, co wywnioskowała z tysiąca przeczytanych książek.</div>
</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-56572419995973786672015-04-23T16:15:00.001+02:002015-04-24T14:01:25.782+02:00Rozdział dwudziesty szósty. 'Tylko ty potrafisz zamówić fast foody i herbatę na ciepło'<div dir="ltr">
- Ashley? - usłyszałam sugestywny ton, gdzieś kilka metrów dalej. Głos należał do mojej babci.<br>
- Hmm? - mruknęłam nie otwierając oczu.<br>
- Ashley! Niall!<br>
I to był moment, kiedy wręcz podskoczyłam. I ktoś pode mną też. A cały czas byłam śmiertelnie przekonana, że moja twarz wbita jest w poduszkę. W niezwykle miękką i ciepłą poduszkę. Nie w klatkę piersiową.<br>
Chociaż nie leżałam już całkowicie na Niallu, bo w nocy zdążyłam się zsunąć, nadal byłam w niego wtulona. Szybko usiadłam i spojrzałam na babcię, której brwi były wysoko uniesione.<br>
- Czekam w kuchni. Za góra 10 minut oczekuję cię tam.<br>
I wyszła.<br>
Spojrzałam na Nialla, który wciąż gapił się w punkt, gdzie zniknęła.<br>
- Mam przerąbane. - Schowałam twarz w dłoniach.<br>
- Pogadam z nią - zasugerował.<br>
- Nie! Nie. Ty idź do domu. Jak zaczniesz z nią gadać, wkurzy się jeszcze bardziej.<br>
- Umm dobra. Dzięki za przenocowanie. I powodzenia.<br>
Wyszedł - tak jak wszedł: oknem. Niechętnie podniosłam się z łóżka. Znów zrobiło mi się okropnie zimno. Podreptałam do kuchni, przeczuwając burzę wiszącą tuż nade mną. Albo raczej przede mną, za progiem kuchni.<br>
- Przyszłam - oznajmiłam.<br>
Że też akurat dziś zachciało jej się wchodzić do mojego pokoju tak wcześnie. No właśnie - czego mogła chcieć? Dopiero siódma...<br>
- Zatem usiądź.<br>
Zrobiłam co kazała.<br>
- Nie wiem, co ten chłopak tu robił, ani nie chcę wiedzieć. Chciałam tylko ci oznajmić, że nie życzę tu sobie żadnego seksu. Ja się przed twoją matką nie będę tłumaczyć. Pamiętaj.<br>
- Dobrze... - powiedziałam lekko zirytowana.<br>
Zaczęła patrzeć na mnie wyczekująco.<br>
- Co? - mruknęłam.<br>
Jej wzrok wciąż był we mnie wbity, ale się nie odzywała.<br>
- Nie robiliśmy tego, okej!? - krzyknęłam.<br>
Babcia tylko westchnęła.<br>
- Co robiłaś w moim pokoju? - zainteresowałam się, mówiąc już spokojnie. Ułożyłam swoje dłonie płasko na blacie stołu.<br>
- Nigdy nie zastanawiałaś się, czemu każdego ranka twoje okno było uchylone, a powietrze w pokoju świeże, gdy się budziłaś?<br>
Szlag. Rzeczywiście... Od zawsze zamykałam na noc okno, bo nienawidziłam budzić się pogryziona przez komary. Chyba przez to, że nie spędzam całego mojego czasu na czytaniu książek, poziom mego sprytu spadł...<br>
- Jesteś na mnie zła? - Spojrzałam jej w oczy.<br>
- Nie. Jedynie z lekka zawiedziona.<br>
- ...On mnie poprosił o pomoc, babciu. Tak jak sam mi kiedyś pomógł. I... Przepraszam cię za wszystko. Bo jestem tu dopiero miesiąc, a zdążyłam narobić tyle szkód, co ktoś inny przez rok.<br>
Babcia w zamyśleniu patrzyła z nikłym uśmiechem w jeden punkt.<br>
- Też byłam taka jak ty, wiesz? Zbuntowana. To chyba dobre określenie.<br>
- Nie chcę być zbuntowanaaaa - wymamrotałam. - <i>Nie jestem</i> zbuntowana. Jestem tylko trochę zagubiona. I wciąż szukam siebie. Ale tej prawdziwej siebie. Nie tej, której wszyscy tak bardzo pragną. <br>
- I to jest fair - odpadła kobieta. - Ale proszę, postaraj się to robić w sposób, którym nie zranisz ani siebie, ani innych.<br>
- Postaram się.<br>
Babcia się uśmiechnęła.<br>
- Ty nadal go trzymasz w tym swoim pokoju? - zaśmiała się. <br>
- Nie - powiedziałam zażenowania.<br>
- Młodzież... Chcecie być dorośli, choć potrzebujecie tego, co dzieci. Potrzebujecie poczucia, że ktoś się wami opiekuje, że ktoś nad wami czuwa. No nic. Zjedz jakieś śniadanie. Jedziemy dzisiaj do ciotki Charlotte. I ubierz się ładnie.<br>
Pokiwałam głową.<br>
- I jeszcze jedno.<br>
- Tak? - spytałam.<br>
- Nie powiem dziadkowi. I dobrze wiesz, że zawsze uważałam Nialla za dobrego chłopaka. Ale jak związki, to z głową, okej?<br>
<i>CO</i>.<br>
- Nie mam zamiaru pakować się w żadne związki. A na pewno nie z nim! Idę się ubierać i proszę cię, każdy, tylko nie on - rzekłam wychodząc z kuchni.<br>
Na odchodnym usłyszałam jeszcze: "Twoje czyny przeczą słowom", ale postanowiłam to zignorować.</div>
<div dir="ltr">
<br></div>
<div dir="ltr">
Siedziałam w aucie, słuchając muzyki. I gdy skończyła się piosenka <i>Bad Romance</i> Lady Gagi, usłyszałam akordy gitary.<br>
"Cause everything starts from something, but something would be nothing, nothing if your heart didn't dream with me"<br>
Ściągnęłam tą piosenkę po tym, co Tori mi mówiła. Zaczęłam ją nucić. I pomyślałam o Niallu. Chcieliśmy innego życia, zmiany. Odważyliśmy się o tym marzyć. Ta nienawiść zaczęła się lata temu. I z tak wielkiego uczucia, jakim była, przerodziła się w nic. Uleciała w powietrze. I tak jest dobrze. Wciąż dziwnie, ale dobrze.</div>
<div dir="ltr">
Wzięłam tą piosenkę jak ją dostałam i nadałam jej swój własny sens. W jej słowach zapisałam swoją historię, swój odbiór. To piękne, co można robić z muzyką.</div>
<div dir="ltr">
<br></div>
<div dir="ltr">
Siedziałam cicho przy stole, znudzona do granic. Naprzeciw siedział mój kuzyn, Stephen; wystukiwał na stole monotonny rytm. W sumie wydawał się być zniecierpliwiony. Dogadywaliśmy się, nasze relacje były na poziomie normalnego rodzeństwa, ale przy dorosłych to zdawało się niezręczne, więc żadne z nas nic nie mówiło. Cóż, nasze rozmowy zawsze schodziły na dziwne tematy. A Stephen był wyraźnie czymś zaabsorbowany, bo nie zaprosił mnie do swojego pokoju. Jego oczy wpatrzone były w obrus, a czekoladowa grzywka opadała na czoło. W pewnej chwili dostałam sms-a. Dyskretnie wyjęłam z kieszeni telefon, ponieważ moją babcię zawsze denerwowało, gdy ktoś używał telefonu przy stole.<br>
Niall: "Jak z babcia? :)"<br>
Postanowiłam sobie z niego pożartować.<br>
Ja: "Zle:(((((("<br>
Niall: "Co mowila?"<br>
Ja: "Masz zakaz uprawiania ze mna seksu:((((((("<br>
Niall: "Ludzie, czemu ja sie z Toba zadaje, myslalem, ze byla wsciekla czy cos, ze zadzwonila do Twojej matki....."<br>
Ja: "Tez myslalam, ze bedzie, ale nie byla jakos przesadnie. Za to ty mozesz miec zalobe, bo jak juz pisalam, masz zakaz:(((((((((((((((("<br>
Niall: "Przestan byc taka sarkastyczna, probuje byc mily. Gdzie jestes?"<br>
Ja: "U cioci ew. Gdzies w Killucan"<br>
Niall: "Wtf jak to. Tez tu jestem. Przyjechalem do kumpla, ale okazalo sie, ze zjezdza mu sie rodzina i musial spadac do domu, bo ma surowa matke, a ja skonczylem szwedajac sie po galerii, bo nie chce wracac do domu"<br>
Ja: "A ja tu zdycham i strasznie sie nudze"<br>
Niall: "Wiesz gdzie jest Grand Plaza?"<br>
Ja: "Kiedys tam bylam"<br>
Niall: "Masz ochote powloczyc sie ze mna?;)"<br>
Ja: "Raczej nie wyjdzie. Dziadkowie za nic w swiecie by sie nie zgodzili, gdybym oznajmila, ze chce isc do Plazy. A gdyby babcia wiedziala, ze jeszcze z toba to woah, w jej glowie bylyby rozne rzeczy:)))))))"<br>
Niall: "Jak cos wymyslisz to daj znac"<br>
Ja: "Okej x"<br>
Potem szybkim ruchem schowałam telefon do kieszeni. Zauważyłam wzrok babci na mojej dłoni, więc udałam, że pocieram swoje udo.<br>
Teraz i ja zaczęłam wystukiwać różne melodie na blacie.<br>
- Dzieci, możecie przestać? Przepraszam, ale to irytujące - powiedziała ciotka Charlotte.<br>
Więc przestaliśmy. Stephen odchylił się na oparcie krzesła i spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami. Nagle je zmrużył.<br>
- Ash, pokazać ci miasto? - spytał.<br>
Bez chwili namysłu odparłam:<br>
- Nie mam ochoty, sorry.<br>
- Oh Ashley, to trochę niegrzeczne z twojej strony - skarciła mnie babcia.<br>
Przewróciłam oczyma.<br>
- Ashley. - Stephen wciąż naciskał.<br>
Przechyliłam głowę na jedną stronę, marszcząc brwi.<br>
- Dobra - westchnęłam.<br>
Nie miałam najmniejszej ochoty łazić z nim po tym mieście.<br>
Wzięłam z wieszaka moją jeansową kurtkę, bo było mi zimno; Stephen zabrał swoją ramoneskę i wyszliśmy.<br>
- Słuchaj, widziałem, że chcesz się stąd wyrwać, dlatego cię wyciągnąłem. Nie mam zamiaru oprowadzać cię po mieście, które i tak widziałaś. Miałem spotkać się z przyjacielem, ale mama kazała mi koniecznie być. Jej nie obchodzi to, że mam 18 lat, ją obchodzi to, że mieszkam pod jej dachem i dopóki nie znajdę sobie mieszkania, żyję na jej zasadach. Możesz iść ze mną, ale równie dobrze możesz powłóczyć się po mieście sama.<br>
- Jesteś moim wybawieniem Stephen, naprawdę. W zasadzie chciałam spotkać się z kimś w Grand Plazie.<br>
- Czyli idziemy tam razem.</div>
<div dir="ltr">
I poszliśmy, oboje na tyle głupi, żeby nie zorientować się o pewnym fakcie.<br>
Kiedy przekraczaliśmy drzwi Plazy, napisałam do Nialla, gdzie mam go szukać. Odpisał, że będzie czekał przy fontannie. Rozdzieliliśmy się ze Stephenem; ja poszłam w prawo, on w lewo.<br>
Po jakichś pięciu minutach znalazłam blondyna siedzącego na ławce, z łokciami na kolanach i piszącego coś na telefonie.<br>
Podeszłam do niego i zrobiłam dokładnie to, co zrobił kiedyś Harry. Czyli stanęłam tak blisko, aby mógł zobaczyć moje buty przed swoimi oczami.<br>
- Ashley. - Uniósł głowę.<br>
- Hej, Niall. - Usiadłam obok niego.<br>
- Będziemy mieć towarzystwo.<br>
- Hm? - mruknęłam, bo nie wiedziałam dokładnie kogo ma na myśli.<br>
Jednak już sekundę później usłyszałam znajomy głos.<br>
- Udało mi się wyrwać!!<br>
Jednak zamiast Nialla odpowiedziałam ja.<br>
- Co ty odwalasz!?<br>
- C-co ty tu... - Dopiero teraz mnie dostrzegł.<br>
- Znacie się? - zagadnął Niall.<br>
- Jesteśmy... - zaczęłam.<br>
- ...Parą - skończył za mnie chłopak.<br>
- Co? Spieprzaj śmierdzielu! - skierowałam się do Stephena. - To mój kuzyn.<br>
- Aw, Ashley, słonko, zepsułaś to, ja chciałem wzbudzić w Niallu trochę zazdrości.<br>
Zauważyłam, jak blondyn przewraca oczami.<br>
- Daj sobie już spokój, twoje żarty i tak są zawsze na poziomie dziecka w przedszkolu, sorry stary.<br>
- Zapomnij.<br>
Więc chodziliśmy po galerii (poprosiłam dziadka wcześniej o trochę kasy), nieustannie się śmiejąc, odwiedzając różne sklepy i przymierzając dziwne akcesoria.<br>
- Zgłodniałam - wyznałam po czasie.<br>
Skierowaliśmy się więc w stronę alejki z restauracjami i kawiarenkami.<br>
- Zajmę miejsce. Weźcie mi małe frytki, jakiegoś cheeseburgera i herbatę. Ale gorącą, nie mrożoną.<br>
- Kurwa, Ashley, tylko ty potrafisz zamówić fast foody i herbatę na ciepło - krzyknął z iskierkami w oczach brunet.<br>
Niall przyszedł pierwszy, przynosząc przy okazji tacę z moim jedzeniem. Wsunął się na miejsce obok mnie.<br>
- Szczerze? Nie znałem cię od tej strony... - wyznał. - Znałem cię od kłótliwej strony, ale nie od sarkastycznej strony.<br>
Spojrzałam na kuzyna, który wciąż wiercił się przy kasie, zatrzymując kolejkę i zapewne nadal zastanawiając się, co wybrać.<br>
- Nie przebywamy za dużo w swoim towarzystwie. - Wzruszyłam ramionami, ze wzrokiem skierowanym na tacę.<br>
- To prawda. Bo kiedy już przebywamy, robi się jakoś poważnie. A teraz... To chyba zasługa Stephena. On jest zdecydowanie definicją beztroski - zaśmiał się.<br>
- Taa - przyznałam.<br>
Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej, bo chłopak właśnie do nas dołączył, marudząc coś o "niecierpliwej babie z kolejki", która za nim stała i "pieprzyła coś o niewychowaniu".<br>
- Tak w ogóle skąd się znacie? - spytałam, gdy przełknęłam ostatni kęs bułki posypanej sezamem.<br>
- Jego tata, a twój wujo, jak się okazuje, zgarnął mnie kiedyś na posterunek.<br>
- Za? - Wytrzeszczyłam oczy.<br>
- Hej, to akurat była wina Harry'ego. No więc poznaliśmy się właśnie tam, Stephen bawił się w sekretareczkę.<br>
- W niezwykle pociągającą sekretareczkę. - Poruszył brwiami. - Ehh, potrzebowałem kasy. A nasz farbowany kolega uznał mnie za laskę i zaczął sypać słabymi tekstami na podryw.<br>
- Sekretarki to zazwyczaj kobiety, a ty miałeś wtedy długie włosy!<br>
- Myślałam, że to my poznaliśmy się w chory sposób - rzekłam do Nialla.<br>
- Nie wierz mu, to kłamca</div>
<div dir="ltr">
- Jak wy się poznaliście? - zagadnął tym razem Stephen.<br>
Wymieniliśmy z Niallem szybkie spojrzenie.<br>
- My... Um.. - zaczęłam.<br>
- Poznaliśmy się w...<br>
- Zaraz zacznę myśleć, że Niall był w klubie dla gejów, a ty tam sprzątałaś i postanowił dla ciebie zmienić orientację. No wiesz, jako sekretarka go pociągałem.<br>
Niall udał, że krztusi się piciem, po czym opluł nim Stephena.<br>
- Niall, porąbało cię!?<br>
- Poznaliśmy się w dzieciństwie - sprostowałam, choć nie sądzę, by kuzyn mnie słuchał. Był zbyt zajęty wycieraniem się serwetką i patrzeniem krzywo na blondyna, który zwijał się ze śmiechu.<br>
Bo po co mu mówić o tym barze? Po co znów wyciągać przeszłość? Prędzej czy później i tak sama to zrobię.<br>
- Idziemy do jeszcze jakiegoś sklepu?<br>
- Tak. Widziałem w Vans takie urocze buty w kwiatki, muszę je mieć.<br>
- Nazywasz gejem mnie! - zaśmiał się Niall. - Trzeba by powiedzieć o tych butach Lou - zwrócił się do mnie.<br>
- To dziecko nie opuszczałoby ich na krok - odparłam.<br>
- Pośpieszcie się z tymi waszymi wywodami, albo was tu zostawię.<br>
- Już idziemy - mruknął Niall.</div>
<div dir="ltr"><br></div><div dir="ltr">
Patrzyłam właśnie na jakiś plecak, a Stephen kilka metrów dalej rozmawiał ze sprzedawcą. Podskoczyłam, usłyszawszy bardzo blisko mojego lewego ucha niski, roześmiany głos:<br>
