niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział dwudziesty ósmy. 'Lubię ciebie'

Wyplątał palce z moich włosów i lekko mnie od siebie odsunął.
- Wysłałem ci sms-a.
- Um, tak? - zapytałam z opóźnioną refleksją. No tak, przecież słyszałam dźwięk przychodzącego powiadomienia.
Zamknęłam oczy i stałam nieruchomo, bez oddechu, naprzeciwko Nialla, z jego dużymi dłońmi na ramionach.
- Napisałem, że skoro nie spotkaliśmy się wczoraj, to może dziś to nadrobimy, ale nie odpisywałaś, więc zwyczajnie przyszedłem. Widać w dobrym momencie.
Z większa go nie słuchałam. Wciąż miałam zamknięte oczy.
- Przepraszam, ale boli mnie głowa i nie mam ochoty na niczyje towarzystwo.
- Udowodnić ci, że jednak masz?
Uchyliłam powieki. Jego brwi były uniesione.
- To groźba, sugestia czy propozycja? - mruknęłam.
- Pytanie.
- Zawsze jak mnie o coś pytasz, to albo unosisz, albo marszczysz brwi. - Przechyliłam głowę na prawą stronę.
Wywrócił oczyma.
- Taki odruch.
- Kiedy rozmawiasz na przykład z Lou, nigdy tego nie robisz.
- Ugh, może dlatego, że od niego jest łatwiej uzyskać jakąkolwiek informację niż od ciebie.
- Skoro tak trudno jest się ze mną dogadać, to czemu nadal próbujesz prowadzić rozmowę?
- Bo chcę.
- Bo?
- Ash. Po prostu powiedz "tak" albo "nie".
- A więc: "nie".
Jego tęczówki przybrały granatową barwę. Zjechał ręką po całej długości mojego ramienia, zatrzymując palce na miejscu, gdzie przyłożyłam żyletkę. Mój oddech przyspieszył. Zerknęłam w dół na nadgarstek. Kiedy podniosłam wzrok, Niall przenikliwie na mnie patrzył. W pewnym momencie uniósł moją dłoń na wysokość swojej twarzy. Przyjrzał się skórze na przegubie, a kiedy nic nie zobaczył, puścił rękę, która bezwiednie opadła wzdłuż mego boku. Zmrużył oczy.
- Chodź ze mną - wyszeptał.
- Niall... - Spuściłam wzrok. To nie tak, że nie chciałam. Chodzi o fakt, że chciałam i właśnie to napawało mnie strachem.
- Co ci szkodzi? Hmm... Jeżeli ze mną pójdziesz, pokażę ci pewne magiczne miejsce.
- Już widziałam twoje łóżko - prychnęłam.
- Nie zdążyłem nawet o tym pomyśleć, zwolnij. To jak, idziesz ze mną? Czy może raczej wolisz siedzieć tutaj w samotności?
Skąd wie, że jestem sama..? Ugh, a zresztą: kogo to obchodzi?
- Dobra. Pójdę, ale na chwilę.
Wzięłam między zęby dolną wargę i zmarszczyłam brwi.
Wyraz twarzy Nialla się zmienił. Teraz jego oczy były jasne i chłopak lekko się uśmiechał. Wyglądał na zrelaksowanego.
Podeszłam do lusterka i związałam włosy. Niall przyglądał mi się ze swojego miejsca. Znowu opierał się o futrynę. Wywróciłam oczami i wsunęłam za ucho kosmyk, którego nie zdołała złapać gumka. Pociągnęłam za ekspres, zasuwając bluzę. Zrobiłam krok do tyłu, wpadając na kogoś. Odskoczyłam.
- Dopiero co stałeś tam! - Wskazałam ręką w stronę drzwi.
Spojrzałam na przedmiot, który trzymał w ręku. Żyletka. Zaraz poszedł do mojego łóżka i zabrał małe pudełko. Otworzył je, wsunął mały prostokąt, po czym schował opakowanie do kieszeni. Złapałam się za tył głowy, nieco zmieszana. Brwi Nialla zadrgały.
- Po co ci bluza? Jest parno, zbiera się na burzę... Ale to raczej dopiero nocą. A, no chyba że u mnie zostajesz.
- Lubię moje bluzy. - Złapałam za sznurek, przestępując z nogi na nogę.
- Możemy już wychodzić? - zapytał.
- Mhmm. - Pokiwałam głową.


