poniedziałek, 14 listopada 2016

Rozdział pierwszy. 'Zawsze, zawsze się oddalasz, kiedy zapada wieczór'

- Więc mówisz, że jest jeszcze w pracy? - powtórzyłam słowa, które krótką chwilę temu zasłyszałam.
- Tak, pisał mi w niedzielę, że cały tydzień pracuje po południu, czyli do osiemnastej.
- Dziękuję Harry! - krzyknęłam entuzjastycznie. - Do zobaczenia wkrótce.
- Trzymaj się kochana - odparł, a potem się rozłączył.
Szybko sprawdziłam w mapach Google jak dojść do tutejszej siłowni, zrobiłam zrzut ekranu, a następnie wdziałam buty, założyłam bluzę i wyszłam z domu. Złapałam dwukrotnie za klamkę, w celu sprawdzenia czy drzwi rzeczywiście są zamknięte i wyruszyłam.
Zgubiwszy się na jednym z zakrętów musiałam zapytać przechodnia o właściwą drogę, aż w końcu stanęłam przed wielkim szyldem z napisem "Siłownia". Pchnęłam ciężkie szklane drzwi i znalazłam się w środku. Rozejrzałam się za recepcją, a wtedy momentalnie czarne włosy, zarost i opalona skóra rzuciły mi się w oczy.
- Dzień dobry, szukam pana Malika, pracuje tu ktoś taki? - rzuciłam, podchodząc bliżej.
Chłopak podniósł głowę znad komputera. Widziałam jak w jego oczach w ułamku sekundy zdezorientowanie przerodziło się w rozpoznanie.
- Ash! - Mulat szybko obkrążył ladę, silne ramiona objęły mnie w talii, a ja poczułam, że moje stopy nie dotykają już ziemi.
- Hejka Zayn.
- Pisałaś, że nie masz pojęcia czy w tym roku przyjedziesz, kłamczucho.
- Owszem, chciałam zrobić wam niespodziankę.
- Nieładnie. Co u dziadków?
- W porządku, właśnie robią remont w kuchni, malują ściany i prawdopodobnie zmieniają meble.
- Mhm. Spytałbym, co u ciebie, ale ostatnio odebrałem twojego e-maila jakoś dwa dni temu, więc nie sądzę, aby to miało jakiś sens, no chyba, że przez ten czas dokonałaś jakichś poważnych decyzji i tym podobne.
- Nie, Zayn. Jedyna decyzja jaką podjęłam, to aby dotrzeć do każdego z was. Dawno nie kontaktowałam się z Danielle, co u niej? - Skierowałam rozmowę w tę stronę.
- Trzyma się dobrze. Wiesz, otworzyli niedawno nowy klub i potrzebowali tancerek na występy, które odbywają się codziennie o 19. Nic wyzywającego, po prostu hip-hop, jednak Liam płonie z zazdrości. Stał się stałym bywalcem tego miejsca, a ja obstawiam, że jeszcze miesiąc i zacznie starać się o posadę barmana.
Zaśmiałam się.
- Czyli idziemy pić za miesiąc? - Uniosłam jedną brew.
- Nie. Jeśli tylko pozwolisz się zaprosić, idziemy pić już dziś. - Oparł się o kontuar.
- Dziękuję za propozycję, ale...
Cisza była o sekundę za długa. W oczach Zayna pojawiła się iskierka zrozumienia. A potem jakby błysnął w nich smutek, zmieszany z gniewem.
- Ale Niall? - dokończył za mnie.
Pokiwałam głową, nie patrząc mu w oczy. Zastanowił się chwilę. Minęła nas dwójka ludzi, mówiąca "do widzenia", jednak ani ja ani mulat nie odpowiedzieliśmy.
- Kiedy ostatni raz z nim szczerze gadałaś?
Zmarszczyłam brwi. Niall mu coś o mnie mówił? Może to ja wspomniałam coś niechcący, pisząc z nim? A może było to po prostu widać?
- Nie pamiętam - przyznałam. Zayn był osobą, której ufałam, może dlatego, że był z reguły tajemniczy i wiedziałam, że wszystko, co mu powiem, zostanie miedzy nami.
- Powinnaś z nim porozmawiać - westchnął. - A może to on powinien porozmawiać z tobą, chociaż wątpię, by to zrobił. Tak, to on powinien z tobą porozmawiać... - Widziałam, jak bije się z myślami. Położyłam rękę na jego bicepsie, schowanym pod bluzką z długimi rękawami, które ściągnął po łokcie. Ocknął się. - Przepraszam... Muszę wracać do pracy. Moja propozycja aktualna. Jakby... zawsze. Gdybyś miała ochotę, dzwoń, i tak nie mam co robić wieczorami.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Stanęłam na palcach i pozostawiłam na jego policzku buziaka, jako rodzaj rekompensaty za odrzucenie jego zaproszenia i być może próby flirtu.