- Zwiewamy mu?<br>
Rzuciłam szybkie spojrzenie w stronę bruneta.<br>
- Dobra.</div>
<div dir="ltr"><br></div><div dir="ltr">
Siedzieliśmy na ławce naprzeciwko galerii i rozmawialiśmy o tym, jak te wakacje szybko mijają. Ja miałam loda, a Niall skończył swojego wcześniej. Nagle mój telefon zawibrował w kieszeni. Na ekranie wyświetlił się napis: "babcia". Oops.</div>
<div dir="ltr">
- Halo?</div>
<div dir="ltr">
- Dzwonię, by spytać co u was. Gdzie jesteście?</div>
<div dir="ltr">
- Yy, jesteśmy przy galerii Grand Plaza... W parku..</div>
<div dir="ltr">
- Miło spędzacie czas?</div>
<div dir="ltr">
- Taak. - Spojrzałam zdezorientowana na Nialla, który wiązał sznurówki butów.</div>
<div dir="ltr">
- Kochanie, możesz dać mi Stephena? Chciałam go o coś prosić.</div>
<div dir="ltr">
- Um, nie ma go tu teraz.</div>
<div dir="ltr">
- Jak to? Jesteś tam sama?</div>
<div dir="ltr">
Niall spoglądał na mnie zainteresowany i skupiony.</div>
<div dir="ltr">
- Poszedł kupić nam lody - wyparowałam.</div>
<div dir="ltr">
- Oh, ale to naprawdę ważne. No cóż, poczekam. Więc gdzie byliście? - spytała pogodnie babcia.</div>
<div dir="ltr">
Nie byłoby sensu biec teraz do Plazy i szukać chłopaka, który mógł być wszędzie. Dlatego improwizowałam.</div>
<div dir="ltr">
- Oo babciu, Stephen właśnie wraca! Ja nie znam tych wszystkich miejsc, dlatego on ci to wyjaśni - powiedziałam i wcisnęłam blondynowi do ręki telefon, uprzednio włączając głośnomówiący.</div>
<div dir="ltr">
<br></div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: center;">
________________________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
Hej! Rozdział miał być wcześniej, w zasadzie miałam go napisanego już dokładnie dzień po opublikowaniu ostatniego rozdziału, ale coś słabo idzie wam z jakimkolwiek okazywaniem, że przeczytaliście. To naprawdę przykre, bo czuję jakbym pisała dla pięciu osób(?) które i tak nie wiadomo czy wszystko dokładnie przeczytały. I jeżeli chcecie wiedzieć, to tak, mam już kawałek następnego rozdziału i pomysł na niego.</div>
<div style="text-align: center;">
Proszę Was, wiadomość, że czytacie jest naprawdę motywująca.</div>
<div style="text-align: center;">
<br></div>
<div style="text-align: center;">
PISZCIE JEŻELI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI!!</div>
</div>
<div dir="ltr">
<br></div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-74660412696715934552015-04-03T11:51:00.000+02:002015-04-03T20:17:21.951+02:00Rozdział dwudziesty piąty. 'Coś niewymuszonego. I dobrego.'<div style="text-align: justify;">
<i>Drogi pamiętniku,</i><br />
<i>Wiesz jakie to uczucie, kiedy potrzebujesz do kogoś się przytulić i nie masz do kogo? Wiesz jakie to uczucie, gdy samotność rozrywa cię od środka? Wiesz jak to jest, gdy zalewają cię smutne wspomnienia, od których nie możesz się nijak uwolnić? Wiesz jak to jest, gdy czujesz pustkę i masz ochotę płakać, ale masz w sobie tą cholerną pustość więc nic nie płynie? Nie masz komu się wygadać, bo nikt nie zrozumie + nie potrafisz do tego stopnia otworzyć się na ludzi, by mówić im o tym, co cię przerasta?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>"Nie załamuję się. Wyłamuję się". Nie wiem co to za cytat, ale zobaczyłam go kiedyś w internecie. To jest dosłowne opisanie moich uczuć. Próbuję utrzymać się na wodzy, by się znów nie załamać i przez to się wyłamuję. Tracę coś z radości, chociaż wcześniej miałam jej mniej. Lub tracę coś z czegoś, czego nigdy nie miałam. Albo... Może jednak trochę miałam. Mało.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Czasem zastanawiam się nad błahostkami, które nie przyszłyby do głowy normalnej osobie. Nazywamy danych ludzi daltonistami, ale może to oni widzą świat poprawnie? Może to oni widzą życie w poprawnych kolorach? Może te 98% ludzi i ja w tym są ślepe i niesłusznie oskarżamy resztę o 'ślepotę barw'? Może tak naprawdę świat jest jednym wielkim złudzeniem? Może ból mieliśmy odbierać jako dobro, ale coś poszło nie tak? Może tak naprawdę szczęście rani? Rani, bo jest chwilowe, znika i pozostawia niedosyt. Poczucie, że zrobiłeś coś nie tak i przez to wymsknęło ci się między palcami - odeszło. I masz tą głupią myśl, że może już nigdy więcej nie wrócić. Ale żyjesz dalej. Musisz stawiać czoła każdemu kolejnemu dniu. To męczące, ale może kiedyś pójdzie łatwiej. Może kiedyś cały świat będzie społeczeństwem nieszczęśliwych daltonistów. Kto wie.</i><br />
<i><br /></i>
Tak, jestem dziwna. Zawsze taka byłam i jakoś się tym nie przejmuję. Moja głowa to nie tylko plątanina żyłek i nerwów oraz gąbka zwana mózgiem, ale też jeden wielki bałagan.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dzisiaj drugi dzień sierpnia. Został już tylko miesiąc do końca wakacji. A dopiero się zaczęły. Dopiero co zapoznałam się z Lou, moknęłam z Harrym w centrum miasta i kłóciłam się z Niallem, a tymczasem zdążyło już tyle się wydarzyć - lepszego i gorszego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Muszę dobrze wykorzystać czas, jaki mi pozostał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziadku, mogę iść do Lou?<br />
- Jasne. Chcesz jakieś pieniądze? - Nie czekając na odpowiedź sięgnął do portfela.<br />
- Jesteś najlepszy dziadku. - Uśmiechnęłam się i przyjęłam od niego pieniądze, gdy mi je podawał.<br />
<br />
- Hej hej, mój ukochany chłopaku, wpuść mnie, proszę - powiedziałam do domofonu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lepiej siedź cicho, bo Harry słucha, moja ukochana dziewczyno - zaśmiał się i już za chwilę usłyszałam charakterystyczny dźwięk, więc pchnęłam drzwi. Wspięłam się na drugie piętro i sekundę później moim oczom ukazał się Louis, a za nim Harry, uśmiechnięty, lecz jego usta przypominały bardziej skrzywione.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie w porę? O kurde, chyba wam nie przerwałam, co? - Zaczęłam śmiać się pod nosem w połowie nerwowo, bo w sumie nie miałam pewności, że nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ha, ha, ha. - Harry się naburmuszył, zzieleniał i pobiegł do łazienki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zatrucie pokarmowe. Opiekuję się nim - wyjaśnił Louis.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pokiwałam głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mięty?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie lubię miętowej herbaty - odrzeklam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy jest coś, co ty lubisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jaśminowa jest przepyszna!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Obawiam się, że takowej nie posiadam. Czekaj, pójdę sprawdzić co z Harrym. Od rana wymiotuje. Ty możesz włączyć czajnik elektryczny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Siedzieliśmy w trójkę pijąc herbatę: ja zieloną, Louis czarną, a Harry miętową.</div>
<div style="text-align: justify;">
"Nie załamuję się. Wyłamuję się" - śmignęło mi w głowie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej Loueh?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Taaak, moja ukochana dziewczyno? - Uśmiechnął się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz tu wifi, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
- "Harreh5937" - podyktował od razu hasło.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzięki i aw - powiedziałam wyciągając z kieszeni telefon.</div>
<div style="text-align: justify;">
Oni kontynuowali oglądanie jakiegoś show, a ja połączyłam się z internetem. Poczułam potrzebę sprawdzenia, czy ktoś zauważył moje zniknięcie z twittera jakiś rok temu, chociaż zapewne nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
"3 nowe interakcje" - zobaczyłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odpowiedzi na "dobranoc".</div>
<div style="text-align: justify;">
Wow, oczekiwałam 0.</div>
<div style="text-align: justify;">
Potrafiłam uzależnić się od wielu rzeczy, ale tak samo szybko się oduzależnić. Spędzałam kiedyś sporo czasu na twitterze, ale - tak jak mówiłam Tori - wkrótce mi przeszło. Byłam uzależniona od książek, myślałam, że zostanie mi tak już na zawsze, ale to też minęło.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mam tylko jedno beznadziejne uzależnienie. Kiedy przywiązuję się do ludzi, nigdy nie potrafię nad tym zapanować, a potem cierpię. Zbyt szybko przyzwyczajam się do ich obecności, dotyku czy zapachu. A potem nie potrafię się od nich oduzależnić. Na przykład mój tata. Boję się też, że gdy wyjadę, mój kontakt z Lou czy Harrym się urwie. To naprawdę beznadziejne i okropne uczucie.</div>
<div style="text-align: justify;">
"Chcę wieczności a zarazem pragnę to wszystko skończyć" - zatweetowalam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chcę nieskończonej, prawdziwej przyjaźni, bo jej potrzebuję, ale czasami mam ochotę skoczyć z mostu - tak po prostu - i zapomnieć. Zapomnieć o tych wszystkich problemach...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zmarszczyłam brwi, wylogowując się z portalu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chłopaki?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, Ley? - odparł Harry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdy już wyjadę... Nadal będzie tak jak jest teraz? - spytałam wciskając swój palec w zgięcie łokcia Loczka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne, że tak, kochanie. I hej, nie podrywaj mojego chłopaka! - krzyknął z szerokim uśmiechem na twarzy Lou.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spokojnie, Lou, jestem zainteresowany tylko tobą - mruknął cicho Harry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej czy ja nie byłam przypadkiem przed chwilą twoją dziewczyną? - Uniosłam brew.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zawsze nią będziesz, Ash. Będziemy mieli potajemne romanse kiedy już pobierzemy się z Harrym - powiedział i chyba właśnie dotarło do niego co uwolniło się z jego własnych ust.</div>
<div style="text-align: justify;">
Harry zaczął patrzeć w niego jak w obrazek z szeroko otwartymi oczyma, w których dostrzegłam iskierki, i uchylonymi ustami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Louis przygryzł wargę i próbował ukryć uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
Byłoby niegrzecznym i nie na miejscu pytać teraz o to, czemu nie mieszkają razem, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopcy wciąż się na siebie patrzyli, kiedy nagle Harry zzieleniał, wstał i wybiegł z pokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
Policzki Lou zrobiły się malinowe.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Loueeeh?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak Ashley?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kocham cię - powiedziałam i wtuliłam nos w jego klatkę piersiową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ja kocham ciebie - odpowiedział i pogładził moje włosy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz zamiar mu się oświadczyć? - zachichotałam w jego koszulkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kiedyś na pewno.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba powinnam już was zostawić. - Podniosłam głowę do góry i spojrzałam my w oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Odwieźć cię?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spokojnie, dotarłam tu autobusem to w drugą stronę też dam radę. Cześć Lou!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć Ash.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zapukałam w drzwi łazienki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Harry?</div>
<div style="text-align: justify;">
Chwilę potem chłopak wyszedł.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wracaj do hm zdrowia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziękuję. - Uśmiechnął się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Do zobaczenia!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pa - odparli naraz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy znalazłam się w domu, od razu rzuciłam się na łóżko. Każdy ma kogoś, kto się nim opiekuje. Tylko nie ja. To prawda, mam dziadków i chłopców, ale jakby nie patrzeć - nie zmienia to faktu, że jestem sama.</div>
<div style="text-align: justify;">
Było już po trzeciej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Babciu, pomóc ci w czymś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogłabyś rozwiesić pranie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak więc wzięłam miskę z mokrymi ubraniami i wyszłam na dwór. Potem jeszcze pomogłam w kuchni i poszłam do sklepu. Takim sposobem zrobił się wieczór.</div>
<div style="text-align: justify;">
Siedząc na dworze porozmawiałam z Tori przez telefon. Wyjechała w góry.</div>
<div style="text-align: justify;">
A potem po prostu się wykąpałam i zakopałam pod kołdrą.<br />
<br />
Wtem usłyszałam pukanie. Energicznie usiadłam i zaczęłam panikować.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zauważyłam, że wyświetlacz mojego telefonu na chwilę się rozjaśnił. Wiedząc, że moje rolety są zaciągnięte, na palcach podeszłam do biurka i kliknęłam na kopertę na wyświetlaczu.</div>