Niepewnie weszłam do domu chłopaka. Zrzuciłam buty i przeszłam kawałek długiego korytarza, obracając się na pięcie, zadając Niallowi nieme pytanie o to, co dalej.
- Chodź za mną.
Weszliśmy na górę. Niall poprowadził mnie do końca korytarza, w miejsce, gdzie wcześniej nie zaglądałam, nawet go nie dostrzegłam. Kiedy jednak otworzył zamknięte na klucz drzwi, moim oczom ukazały się kręte schody. Niall zachęcił mnie ruchem dłoni. Zrobiłam krok. Poczułam na plecach ciepłą rękę, więc szybko przemierzyłam resztę stopni. To, co zobaczyłam na końcu nieźle mnie zadziwiło. Pokój był mały, ogromny materac robił za podłogę, całą ją wyściełając, dookoła porozrzucane były poduszki, sufit był ścięty, a w nim dwa okna. Wszystko było utrzymane w jaśniutkich kolorach: białym, kremowym i jasnoróżowym.
Odwróciłam się w stronę Nialla.
- No przecież obiecałem, że pokażę ci pewne magiczne miejsce. Rozgość się.
Zrobiłam kilka kroków w przód, a moje stopy zatopiły się w miękkiej piance materaca. Niall, widząc, że poruszam się niepewnie, wyprzedził mnie i rzucił się z jednej strony w poduszki. Ja za to stałam tam dalej.
- Ashley, wiem, że nie masz ochoty na moje towarzystwo, ale chciałem pogadać...
- No dobrze. - Usiadłam niedaleko niego, krzyżując nogi.
Z początku Niall nie naciskał. Rozmawialiśmy o głupich drobnostkach, jak pogoda, filmy czy szkoła. Minęła godzina, a ja zdążyłam poczuć się tu dobrze, pomiędzy stosem poduszek, w jego towarzystwie. Leżałam wygodnie z policzkiem przyklejonym do ogromnej poduchy.
- Ash?
- Hm?
- Opowiesz mi o swojej chorobie?
- ...Nie. Ty nigdy mi nic o sobie nie mówisz.
- No cóż... Jestem Niall, mam 27 lat i plantację winogron w Puerto Rico. Potajemnie jestem też właścicielem hodowli kóz w Niemczech, ale nikomu o tym nie mówię ze względu na mój wizerunek, więc powinnaś być zaszczycona, iż dowiadujesz się pierwsza.
Uniosłam brwi.
- A ja trzymam w moim domu w Longford psa imieniem NiezałagodziłeśsytuacjiNiall.
- Hm, długie ma to imię. Ale przyznaję, podoba mi się ze względu na to, że na koncu występuje "Niall".
- Niall - mruknęłam zniecierpliwiona.
- O tak, właśnie tak, możesz powtórzyć to jeszcze raz?
- Niall, to ani trochę nie jest śmieszne.
- Po prostu lubię, kiedy mówisz moje imię. - Wzruszył ramieniem, na którym nie leżał, spoglądając w inną stronę.
- Ugh. Co jeszcze lubisz?
Chłopak znów nawiązał ze mną zerwany wcześniej kontakt wzrokowy.