***

Odbierz, pomyślałam, dziś już trzeci raz klikając na numer mamy, która wraz z Georgem wyjechała dwa dni temu. Wracałam właśnie od Zayna i próbowałam wyciągnąć od niej przepis na deser, który ostatnim razem zaserwowała mi i swojemu narzeczonemu. Chciałam zrobić babci niespodziankę z okazji imienin.
- Halo? - Usłyszałam i westchnęłam z ulgą.
- W końcu! Możesz wysłać mi przepis na to ciemne ciasto z gruszkami?
- Okej.
- Ale kiedy mówię "przepis" mam na myśli prawdziwy przepis, z proporcjami i w ogóle. Nie toleruję zwrotu "na oko"! I mogłabyś jeszcze napisać mi, jak-
Byłam w połowie zdania, gdy poczułam krople wody na swoim czole, nosie i policzkach.
- Myślisz, że co do cholery robisz?! - Momentalnie uniosłam głowę, by zorientować się, że stoję tuż przed bramą Nialla, a on patrzy na mnie uradowany, zagryzając dolną wargę, w ręku dzierżąc końcówkę węża ogrodowego.
- Słucham? - Usłyszałam oburzony ton mojej matki.
- Ja... muszę kończyć, zadzwonię potem, pa, po prostu przyślij mi ten przepis - wydukałam szybko i się rozłączyłam.
- Podlewam kwiatki i kwiatuszki - odrzekł spokojnie Niall w odpowiedzi na moją reakcję. Poczułam, jak na dźwięk słowa "kwiatuszki", które zdecydowanie skierowane było w moją stronę, lód w moim sercu topnieje.
- Um, od kiedy robisz cokolwiek, co przysłuży się temu miejscu albo twoim rodzicom?
- Chyba wyszedłem z tego okresu buntu...
- Tak, ja też. - Pokiwałam głową. Wciąż stałam po mojej stronie ogrodzenia, a on po swojej.
- Nie wspominałaś, że przyjeżdżasz - zauważył.
- Nie pytałeś - odrzekłam, słysząc w swoim własnym głosie nutę goryczy i rozczarowania.
Ponownie przygryzł wargę, zwieszając głowę. Miałam ochotę odejść, ale nogi przytrzymywały mnie w miejscu. Kogo ja okłamuję, to było serce. Chciałam udowodnić sama sobie, że mój Niall nie zniknął, że wciąż tu jest, że te głupie 10 miesięcy niczego nie zniszczyło.
- Jak żyjesz, Ashley? - spytał po chwili ciszy.
Zastanowiłam się. Chciałam odpowiedzieć mu czymś, co zawierałoby wszystko to, co czuję. Chciałam usiąść tam przed nim, na rozgrzanym chodniku i opowiedzieć mu o wszystkim, co robiłam, o tym co się w moim życiu wydarzyło, co się zmieniło. Chciałam powiedzieć jak bardzo tęskniłam, a potem zapytać o niego, o jego pracę, o to, na jakie uczelnie złożył papiery, czy planuje jakiś wakacyjny wyjazd, jakie książki w tym roku przeczytał i w jakich miejscach bywał, czy otaczali go nowi ludzie, czy zmienił auto, czy we Wh@ jest jakiś nowy smak herbaty i czy ma czas w sobotę. Aczkolwiek jedyne, co wydobyło się z moich ust, to:
- Dobrze. Żyję całkiem dobrze.
Nie miałam nawet odwagi spytać, co u niego. Odwróciłam się i odeszłam w stronę domu, wsadzając nos w telefon, aby uniknąć uczucia, że patrzy na moje plecy, gdy idę.