<div style="text-align: justify;">
"Możesz oddać mi przysługę?"</div>
<div style="text-align: justify;">
Niall.</div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnęłam i podeszłam do okna, otwierając je.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O co chodzi? - spytałam odsuwając się trochę, by mógł wejść.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiem ci wszystko, jeżeli pozwolisz mi u siebie zostać na noc.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niepewnie pokiwałam głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Siadaj - wskazałam ręką na krzesło.</div>
<div style="text-align: justify;">
Sama usiadłam na drugim, ówcześnie zapalając lampkę i podciągnęłam kolana pod brodę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Moi rodzice postanowili wrócić do domu. Słuchaj... To jest chyba ten moment, kiedy muszę się przed tobą otworzyć, a nie myślałem, że ten moment nadejdzie tak szybko. Gdyby ktoś mi to powiedział miesiąc temu, w ogóle bym nie uwierzył. No dobra... Moi rodzice wiecznie siedzą w pracy. Mają hotel jakieś dwie godziny stąd. Kiedy już kończą pracę, jadą sobie do jakiegoś klubu czy czegoś i tak szczerze mam w dupie gdzie jeszcze. I tak jest od kilku lat. Bo uznali, że jestem im zbędny, że im tyko przeszkadzam a oprócz tego często sprawiam problemy i pakuję się w gówna typu narkotyki, co z tego, że to trwało trzy miesiące, przecież oni nie zważają na czas, tylko na fakt. Tak więc, dzisiaj postanowili wrócić. I tak jakby się z nimi pokłóciłem.<br />
- "Tak jakby"? - powtórzyłam jego słowa, dając mu tym do zrozumienia, że chcę, by to rozwinął.<br />
- ...Wparowali do domu znikąd, kłócąc się o jakieś gówno. A jak mnie zobaczyli, zaczęli mnie w to wciągać. Wyszło tak, że osądzili mnie o rzeczy, których nawet nie zrobiłem. Więc wrzuciłem im, jakie to chore, że zostawiają dom pod moją opieką. Skończę osiemnaście lat za ponad miesiąc, to nawet nie jest legalne! Powiedziałem im, że mam dosyć ich nienormalnych wyjazdów i Bóg wie jeszcze jakich wymysłów. A potem po prostu wyszedłem. Bo ucieczka czasem jest lepszym wyjściem niż ustatkowanie się w cierpieniu. Przepraszam. Wiesz za co.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem... Ale chcę to od ciebie usłyszeć...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, że wypominałem ci, że ucieczka jest dla tchórzów. Jest raczej dla silnych, bo oni mieli odwagę się na nią zdecydować. Pragnęli coś zmienić. Zmieńmy coś, Ash. - Ostatnie zdanie wypowiedział proszącym tonem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pokiwałam wolno głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podniosłam się ze swojego miejsca, podreptałam do łóżka i usiadłam na jego krańcu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możemy już iść spać? - Potarłam dłońmi oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak - odparł wstając i idąc w moją stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Położyłam się na boku, tak, że kiedy położy się obok mnie, będę odwrócona do niego plecami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I zgaś lampkę - mruknęłam sennie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pokój omiotła zupełna ciemność. Poczułam jak łóżko się ugina i tuż za chwilę mój kark ogarnęła gęsia skórka. Starałam się oddychać w normalnym tempie, ale chyba dało się wychwycić mój ciężki niczym ołów oddech.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uczucie skrępowania z czasem przeszło. I kiedy już w jakimś stopniu odpływałam w sen, poczułam jak za tasiemkę spodni od mojej piżamy wsuwa się palec. Momentalnie przewróciłam się na plecy, a ręka przylgnęła płasko rozłożona na dole mojego kręgosłupa pod koszulką.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W moim łóżku śpisz na moich zasadach - burknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jego oczy - choć było ciemno, wyraźnie się śmiały.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wykorzystam to jako argument przeciwko tobie, jak kiedyś przyjdziesz spać do mnie - wyszeptał mi zadowolony do ucha.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall - warknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak zabrał rękę i podłożył ją sobie pod głowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobranoc - szepnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Umm, czekaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogę ci zadać jedno pytanie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jedno pytanie i idziemy spać - zgodził się.</div>
<div style="text-align: justify;">
To znaczy, że mogłam zadać dowolne pytanie. Dowolne. I nie wiem czemu, ale wybrałam akurat to.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skąd jest ten x, który masz na palcu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No więc.. Jest tam specjalnie. X to niewiadoma, jak w matematyce. Moje życie to też niewiadoma. To pas ciągłych zagadek, niepowodzeń i zmian. I nie ma niczego stałego. Rodzice - nie. Przyjaciele - gdy zacznie się rok szkolny wyjadą. Nie mam dziewczyny. W sumie chyba nie chciałbym jej mieć bo po co mi osoba, której miałbym nie darzyć żadnym uczuciem? Nie mam pojęcia co wydarzy się chociażby jutro. Nie mam pojęcia co wydarzy się za chwilę... - powiedział już ciszej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rozumiem - odparłam równie cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
A potem nic już nie mówiłam, bo jakimś sposobem usunęłam, nawet tego nieświadoma.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Obudziłam się w środku nocy wstrząśnięta wielkim dreszczem. Zorientowałam się, że jestem szczelnie okryta kołdrą, za to Niall leży bez niej. A mimo to i tak było mi upiornie zimno.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall? - wychrypiałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie podziałało. Podniosłam się tak, że stałam na łóżku i chciałam iść po bluzę. Lecz oczywiście coś musiało pójść nie tak. Zachwiałam się, będąc nie do końca przebudzoną i upadłam w poprzek na chłopaka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co robisz? - spytał spokojnie, jakby mój upadek nie zrobił mu różnicy i jakbym dosłownie nic nie ważyła. Może tak było...?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja... Um zimno mi i chciałam iść po bluzę, ale...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Postanowiłaś, że wolisz sobie na mnie poleżeć?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, ugh. - Dopiero teraz się z niego zsunęłam. - Tak w ogóle: jak możesz być wciąż taki ciepły, skoro śpisz odkryty? I czemu się nie okryłeś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Drżałaś - powiedział, nie dając mi zarazem odpowiedzi na żadne z postawionych pytań. A może jednak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest mi strasznie zimno.</div>
<div style="text-align: justify;">
Naciagnęłam pościel aż po szyję, rezygnując z pomysłu wstania po bluzę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeśli chcesz, możesz się do mnie przytulić - usłyszałam cichy głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez chwilę się zawahałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogę?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chodź. - Rozłożył swoje ramiona.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wspięłam się na niego tak, że nie dotykałam nawet materaca. Okrył nas kołdrą, lecz i to zdawało się zbędne. Był ciepły. Cholernie ciepły. Ciepły do tego stopnia, że miałam ochotę wtulić się w niego jeszcze mocniej, o ile by się dało. Przycisnęłam twarz do szyi Nialla, że nawet moje usta stykały się z jego skórą. Przeniósł swoje ręce na moje plecy i je tam zatrzymał.</div>
<div style="text-align: justify;">
A jego serce w kółko grało pod moją dłonią. Bez ustanku. Tak jak powinno. Bo niektóre zjawiska w naturze są czymś normalnym. Czymś niewymuszonym. I dobrym.</div>
<div style="text-align: justify;">
I sama nie wiem czy ja to pomyślałam, czy to już tylko moje sny myślały za mnie.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<b>________________________________________________________________</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Szykuję dla was długą notatkę... Ale to już nie teraz, przepraszam, jest 4:30 nad ranem, ale chciałam dodać ten rozdział. Także miłej nocy/dnia/ranka(?)</div>
<div style="text-align: justify;">
I przepraszam za błędy. Ale o 4 nas ranem jestem skłonna napisać zdanie "W naturze niektóre rzeczy są naturalne" lol.<br />
<br />
<b><span style="color: #6fa8dc;">###</span></b><br />
<b><span style="color: #6fa8dc;">No więc tak. Bardzo proszę byście to przeczytali, bo to niezmiernie ważne.</span></b><br />
<br />
Ostatnio ktoś pozostawił pod rozdziałem komentarz, że zastanawia się czy nie usunąć bloga z zakładek i że najlepiej, jeżeli rozdział pojawi się do końca marca, ale zapewne się tym nie przejmę, bo to tylko <i>jedna</i> osoba. No więc wręcz przeciwnie - przejmę się, bo <u>dla mnie liczy się każdy czytelnik</u>. Bo każdy czytelnik sprawia, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech.<br />
<br />
I uwaga: NIE CHCĘ NIKOGO URAZIĆ! ALE:<br />
Jeżeli szkoda Wam czasu na wyczekiwania na nowy rozdział, to może zainwestujcie go w naukę? Wiecie czemu rozdział nie pojawiają się co 2 tygodnie tylko np. co miesiąc lub więcej? Ponieważ mi zależy na ocenach. Staram się przykładać do nauki, a spróbujcie pogodzić ją z pisaniem fanfiction, kiedy czasem brak miejsca na sen!<br />
<br />
Po drugie: staram się, by rozdziały były dobre. A jeżeli i tak wam one przeszkadzają to:<br />
a) po co tu jesteście????????<br />
b) zapraszam na 568965 blogów które są jak: Hej jestem Niall, umówimy się?" "Nie znam cię ale się zgodzę, bo twoje oczy są niebieskie" blah blah blah..<br />
<br />
I tak!<br />
Mój ff jest przeciętny! Temat oklepany - dziewczyna wręcz WYMYŚLA sobie problemy. Krąży wkoło żyletek, rozpamiętuje przeszłość i nienawidzi swojego życia. ALE UWAGA: <u>Ja staram się Wam coś przekazać!</u> Znacie to? https://pbs.twimg.com/media/B1InCCjIMAAhOJm.png<br />
Tak, właśnie to Niall przekazuje Ashley słowami "<span style="background-color: white; color: #666666; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; line-height: 15.1800003051758px;">Odczuwasz tak, jak postrzegasz świat. (...)</span><span style="background-color: white; color: #666666; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; line-height: 15.1800003051758px;"> J</span><span style="background-color: white; color: #666666; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; line-height: 15.1800003051758px;">eśli chcesz zmienić swoje życie, musisz zmienić też myśli."</span><br />
Chcę Wam przekazać wiele innych moich myśli.<br />
<br />
I jeszcze jedno. Naprawdę starałam się wyrobić do końca marca. Ale życie niezmiennie się toczy i to niekoniecznie tak, jak byśmy chcieli. Chodzi o odejście Zayna z zespołu. Przez kilka pierwszych dni nie byłam zdolna do dosłownie NICZEGO.<br />
<br />
Mam nadzieję, że zrozumiecie. Pozdrawiam x</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-5046240649355158832015-03-08T21:29:00.003+01:002015-03-08T22:01:17.469+01:00Rozdział dwudziesty czwarty. 'Nial'<div style="text-align: justify;">
<i>Ludzie piszą papierowe pamiętniki, zapisują w nich swe najgłębsze myśli. A przecież jest ryzyko, że ktoś taki dziennik znajdzie, otworzy, przeczyta. Więc ludzie może jednak jakoś nieświadomie chcą, by ktoś to przeczytał, poznał jego tok rozumowania i zadbał. Zainteresował się losem tego drugiego człowieka. Może ludzie wcale nie chcą być samotni...? Może JA nie chcę być samotna.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zatrzasnęłam pamiętnik i zaczęłam intensywnie myśleć. Ociec odszedł, nie ma go i już nigdy nie będzie, nie muszę tracić na niego swojego czasu. Twierdzi (a przynajmniej tak było kilka lat temu), że mnie kocha i niech tak zostanie, nawet jeśli dziś okazałoby się to bujdą. Anoreksja to dawno zamknięty rozdział. Przeszłam odwyk, żyję, wszystko jest już w porządku. Ci źli ludzie, którzy mnie dwa razy porwali siedzą już za kratkami. W Tori zyskałam wsparcie. Mama się zaręczyła... Cóż, to przez długi czas będzie mnie męczyło, lecz nie sądzę, by jej związek z Georgem mógł przetrwać dłużej niż kilka kolejnych lat. A nawet jeśli... Muszę nauczyć się to znosić. Przynajmniej przez jakiś czas, a potem wyjadę na studia i <i>au revoir</i>! Niall... Całe życie był dla mnie chujem, sprawiał, że czułam się źle, ale w sumie nie pozostawałam mu dłużna. Ostatnimi czasy coś się w nim zmieniło i ja naprawdę to zauważyłam... Myślę że z czasem każdy dorasta. Obiecałam mu, że nie będę rozpamiętywać przeszłości. I mam zamiar się o to postarać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiem kiedy chwyciłam do ręki cyrkiel i nieświadomie zaczęłam nim ryć w strukturze biurka małe literki, ale właśnie się ocknęłam. O nie. Potarłam kciukiem niedokończony wyraz 'Nial'. Ew, czemu ja muszę odpływać w najmniej odpowiednich momentach? Dobra, trudno.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odeszłam od biurka i postanowiłam sprawdzić co u dziadków.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Dokąd się wybieracie? - spytałam, gdy zauważyłam szykującego się dziadka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Do kościoła - odrzekła babcia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzisiaj niedziela?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, Ashley - westchnęła kobieta.</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...Mogę iść z wami?</div>