- Lubię tą twoją obsesję na punkcie bluz, bo zakładasz je nawet wtedy, kiedy jest gorąco, co nie jest do końca normalne, ale bycie normalnym jest przecież nudne. Lubię fakt, że twoje włosy są dosłownie dwukolorowe. U innych dziewczyn, nawet u mnie, te barwy przechodzą w siebie, a u ciebie są całkowicie odrębne. Lubię to, że zauważasz najbardziej zbędne detale i rzeczy, na które nikt inny nie zwraca swojej uwagi, jak chociażby ten X na moim palcu. Lubię sprawiać, że się uśmiechasz, bo jestem świadom tego, że przez wiele lat prawdopodobnie powodowałem tylko łzy. Lubię ciebie.
Zamrugałam kilkakrotnie, potajemnie bardziej wciskając twarz między poduszkę i kaptur, bo czułam, jak na moje poliki wstępuje ciepło.
- Jesteś taka inna. - Usłyszałam chwilę potem.
- A ty jesteś taki typowy. Zły chłopiec z zepsutą reputacją.
- Nie jestem taki.
- Więc jaki? Pozwól mi wreszcie zobaczyć jaki naprawdę jesteś, bo znudziła mi się zabawa w chowanego. Ty się chowasz, ja szukam, niby znajduję, ale okazuje się, że to nie ty, że to tylko twoje przebranie, którego użyłeś by się chronić. By się chronić w tej głupiej zabawie ze mną. Mam już dosyć gier w kotka i myszkę. - Podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Lubię w tobie też to, jak szybko twój humor ulega zmianie - odparł spokojnie i jestem pewna, że zupełnie poważnie i bez nawet jednej nuty sarkazmu.
- Niall, do cholery!
- Dobra. Więc myślisz, że jaki jestem?
- Zakłamany - rzuciłam tylko, obejmując kolana ramionami i kurcząc się w malutki kłębek.
Trwała cisza.
- Ja naprawdę chciałam przestać się z tobą kłócić - powiedziałam cicho. Nawet nie byłam pewna, czy mógł mnie dosłyszeć.
Jednak po upływie minuty poczułam ramiona na swoich, a po moich bokach pojawiły się długie nogi. Zamknęłam oczy. Do mojego prawego policzka przylgnął drugi policzek.
- Wiesz czemu gdy spytałaś, czy możesz się skrzywdzić odpowiedziałem "spoko"? Bo kiedy ludziom coś się każe, oni zrobią wszystko, by wyszło na odwrót. Dlaczego? To wynika z braku zaufania, nienawiści, irytacji, albo po prostu ludzkiego uporu. Nikt nie lubi wykonywać czyichś rozkazów, zakazów czy zachcianek, jeżeli ta osoba nie jest kimś, na kim mu zależy. A po tym, co razem przeszliśmy w przeszłości wiedziałem, że jeżeli odpowiem ci "nie", od razu przejedziesz tą głupią żyletką po nadgarstku.
Nic więcej nie powiedział. Cieszyłam się, że nie mógł zobaczyć z tej perspektywy mojej twarzy. Patrzyłam w jeden punkt, a moje rzęsy szybko przemierzały trasę góra-dół. Zagryzłam dolną wargę, czując jak mój podbródek drży. Niepłaczniepłaczniepłaczniepłacz.
Jego twarz odsunęła się od mojej, a usta odcisnęły na skroni. Następnie Niall wstał, rzucając krótkie: "Zaraz wracam".
Gdy wyszedł, po moim policzku potoczyła się gorąca łza, a ja cieszyłam się, że chłopaka już tu nie ma, bo inaczej poczułby ją i na swojej skórze. Otarłam mokrą strużkę i przyłożyłam rękę do miejsca, które pocałował.