Przez cały tydzień miałam się z Niallem na mieście. Za każdym razem zmieniliśmy parę słów, a raz nawet zdobyłam się na wyznanie, że się za nim stęskniłam. Przytulił mnie wtedy do siebie, odpowiadając, że jemu też mnie brakowało. Takim oto sposobem zmarnowaliśmy cały tydzień, a może tylko ja go zmarnowałam, ponieważ blondyn wyraźnie zachowywał dystans. Coś musiało w końcu przelać czarę goryczy.

***

- Hej kochanie, przyjeżdżamy już za trzy dni! - krzyknął Louis, kiedy tylko jego twarz pojawiła się na ekranie mojego telefonu. Z tyłu widać było buszującego po pokoju loczka.
- Nie mogę się doczekać, dawno się tak nie nudziłam. Załatwiłam sobie pracę u Lloyda, zaczynam w poniedziałek.
- Nie wierzę, że odbiłaś mi posadę!
- Nie odbiłam jej, po prostu cię zastępuję. Poza tym sądzę, że powinieneś poszukać pracy w szpitalu albo przynajmniej w miejscowej przychodni, skoro chcesz być lekarzem.
- Myślałem o tym, to byłoby dobre do CV.
- Tak samo jak: "Nie sprzątam po sobie naczyń, o zmywaniu nie wspominając, i rozwalam brudne skarpetki po całym domu" - odezwał się Harry.
- Medycyna jest chwilami przytłaczająca! - Zaczął się bronić Lou.
- Wiem, wiem, jestem dumny. - Brunet nagle zbliżył się do szatyna i zostawił na jego skroni buziaka.
- Hej Ash. - Uśmiechnął się do mnie w kamerce i powrócił do krzątania się.
- Co Harry w ogóle robi? - zapytałam.
- Szuka ładowarki do telefonu.
- Nie macie dwóch?
- Pod jedną jestem właśnie podpięty.
- Oh.
- Jakieś plany na wieczór?
- Zero - westchnęłam.
- Jak to? Żadnych randek? - Chłopak spróbował zażartować.
- Coś nie układa się pomiędzy mną a Niallem. - Spuściłam wzrok. Musiałam w końcu powiedzieć to głośno. Louis zmarszczył brwi, więc kontynuowałam. - Czuję jakby świadomie mnie omijał. Nie mam pojęcia co się dzieje i czuję się... źle. Jakbym była tylko atrakcją na jedne wakacje. I wiesz, jego oczy mówią coś zupełnie innego niż czyny, a jednak to te drugie przejmują kontrolę nad wszystkim, co się dzieje, gdy w końcu na siebie wpadamy.
- Więc zaproponuj spotkanie. Nawet, jeśli miałabyś się narzucać. Nie może unikać cię całe dwa miesiące.
- Nie wiem, czy jestem na to gotowa już dzisiaj.
- Dziewczyno, czas leci! Przynajmniej zabaw się dobrze w te wakacje!
Pomyślałam chwilę.
- Wiesz, masz rację. Dzięki, muszę kończyć, pa.
Tomlinson zmrużył oczy, a zanim zdążył cokolwiek odrzec, ja się rozłączyłam i jak najszybciej wyszukałam numer Nialla w kontaktach. Nie odebrał. Nabrałam w płuca powietrza i po upływie kilku minut spróbowałam ponownie, i ponownie. Nic. Pieprzyć to.