<div style="text-align: justify;">
Na te słowa zamarli w pół ruchu i dziwnie na mnie spojrzeli.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne, o co ty pytasz! Ale co cię nagle tak natchnęło? - Babcia wyglądała tak, jakbym właśnie oznajmiła, że okropnie cieszę się na myśl George'a jako męża mamy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak po prostu... - Zmarszczyłam brwi. Właściwie nie wiedziałam, czemu przyszło mi to do głowy, ale przyszło.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale musisz się przebrać, przecież nie pójdziesz w takich krótkich spodenkach!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wyszłam z pokoju w jeansach i ramonesce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak lepiej. A teraz chodź.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Umm, usiądę tu - szepnęłam wskazując na ławkę z tyłu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uklęknęłam, po czym po prostu zaczęłam płakać. Przez całe życie byłam zapatrzoną w siebie egoistką. Mam kilka osób do przeproszenia. I przepraszam Ciebie, Boże. Przepraszam, że jestem jaka jestem. Chcę się zmienić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pomyślałam o czymś, po czym wstałam i poszłam do kolejki prowadzącej do konfesjonału. Po prostu. Na dobry początek.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Poniedziałek. Wstałam o 9:23, ubrałam się w wielką fioletową bluzę, jeansy, wskoczyłam w moją ulubioną parę creepersów i postanowiłam wyjść. Skierowałam się ku restauracji, gdzie pracuje Lou.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przekroczyłam próg i cóż, zdziwiłam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ash! - Lou do mnie podbiegł.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, Loueh. Co się tu stało?</div>
<div style="text-align: justify;">
Pomieszczenie nie było już w bordowych barwach, lecz turkusowych. Na jednej ze ścian znalazła się ogromna mapa świata, a niedaleko stoi akwarium z drobnymi rybkami. Podoba mi się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szef uznał, że rezygnujemy z kuchni Europy Środkowej i przechodzimy na kuchnię śródziemnomorską.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O fujka - zaśmiałam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdy nie zastanawiałaś się, czemu kilka dni miałem totalnie wolne?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oj cicho bądź.</div>
<div style="text-align: justify;">
Lou pokręcił głową, szeroko się uśmiechając.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idę znaleźć jakieś miejsce - powiedziałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Moje oczy zatrzymały się na dwukolorowych włosach, więc niepewnie podeszłam w to miejsce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej - powiedziałam niepewnie, a Niall podniósł głowę znad swojego telefonu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej - odparł i na mnie popatrzył.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um, mogę?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne. - Przesunął się na ławce w stronę okna.</div>
<div style="text-align: justify;">
Schował telefon do przedniej kieszeni swoich jeansów i się uśmiechnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pomyślałam nad tym, co mi mówiłeś... - wyznałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I?</div>
<div style="text-align: justify;">
- I, cóż, chcę wreszcie dowiedzieć się jak wyglądałoby moje życie, gdybyśmy się nie kłócili. Ale ty musisz mi w tym pomóc.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzał na blat stolika i zaczął bawić się palcami. W tej chwili podszedł do nas Lou.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O, Ash, tu jesteś. Niall, twój napój. Chcesz coś, Ley?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ta, sałatkę po grecku z jakimiś pomidorami i oliwkami, błagam cię Louis, to niedobre.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szef przyjdzie za 20 minut, skargi do niego, nie do mnie. Trzymaj menu, jak na coś się skusisz to po prostu wołaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spaghetti carbonara, paella, bruschetta - wymieniłam, patrząc w kartę. - Co to w ogóle jest?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mam pojęcia, dlatego postanowiłem zostać przy kawie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słusznie. Niall?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
- O co ci chodzi? Nie rozmawiasz ze mną.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo myślę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odchyliłam głowę do tyłu i zaczęłam patrzeć w sufit. To z lekka niezręczne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak? - spytał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu tak w zasadzie Lou i Harry nie mieszkają razem...?</div>
<div style="text-align: justify;">
- To trochę skomplikowana sprawa i niekoniecznie jestem chętny, by ci o tym opowiadać. Znaczy, mógłbym, ale to są ich sprawy, więc czemu nie zapytasz na przykład ich? Louisa? Harry'ego? Wiesz, nie mam w zwyczaju opowiadać o kimś, bo nie chcę by inni mówili ludziom o mnie i moich problemach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zignorowałam to.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I co Ashley, wybrałaś coś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcę sok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Truskawkowy, pomarańczowy czy porzeczkowy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Brr nie znoszę truskawek. Pomarańczowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zauważyłam, że brwi Nialla wystrzeliły do góry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jadłaś śniadanie? - spytał zmartwiony Lou, na co przewróciłam oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wykombinuj coś zjadalnego, a odpowiem ci: "tak".</div>
<div style="text-align: justify;">
Szatyn odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę kuchni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie lubisz truskawek? Myślałem, że wszyscy je lubią.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ja.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zapadła cisza. Niall stukał palcami o blat stolika. Kiedy przestał, spojrzałam na niego. Uśmiechnął się pod nosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Też nie lubię truskawek.</div>
<div style="text-align: justify;">
I dalej jakoś poszło. Ta konwersacja wreszcie się nią stała. Mówiliśmy na zmianę, jedząc przy okazji pomidorki koktajlowe z jednej miski.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ash?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
- ..Czemu nigdy mnie nie uderzyłaś?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zatrzymałam się w połowie przełykania mojego soku. To trochę niebezpieczne, tak przy okazji.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu tego nie zrobiłaś? Przecież miałaś tyle okazji. Za każdym razem, kiedy byłem kutasem <i>mogłaś</i> to zrobić. Nie rozumiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie jest coś, o czym chciałabym rozmawiać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashley.</div>
<div style="text-align: justify;">
Momentalnie poczułam się przytłoczona. StOP.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zostaw mnie w spokoju. - Odsunęłam się od niego i skuliłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Odpowiedz mi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ktoś cię uderzył?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie! - Energicznie wstałam, a on zrobił to samo. - Zostaw mnie. - Zaczęłam iść w kierunku wyjścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przed drzwiami, już na zewnątrz, Niall mnie wyprzedził i zagrodził mi dalszą drogę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepuść - wydusiłam, gdy złapał za moje nadgarstki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashley. Uderzył cię ktoś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Puszczaj. - Próbowałam się wyszarpnąć, ale tylko przyciągnął moje ręce do swojej klatki piersiowej, więc trzymał mnie teraz mocniej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mój oddech był ciężki. Nie chciałam pieprzonej przeszłości z powrotem, kiedy się jej dwa dni wcześniej pozbyłam!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashley.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jego oczy były ciemne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czego ty chłopaku ode mnie w ogóle chcesz? Czy to twoja sprawa? Dopiero sam na mnie warczałeś, że nie chcesz by wszyscy wszystko o tobie wiedzieli, że swoje problemy pozostawiasz sobie, nie wypisujesz o nich tanim sprayem w puszce na ścianie domu kultury.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz rację. Ten spray musiałby być drogi, żeby nie można było go zmyć. No i może łatwiej maluje się farbą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie próbuj być zabawny. Po prostu mnie puść!</div>
<div style="text-align: justify;">
Nadal trzymał moje ręce ciasno, przy sobie. Był o wiele wyższy, a jego drżący - wyraźnie z irytacji - oddech owiewał moją twarz. Jego usta były ściśnięte w jedną kreskę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uderzył cię ktoś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeżeli w najmniejszym stopniu ci na mnie zależy, to kurwa puść! - krzyknęłam ze łzami w oczach.</div>
<div style="text-align: justify;">
I puścił. Podziałało. Woah.</div>
<div style="text-align: justify;">
No więc tylko odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść w dół ulicą, aż nie zniknęłam za zakrętem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Zależy mu.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
__________________________________________________________________________</div>
<div style="text-align: justify;">
Hej miśki! PRZEPRASZAM, że dopiero teraz, ale miałam trochę utrudnień. Przez pierwsze 2 tygodnie od publikacji poprzedniego rozdziału nie miałam pojęcia, jak zacząć ten, chociaż wiedziałam mniej więcej co chcę napisać. Potem, kiedy już miałam wenę, nauczycielki postanowiły zacząć bawić się we wredne osoby, uprzykrzające życie każdemu nastolatkowi, bo przecież co my możemy mieć do roboty? Przecież my nie mamy i tak życia towarzyskiego, więc czemu nie dowalić nam jakichś pięciu dodatkowych zadań i projektów? Po co dawać nam czas na oddychanie pff. A na domiar wszystkiego, kiedy już chciałam napisać rozdział, bo miałam trochę czasu, mój laptop po prostu się popsuł.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>LICZĘ, ŻE WYRAZICIE SWOJĄ OPINIĘ W KOMENTARZU, ILYSM!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-28483886126654801662015-01-29T00:34:00.005+01:002015-01-29T18:14:05.979+01:00Rozdział dwudziesty trzeci. 'Wielkim haustem tlenu...'<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;"><u>BYŁOBY DOBRZE, BYŚCIE PRZECZYTALI NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM</u></span></span></div>
<i><span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></i>
<br />
<i><span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;">Krawędź. Uważaj! Przepaść jest blisko. Jeśli teraz
spadniesz, już nigdy się nie obudzisz. Musisz być silna, musisz wytrzymać. Nie
możesz przegrać tej walki. Lecz jeśli zawiedziesz... Otchłań czeka. Wieczność
czeka. Jeszcze jeden, mały krok...</span></span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">- Aaaaa! - krzyknęłam, po czym upadlam na zimną
podłogę. Chwila, co?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
Podniosłam się do pozycji siedzącej.</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">- Co się stało? - Blondyn nagle się poruszył, wyraźnie wyrwany ze snu, na razie
nieświadomy co się wydarzyło.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Umm, no więc: przyśnił mi się jakiś koszmar i spadłam z urwis- znaczy się, z
łóżka. - Potarłam oczy dłońmi.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Często ci się to zdarza? - Mruknął, wyciągając do mnie spod kołdry rękę, bym
mogła wreszcie podnieść się z podłogi.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Nie... - Uciekłam od niego wzrokiem. - Powiesz mi, która jest godzina.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Telefon gdzieś tu leży, sprawdź sobie - odparł, naciągając na siebie pościel,
cały czas mając zamknięte oczy.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
Rozejrzałam się dookoła, aż w końcu znalazłam komórkę leżącą koło jego głowy,
wsuniętą pod poduszkę. 9:11. Usiadłam, opierając się plecami o ścianę. Nie
chciało mi się spać, więc po prostu zaczęłam rozglądać się po pokoju.