Zakłamany. Zagubiony.
Obojętny. Uczuciowy.
Egoistyczny. Inteligentny.
Kłótliwy. Zagubiony.
Zimny. Uczuciowy.
Wyszczekany. Inteligentny.
Chamski. Zagubiony.
Samolubny. Uczuciowy.
Bezczelny. Inteligentny.


- Kurwa - przeklęłam. 
Dlaczego raz myślę, że go znam, a potem drastycznie uderza we mnie fakt, że się mylę, że Niall się zmienił i jest kimś zupełnie innym?
Zamknęłam oczy. Chwilę potem usłyszałam kroki na metalowych schodach.
- Spójrz co mam - rzekł Niall. W ręku trzymał białe pudełko, przewiązane złotą wstążką.
- Co to?
- Jagodzianki. - Posłał mi lekki uśmiech, który odwzajemniłam.
Zjedliśmy w ciszy słodkie bułki. Były one tak jakby symbolem pojednania między nami i w sumie podobało mi się to.
- Mam propozycję: jeżeli odpowiesz na pięć moich pytań, ja odpowiem na twoje - zaproponował.
- Trzy.
- Cztery - licytował dalej.
- ...Ty zadasz mi cztery, ja tobie pięć.
- Po cztery.
- Dobra - uległam. - Ale ja zaczynam.
Nic nie odpowiedział, tylko usiadł po turecku, dając mi do zrozumienia, że mogę pytać.
- Dlaczego nagle po tych siedemnastu latach nienawiści, próbujesz naprawić błędy zarówno swoje, jak i moje? Czemu chcesz zbudować to wszystko od nowa, tyle że na innych fundamentach?
Niall patrzył w dół, lewą ręką bawiąc się swoimi włosami.
- Bo dorosłem, zrozumiałem, że ludzi nie można tak po prostu ranić oraz dostrzegłem pewne wartości.
- Wartości takie jak?
- Rozumiem, że to już twoje następne pytanie?
- Nie, wciąż to samo.
- Niech ci będzie. Ale czy ty naprawę chcesz to wiedzieć?
Pokiwałam głową.
- Zauważyłem po prostu, że dziewczyna, której nigdy nie lubiłem, którą uważałem za popieprzoną egoistkę i skończoną idiotkę, tak naprawdę jest tysiąc razy mądrzejsza ode mnie, że należy jej się szacunek i może nawet przyjaźń, że jeżeli przyjrzy jej się bliżej, ma piękny uśmiech i że chcę być jego powodem, lecz to niemożliwe, ale wiesz co jeszcze? Kiedy wtedy stanęłaś w moich drzwiach, mówiąc potem, że twoja mama się zaręczyła, uwierzyłem, że może być inaczej i popsułem to kolejne tysiąc razy. Ale ty i tak jakimś dziwnym trafem wracałaś, sam nie wiem czemu, ale wracałaś i sprawiałaś tym faktem, że byłem szczęśliwy i teraz też teoretycznie jestem, mimo tego, że znów stoimy na granicy, mimo tego, że zaraz możesz znowu uciec, schować się w sobie i w sumie będziesz mieć rację, bo jestem tylko osobą, która całe życie cię niszczyła - wyrzucił wszystko jednym tchem, po czym łapczywie nabrał powietrza w płuca. - Czy taka odpowiedź cię zadowala?
- Niall? - powiedziałam ledwo słyszalnie, gapiąc się w jasną ścianę przede mną. Moje ręce się trzęsły.
- Tak?
- Możemy wyjść na dwór? Chyba muszę się przewietrzyć.
- Źle się czujesz? - zapytał szybko.
Spojrzałam na niego w sposób, jakbym nie zrozumiała pytania, choć tak naprawdę rozumiałam.
- Proszę - wydukałam.
- Ok, chodź. - Wstał, wyciągnął do mnie rękę, a gdy byłam już na nogach, przepuścił mnie na schodach.

Kiedy znaleźliśmy się na dole, chciałam skierować się do głównego wyjścia, jednak Niall przeciął pokój i otworzył drzwi balkonowe, wychodząc na taras. Podsunął mi leżak, po czym rzucił krótkie: "Wracam za chwilę". Usiadłam i schowałam twarz w dłoniach. Nie wiem ile dokładnie trwało, zanim blondyn wrócił, ale przez ten czas zdążyłam trochę się uspokoić. Spojrzałam w górę. Niall trzymał między zębami niezapalonego papierosa, a w ręku zapalniczkę. Usiadł koło mnie.
- Mogę teraz ja zadać ci pytanie?
- Myślę, że tak - odparłam.
- Jest ktoś, kto kiedykolwiek podniósł na ciebie rękę? We Wh@ zareagowałaś dość negatywnie. Jakbyś się bała...
Skierowałam swój wzrok na dłonie ułożone na moich kolanach. Zacisnęłam powieki.