***

- Ashley, jakiś przystojny chłopak stoi przed naszą bramą! - Głos babci poniósł się po całym domu. No jasne, że musiała użyć swojego ulubionego zdania.
- Już, wezmę jeszcze tylko pieniądze.
- Dokąd idziesz?
- Do klubu.
- Słucham?! Po pierwsze: chodzenie do klubów w twoim wieku wręcz owocuje w zagrożenia ze strony mężczyzn. Po drugie: dzisiaj piątek, a imprezy w ten dzień są wbrew temu, co mówi nauka kościoła. Po trzecie: jeszcze nie skończyłaś osiemnastu lat, więc to nielegalne! Po czwarte: dlaczego nie spytałaś mnie o zgodę!?
Cholera.
- Um, zwolnij babciu, nie dałaś mi dokończyć. Idziemy z Zaynem do klubu literackiego. Recytują tam wiersze i takie tam. Czysta sztuka. Liryka z górnej półki. - Zagryzłam wnętrze policzka, obawiając się, czy oby na pewno uwierzy. Kobieta zamrugała, a następnie westchnęła.
- No dobrze. Ale nagraj kawałek! Wykorzystaj telefon w dobrym celu chociaż raz.
Wytrzeszczyłam oczy, lecz w porę się opanowałam.
- Jasne babciu. - Pokiwałam głową. - Nie czekajcie na mnie, mogę wrócić troszkę późno.
Takim oto sposobem skończyłam w taksówce razem z Zaynem, śmiejąc się z jego żartów i odpowiadając na jego pytania.


Wieczór mijał raczej szybko. Bogaty był w kolorowe światła, głośną muzykę, dziesiątki twarzy nieznajomych oraz tą Zayna, która z każdym łykiem alkoholu wydawała się coraz bardziej rozmazana, ale zarazem pociągająca. W pewnym momencie poczułam, że telefon w mojej kieszeni zawibrował. Kiedy przeczytałam słowa wypisane na ekranie o mało nie zakrztusiłam się gęstym powietrzem. "Myślę o Tobie". Rozejrzałam się dookoła. Ludzie tańczyli, zamknięci w swoim kole transu. Nikt zdawał się nie zauważać niczego dziwnego, ale ja poczułam jakby dookoła rozsypały się iskry, a fruwające wszędzie atomy naelektryzowały. "Myślę o Tobie". Zamknęłam oczy. Poczułam jak ktoś wyjmuje mi telefon z dłoni, więc w odruchu ścisnęłam go mocniej, lecz gdy zobaczyłam, że to tylko mulat, pozwoliłam mu go od siebie wziąć. Przejechał wzrokiem po wyświetlaczu. W zasadzie nie wiem czemu to zrobił ani czemu mu na to pozwalałam, ale byłam zbyt skołowana przez taniec, trunki i otrzymaną ówcześnie wiadomość. Zayn patrzył mi prosto w oczy. Zabrałam mu telefon i schowałam z powrotem do kieszeni. Wtedy zawibrował ponownie. W zniecierpliwieniu go wyciągnęłam. "Spotkajmy się". Nie odpisałam. "Śpisz?". Zastukałam stopą o podłogę. "Nie spie". Zayn wyjął z kieszeni paczkę papierosów, uniósł jednego, dając mi milczący znak, że chce zapalić. Skinął głową w stronę wyjścia, a w jego oczach malowało się pytanie. Odebrałam to jako "Chcesz iść ze mną?", więc niewiele myśląc uśmiechnęłam się z lekka fałszywie i za nim podążyłam. Usiadłam na ławce, a brunet na jej oparciu, stawiając swoje czerwone buty tuż obok moich ud. Czułam, jak przychodzi do mnie nowy sms. Nie odważyłam się jednak sięgnąć po telefon. Usłyszałam dźwięk odpalanej zapalniczki. Chwilę potem wiatr skierował kłąb dymu w moją stronę. Nic nie mówiłam, po prostu siedziałam z dłońmi schowanymi między nogami, pochylona, zapatrzona w brudny blat drewnianego stołu. Z wewnątrz budynku dudniła muzyka. Ja jednak skupiona byłam ciągle na tym samym: czemu napisał. Czemu nagle się obudził, czemu zaczęło mu zależeć, dlaczego akurat teraz.
- Dostanę jednego? - spytałam niepewnie Zayna, odwracając twarz w jego stronę. Popatrzył na mnie w zamyśleniu, w tym samym czasie wydychając mi na twarz dym.
- Tylko pod jednym warunkiem - odrzekł, grzebiąc w kieszeni. - Przestaniesz być smutna.
- Nie jeste-
- Ash. Mam oczy. - Przekrzywił głowę i wyciągnął do mnie papierosa. Przyjęłam go od niego, nic nie mówiąc. Gdybym otworzyła buzię i tak przegrałabym to starcie. Miał rację.