Ciemnozielone ściany, małe biurko w kącie, na którym leżały jakieś kabelki,
wyglądające na ładowarkę i coś jeszcze plus laptop, fotel na kółkach z
rzuconymi na niego kilkoma koszulkami, szafa i kilka mniejszych szafek, a
oprócz tego jedno, w miarę spore okno od strony wschodu i to łóżko, które już,
hm, znałam. W końcu moja czynność mi się znudziła, więc po prostu patrzyłam na
Nialla. Oddychał powoli, a jego rzęsy były równo położone na zarumienionych
policzkach. Byłam w stu procentach pewna, że śpi, kiedy niespodziewanie
otworzył oczy i spojrzał prosto w moje.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- To trochę krępujące, wiesz? Czuję na sobie twój wzrok. - Zamrugał.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Em. - Więcej nie powiedziałam, jedynie zaczęłam bawić się swoimi palcami.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Nieważne. - Wygramolił się z łóżka. - Jesteś głodna?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Nie bardzo.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Jesteś chuda.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Co za trafne spostrzeżenie. - Wywróciłam oczami.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Na pewno nie jesteś głodna? - Spojrzał na mnie przenikliwie.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Nie.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Czekam na dole. Jesteś wegetarianką, weganką, coś?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Uh, nie.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
Czy on musi być kolejną osobą, która ma zamiar wmuszać we mnie jedzenie?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
Oparłam czoło na dłoniach, przez co całą moją twarz zakryła czarna kaskada
włosów. Czułam, jak obok mnie łóżko znowu się ugina.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Chodzi o mamę? - Usłyszałam.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Możemy pogadać o tym później?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
Westchnął, po czym wstał i zaczął szukać czegoś w szufladzie. Wyjął z niej
jakieś ubrania.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Chcesz się przebrać? - zapytał.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Nie, to może być. Um, Niall?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Taak? - Odwrócił się, będąc w drzwiach.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Masz jakąś wolną szczoteczkę do zębów?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Mam. Czasem nocuje u mnie Zayn, a on zazwyczaj zapomina wielu potrzebnych
rzeczy.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
Pokiwałam głową. Potrafiłam sobie to wyobrazić.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Przygotuję ci wszystko. A, i dzisiaj skorzystaj z łazienki na piętrze. A
teraz narka - powiedział, po czym wyszedł.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
Schowałam twarz w pościel, pachnącą męskim żelem pod prysznic. Zaczęłam płakać.
Muszę być silna, a przynajmniej powinnam, ale wszystko zwala mi się na głowę w
najmniej odpowiednim momencie. A może to jest właśnie najlepszy moment? Może to
moja ostatnia szansa, by wreszcie móc powiedzieć 'start' nowemu życiu? Jak to szło?
'Żadna rzecz nie dzieje się bez powodu'. A może ja tylko zwariowałam?</span></span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 115%;">Umyłam się, związałam włosy w kucyka i weszłam do kuchni, przy okazji potykając się o za długie nogawki dresów Nialla, które niestety zjechały mi
lekko z bioder. Usłyszałam cichy śmiech i podniosłam gniewne spojrzenie na
chłopaka, który udawał, że szuka czegoś w lodówce.</span></div>
<span style="font-family: inherit; line-height: 115%; text-align: justify;">- Ha, ha, ha. Od kiedy ty tyle się śmiejesz?</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Odkąd po tym domu chodzi drobna dziewczyna, w moich za dużych spodniach i
wielkim T-shircie, która ciągle się potyka o za długie nogawki?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Zapomnij. - Pokręciłam głową w akcie rezygnacji. - Mogę cię o coś zapytać?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Zależy.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Nie ma kogoś, komu moja obecność mogłaby przeszkadzać? - spytałam niepewnie.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Jeśli masz na myśli moich rodziców, to już ci o nich mówiłem - odparł
chłodno.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Nie, chodzi bardziej o... Czemu marnujesz na mnie czas, skoro po prostu
mógłbyś odesłać mnie z powrotem do domu i znaleźć sobie po prostu jakąś łatwą
dzie-</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Czy ja ci wyglądam na męską prostytutkę? - warknął, opierając ręce na blacie
stołu, wyraźnie górując nade mną swoim wzrostem, zwłaszcza, że stał - a ja
siedziałam.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
Spojrzałam w dół.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Naprawdę mnie za takiego uważasz?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Nie wiem? - odparłam cicho.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
Chyba miał zamiar powiedzieć jeszcze coś niemiłego, ale wyraźnie sobie
odpuścił.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Nie jestem taki. Nie śpię z kim popadnie. - Jego głos był teraz
spokojniejszy.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
Oh.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
Zaległa cisza, więc wrócił do szperania w lodówce. Jednak pewna rzecz nadal nie
dawała mi spokoju, bo moje pytanie nie było zakończone.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Co z twoją babcią?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Z jaką babcią? - Znów się do nie odwrócił, unosząc jedną brew do góry.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- No wiesz, słyszałam, że nasze babcie to przyjaciółki. Nie wiem, może coś
pomyliłam. - Zaczynałam wątpić w swoje słowa i coraz mniej ufać swej pamięci.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Była tu w pierwszym tygodniu wakacji, ale już pojechała.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Aha. - Tym krótkim słowem ucięłam naszą konwersację, bo gdyby dalej ją
ciągnąć, to nie wróżyłabym dobrego zakończenia.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Szlag by to trafił - szepnął Horan sam do siebie.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Hm? - Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do niego.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Nikt tu dawno nie robił zakupów. Wydaje się, że mamy tylko mleko, płatki i
jakieś parówki, co ty na to?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Mogą być płatki. Bo wiesz, łączenie mleka i kiełbasek nie wydaje się
najlepszym wyjściem...</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Jasne.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
Zauważyłam znaczną różnicę w jego zachowaniu teraz, a jeszcze dziesięć minut
temu. Jego szczęka ani plecy nie były już napięte, głos zrobił się bardziej
opanowany. Pomimo to, zapowiadał się długi poranek.</span></span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 115%;">- Cholera - wymamrotałam, potykając się już czwarty raz tego dnia. Co ciekawe,
nie dochodziła nawet dwunasta.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Po prostu je podwiń.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- To i tak nic nie daje.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Jak tam chcesz, ja przynajmniej mam się z czego pośmiać.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Nie mam nastroju do żartów - burknęłam.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Może kawa na mieście poprawi ci humor?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Nie lubię kawy, a przynajmniej nie na co dzień.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Herbata?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Hmm, mów dalej.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Wiesz gdzie jest 'Wh@'?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
Już miałam powiedzieć: 'Nie chcę nigdzie z tobą iść', ale uświadomiłam sobie,
że pozwolił mi u siebie przenocować i <i>starał
się</i> być cały czas miły, więc po prostu ugryzłam się w język.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Mniej więcej.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Dobra. Więc teraz pójdziesz do domu, ubierzesz się w coś, w czym się nie
zabijesz, pójdziemy tam, a ty spróbujesz szerzej wytłumaczyć mi sytuację ze
swoją mamą, zgoda?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Ee...</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Ashley? - ponaglił mnie zniecierpliwiony.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- No dobra. Za 15 minut będę z powrotem.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Okej.</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><br /></span></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit; line-height: 115%;">***</span></span></span></div>
<br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><br /></span></span>
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">- Nie było cię u Louisa. - Słowa, które usłyszałam od razu, gdy przekroczyłam próg domu.</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Wypuściłam powietrze.</span></span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Twój telefon dzwonił jakieś sto razy, aż w końcu Louis sam tu przyjechał.</span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Japierdolęjapierdolęjapierdolęjapierdolęęęęęę.</span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- I?</span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Wiem też, że byłaś u Nialla.</span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Co? - spytałam zdezorientowana, bo niby skąd miałaby to wiedzieć?</span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Louis zadzwonił do niego spytać, czy przypadkiem cię tam nie poniosło.</span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- I... jesteś zła?</span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Ujmę to tak: wiem, że jesteś młoda, niezdecydowana i nawet nie powinnaś taka być, ale cóż, chłopcy zaczynają się już za tobą oglądać, a ty zamiast robić złudną nadzieję dwójce, może trójce, powinnaś wreszcie się zdecydować, kogo naprawdę lubisz. Nie można mieć wszystkiego, można mieć albo jedno, albo drugie. I jeszcze raz powtórzę: niedługo kończysz siedemnaście lat i nawet nie powinnaś decydować o chłopakach, powinnaś zająć się nauką, ale teraz są wakacje, nie wiem.</span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Myślałam, że będzie zła o to, że spędziłam noc w innym miejscu niż jej powiedziałam, a ona tak po prostu... Ugh. </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;">I to był moment, w którym nie wytrzymałam.</span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Przestań tak mówić! Nie wiesz niczego, oceniasz książkę po okładce, a to przecież ty uczyłaś mnie tego, by tak nie robić! Louis i Harry to geje! Chciałaś? - Proszę. A z Niallem nienawidziliśmy się od pierwszego dnia, kiedy tylko się poznaliśmy! Co jeszcze? Często płaczę, a oprócz tego przechodziłam anoreksję. A teraz przepraszam, ale muszę się przebrać - powiedziałam ze łzami w oczach, kierując się w stronę swojego pokoju.</span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"><br /></span>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Niepewnie podeszłam do staruszki, kiedy podrzemywała w ogrodzie. Właśnie skończyłam się szykować.</span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Hej - powiedziałam cicho, lecz babcia uchyliła oczy i na mnie spojrzała.</span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Hej - odparła.</span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Um, wiesz, obiecałam Niallowi, że pójdę z nim do kawiarni i... - urwałam, czekając aż domyśli się reszty.</span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Idź.</span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Dziękuję. </span><br />
- Tylko wróć zanim zapadnie zmrok.<br />
- Obiecuję - krzyknęłam będąc już kilka metrów od niej.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 115%;">***</span></div>
<br />
<span style="font-family: inherit;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit; line-height: 115%;">- Wiesz co dokucza mi najbardziej? Fakt, że dowiedziałam się o tym od dziadków.