- Wynoś się z mojego domu! Nie chcę cię więcej widzieć na oczy!
- Tatusiu... Tatusiu, nie zostawiaj mnie!
- Nienawidzę cię! Jesteś pieprzonym alkoholikiem! Zrujnowałeś wszystko, co mieliśmy! Jesteś zwykłym śmieciem!
- Tatusiu! - Spojrzałam w górę, mocno trzymając się boku mojego taty. Moje usta drżały, a oczy zachodziły łzami.
- Masz trzy sekundy, żeby opuścić ten dom!

- Ashley? Ash, proszę. - Poczułam dłoń odgarniającą moje włosy za ucho. Nie otwierałam oczu.

- Tatusiu! Tato, proszę, powiedz coś. - Patrzyłam na rodzica, który wciąż trwał w bezruchu. - Co się dzieje? Tato - zaczęłam płakać. Na moich włosach wylądowała dłoń, głaszcząc mnie po głowie.
- I zostaw ją. Ona zostaje ze mną. Zachowuje się jak gówniara, ale jestem matką i nie pozwolę ci jej zepsuć. Moje dziecko nie będzie piło, oo nie!
Mama szybkim krokiem zbliżyła się do mnie i taty.

- Ashley, mów do mnie. Ashley. Jeżeli chcesz, wrócimy do tego później. Ash.
Czułam, jak z moich oczu popłynęły pierwsze, gorące łzy. Na moich policzkach pojawiły się kciuki. Odepchnęłam ręce chłopaka od siebie i znów schowałam twarz w dłonie.

Mama złapała moje ramię i próbowała mnie odciągnąć. Przylgnęłam do taty jeszcze mocniej.
- Puść ojca natychmiast! Nie zostanie tu. Żądam rozwodu. Nikt nie będzie mi psuł życia! Skończyło się!
- Ashley. - Tata przemówił po raz pierwszy od początku tej kłótni. - Kochanie, musisz być silna. - Twarz mężczyzny pojawiła się przed moją twarzą. - Jesteś jeszcze dzieckiem ale... Pamiętaj: nigdy nie zapominaj gdzie jest twoje miejsce, dokąd przynależysz. Nigdy nie zapominaj, jakie jest twoje imię i bądź dumna z tego, kim jesteś, bez względu na to, co powiedzą inni. Kocham cię córeczko. - Tata otarł palcami łzy, które w coraz większej ilości wypływały z moich oczu. Potem poczułam, jak mocno mnie przytula. W tamtym momencie dosłownie wyłam, niczym syrena strażacka.
- Tato, zostań, tato!
Matka zdołała oderwać mnie od mężczyzny. Tata wstał.
- Rób co chcesz. Pójdę ci na rękę. Ale wiedz, że jeżeli w jakiś sposób ją skrzywdzisz, wrócę tu. Tak naprawdę chodzi ci tylko o wartości takie jak macierzyństwo. O wizerunek. Wizerunek kobiety idealnej, gospodyni, żony i matki z owocną karierą. Nie wszystko poszło po twojej myśli. Ale wiedz, że zanim stałaś się zimną suką, właśnie za taką perfekcyjną kobietę cię postrzegałem. Widać mylimy się co do przynajmniej połowy ludzi w naszym życiu. I wiesz co? Byłaś najważniejsza. Teraz jesteś tylko nikim. Bezduszną istotą.
Nawet nie zauważyłam momentu, gdy mama podniosła rękę i uderzyła tatę - najpierw z jednej, a potem z drugiej strony.
Krzyknęłam. A jedyne co pamiętałam dalej, to trzaskające za nim drzwi...