Przetańczyliśmy jeszcze parę piosenek, wypiliśmy trochę wódki, po czym zebraliśmy się do domu. Zayn opuścił szybę, podziękował za spotkanie, a potem taksówka odjechała sprzed mojego podjazdu. Stałam tam, czując, ze potrzebuję odrobinę więcej świeżego powietrza niż jest go w moim pokoju. Wbiłam paznokcie w uda, a następnie po nich dwa razy przejechałam - to jednak nie dało rady mnie powstrzymać i w końcu uległam ciekawości. Wyciągnęłam telefon.
Niall: Nie mogę znieść ciszy między nami
I to był czynnik zapalny, to, co skłoniło mnie do działania, ponieważ w tamtym momencie coś we mnie pękło. Skierowałam się w dół ulicy, mijając po drodze samotnego kota. Znalazłam się przed odpowiednim domem. Pchnęłam furtkę. Mimo, iż dochodziła druga, w małym pokoju na pierwszym piętrze widziałam dokładnie blask lampki nocnej. Nie chciałam używać dzwonka, na wypadek gdyby któreś z jego rodziców było w środku. Wybrałam numer Nialla. Reakcja była natychmiastowa.
- Ashley?
- Wyjdź.
Rozłączył się i pół minuty później już był na dole. Jego twarz wyrażała wielkie zdumienie. W końcu ostatnią wiadomość wysłał do mnie jakieś dwie godziny wcześniej...
- Wejdź - nakazał delikatnym głosem, ja jednak zignorowałam jego polecenie. Już z pierwszym słowem załamał mi się głos. Nie płakałam.
- Dlaczego nie odbierałeś, kiedy dzwoniłam? Chciałam się z tobą spotkać. Chciałam to zrobić odkąd tu jestem. A teraz czuję jakby osoba, która stoi przede mną, wcale nie była tobą. Albo po prostu poznałam fałszywą stronę ciebie.
Mój głos był słaby. Wciąż kołowało mi się w głowie i zaczynałam czuć bezdenną pustkę w żołądku. Trzęsłam się. Niall zauważywszy to, bez słowa wszedł z powrotem do domu, zdjął z wieszaka jakąś kurtkę i mnie nią okrył. Nie protestowałam. Przełknęłam ślinę. Chłopak zrobił krok w moją stronę, położył jedną rękę na moich plecach, drugą na głowie i przytulił mnie do siebie. Poddałam się każdemu jego dotykowi, niewiele o tym myśląc. Pragnęłam go. Czułam, że się rozpadam i potrzebowałam kogoś, kto powstrzymałby ten proces.
- Pachniesz alkoholem - stwierdził.
- Tak, ale to wciąż nie zmienia faktu, że rozumuję normalnie i być może powiem ci odrobinę więcej, niż na trzeźwo, więc doceń ten moment.
- Przepraszam, że nie odebrałem. Byłem cały dzień zajęty - powiedział i oparł brodę na mojej głowie. Odetchnęłam głęboko. Tam było jej miejsce.
- Czuję się źle z faktem, że mnie ignorujesz - zaskomlałam.
- Ja... wytłumaczę ci to, obiecuję.
- Nie chcę twoich wyjaśnień. Chcę ciebie. Prawdziwego. - Odchyliłam głowę do tyłu, wysuwając dolną wargę.
- Po prostu... zostań na noc. Proszę.
- Niall, naprawdę muszę siku - odparłam tylko po chwili ciszy. Zamknęłam oczy, by stłumić szum w moich uszach, jednak jedyne, co się stało, to fakt, że się cofnęłam, gdyż zakołowało mi się w głowie. Chłopak mnie puścił.
- Idź.
Popatrzyłam się na niego przez chwilę, a potem odwróciłam na pięcie, aby pójść do swojego domu, jednak Niall złapał mnie za rękę, zatrzymał i powiedział:
- Tu. - Skinął głową w kierunku budynku za sobą. - Będzie bliżej. - Widziałam jak jego oczy się śmieją, a kąciki próbowały nie unieść do góry.
- Przestań robić taką minę i po prostu pozwól mi wytrzeźwieć. - Wywróciłam oczami i pobiegłam do łazienki.