Nie miała nawet czasu do mnie zadzwonić. Dzwoni tylko po to, by mnie opieprzyć.
Nigdy więcej. Zostałam odrzucona przez ojca, zostałam odrzucona przez matkę...
A, czekaj, ty nic nie wiesz... chyba.</span></span><br />
<span style="font-family: inherit; line-height: 115%;">- Nie wiem. Ale rozumiem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Wiesz, denerwuje mnie już fakt, że ciągle coś zatajasz - wyznałam.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">
- Po prostu przywyknij. Nie jestem typem człowieka, który się przed tobą
otworzy. Choć moje poprzednie zdanie to już jakiś rodzaj otwartości, czyli
chyba za dużo jak na jeden dzień.</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Fuknęłam. Nie chciałam już tu siedzieć. Chciałam wracać do domu.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Ja już dłużej nie zniosę zatajania wszystkiego, rozumiesz?
Przez całe życie ktoś coś przede mną zatajał, dobra, może nikt niczego nie
zatajał, jak miałam pięć lat, ale nie miałam pięciu lat wiecznie. I widzisz, do
czego to doprowadziło? W praktyce nie mam taty, a mama... ugh - urwałam,
wstałam z miejsca i miałam zamiar odejść, ale Niall też wstał, złapał mnie za
przedramię i przyciągnął do siebie. Moja twarz wbiła się w jego klatkę piersiową. Zacisnął mocno ramiona na moich plecach,
tak, że nie mogłabym się mu wymsknąć.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Dusiłam się tą nagłą bliskością, ale zarazem stała się ona
wielkim haustem tlenu, jakiego zaczerpnęłam. Paradoks. Tego właśnie chciałeś mnie nauczyć, tatusiu? Jesteś z siebie dumny? Nic już nie wiem.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
I co z tego, że dookoła byli ludzie. Osoby, które zapewne patrzyły. Miałam ich wszystkich w dupie. </div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- Ashley, spokojnie. U<span style="background-color: white; line-height: 115%;">siądź jeszcze na
chwilę.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="background: white; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;">Byłam naprawdę
wściekła, miałam wrażenie, że zaraz zacznę w tym samym czasie krzyczeć i
płakać, lecz mimo to usiadłam.</span></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="background: white; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;">- Chodzi o to... Nie
ważne jak bardzo bym się starał, ja po prostu nie potrafię się otworzyć przed
niektórymi ludźmi. Nie umiem mówić o swoich uczuciach, może kiedyś dowiesz się
dlaczego. Ale nie teraz. Nie obraź się teraz, ale musisz nauczyć się, że świat nie kręci się wyłącznie wokół ciebie, Ash.</span></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="background: white; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;">- Wiem. To kłopoty się wkoło mnie kręcą.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background: white; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;">- Weź wreszcie zaufaj ludziom.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background: white; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;">- Tobie też? Przecież przez tyle lat mnie krzywdziłeś. Zaufanie nie przychodzi ot tak. - Pstryknęłam.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 18.3999996185303px;">Nie odpowiedział.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 18.3999996185303px;">Z uwagą wpatrzyłam się w dno filiżanki, bo nie miałam pojęcia, co teraz.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 18.3999996185303px;">- Posłuchaj. Słuchasz?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 18.3999996185303px;">- Mhm. - Oderwałam wzrok od naczynia, by móc przylepić go do jego twarzy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background: white; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;">- Odczuwasz tak, jak postrzegasz świat. Tak naprawdę twoje wyobrażenie jest wyolbrzymione. Wielu problemów już dawno się pozbyłaś, ale ciągle o nich myślisz i to cię obciąża. Nawet nie zauważyłaś, że wcale nie jest tak źle, że większość złego już za tobą. Ale jeśli chcesz zmienić swoje życie, musisz zmienić też myśli.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background: white; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;">W tej chwili tylko na niego patrzyłam. Nigdy nie pomyślałabym, że ten chłopak może być tak inteligentny.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background: white; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;">- Ashley? - Zamachał mi ręką przed oczyma, a wtedy zorientowałam się, że moje usta są uchylone a brwi ściągnięte. - Wracamy?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; line-height: 18.3999996185303px;">Potaknęłam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z początku szliśmy w ciszy, słuchając tylko tupotu naszych butów odbijających się od podłoża i aut, które tędy przejeżdżały. Spytałam go o telefon od Lou i rzeczywiście dzwonił, kiedy poszłam wziąć prysznic. I znów było cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
A potem ni stąd ni zowąd rzuciłam:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chciałabym móc zmienić przeszłość.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, nadal pamiętam dzień, kiedy się poznaliśmy - wyznał Niall, po dłuższej ciszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Tatusiu, gdzie idziemy? - Spojrzałam w górę, by zobaczyć twarz mojego tatusia, który trzymał mnie za rączkę.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Do baru, kochanie. Tam, gdzie jest w kąciku stoliczek, kredki. Usiądziesz tam i zaczekasz na mnie, dobrze? - Twarz rodzica rozjaśnił uśmiech, lecz coś było nie tak z jego oczami.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Pokiwałam energicznie głową, podekscytowana pomysłem malowania, a w mojej głowie pojawił się obraz dużego, żółtego i uśmiechniętego zajączka. Zaczęłam podskakiwać.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Przekroczyliśmy próg baru, znajdującego się zaledwie w następnej uliczce. Patrzyłam na stoliki, przy których siedziały rodziny i wesoło rozmawiały. Tatuś usiadł na bardzo wysokim krzesełku i zaczął mówić coś do pani w brzydkim fartuszku w czerwone paski.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Jedno piwo i hm... Ashley, chcesz coś do jedzenia?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Pokręciłam głową.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Do picia?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Może być soczek pomarańczowyyyy!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Piwo i sok pomarańczowy w kartoniku.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Skończyłam swój napój, po czym zaczęłam skakać po płytkach tak, aby nie nadepnąć na żadną linię.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Ash, chodź do mnie. - Tatuś wyciągnął rączkę, więc podbiegłam do niego.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Jednak zaraz potem usłyszałam dzwoneczek, zawieszony na drzwiach. To znaczyło, że ktoś się pojawił. Zerknęłam w tamtą stronę.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Bobby! - Usłyszałam tatusia.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Spojrzałam na wysokiego pana, który uścisnął dłoń mojego taty. Dopiero kilka chwil później zauważyłam kogoś, kto stał za nim.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- To jest Ashley, prawda? - spytał ten pan i pochylił się nade mną. - Poznaj Nialla. - Odwrócił się i wypchnął zza swoich pleców chłopca o brązowych włosach. Nic nie powiedział. Dziwny był ten chłopiec.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Pójdźcie się pobawić. - Tatuś wskazał na stoliczek z kredkami, o których wcześniej wspominał.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Tak więc zostaliśmy tam zaprowadzeni i usadzeni na plastikowych krzesełkach.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Tatuś i pan odeszli do baru, a wtedy chłopiec do mnie podszedł.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Nie lubię cię. - Wystawił mi język, a jego zęby były krzywe.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Nie, to ja ciebie nie lubię! - Zatupałam, też wstając.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Dziewczyny są głupieeeeeeee!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Chłopaki są.. są... głupsiiiii!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Spadaj!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Idź się zbadaj! - Teraz to ja wytknęłam do niego język.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Jesteś głupia!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- A ty brzydki!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Wcale że nie!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Wcale że tak!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Dzieci, co się tutaj dzieje? - Ten straszny pan znowu się pojawił.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Nic - zaseplenił Niall.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Wydęłam dolną wargę i zmrużyłam oczy.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Niall, bądź grzeczny. - Pan pogroził mu palcem i odszedł.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Wtedy chłopak pociągnął za mojego warkoczyka, ściągając z niego różową kokardkę.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- To moje!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Różowy to najbrzydsiejszy kolor!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Chciałam mu odpowiedzieć, ale obok mnie stanął tatuś.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Idziemy, kochanie. Pożegnaj się z kolegą.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- On mi zabrał kokardę! - poskarżyłam się.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Oh, Niall, proszę, oddaj mojej córce ozdobę, nie wolno tak robić. - Tata uśmiechnął się do niego.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Chłopak wyciągnął w moją stronę różowy przedmiot, a ja szybko mu go wyrwałam.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Ashleeeey? - rzekł tata swoim tonem, którego zawsze używał, gdy czegoś chciał.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Uh, cześć - powiedziałam najbardziej nieprzyjemnie jak potrafiłam.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Cześć - odpowiedział tak samo.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Kiedy szłam za rękę z tatusiem i byłam pewna, że nie widzi, odwróciłam głowę w kierunku Nialla i zmarszczyłam nos w akcie złości.</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-style: italic;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
- Byliśmy dziwnyyyyyymi dziećmi. - Wzdrygnęłam się na to wspomnienie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś jak 'nienawiść od pierwszego wejrzenia' - zażartował Niall, a ja się zaśmiałam, bo naprawdę czułam się komfortowo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szkoda mówić. - Podrapał się po głowie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To śmieszne. Większość dzieci poznaje się w przedszkolu, szkole, na placu zabaw, a my, mimo, że mieszkaliśmy na jednej ulicy, spotkaliśmy się w pobliskim barze, gdzie nasi podpici już ojcowie przyszli się znów napić. Ciekawa historia - mruknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oj no weź, przynajmniej jest oryginalnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zapadła cisza, kiedy skręciliśmy w naszą ulicę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall? - zapytałam niepewnie. To mnie korciło od jakiegoś czasu. Od chwili, gdy powiedział mi o postrzeganiu świata.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziękuję ci za wszystko. A i... nie będę już wywlekała przeszłości. Co było to było. Dzisiaj to dzisiaj, wczorajszy dzień dawno przeminął. Ale muszę sobie wszystko poukładać, wiesz, wszystkie te problemy. Pozbyć się ich. Kiedy będę już gotowa, po prostu przyjdę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...Okej.</div>