- Niall - wydukałam i otworzyłam oczy. Chłopak siedział na płytkach przede mną, ze skrzyżowanymi nogami. Miał ściągnięte brwi. Zsunęłam się z leżaka, prosto na jego kolana. Mocno objęłam go po bokach. Jego broda spoczęła na czubku mojej głowy. To niedorzeczne, o ile większy jest ode mnie.
- Co się stało? - spytał troskliwie.
- Na razie nic nie mów, tylko mnie nie puszczaj.
Oddychałam szybko w jego bluzę.
- Będziesz zły, jak zostawię na twoim ubraniu trochę tuszu? - Pociągnęłam nosem, kilkanaście minut później. Przejechałam paznokciem po jednej z dwóch małych czarnych plamek na miękkim materiale.
Zamiast odpowiedzieć po prostu znowu przycisnął moją głowę do swojej klatki piersiowej.
Zamrugałam kilka razy. Co się stało z Ashley i Niallem sprzed lat, roku, chociażby miesiąca? Mówiłam, że ludzie się nie zmieniają. Że to tylko pojedyncze przypadki, do których Niall nie należy. Ale ja sama się zmieniłam.
- Nie musisz mi mówić. - Pogładził mnie po plecach.
- Trzymam to w sobie od lat.
Odsunęłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Patrzyły na mnie z zaciekawieniem. Wstałam z jego nóg i usiadłam z powrotem na leżaku. Poklepałam miejsce obok siebie, ale chłopak przysunął drugie siedzenie naprzeciwko mnie. Kiedy zajął swoje miejsce, nasze kolana się ze sobą stykały (pomijając fakt, że jego były o wiele wyżej niż moje).
Po kolei opowiedziałam mu tą historię.
- To nie tylko była chwila, gdy ktoś zranił osobę, którą kocham. To była ta chwila, kiedy mój świat się posypał. A odłamki zbieram do dziś. Wiesz co jest najśmieszniejsze? Kiedy tata trzasnął drzwiami do pokoju, zbiły się aż szyby w nich. Jakże trafna metafora odnośna do mojego życia.
Niall zapatrzył się na równo ułożone na tarasie, grafitowe płytki.
- Ale każdego dnia zostaje ci tych kawałków do sprzątania mniej. Jesteś naprawdę silna. - Podniósł na mnie wzrok, powodując, że ja swój spuściłam.
Następnie wyjął z kieszeni rzeczy, które musiał wcześniej tam schować. Wstał z leżaka i podszedł do balustrady, wkładając papierosa między wargi i podpalając go. Poszłam za nim.
- Twoja kolej. Możesz zadać mi dowolne pytanie - rzekł.
- Nie mam na to siły... - wyznałam szczerze. - Jak coś wymyślę, to dam znać.
Zawsze były tysiące rzeczy, o jakie chciałam go spytać. Ale jednak gdy przychodziło co do czego, w mojej głowie pojawiała się pustka, bo on sam z siebie zaczynał się otwierać i miażdżył mnie tym, co z siebie wyrzucał. Jak na przykład dziś.
- Jaki jest twój ulubiony kolor? - Wypuścił kłąb dymu.
- Fioletowy - dałam mu odpowiedź.
- Moje oczy są niebieskie, nie fioletowe.
- Jesteś egoistyczny. A twój?
- Hm?
- Twój ulubiony kolor?
- A. Przezroczysty.
- To bez sensu.
- Życie jest bez sensu - odparł, strzepując wypaloną nasadę papierosa.
- Od kiedy ty palisz? - spytałam patrząc na niego przenikliwym wzrokiem.
- Nie palę. - Znalazłem w szufladzie ojca. Czasami trzeba jakoś odreagować. - Zgasił w połowie wypalonego papierosa na popielniczce stojącej na parapecie. - Zaraz się rozpada.
- Wracajmy do środka - zaproponowałam.
Jego oczy zaświeciły. Nie ruszył się.
- Co?
- Czyli że jednak zostajesz?
- Um, mogę już stąd iść.
Niall zbliżył się do mnie, stojącej blisko drzwi balkonowych, przerzucił rękę przez moje ramiona i poczochrał moje włosy.
- Nie chcę, żebyś gdziekolwiek szła.
Pociągnął mnie do środka właśnie w momencie, kiedy z nieba zaczęły spadać pierwsze grube krople deszczu.

_____________________________________________________________________________
Hejka misie! Dziękuję że tu jesteście i czytacie, dziękuję za wszystkie ciepłe słowa i te bardziej krytyczne. Mam nadzieję, że i tym razem zechcecie pozostawić mi swą opinię. Pozdrawiam!
#sidff