Rozejrzałam się po ciemnym korytarzu, a kiedy nie dojrzałam żadnego zarysu sylwetki, na palcach zaczęłam iść do wyjścia. Jednak będąc tuż przy drzwiach, o coś się potknęłam, poleciałam do przodu i boleśnie upadłam.
- Kurwa - wyrzuciłam na wydechu.
- Jezu, przepraszam! - Nagle przed moimi oczami pojawił się Niall.
- Co ty w ogóle robisz półleżąc w korytarzu do cholery?!
- Ja... myślę że usnąłem, kiedy byłaś w łazience.
- Jejku, jesteś tak bardzo nieodpowiedzialnym facetem! To żałosne, przysięgam - urwałam, kiedy zobaczyłam w jego oczach speszenie. I okej, prawdopodobnie wyżywałam się na nim za bardzo, ale alkohol nadal całkowicie nie wyparował z mojej krwi, a ja wciąż nosiłam w sobie swego rodzaju uraz do Nialla z powodu jego zupełnej ignorancji. Ale teraz siedziałam na swoich piętach, patrząc na tego chłopaka, który podpierał się na łokciach na zimnych płytkach, patrzył na mnie dużymi oczyma, bluzka w paski, którą na sobie miał, tak idealnie pasowała do jego karnacji... Momentalnie poczułam się źle z tym, jak go chwilę wcześniej potraktowałam. Dlatego zamknęłam dystans między nami, przytulając się do jego torsu i zaciągnęłam zapachem, którego nie czułam tak intensywnie - jak się zdawało - stulecia. Czułam jak chłopak całkowicie się kładzie, zarzuca ramiona na moje plecy i chowa twarz w zagłębieniu mojej szyi. Jego nos znalazł się w miejscu, gdzie kończył się mój obojczyk. I tak leżeliśmy na chłodnej podłodze, w korytarzu, w Mullingar, gdzieś na świecie, we wszechświecie. A jednak z całego wszechświata zawsze wybrałbym to miejsce.