<div style="text-align: justify;">
A potem znaleźliśmy się pod moją furtką, więc podziękowałam mu za herbatę i po prostu weszłam do domu, po czym złapałam pamiętnik i rozsiadłam się wygodnie na podłodze. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: large;">_____________________________________________________</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Hej! Wieeeem, rozdziału strasznie długo nie było, choć w sumie miałam go połowę napisanego już dawno. Musiałam po prostu rozwinąć niektóre wątki i w zamian za długi czas oczekiwania rozdział też jest długawy. Po prostu końcówka półrocza, codziennie kartkówki, sprawdziany, nie nadążam eh, właśnie się wkurzam na zadanie domowe z polskiego dlatego postanowiłam zamiast niego skończyć rozdział ((tak, ja buntowniczka lmao)). Mam wrażenie, że coś pominęłam, ale naprawdę jestem już zmęczona i przepraszam, jeśli odarłam rozdział z 'magii' jeżeli to fanfiction w ogóle jakąkolwiek posiada. I dziękuję że to czytacie + <b>DZIĘKUJĘ WAM BARDZO ZA POMOC W GŁOSOWANIU, BLOG ZAJĄŁ PIERWSZE MIEJSCE JAKO BLOG MIESIĄCA LISTOPAD! WOAH, JESZCZE RAZ WIELKIE DZIĘKI! UWIELBIAM WAS.</b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Jest jeszcze pewna kwestia. Niektóre osoby piszą, że fanfiction rzeczywiście podobne jest do tdb czy totgi i jeżeli macie takie odczucie, to przepraszam za to. Ogólną fabułę ułożyłam sobie, kiedy wpadłam na pomysł tego ff ((<b>I NIESPODZIANKA, NIESPODZIANKA, PISZĘ JE JUŻ PRAWIE ROK CO JEST... WOW - tak po prostu, bo już sporo wytrwałam i to trochę taki mój osobisty sukces haha</b>)) czyli coś na przełomie lutego i marca. Teenage Dirtbag i The One That Got Away przeczytałam w ubiegłe wakacje, w sierpniu i się zakochałam, ostatnio drugi raz to czytam i cóż, niektóre rzeczy mogą wydawać się podobne, lecz mój zamysł jest inny. A i nie mam zamiaru zmieniać planów co to #SIDff, więc będę pisała to, co sobie ułożyłam, więc jeżeli będzie przeszkadzało wam to, że coś może być podobne, to trudno. Na pewno jest to <u>inna</u> historia.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
DZIĘKUJĘ, JEŻELI PRZECZYTALIŚCIE I DZIĘKUJĘ, ŻE W OGÓLE TO CZYTACIE. PRZEPRASZAM ZA WSZELKIE BŁĘDY I PRZEPRASZAM, JEŻELI WAS NIE ZACHWYCIŁAM TYM ROZDZIAŁEM, ALE UWAŻAM, ŻE JEST W SUMIE DOBRY. MIŁO BYŁOBY POZNAĆ WASZĄ OPINIĘ NA TEN TEMAT.</div>
</div>
</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-56445134757924009152014-12-28T03:05:00.002+01:002014-12-30T18:56:19.775+01:00Rozdział dwudziesty drugi. 'Jagodzianki'<div style="background-color: white; color: #666666; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.4799995422363px; text-align: justify;">
<i>- Halo? - po drugiej stronie słuchawki rozległ się chropowaty głos.<br />- Tato...?<br />- Ashley.</i></div>
<div style="background-color: white; color: #666666; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.4799995422363px; text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.4799995422363px; text-align: justify;">
- Tato. Ja... ja mam tylko jedno pytanie, a potem zniknę znów z twojego życia i nigdy więcej się nie odezwę. Tylko powiedz mi, jak nazywa się twoja żona. Powiedz, proszę.</div>
<div style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.4799995422363px; text-align: justify;">
- Ashley, czemu nagle dzwonisz? Coś się stało? Pisałem do ciebie, ale nie odpisywałaś i...</div>
<div style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.4799995422363px; text-align: justify;">
Sposób, w jaki wymawiał moje imię, jakby parzył. Jak gdyby włożył nagle do mojego serca płonącą pochodnię.</div>
<div style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.4799995422363px; text-align: justify;">
- Mama ukryła ten list... Nieważne, odpowiedz mi.</div>
<div style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.4799995422363px; text-align: justify;">
- Isobelle. Isobelle Allen. Czy teraz powiesz, o co chodzi?</div>
<div style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.4799995422363px; text-align: justify;">
- A Louis... Gdzie teraz jest? - W moim głosie słychać było rozpacz, wręcz błagałam, by ojciec mówił szybciej. By nie plątał się po słownych labiryntach i by w końcu powiedział mi o co w tym wszystkim chodzi.</div>
<div style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.4799995422363px; text-align: justify;">
- Jest tu w USA, wrócił, po ukończeniu medycyny.</div>
<div style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.4799995422363px; text-align: justify;">
- A Ashton? - W pewnym stopniu coś rozwiązało się w moim gardle, mogłam swobodniej oddychać, poczułam się lepiej.</div>
<div style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.4799995422363px; text-align: justify;">
- Widzę, że zainteresowały cię losy mojej rodziny.</div>
<div style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.4799995422363px; text-align: justify;">
- Odpowiedz.</div>
<div style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.4799995422363px; text-align: justify;">
- Ma 15 lat, cóż, nadal świetnie gra w kosza i jutro ma mecz.</div>
<div style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.4799995422363px; text-align: justify;">
- Wiesz kto to Louis Tomlinson?</div>
<div style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.4799995422363px; text-align: justify;">
- Nie, nigdy o nikim takim nie słyszałem. O co chodzi?</div>
<div style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.4799995422363px; text-align: justify;">
- To wszystko, co potrzebowałam wiedzieć, dzięki - rzuciłam pospiesznie i rozłączyłam się.</div>
<div style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.4799995422363px; text-align: justify;">
Nie słyszałam jego głosu od lat. Nie dałam mu nawet szansy ponownego skontaktowania się ze mną. Jednak zamiast się nad tym zastanawiać, szybko wybrałam numer Lou.<br />
- Cześć misiu, wstała-<br />
- Nie jesteśmy rodzeństwem.<br />
- Hm?<br />
- Dzwoniłam do taty. Jego kobieta nazywa się Isobelle Allen.<br />
Lou westchnął.<br />
- Dobrze, że chociaż to mamy ustalone. Nadal nie rozumiem, czemu byłaś taka zawiedziona, kiedy okazało się, że możemy być spokrewnieni.<br />
- Po prostu czułabym się dziwnie, wolę, by zostało tak jak jest. Jesteś na mnie zły?<br />
- Co? Jasne, że nie. Muszę teraz kończyć. Harry potrzebuje pomocy. Robi ciasto. Lepiej sprawdzę, czy nie wkręcił tych swoich loków w mikser... albo czegoś innego.<br />
Zaczęłam się śmiać.<br />
- Wolę nie wiedzieć, Lou. Wolę nie wiedzieć.<br />
- Cześć misiaku.<br />
- Pa.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
- Dzień dobry, babciu - powiedziałam wchodząc do kuchni, nadal będąc w piżamie.<br />
- Dzień dobry, kochanie.<br />
Nalałam do czajnika wody i postawiłam na kuchence gazowej. Usiadłam na taborecie, czekając aż woda się zagotuje i zaczęłam trzeć dłonią lewe oko. Złapałam dzisiejszą prasę i zaczęłam patrzeć na pierwszą stronę, wyłapując pojedyncze zdania z różnych artykułów. Kiedy ciecz zmieniła się we wrzątek, zalałam nią małą filiżankę, do której wsypałam kawę rozpuszczalną - niecodzienne zjawisko. Powróciłam do stołu i zatopiłam zęby w donut'cie czekoladowym.<br />
- Coś się stało? - spytałam, bo cisza, która zalegała w kuchni zaczynała mnie irytować. Babcia ciągle tylko na mnie patrzyła, śledziła każdy mój krok, a jej oczy biegały od lewej do prawej.<br />
- Co? Jasne, że nie. - Odwróciła się i zaczęła coś kroić.<br />
- Jak już się zdecydujesz, to przyjdź i mi powiedz - powiadomiłam ją, po czym zostawiłam na jej poliku buziaka i poszłam się przebrać.<br />
<br />
Postanowiłam, że nie zmarnuję kolejnego dnia na siedzenie w domu, więc wyszłam na dwór, lecz z lekka się rozczarowałam, iż było strasznie parno. Zabrałam pod altanę książkę, bo odzwyczaiłam się od tego wyimaginowanego świata. To było złe. Musiałam wracać. Książki mnie potrzebowały, a ja potrzebowałam książek. Oh nie. Znów w to wpadałam. Przez jeden głupi list, który wczoraj znalazłam, po tylu latach. To, co czytałam straciło swój sens. Literki stały się jednością, bo jedna nędzna kartka, upchnięta w jednej nędznej kopercie ponownie zawróciła mi w głowie. Stop! Zamknęłam z trzaskiem lekturę i pobiegłam do domu. Nie mogę znowu odizolować się od ludzi. Nauczyłam się sobie z tym radzić i nie mogę tego zepsuć. Nie mogę. To nie książki mnie potrzebują. To przyjaciele mnie potrzebują, dziadkowie. Ale takiej, jaką siebie odkryłam, nie, jaką wykreowały mnie powieści. Czytanie to coś pięknego, kiedy człowiek jest zawziętym molem książkowym, świadczy to o nim, że jest niezwykle obeznany i mądry. Ale ja zaczęłam żyć już życiem tych bohaterów. Moje własne musi wyglądać inaczej. Chcę swój własny scenariusz, nie żywot włożony w kserokopiarkę. Ale same chęci to za mało.<br />
- Babciu, wychodzę - powiedziałam, przemykając koło staruszki. Spojrzałam ukradkiem na zegar wiszący w korytarzu. już po 1. Musiałam spędzić na dworze około dwóch godzin.<br />
- Dokąd?<br />
- Idę się przejść. Pójdę może do jakiegoś sklepu, wpadnę do Lou...<br />
- Dobrze. Potrzebujesz jakichś pieniędzy?<br />
- Nie, mam jeszcze te, które dostałam od dziadka niedawno.<br />
- Tylko... - Usłyszałam w jej głosie zawahanie<br />
- Hm?<br />
- Po prostu wróć jak już zrobisz wszystko to, co chcesz, bo musimy porozmawiać.<br />
- Um, zrobiłam coś?<br />
- Nie.<br />
- Chcesz gadać o mojej anoreksji..?<br />
- Co?<br />
- O kurwa - szepnęłam, a kobieta posłała mi groźne spojrzenie.<br />
- Ashley? - Babcia stanęła przede mną w ten sposób, że zagrodziła mi dostęp do drzwi.<br />
- Ugh, chciałam powiedzieć: "Chcesz gadać o tym, że mogę wpaść w anoreksję?".<br />
- Idź już i wracaj szybko.<br />
- Mogę zostać już teraz.<br />
- ...Nie. Idź się wyszalej. - Uśmiechnęła się krzywo i otworzyła przede mną drzwi, więc tylko głupio na nią popatrzyłam, po czym złapałam swój czarny plecak i powiedziałam, że wrócę na 4.<br />
<br />
- Co to? - Lou wyciągnął z dna kolorowy materiał.<br />
- Zostaw! - krzyknęłam wyrywając mu to z dłoni.<br />
- Ley, co to? - powiedział, kuląc się ze śmiechu.<br />
- Nie byłoby to dla ciebie takie śmieszne, gdyby twoja dziewczyna Harriet od czasu do czasu zakładała stanik.<br />
- Spokojnie, tak jak teraz, jest dobrze.<br />
- Jesteś głupi.<br />
- Po co to dziewczynom, bez sensu.<br />
Miałam już mu odpowiedzieć, ale tylko westchnęłam i schowałam stanik z powrotem do plecaka.<br />
- Heeej babeczki, o czym gadacie? - Do pokoju wpadł Harry, szeroko się uśmiechając i niosąc talerz wypełniony ciastem.<br />
- Wiesz, co-<br />
- O niczym - przerwałam Lou.<br />
- A to co? - Nawet nie zauważyłam, kiedy podebrał mi plecak.<br />
- Ugh Louis musisz nauczyć się szanować cudzą prywatność! - Zabrałam mu parę skarpetek.<br />
- Przecież ty nie nosisz takich skarpetek. Ty nosisz stopki. Czarne. Nie kolorowe.<br />
- No właśnie. Znudziło mi się to troszkę.<br />
- Będziecie gadać o skarpetkach!? Lepiej spróbujcie mojego ciasta! - oznajmił Harry.<br />
- Ej, Curly, to nie do końca jest twoje ciasto. To tylko w połowie jest twoje ciasto. Przez to 'twoje ciasto' musiałem przez pół godziny sprzątać kuchnię i czyścić ściany, bo jakimś magicznym sposobem nie wiedziałeś, że uruchomionego miksera nie wyjmuje się z miski, w której jest krem.<br />
- Oops?<br />
- Hi.<br />
- To słodkie - mruknęłam cicho.<br />
- Co jest dzisiaj z tobą nie tak, Ashley?<br />
- Nie wiem czy wiesz, ale u mnie to wszystko jest normalne, bo jestem <i>dziewczyną,</i> a ty już się nie pogrążaj.<br />
- W?<br />
- W swojej gejowości, przepraszam, musiałam to powiedzieć - wyznałam i wybuchnęłam śmiechem.<br />
- Idiotka.<br />
- Kochacie mnie. Uwielbiacie mnie rozpieszczać i jestem waszą ulubioną dziewczyną chodzącą po tym świecie. A teraz spróbuję tego ciasta i spadam do domu, bo babcia chyba ma jakiś problem, nie wiem.<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
- Już jestem - orzekłam, wchodząc do salonu i rzucając się na kanapę. To już po 6 wieczorem, wow, ale kiedy?<br />
- Kochanie... - Babcia zatarła nerwowo ręce i wyprostowała się w fotelu.<br />
W tej chwili przeszedł mnie dreszcz. Coś się stało? Ktoś umarł? Ktoś jest chory? Nowotwór? Mój żołądek się ścisnął. Babcia długo nic nie mówiła.<br />
- Powiedz mi wreszcie o co chodzi, błagam.<br />
Wtem do pokoju wszedł dziadek. Usiadł w drugim fotelu i oboje zaczęli się na mnie patrzeć, ale zarazem uciekać wzrokiem.<br />
- Halo!? Zrobiłam coś nie tak? Co się stało? - Mój głos stał się wręcz płaczliwy.<br />
- Ashley. To coś bardzo ważnego i tym razem nie będziemy źli, jeśli postanowisz wstać, wybiec do swojego pokoju i stamtąd nie wychodzić.<br />
Potarłam czoło dłonią. Takie zachowanie nie było w ich stylu.<br />
- Do rzeczy - powiedział dziadek. - Twoja matka, a nasza córka, dziś rano zadzwoniła z wiadomością, że się zaręczyła.<br />
- Z... Georgem!?<br />
- Tak - szepnęli naraz.<br />
Patrzyłam w jeden punkt za ich głowami. Przełknęłam ślinę.<br />
- Babciu...?<br />
- Tak, kochanie?<br />
- Mogę spać dzisiaj u Lou?<br />
- Oczywiście - powiedziała, z lekkim zawahaniem w głosie.<br />
- Wrócę jutro. - Po tych słowach po prostu wyszłam, nie zabierając ze sobą kompletnie nic.<br />
<br />
No więc witaj, Lou, pomyślałam, dzwoniąc do drzwi. Jednak kiedy tylko dotarło do mnie, co robię, moja odwaga uleciała. Mogę jeszcze uciec? Cofnęłam się o krok, kiedy drzwi energicznie się otworzyły. Jego włosy były rozczochrane, a oczy zaspane, jednak kiedy dotarło do niego, że to ja we własnej osobie tu stoję, od razu oprzytomniał.<br />
- Ashley?<br />
Złapałam się tylko za kark, bo czułam, że zaraz wybuchnę płaczem. Chłopak nadal stał zdezorientowany naprzeciwko mnie. Nie wytrzymałam, po prostu pokonałam tę przestrzeń, która nas dzieliła i wtuliłam się w niego mocno. Poczułam, jak jego ramiona powoli lądują na moich plecach.<br />
- Wchodź do środka - wyszeptał w moje włosy.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
Jego kciuk, rysujący małe kółeczka, wciąż błądził po mojej twarzy. Uporczywie patrzyłam w sufit. Moja głowa już około dwudziestu minut spoczywała na jego kolanach. Trochę się uspokoiłam. Byliśmy w tym pokoju, co jakiś czas temu. W tym uroczym, beżowym pokoiku, z kominkiem, komodą i zdjęciami...<br />
- Więc, czy teraz powiesz mi, co cię tu sprowadza?<br />
- Mama się zaręczyła - rzekłam drętwo. - Z facetem, który jest od niej młodszy i przez niego musiałam się wyprowadzić. W pewnym sensie wyświadczył mi przysługę. - Nie tłumaczyłam mu, że tą przysługą było uwolnienie od niego, cóż.<br />
- Rozumiem.<br />
- Nie, nie rozumiesz. ...Niall?<br />
- Hm?<br />
- Pamiętasz, co mi niedawno powiedziałeś?<br />
- Słowo w słowo.<br />
Ułożyłam się nieco wygodniej i wreszcie spojrzałam w jego oczy. Były jakoś smutne. A jego dotyk na mojej skórze... Z lekka rozpraszający, ale też kojący. Jego palce wciąż krążyły po moim policzku, nosie i brodzie.<br />
- Naprawdę jestem dla ciebie ważna? Czy... czy to jest kolejna gra?<br />
- Jesteś. Uświadomiłem to sobie, kiedy powiedziałaś, żebym zastanowił się, czy jestem na ciebie zły, czy raczej się o ciebie troszczę. Ale i tak nie dopuszczałem do siebie tej myśli, sądzę, ze nawet nie umiałem. Pozostawałem egoistycznym dupkiem, bo ta rola była mi bardziej na rękę. To było po prostu wygodniejsze, łatwiejsze. Aż w końcu uświadomiłem sobie, że również tchórzowskie. Nie chcę być więcej tchórzem. Wiem, nadal jestem zimny, ale tak mnie wychowano. Nie doświadczyłem w życiu opieki, troski, więc nie umiałem dawać tego innym osobom. Umiałem tylko krzyczeć i wypominać. Wiesz, w sumie właśnie tego mnie nauczyli. Ale wciąż nie pytaj.<br />
Taka ilość prawdy naraz totalnie mnie przygniotła. To jakby ktoś nagle zrzucił na ciebie cegły. Albo może wyrzucił je z twojego serca i je odciążył... Nie wiem.<br />
- Tylko nadal zastanawiam się, czemu jednak tu jesteś. Bo mogłaś pójść do Louisa, Harry'ego, każdego, ale przybiegłaś właśnie tutaj.<br />
Wzruszyłam ramionami.<br />
- Bo obecnie nie mam żadnego innego pomysłu. - Zagryzłam wargi.. - Ale to i tak nie znaczy, że ci ufam. - podniosłam się i spuściłam wzrok na swoje kolana. - Za dużo razy zawiodłam się na ludziach i za dużo razy mnie zraniłeś.<br />
- Jasne. - Czułam, słyszałam, wiedziałam, że w jego głosie zmaterializowało się napięcie.<br />
- Niall?<br />
- Tak? - Przeczesał swoje włosy palcami.<br />
- Nie chcę wracać do domu. Mogę u ciebie przenocować? - Spojrzałam na niego kątem oka.<br />
- Możesz. Em, czekaj, nie masz nic ze sobą, prawda?<br />
- Nawet telefonu. - Bezradnie wzruszyłam ramionami.<br />
- Chwila... Twoi dziadkowie nie powinni czasem wiedzieć, że masz zamiar nie wracać na noc?<br />
- Powiedziałam, że idę do Lou.<br />
Patrzył na mnie przez moment, a kiedy dostrzegłam, że na jego ustach zaczyna błąkać się uśmieszek, niespostrzeżenie nagle wstał i wyszedł z pokoju. Wrócił z dwoma ręcznikami, koszulką i dresami w ręku.<br />
- Trafisz do łazienki, prawda? I przymierz to. - Położył ubrania na brzegu kanapy i znowu zniknął.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
- Niall? - spytałam niepewnie wchodząc do kuchni.<br />
- Taa? - odparł przeciągle, unosząc głowę znad telefonu.<br />
- Jeśli ci przeszkadzam to po prostu powiedz...<br />
- Jesteś głupia? - Uniósł jedną brew. - Chora? Pijana?<br />
- Nie jesteś śmieszny.<br />
- Czy ja się o to staram?<br />
Wzruszyłam ramionami i usiadłam na jednym z krzeseł, stojących najbliżej mnie. Zauważyłam, że też jest już wykąpany i teraz chodzi w białym T-shircie, jakichś spodniach i..... kolorowych skarpetkach. Olśniło mnie, co natchnęło mnie do kupienia swoich. Zauważyłam to jakiś czas u Nialla. Wszystko jest dziwne.<br />
Ziewnęłam. Zobaczył to.<br />
- Jesteś śpiąca? - spytał.<br />
- Tak.<br />
Co prawda było dopiero po 10, ale ten dzień był kolejnym męczącym dla mnie dniem.<br />
- Gdzie mogę spać?<br />
- U mnie. - Odepchnął się od blatu, o który wciąż się opierał, schował telefon do kieszeni i zaczął iść przed siebie, więc postanowiłam iść za nim.<br />
Kiedy jednak znalazłam się w jego pokoju, nagle spanikowałam.<br />
- Um, mogę spać na kanapie, jeśli-<br />
- Już spaliśmy w jednym łóżku - odparł ironicznie.<br />
- Dobra. - Wsunęłam się pod kołdrę po jednej stronie i zwinęłam w kłębek, odwracając się plecami do chłopaka.<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
Coś sprawiało, że nie bardzo mogłam oddychać. Było duszno. Bardzo. Wręcz cudem uchyliłam ciężkie powieki.<br />
- Uh... Niall? - wyszeptałam zachrypniętym głosem.<br />
Nie mogłam się ruszyć, bo dookoła mojego pasa były wręcz przyczepione dwa ramiona, a na klatce piersiowej leżała głowa. Wyciągnęłam jedną rękę i odkleiłam od siebie jego czoło, co spowodowało jego przebudzenie.<br />
- Taaa? Uh. - Odsunął się ode mnie i uniósł na łokciu. - Sorry.<br />
Sięgnął do szafki nocnej i wziął z niej telefon, po czym skrzywił się przez jasne światło, sprawdzając godzinę.<br />
- Już trzecia.<br />
- ... Jestem głodna. - Powtórzyłam jego ruch i też się podniosłam.<br />
W jego oczach dostrzegłam zdecydowanie śmiech, a kąciki jego ust się wygięły.<br />
- Jesteś chyba jedyną dziewczyną, która powiedziałaby to chłopakowi o trzeciej nad ranem. W ogóle powiedziałaby.<br />
- Bo? - spytałam zdezorientowana.<br />
- Dziewczyny zazwyczaj wstydzą się jedzenia w nocy. Zaraz wracam. - Wygrzebał się z łóżka.<br />
<br />
- Nie znalazłem nic innego - odparł, wchodząc z powrotem pod kołdrę. Położył miedzy nami papierową torbę.<br />
- Co to? - Zajrzałam do środka, skąd donosił się cudowny zapach.<br />
- Jagodzianki. Mogą być?<br />
- Jasne, lubię je - powiedziałam wyjmując jedną z bułek. Niall wziął drugą, po czym zgniótł papier i rzucił go na szafkę.<br />
- To zabawne, nie sądzisz?<br />
- Hm? - mruknęłam nadal przeżuwając.<br />
- Kto by pomyślał, że taka sytuacja kiedykolwiek będzie miała miejsce. I do tego nawet na siebie nie krzyczymy.<br />
- Życie jest ogółem pokręcone. - Upchnęłam w buzi ostatni kawałek jagodzianki i bezradnie spojrzałam na swoje palce. <i>Całe</i> w lukrze.<br />
Niall powędrował za moim wzrokiem.<br />
- Ugh, daj. - Wyciągnął w moją stronę dłoń.<br />
- Co?<br />
- Rękę, a co.<br />
Niepewnie podałam mu ją, a on oblizał moje palce tak, że już nie było na nich lepkiego lukru.<br />
- Um, dzięki?<br />
To było dziwne. Tsa.<br />
- A teraz dobranoc - ziewnął.<br />
- Dobranoc. - Znów zwinęłam się po mojej stronie łóżka i zapadłam w głęboki sen.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
________________________________________________________________________________________</div>
Cześć! Wreszcie się doczekaliście, chociaż to i tak nie było tak długo haha! No i Milenko, nareszcie i Ty się doczekałaś, więc zadedykuję Ci ten rozdział, tak w nagrodę lmao. Dziękuję Wam misie za wszystkie komentarze i, choć wcześniej o tym nie pisałam, zachęcam do obserwacji bloga, iż wtedy od razu jesteście informowani o rozdziałach przez bloggera. Tak,jest trzecia w nocy, więc za wszelkie stylistyczne błędy przepraszam, ale mój mózg pracuje inaczej o tej godzinie. Proszę o szczere opinie! I dziękuję, że jesteście! x</div>
a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-15800151689931930582014-12-24T22:28:00.000+01:002014-12-24T22:28:17.231+01:00Święta!Kochani czytelnicy! Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chcę Wam życzyć wszystkiego, co najlepsze, spełnienia marzeń, cudownych chwil spędzonych z bliskimi, cudownych prezentów i dobrego jedzenia, haha! Chciałam zrobić Wam niespodziankę i dodać nowy rozdział dzisiaj, ale niestety się nie wyrobiłam, przepraszam. Postaram zrobić to jak najprędzej, a tymczasem jeszcze raz: WESOŁYCH ŚWIĄT! xoxoa:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1829414208888695845.post-12039696651314449302014-12-08T16:16:00.004+01:002014-12-27T17:30:57.801+01:00OGŁOSZENIE<div style="text-align: justify;">
Hej misiaki, właśnie zauważyłam, że blog jest nominowany do bloga miesiąca. Pewnie zdarzyłoby się to szybciej, gdybym nie była na wycieczce. A teraz wielka prośba do Was!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: #741b47;">GŁOSUJEMY TUTAJ</span><span style="color: #a64d79;"> </span><a href="http://sonda.hanzo.pl/sondy,236034,1439.html"><span style="color: #ea9999;">SONDA</span></a><span style="color: #a64d79;"> </span><span style="color: #741b47;">NA <i>DON'T FORGET WHERE YOU BELONG</i>!</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
PROOOOOSZĘ, JEŚLI TO CZYTACIE I CHOCIAŻ W NAJMNIEJSZYM STOPNIU SIĘ WAM PODOBA, TO ZAGŁOSUJCIE, LICZĘ NA WAS, KOCHAM WAS!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
+ Siódmego grudnia zostało odnotowane 395 wyświetleń, co jest rekordem dziennych wyświetleń na blogu, wielkie podziękowania dla Was! Naprawdę cieszę się, że tu jesteście! Postaram się, by rozdziały pojawiały się regularniej, naprawdę!</div>
<br />
<br />a:ahttp://www.blogger.com/profile/16235607227160495838noreply@blogger.com3