- Niall? - mruknęłam kilka minut (a może dekad) później zaspanym głosem, choć tak bardzo nie chciałam przerywać tej cudownej chwili.
- Hm? - odmruknął.
- Powiedziałam babci, że będę w klubie literackim. Kazała mi coś nagrać i... mógłbyś mi wyrecytować kawałek jakiegoś wiersza?
Westchnął ze zrezygnowaniem.
- Ale jeśli pozwolisz mi cię nie puszczać i zostaniesz do rana.
- Jest jakaś trzecia, nigdzie się nie wybieram - mruknęłam.
- W takim razie w porządku.
- Ale musisz wstać z tej podłogi Niall.
Wydał z siebie dźwięk niezadowolenia, kiedy się odsunęłam. Podniósł się do pozycji siedzącej, oparł plecy o szafę i podciągnął odziane w czarne dresy nogi do klatki piersiowej.
- Znasz jakiś wiersz?
- Hmm, poczekaj... Tak.
Kiedy włączyłam aparat z lampą, automatycznie zakrył oczy dłonią. Wyglądał zbyt niewinnie i chłopięco, abym mogła go za to winić. A potem zaczął mówić. Jego głos był ospały, lekko zachrypnięty i stosunkowo cichy. Jednak nigdy nie słyszałam jeszcze Nialla deklamującego czegokolwiek i teraz patrzyłam na niego w zachwycie, wsłuchując się w każde słowo, które wypowiadał tak pięknie...

Myśmy nawet ten zmierzch stracili.
Nikt nas nie widział z rękami złączonymi tego wieczora,
kiedy noc błękitna zapadała nad światem.

Widziałem z mojego okna
uroczystość zachodu na dalekich wzgórzach.

Jak moneta czasem
w moich rękach zapalał się kawałeczek słońca.

Wspominałem cię z sercem ściśniętym
od tego smutku, z którego mnie znasz.

A więc, gdzie byłaś?
Wśród jakich ludzi?

Jakie mówiłaś słowa?

Dlaczego cała miłość przychodzi nagle wtedy,

kiedy czuję się smutny i czuję, że daleko jesteś?

Upadła książka, którą zawsze się bierze o zmierzchu,
i jak raniony pies u moich stóp wlókł się płaszcz.

Zawsze, zawsze się oddalasz, kiedy zapada wieczór,
w tę stronę, gdzie biegnie mrok zacierając pomniki.

Już nie osłaniał się przed błyskiem lampy, nie patrzył też w obiektyw. Patrzył prosto w moje oczy, z których na policzki kapały mi łzy. Ucięłam nagranie. Wyciągnął do mnie rękę, a ja ją ujęłam, podniosłam się do góry i opadłam na jego kolana, które chwilę wcześniej rozprostował. Jego kurtka zsunęła się z moich ramion, upadając na podłogę, jednak żadne z nas się tym nie trudziło. Pocałował mnie w czoło.
- Trzymaj się mocno - powiedział, więc przylgnęłam do niego. Jakimś niewyobrażalnym sposobem wstał z podłogi, zdołał zaplątać moje nogi dookoła swoich bioder i zaniósł mnie na górę, do swojego pokoju.
- Chcę, żebyś na ten wieczór była tylko moja - wyszeptał mi do ucha, gdy posadził mnie na łóżku i się nade mną pochylił. Wypuściłam drżący oddech.
- Ale mamy noc, Niall. W zasadzie niedługo będzie świtać - odparłam, pewnie patrząc mu w oczy, a potem obniżając wzrok na jego usta. Końcówka jego nosa balansowała na czubku mojego. - Po prostu mnie sobie weź - w darze, w całości i w każdym centymetrze.

Niallowi nie trzeba było nigdy niczego powtarzać. Rozebrał mnie z wszystkich moich tajemnic, odkrywając najgłębiej drzemiące we mnie pokłady grzeszności.
I któż by wtedy pomyślał, iż moje ówczesne stwierdzenie: "Nie chcę twoich wyjaśnień" będzie jak samobójstwo.

__________________________________________________________

Wiersz: Pablo Neruda, "Dwadzieścia poematów o miłości i jedna pieśń rozpaczy - 10"

No więc, jak by to powiedzieć, żebyście mnie nie zabili, hmm... Kompletnie zapomniałam, że mam dodać rozdział, dlatego dodaję go z dwutygodniowym opóźnieniem. Ale jak to mówią, lepiej późno niż wcale, prawda? Jak Wam się podoba? Czekam na komentarze!